Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość .taki ktos
nie wrzucam tu filmików, poprzednie nie są moje, oprócz 2 wyżej. skoro nie orientujesz się w temacie illuminatów to sam poszperaj w ineternecie. ja nie mam zbyt wiele czasu tu się udzielać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ważne
w sprawie iluminatów wiem kilka spraw, ale nie skupiam się na nich tylko na osobie Jezusa Chrystusa i Bożej miłości. chce tylko wiedzieć, co chcesz powiedzieć przez te filmy? że są tacy ludzie? tak wiem są no i co z tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
budzac sie jesli to czytasz odezwij sie. tak dla upewnienia każda rzecz jaka mnie cieszy czyli wąchanie kwiatków, zachod slonca, usmiech drugiego itp jest iluzja czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z tobą wyej naprawdę jest źle
:O myslalam że ja mam problemy ale teraz widze że ty wyzej faktycznie nadajesz się do leczenia :O idź w koncu do specjalisty kobieto :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj jat... :) Nie ma sensu na uporczywym skupianiu się na tym co jest iluzją, a co nie. Może to doprowadzić do większego pomieszania, dezorientacji i lęku. Droga do Boga wiedzie przez przebaczanie, przez przyjęcie Przebaczenia Bożego i Jego Doskonałej Miłości, i przebaczanie swym bliźnim. Jedyne co jest konieczne w zakresie rozumienia iluzji, to to, że Bóg jest Doskonałą Miłością, Delikatnością i Radością i nie stwarza żadnego cierpienia i nie ma w Nim żadnego potępienia. W Bożej Rzeczywistości, a więc jedynej możliwej i jedynej prawdziwej, cierpienia nie ma. Gdy to akceptujemy, przestajemy bać się Boga i otwieramy szeroko nasze serca, pozwalając Bogu by to On nami kierował, by nas zbawiał, by nas chronił. Także w tym świecie dociera Boża Miłość, choć świat ten powstał z zaprzeczania Bogu. Bóg zaspokaja nasze wszelkie potrzeby. Gdy jesteśmy odwróceni od Niego, także te urojone. Bóg jest niewyobrażalnie troskliwym Ojcem, jest Miłością przekraczającą wszelkie słowa, wszelkie pojęcia, Miłością, która może być tylko doświadczana, tutaj tylko w przebłyskach, w Niebie bez końca :) W drodze do Boga nie ma nic złego w cieszeniu się kwiatkiem, podziwianiu zachodu słońca, a zwłaszcza w uśmiechu drugiej osoby. Każdy szczery uśmiech, każda kropelka radości, każda promyk szczęścia - wszystko co dobre przybliża nas do Boga, jeśli rozumiemy, że wszystko co dobre jest od Boga i tylko od Boga, gdyż On jest Jedynym Źródłem. Bóg pragnie byśmy byli radośni, kochający, szczęśliwi i spełnieni, a nie ponurzy, smutni, potępiający, martwiący się i cierpiący. Gdy wierzący swą radością daje świadectwo Bogu, gdyż rozumie, że tak naprawdę we wszystkim co może go cieszyć, raduje go spotkanie z Bogiem (a nie rzeczy materialne, miejsca podróże, sukcesy, pieniądze, itd., nie bożki), jest to świadectwo milion razy więcej warte niż tzw. cuda w postaci krwawiących posągów czy ponurych, szalonych objawień zapowiadających sadystycznie okrutną zemstą. Raduj się więc. Raduj, bo czysta, nieskończona radość istnienia jest naszym pierwotnym, prawdziwym stanem, dla którego Bóg nas stworzył. :) :) :) 🌼 🌼 🌼 Kocham Cię Boże, miłuję niewysłowienie, jestem w Tobie zakochany, a moja wdzięczność dla Ciebie jest bezgraniczna. Jesteś Łagodnością i Czułością, których przez miliard lat nie wymyśliłbym i nie byłbym w stanie ich sobie wyobrazić. Jesteś Pokojem, bez wojny, Radością bez smutku. Jaka to ulga, gdy już wiem, wiem, wiem, że Jesteś :) Miłego dnia 🌼 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
narazie dzieki budzac sie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat dlaczego
pan "budząc się" jest dla Ciebie takim guru? to tylko człowiek... jeden z wielu... a jeśli on się myli? "jeśli ślepy obiera za przewodnika drugiego ślepego, obaj wpadną w dół" nie sądzisz że lepiej byłoby samej dojść do pewnych rzeczy? co-jeśli okaże się że nie miał racji, i wiódł Cię na manowce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do tego wyzej :):D:D:D:D
Znalazla sie taka ulegla zagubiona owieczka co ze wszystkim sie dgadza co autor tylko nie napisze :D:D:D:D: to jemu w to graj:P zauwaz ze ten chlop budzac wlasnie takie osoby lubi :P chociaz byc mozed sam nue zdaje sobie z tego sprawy :P Widocznie lubi takie co tylko mu doope liza :P moze zona czy dzieeczyna mu sie znudzila ze tak ochoczo odpowiada od wielu lat walkujac te same kwestie ,przeez nie sadzisz ze ktos normlany nie znalazlby swojej drogi przez prawie 4 lata,no chyba ze ma cos nie tak pod kupula :D🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
to nie jest tak, po prostu to co pisze budzac sie zgadza sie jakos ze mna wewnetrznie. wiem, ze i tak czy siak sama musze dojsc, a moze nie sama? a z pomocą Boga do tego kim jestem, po co przyszłam i kim jest dla mnie Bóg. jest dla mnie jednak duzą pomocą to co pisze i dzięki temu moge sobie porównać z tym co ja wiem, co gdzies tam przeczytałam. wierzę, że powoli odnajdę Boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan white
jat... jak chcesz porozmawiać na temat Boga, to napisz do mnie panwhite.poczta@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan white
Coś mi ucina wiadomość, dlatego rozdzielę ją na dwie. Pomogę Ci chętnie i opowiem Ci jak ja poznałem Boga Żywego, pełnego dobroci, miłości, opiekuńczości. Boga który uzdrawia, który daje obficie potrzebującym, tym którzy są w potrzebie i którego będziesz mogła odczuć w własnym osobistym życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan white to ten co piszebloga
?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan white
Nie można ukryć, aczkolwiek ostatnio nic tam nie umieszczam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
dzieki panie white za propozycje. budzac sie tez tutaj opisuje, ze odnalazł Boga i szczęście. mam wrazenie jakbys chcial przez to powiedziec, ze ty znasz innego Boga?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan white
jat... nie ma sprawy, nie mogę też Cię zmusić byś napisała, a szkoda. Nie nic nie chce powiedzieć poza tym, że jakbyś kiedyś miała problem to napisz. Pomogę Ci się ukierunkować by problemy zostały zlikwidowane raz na zawsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jat... to nie jest tak, po prostu to co pisze budzac sie zgadza sie jakos ze mna wewnetrznie. wiem, ze i tak czy siak sama musze dojsc, a moze nie sama? a z pomocą Boga do tego kim jestem, po co przyszłam i kim jest dla mnie Bóg. jest dla mnie jednak duzą pomocą to co pisze i dzięki temu moge sobie porównać z tym co ja wiem, co gdzies tam przeczytałam. wierzę, że powoli odnajdę Boga. x No ja też myślę że trzeba być ostrożnym i nie przyjmować bezkrytycznie tego co ktoś mówi lub pisze, dlatego dobrze że analizujesz to wszystko sama. Niektóre rzeczy w tym pisze budząc się, są prawdziwie( np to że Bóg jest miłością, że jest dobry, kochający, przebaczający itd) ale są też i takie które są (jakby to powiedzieć...pułapką )Na ogól jest tak że tak samo jak do pułapki na myszy daje się serek, kawałek kiełbaski, (mój wujek daje czekoladę ;) coś dobrego, na przynętę, w tym wypadku coś najbardziej prawdziwego(i to na pewno jest tym co Twoja dusza czuje intuicyjnie jako prawdziwe i z czym się zgadza wewnętrznie, ) jest umieszczone i wymieszane razem z czymś nieprawdziwym (iluzja synkretyzm, negacja Biblii i inne tezy new age), jest to tak umiejętnie przemieszane- prawda z falszem, że z pozoru na zewnątrz wszystko jako calość wygląda na dobre i prawdziwe. Tak działa manipulacja, kawałki kłamstwa zanurzone w sosie półprawd z wierzchy posypane koperkiem prawdy. Mam nadzieję że jat nie da sie zwieść, że sama będzie szukać, że to będzie dla niej tylko bodzcem do własnych poszukiwań. Bóg może "użyć"każdego, nawet postów budząc się :) I tez myślę że z Jego pomocą, znajdziesz jat to czego szukasz, super że zrobiłaś pierwsze kroki :) A ja polecam -jeśli miałabyś ochotę-pewne bardzo fajne forum, nazywa się "zatoka" , tam jest sporo ludzi dla ktorych Bóg jest najbliższym najwspanialszym Przyjacielem,Najukochanszym Ojcem i Matka w jednym, którzy żyją z Nim w głębokiej relacji, i myślę że oni także wiele mogliby Ci pomóc. Fajnie że pan white zaoferowal też pomoc, gdybyś miała ochotę to do mnie też możesz napisać-(bo aby zalogować się na zatokę, trzeba wiedzieć jak :)-tak z"ulicy"się nie da.Serdecznie pozdrawiam i powodzonka jat :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
dziękuję za te słowa i za wzmiankę o tym forum shesadda. zastanawiam się tylko jaki cel miałby budzac sie by manipulowac? jaka korzysc mialby uzyskac poprzez pisanie tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam pytanie do osoby
jat... vel co zmieniala nicki 0 Czy ty bierzesz jakieś leki psychotropowe, antydepresyjne czy jakiekolwiek zmieniające świadomość?Czy zadając te pytania prowokujesz udając że czasem nie rozumiesz czy jaja sobie robisz czasem? Pytam poważnie, przepraszam jeśli poczujesz się urażona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jupiterr
wszyscy jedziemy na speedzie! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazyna..donkichot..
i tak do usranej smierci :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jat...Kochana ja nie wiem czy on to rob celowo czy nieświadomie. Nie mówię (nie chcę go posądzać że robi to celowo by np promować ten kurs cudów czy jakąś książkę) bo tego nie wiem, tak może być, ale nie musi. Może być tak że zwyczajnie wprowadza w błąd ponieważ sam w nim tez tkwi.Więc może pisać zupełnie szczerze. Często ludzie manipulują nie wiedząc o tym. Kto lub co stoi tak naprawdę za wszelką manipulacją, za każdym kłamstwem nieświadomym lub świadomym oraz mieszanka kłamstwa i prawdy(bo to jest dużo grozniejsze-samo kłamstwo łatwiej dostrzec) można dowiedzieć się z....Biblii właśnie :) Jest to byt osobowy, ktorego istnieniu budząc się zaprzecza.Bóg wyraznie mówi iż byt ten jest "ojcem kłamstwa".Myślę że domyślasz sie o kim mówię :) On zawsze będzie się staral odciągnąć ludzi od Boga, tylko jemu na tym zależy, to on jest przyczyną kłótni, swarów, podziałów, nieporozumień etc. Ale Bóg jest większy niż on, i nie da zrobić Ci krzywdy, On strzeże każdego z nas jak zrenicy oka ,więc nie ma powodu do niepokoju :) 🌻 z Panem Bogiem :) pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jat... zabieram głos z pewną niechęcią, gdyż moją intencją nie jest dyskusja z szanownymi przedmówcami i w kółko powtarzanie tych samych informacji. Robię to, gdyż poświęciliśmy tu sobie bardzo dużo czasu i warto byśmy rozumieli się tak dobrze jak to możliwe. Absolutnie Ty i tylko Ty możesz określić jaką drogą chcesz iść, w co wierzysz i czego słuchasz. Spróbuj "zatoki" i wszystkiego co uznasz za dobre dla Ciebie, i co Ciebie nie skrzywdzi. Sama rozważ co bliższe jest Twemu sercu. Niektóre wspólnoty chrześcijańskie mają pewną ewidentną zaletę - są wspólnotami (jest to zaleta, gdy wspólnota skierowana jest na samopomoc, a nie przeciwko "niewiernym"). W Polsce nie ma porównywalnych wspólnot "kursowych", a część inicjatyw opartych na Kursie jest dość mętnych. 🌼 Biblia jest pełna pereł mądrości. Ale oprócz nich jest sporo informacyjnego szumu. Na przykład w jednej Świętej Księdze jest "oko za oko" i "nadstaw drugi policzek". Te dwa sposoby myślenia nie mogą być równocześnie prawdziwe. Są więc w Biblii stwierdzenia wzajemnie się wykluczające. Nie da się więc w całości oprzeć swej wiary na CAŁEJ Biblii, to niemożliwe, gdyż ostatecznie człowiek musiałby albo wierzyć równocześnie w sprzeczne rzeczy, albo musiałby odrzucać pewne jej fragmenty, czy udawać, że ich nie ma. 🌼 Średniowieczny chłop przez całe życie przyswajał tyle informacji, ile dzisiaj jest w jednej, porządnej gazecie. To samo dotyczyło prostych ludów pasterskich czy rolniczych sprzed dwóch czy trzech tysięcy lat. To byli bardzo prości ludzie, tak prości, że trudno jest to nam sobie wyobrazić. Mieli mniej informacji i mniej potrafili je przetwarzać, niż dzisiejszy talib z Afganistanu. 🌼 Teraz wyobraźmy sobie takich prostych ludzi, którym rodzi się dziecko, potem drugie. Gdy rodzi się drugie, pierwsze zaczyna być "złe", bije w ukryciu niemowlaka, albo robi jakiś mniejsze przykrości. Rodzice biją starsze dziecko, są wściekli i okazują mu swoją złość. Ci ludzie nie rozumieją takich pojęć jak "wyparcie", "podświadomość", "odrzucenie", itd. Jak im pomóc? Jak wytłumaczyć, że ich starsze dziecko samo w sobie nie jest złe, że sytuacja czyni je "złym", gdyż oni całą uwagę poświęcili młodszemu, przez co starsze (np. trzyletnie) poczuło się odrzucone i wściekłe na młodsze, jak to wytłumaczyć? Rodzice kazali mu być dobrym dla niemowlaka, a ono chce ich słuchać, więc wypiera swą złość do podświadomości, z której później płyną impulsy agresji (to oczywiście bardzo uproszczony przykładzik). Ale mamy problem, bo rodzice są naprawdę szalenie prymitywni i taki wywód po prostu przekracza ich zasób informacji, pojęć i ich możliwości przetwarzania. Nie chcemy jednak by bili dziecko. Można im powiedzieć, że dziecko jest dobre, ale opętał je niedobry szatan, i że muszą dziecku poświęcić czas i okazać mu miłość, to szatan sobie pójdzie. To może zrozumieją. To oczywiście ogromne uproszczenie i pomija wiele bardzo istotnych wątków. 🌼 Jednak w najlepszym przypadku historia z diabłem sprowadza się do tego, że na pewnym poziomie ludziom można było wpoić normy moralne tylko za pomocą tak prostych obrazów i pojęć jak szatan, piekło, kara, nagroda, itd. Dla niektórych ludzi wciąż tak jest. Czynienie dobra dla samego czynienia dobra jest dla nich zbyt abstrakcyjne. Niektórzy przestaną się wzajemnie krzywdzić dopiero, gdy będą się bali kary i szatana. Ma to mniejszą wartość, niż zrozumienie istoty mechanizmów umysłowych, ale jest chwilowo lepsze, niż gdyby mieli zabijać, kraść i popadać przez takie czyny w jeszcze większy obłęd. Lepiej by na pewnym przejściowym etapie przestali czynić zło, choćby ze strachu przed karą. To uniemożliwia zrozumienie Boga, gdyż taki Bóg ma atrybut karzący, wszechmoc Boga jest nie do pogodzenia z istnieniem księcia ciemności, itp., ale takie zatrzymanie się w pogrążaniu się w ciemności, choćby ze strachu, może mieć sens, na pewnym przejściowym etapie. 🌼 Człowiek odwrócony od Boga jest jak owo małe dziecko, nie rozumiejące siebie. Ma ogromne poczucie winy, gdyż wydaje mu się, że zaatakował Boga (to złudzenie ataku na Boga niemal zawsze skryte jest w podświadomości), a gdzieś jakaś część jego umysłu pamięta, że Bóg jest tylko dobrem i miłością. Gdy odwraca się od Boga, wydaje mu się, że Bóg znika, gdyż przestaje poznawać, że Bóg jest cały czas. Zniknięcie Boga (oczywiście pozorne, wynikające tylko z chęci niewidzenia Go) jest doświadczane jako skutek pewnych własnych działań - zanegowania Boga (co jest z kolei doświadczane jako zaatakowanie Go, czyli zaatakowanie Miłości i Dobra). Pojawia się więc wina. Ten kto sobie uroił, że zaatakował Boga, myśli także, że sam może być zaatakowany przez Boga (projekcja) - i dlatego doświadcza rzeczywistości, w której "widzi" atak - wojny, niedostatek, a w końcu śmierć, no i szatana. Widać tu całkowite i kompletne pomieszanie umysłu, który dosłownie jest jak umysł szaleńca. Wyparcie, przeniesienie, projekcja, urojenia - to są mechanizmy, które rządzą tym umysłem. Jeśli Bóg istnieje, jest Miłością, Dobrem i Wszechmocą, to co jest bardziej prawdopodobne? To, że ten kto odwraca się od Boga, wskutek głupiego użycia swej wolności, doświadcza takiego pomieszania umysłu, ale w rzeczywistości to są tylko chwilowe urojenia jak we śnie, gdyż Bóg gwarantuje nienaruszalność Swego dziecka? Czy że istnieje zły szatan, który może przezwyciężyć wolę Boga, choćby czasowo, i zaatakować niewinne Dzieci Boże, wbrew ich woli i wbrew woli Boga? 🌼 Czy nie byłoby dziwne, gdyby Bóg przemawiał do nas tylko w przeszłości, tylko poprzez Biblię i nie zwracał się do nas, korzystając z naszych nieco ulepszonych już umysłów, korzystając z nieco bardziej zaawansowanych pojęć? Kurs to właśnie taki przekaz. Gdzie zamiast mówić, że dziecko opętał szatan, wyjaśniane jest co dzieje się w umyśle dziecka Bożego, jakie mechanizmy wyparcia, projekcji i urojeń pojawiły się w tym umyśle, itd. Uparte atakowanie Kursu bez przeczytania go i zrozumienia, i ustanawianie Biblii jako jedynego źródła wiedzy jest bardzo anachroniczne. Neguje możliwość by Bóg mówił teraz, naszym obecnym językiem. A to niezbyt mądre założenie, choć "uświęcone tradycją". Oczywiście dla wielu ludzi wciąż łatwiej jest, gdy np. mają mordercze myśli, albo chęć cudzołożenia, mówić sobie "to szatan", zamiast zrozumieć mechanizmy, które rządzą ich umysłami. Idea szatan może być w pewnych sytuacjach pomocna i przejściowo stosowana, ale na dłuższą metę, uniemożliwia zrozumienie samego/ej siebie i Boga. Jest to dawna idea, z jednej strony wytworzona przez ego, by usprawiedliwić własne szaleńcze ataki na innych, w imię wypędzania z nich szatana (mechanizm wyparcia i projekcji), z drugiej strony być może w pewnym momencie wykorzystana przez Ducha Świętego, by w jakikolwiek sposób trafić do zamkniętych (auto)destrukcyjnych umysłów, by choć na chwilę przystopowały w swym szaleństwie samozagłady. 🌼 Rozważ to sama. Na najwyższy szacunek zasługuje Twoja determinacja w poszukiwaniach Boga i zadawaniu pytań. Zadawaj je wszystkim, którzy jak ja uważają, że coś "wiedzą". Zadawaj je bezkompromisowo. Usłyszysz i w pewnym momencie sama jasno ujrzysz, co niesie światło, a co nie. I jak zawsze proszę, byś była dla siebie dobra i łagodna. A przed Kursem ostrzegałem tutaj nieraz. Prawda jest oszałamiająca. I ktoś kto nie jest całkowicie zdeterminowany w jej poszukiwaniu i nie ma "mocnego" umysłu, być może nie powinien zagłębiać się Kursie. Z tego samego powodu Bóg nie objawia się ludziom bezpośrednio. Jesteśmy tak pomieszani, że ujrzenie Boga przez nasze nieprzygotowane umysły, byłoby bardziej szkodliwe, niż pomocne. W jakimś stopniu dotyczy to także Kursu. Na szczęście najczęściej wystarczy, że nieprzygotowany czytelnik uzna Kurs za zbyt trudny, zbyt niezrozumiały lub zbyt nieprawdopodobny, albo zbyt nudny. Pozdrowienia 🌼 PS. Zajrzę tu dopiero w weekend lub trochę po.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ślub w paryżu..
Nie wiadomo w jakim stanie psychicznym sa rozne postaci wypowiadajace sie w tym watku,nic o tych ludziach nie wiemy,czasem wytstarczy zalamanie newrwowe czy wiekszy kryzys i czlowieka nie ma.Ja na moje odczucia od dawna pisza tu ludzie w wielkimi problememi w roznych aspektach,a switu ni widac.Moze white i autor jakos sobie radza ,bo widac u nicj czego sie trzymaja ale reszta lacznie ze mna jest w ciemni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To chyba słuszna uwaga. Dlatego zawsze towarzyszyły mi pewne obawy co do szczerego i pełnego wypowiadania się tutaj. I chciałem jeszcze tylko dodać, że i tak od tych wszystkich dywagacji za bardziej sensowne należy uznać szukanie dobra, czynienie dobra na ile nas stać, bycie łagodnym dla siebie i innych, kochanie na ile umiemy i przebaczanie tak bardzo jak potrafimy. Budowanie siebie poprzez dobro i widzenie dobra, a nie poprzez analizowanie zła i walczenie z nim. Dlatego właśnie bodajże Matka Teresa zapytana czy weźmie udział w proteście przeciw wojnie powiedziała, że nie, ale jak będzie demonstracja za pokojem, to chętnie. I budowanie poprzez czynienie dobra, a nie walka ze złem, może ostatecznie połączyć nas wszystkich, chrześcijan, buddystów, muzułmanów, szintoistów, hinduistów, no i kursantów :) Jeden prawdziwie dobry uczynek, jeden, choćby drobny, akt miłości uczyniony dla bliźniego, jest nieskończenie więcej wart niż tysiąc gniewnych okrzyków przeciwko złu. To na razie :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
budzac sie mogę tylko powiedzieć dziękuję i rozważę co napisałeś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kobiety wyzej
dlaczego nie odpowiedzials na pytanie czy masz depresje ja wiem na stowe ze masz powazne problemy i depreche i jestes bez pracy tez zycze wiecej szczescia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jat...
nie biorę żadnych leków jestem przeciwna raczej mocnym lekom, nie wiem czy to depresja, ale faktem jest, ze bardzo się meczę, boje sie ludzi, wydaje mi sie, ze wiekszosc chce mnie skrzywdzic. za bardzo widze te schematy wg których działaja ludzie. wydaje mi się, ze odstaje od nich, ze nie potrafie sie juz wpasowac ale wiem jedno nie poddam sie i bede koncentrowac sie na Bogu i zmieniac myslenie o ludziach i o sobie. własnie budzac sie duzo mi uswiadomił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan white
tylko, żebyś była wolna od tego wszystkiego czego doświadczasz, musisz sobie zdać sprawę z czegoś, a trzymając się kurczowo autora możesz tego w ogóle nie dostrzec. Oferuję pomoc, jeśli będziesz chciała napisz, bo wydaje mi się, że stoisz praktycznie w miejscu, a jak nie w miejscu, to jeszcze nie takim miejscu, w którym byś mogła powiedzieć sobie. Rozumiem, czuje, jestem wolna oraz odważna, bo sobie coś uświadomiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
budząc się teraz Nie chciałem się tutaj wypowiadać, ale w jednym ze Twoich postów powiało grozą, a mianowicie, że przez sen oddzielamy się od Boga. Trochę się zagalopowałeś. Długą drogę przeszedłeś i Ty tylko jeden wiesz jaka ona bywa ciernista. Jednak, ośmielam się ocenić to piszesz, sądzę jesteś zbyt mocno zindoktrynowany przez coś, chociaż trudno mi zrozumieć przez co. Jedno jest pewne - nie czytałeś Rozmów z Bogiem i nie czytałeś Życia i Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu, bo wiedziałbyś jak w wielu aspektach masz mylne pojęcie. Nie wynika ono z błędnej drogi, ale z filtrów w Twoim umyśle, które powstały poprzez tę indoktrynację (prawdopodobnie którejś z religii) i to one powodują, iż nie wszystko "widzisz" we właściwych barwach. W tym miejscu ośmielam się również przywołać wypowiedzi prześwietnej Auum (chyba prawidłowo zapamiętałem nick. Wzorujesz się na kursie cudów. Mam tę książkę i zajrzałem tylko w jeden rozdział i niestety, nie jest to książka Miłości. Wkleję Ci tu, a jeśli się nie zmieści, to w następnym poscie wypowiedź, która zadaje kłam temu co jest na ten temat w kursie cudów. Chciałem go czytać, ale wobec zbyt wielu pytań (i sądzę tyle samo daje ona wątpliwości) o wyjaśnienie pewnych kwestii, nie zdecydują się na to bo szkoda czasu, gdyż nie jest to książka pochodząca do Miłości. Twoje początkowe wypowiedzi, gdzieś do strony gdzie zapomniałeś hasła, były dość inspirujące, jednak Ohmmmmm i Auuumm dawali Ci delikatnie do zrozumienia iż Twoje wizje sprawiać mogą wielu osobom przykrość. Zbyt wiele w nich strachu zamiast miłości. Jednak doceniam, i to nawet bardzo, drogę którą kroczysz, aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że tym osobom odmawiasz racji, może nie wprost, ale jednak. Faktem jest, że nie wywyższasz się i to się liczy. Jednak wg Boga jesteśmy równi tak samo jak powietrze. Ono w pokoju jest inne, inne jest w kuchni, a jeszcze inne jest w łazience - jednak to ciągle jest to samo powietrze. Tak samo jest i z nami - Tadek, Michał, Ania, Majka to są inne osoby, ale ciągle są jednym - są częścią Boga. Dlaczego tu jesteśmy? Wiem, że trzeba będzie się trochę natrudzić by zrozumieć to, ale niestety, kafeteria nie ma pochyłego pisma więc objaśniam - początek pochodzi od Miłości, a potem już z tekstu wynika co jest pytaniem od człowieka: "Wiec słuchaj uważnie, gdyż jesteś u progu największego objaśnienia-objawienia. Jesteście uczynieni na obraz i podobieństwo Boga. To rozumiecie, ponieważ to również wam wpojono. Lecz mylicie się co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobieństwo. A przez to jesteście w błędzie co do tego, jaki może być wasz obraz i podobieństwo. Wyobrażacie sobie, że jestem Bogiem, który ma potrzeby między innymi, potrzebę bycia przez was wielbionym. (Niektóre kościoły zastąpiły określenie potrzeba" pragnieniem". Głoszą one, że Ja po prostu pragnę, abyście Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymuszę. Lecz czy można mówić o pragnieniu", a nie o potrzebie", skoro gotów jestem wydać was na wieczne męki, jeśli nie otrzymam z waszej strony miłości? Co to za pragnienie? Tak więc, uczynieni na obraz i podobieństwo Moje, uznaliście za normalne doświadczanie takiego samego pragnienia. W ten sposób zrodziły się wasze fatalne zauroczenia". Lecz Ja powiadam wam teraz, że niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuję do wyrażenia całego siebie na zewnątrz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobieństwo którego was uczyniono. Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego następstwa? Wy również jesteście bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szczęścia. Tylko wam się wydaje, że potrzebujecie. Najgłębsze, najdoskonalsze szczęście odnajdziecie we własnym wnętrzu, a kiedy już je znajdziecie, nie dorówna mu, ani też nie zburzy go, nic, co istnieje na zewnątrz waszej Jaźni. Rany, Julek, kazanie uszczęśliwia. Ale jak to się dzieje, że tego nie doświadczam? Ponieważ się o to nie starasz. Starasz się doświadczyć najwspanialszej strony swojej Jaźni na zewnątrz. Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Co powiedziałeś? Czy mógłbym to usłyszeć raz jeszcze? Powiedziałem: Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Niewykluczone, że jest to najważniejsza rzecz, jakiej się od Ciebie dowiedziałem. To raczej intuicyjne stwierdzenie. Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem. Najdonioślejsze stwierdzenia na temat życia naogół są intuicyjne. 'Wiesz, że są prawdą, zanim jesz- cze zrozumiesz, jak i dlaczego. Są wynikiem głębokiego wglądu, który wykracza poza dowody, logikę, rozum, wszystkie te narzędzia, z pomocą których zazwyczaj usiłujesz rozstrzygnąć, czy coś jest prawdą czy nie a co za tym idzie, czy jest ważne. Czasami, poznajesz, że coś jest ważne po samym tego brzmieniu. Po prostu brzmi prawdziwie". Całe życie wierzyłem temu, co mówili o mnie inni. Zmieniałem swoje postępowanie, zmieniałem sposób bycia, aby wpłynąć na to, co mówili o mnie inni. Dosłownie doświadczałem siebie za pośrednictwem innych, dokładnie tak, jak powiedziałeś. Przydarza to się wielu ludziom. Lecz z chwilą osiągnięcia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym doświadczyć tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Po tym poznać Mistrza: Mistrz to ktoś, kto ciebie widzi. Mistrz oddaje cię z powrotem twojej Jaźni, gdyż Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzięki temu ty rozpoznajesz swoją ]aźń, poznajesz ją znów jako To, Czym Jesteś Naprawdę. Ty z kolei oddajesz te przysługę następnym. Stałeś się Mistrzem i nie starasz się poznać swej prawdziwej istoty za pośrednictwem innych, lecz postanawiasz sprawić, aby inni poznali swoją prawdziwą istotę za twoim pośrednictwem. Dlatego też, jak rzekłem, prawdziwy Mistrz to nie ten z największą liczbą adeptów, lecz ten, który doprowadza największą liczbę do Mistrzostwa. Jak mogę doświadczyć tej prawdy? Jak przestać szukać potwierdzenia na zewnątrz i znaleźć wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia, we własnym wnętrzu. Skieruj się do wewnątrz. Aby odnaleźć to, co kryje się w twoim wnętrzu, skieruj się do wewnątrz. Kto nie szuka wewnątrz, ten szuka na zewnątrz. Już to mówiłeś. Istotnie, wszystko to objawiłem wam wcześniej. Całą tę mądrość przekazałem już wam. Nie sądzisz chyba, że kazałbym wam czekać na odsłonięcie największych sekretów? Po co miałbym to trzymać w tajemnicy? Słyszałeś te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodziły do ciebie zewsząd. Nie ma tu żadnego objawienia, poza tym, że wszystko zostało już objawione. Nawet twoja Jaźń została ci objawiona. Pamięć tego spoczywa głęboko w twojej duszy. Gdy odsłoni ci się ona nawet na mgnienie oka, gdy doświadczysz tego choć przez krótką chwilę, stanie się dla ciebie jasne, że nic na zewnątrz nie może równać się z tym, co jest w twoim wnętrzu: wszelkie doznanie płynące z zewnętrznego bodźca blednie wobec błogostanu wewnętrznej jedności. Powiadam raz jeszcze, to we własnym wnętrzu odnajdziesz błogość. Tam przypomnisz sobie, Kim Jesteś Naprawdę i doświadczysz ponownie całkowitej niezależności od tego, co jest poza twoja Jaźnią. Tam ujrzysz obraz swój, na podobieństwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebować czegokolwiek i będziesz mógł, wreszcie, prawdziwie kochać. Przemawiasz tak wymownie, z taką swadą i siłą. Twoje słowa często zapierają mi dech. Ale wyjaśnij mi, jak skierować się do wewnątrz. Jak mogę poznać siebie jako takiego, który doskonale obywa się bez wszelkich zewnętrznych rzeczy? Zwyczajnie się wycisz. Pobadź w ciszy sam na sam ze swoja Jaźnią. Czyń to często. Codziennie. Nawet co godzinę w małych dawkach, jeśli możesz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij całkowicie robienie. Przerwij całkowicie myślenie. Przez chwilę tylko ,,bądź". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmienić. Przeznacz jedną godzinę o świcie dla swej Jaźni. Spotykaj się z nią w uświęconej porze. Potem zajmij się swymi codziennymi sprawami. Staniesz się inną osobą. Masz na myśli medytowanie. Nie wikłaj się w nazewnictwo czy sposoby postępowania. W tę pułapkę wpadła religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wokół tego zbioru reguł. To, co nazywasz medytacją, to nic innego jak bycie ze swoja Jaźnią i ostatecznie, bycie naprawdę sobą. Można to robić na wiele sposobów. Dla niektórych może to być coś, co przypomina twoją medytację" to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych może to być coś, co wygląda jak samotna przechadzka, na łonie natury. Szorowanie kamiennej podłogi na kolanach również może być medytacją o czym przekonało się wielu mnichów. Przybysze z zewnątrz odwiedzający klasztor widzą w tym tylko ciężka pracę i wzdychają ze współczuciem. Ale mnich jest głęboko szczęśliwy, odnalazł niezmącony spokój ducha. Wcale nie wykręca się od szorowania, wręcz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotkę i wiadro! Dajcie mi następną podłogę do szorowania! Dajcie mi następną godzinę na klęczkach, z nosem piętnaście centymetrów od kamieni. A wyszoruję ją tak, jak jeszcze nie widzieliście! A przy okazji oczyści się moja dusza. Oczyści się z wszelkiej myśli o tym, że do szczęścia potrzeba jej czegoś poza nią samą. W porządku, powiedzmy, że odkryłem, iż niczego od nikogo nie potrzebuję, aby być szczęśliwym. Czy w wyniku tego nie stanę się odludkiem? Wręcz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dotąd, gdyż zrozumiesz, że nie masz nic do stracenia! Nic nie krępuje przejawiania miłości bardziej aniżeli świadomość, że możesz na tym coś stracić. Z tego samego powodu trudno wam było i straszno, kochać Mnie. Powiedziano wam, że jeśli nie będziecie Mnie wielbić w odpowiedni sposób, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadnę w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjmę waszej miłości w jakiejkolwiek postaci odbiegającej od tej, w jakiej żądam, aby mi ją okazywano. Nic nie może być dalsze prawdy i nigdy prawda nie była odleglejsza od waszej świadomości. Niczego od was nie potrzebuję, przeto niczego nie dochodzę, nie domagam się, ani nie pragnę od was. Moja miłość do was jest wolna od warunków i ograniczeń. Traficie z powrotem do Nieba niezależnie od tego czy wielbiliście Mnie w prawidłowy sposób czy nie. Nie sposób nie trafić do Nieba, ponieważ nigdzie indziej nie możecie pójść. W ten sposób macie zapewnione życie wieczne, zagwarantowaną wiekuistą nagrodę. W Rozmowach z Bogiem powiedziałeś, że nawet miłość fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy może być formą medytacji. Zgadza się. Ale to nie jest bycie sam na sam z Jaźnią. To obcowanie z drugim. W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawdę się miłować. Jeśli prawdziwie miłujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna się jako bycie z drugim, przeistacza się w doświadczenie Jedności Jedności z Jaźnią. W istocie, taki jest cel erotycznej miłości i każdego innego przejawu miłości. Na wszystko znajdziesz odpowiedź! Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami miłości oczekiwaniem i zazdrością? Nawet jeśli zdołacie wykorzenić potrzebę ze swojego związku z inną osobą czy ze Mną, przyjdzie wam się zmierzyć z oczekiwaniem. To taki stan, w którym wyobrażasz sobie, że ta druga osoba powinna postępować w określony sposób, pokazywać się od tej strony, jaką jej przypisałeś. Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zabójcze. Krępuje wolność, a wolność jest istotą miłości. Kiedy kogoś kochasz, dajesz mu całkowitą swobodę bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi największy dar, jaki możesz na nich zesłać, a miłość zawsze zsyła największy dar. Ja was obdarowuję tym samym, lecz wy nie potraficie tego pojąć, ponieważ nie umiecie sobie wyobrazić miłości tak wielkiej. Dlatego uznaliście, że zapewne dałem wam swobodę czynienia tylko tego, czego od was oczekuję. Owszem, wasze religie głoszą, że Ja daję wam całkowitą wolność działania, dokonywania dowolnych wyborów. Lecz Ja pytam po raz kolejny: jeśli za dokonanie wyboru niezgodnego z moim życzeniem dręczę was bez końca i potępiam na wieki, czy rzeczywiście dałem wam wolność? Nie. Dałem wam możliwość. Macie możliwość wybrania wedle własnego upodobania, ale nie jest to wolny wybór. Przynajmniej jeśli obchodzi was rezultat. A oczywiście, obchodzi to wszystkich. Tak więc to sobie ułożyliście: jeśli mam was nagrodzić pójściem do nieba, oczekuję, że będziecie postępować po Mojemu. I nazywacie to Boża miłością. Dalej, również siebie nawzajem wiążecie oczekiwaniami i nazywacie to miłością. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to miłość, miłość bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolność, a wolność nie zna oczekiwań. Kiedy przestaniesz wymagać, aby druga osoba naginała się do twoich wyobrażeń, wówczas będziesz mógł wyzbyć się oczekiwań. Oczekiwania ulotnią się. Wtedy pokochasz ją dokładnie taką, jaka jest. Ale to może stać się dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. To z kolei może nastąpić tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dokładnie takim, jakim Ja jestem. Do tego jednak musisz Mnie znać takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dotąd wyobrażałeś. Dlatego pierwszym krokiem ku przyjaźni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, którego znasz, trzecim zaś pokochanie Boga, którego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje się możliwe, jeśli traktujesz Boga jak kogoś, kogo znasz i darzysz zaufaniem. Czy potrafisz kochać Boga bez warunków? To ważne pytanie. Być może do tej pory myślałeś, że właściwym pytaniem jest, czy Bóg może kochać ciebie bez warunków, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kochać Boga bez warunków. Ponieważ otrzymać Moją miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoją. To doniosłe stwierdzenie. Po raz kolejny proszę Cię o powtórzenie. Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Otrzymać miłość Boga możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Go swoją. To chyba odnosi się także do relacji międzyludzkich. Oczywiście. Odbierać czyjąś miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz miłość do tej osoby. Ona może cię kochać na swój sposób, ile chce. Ty możesz odebrać to jedynie na swój sposób. Nie możesz doświadczyć tego, czego doświadczenia odmawiasz innym. A to wiąże się z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdrością. Postanawiając kochać Boga miłością zazdrosną, stworzyliście mit Boga, który kocha miłością zazdrosną. Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy Ciebie zazdrośni? A skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga? Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha. George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo. Miał racje.Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moją miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie. W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie. Jeśli kochasz drugą osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o pracę, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby. Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa. Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne...." i tego esencja: Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tymi Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem bądź wyciszony". Nie powiedziałem myśl wyciszony". Ach, tak. To świetnie. Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz. Co takiego? Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je. Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu. O rety. To mnie bierze. Dokładnie. To znaczy, nie w tym sensie... Tak, w tym sensie. Tylko, że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go opuścisz. Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie bezmyślności", spytają może Czyś ty postradał zmysły?". A ty odpowiesz: Owszem! Czyż to nie wspaniałe?". Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałe o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym. Jak można skupić się na niczym? Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie skoncentruje na czymś. Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się z tobą i wokół ciebie. Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności raczęj, niż na wszystkim naraz. Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk, przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim. Po chwili zaczną ci opadać powieki, zrobią się ciężkie. Czy to autohipnoza? Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem. W porządku. Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać. Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze. Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w siebie, odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego wdechu, słuchasz swego natchnienia. O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa. Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu. Na tak zwanym Trzecim Oku? Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej. Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie. Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić. W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie. Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek. Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić. Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło? Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą. Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu? Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy. Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu. Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich. Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty. Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....budząc się teraz Nie chciałem się tutaj wypowiadać, ale w jednym ze Twoich postów powiało grozą, a mianowicie, że przez sen oddzielamy się od Boga. Trochę się zagalopowałeś. Długą drogę przeszedłeś i Ty tylko jeden wiesz jaka ona bywa ciernista. Jednak, ośmielam się ocenić to piszesz, sądzę jesteś zbyt mocno zindoktrynowany przez coś, chociaż trudno mi zrozumieć przez co. Jedno jest pewne - nie czytałeś Rozmów z Bogiem i nie czytałeś Życia i Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu, bo wiedziałbyś jak w wielu aspektach masz mylne pojęcie. Nie wynika ono z błędnej drogi, ale z filtrów w Twoim umyśle, które powstały poprzez tę indoktrynację (prawdopodobnie którejś z religii) i to one powodują, iż nie wszystko "widzisz" we właściwych barwach. W tym miejscu ośmielam się również przywołać wypowiedzi prześwietnej Auum (chyba prawidłowo zapamiętałem nick. Wzorujesz się na kursie cudów. Mam tę książkę i zajrzałem tylko w jeden rozdział i niestety, nie jest to książka Miłości. Wkleję Ci tu, a jeśli się nie zmieści, to w następnym poscie wypowiedź, która zadaje kłam temu co jest na ten temat w kursie cudów. Chciałem go czytać, ale wobec zbyt wielu pytań (i sądzę tyle samo daje ona wątpliwości) o wyjaśnienie pewnych kwestii, nie zdecydują się na to bo szkoda czasu, gdyż nie jest to książka pochodząca do Miłości. Twoje początkowe wypowiedzi, gdzieś do strony gdzie zapomniałeś hasła, były dość inspirujące, jednak Ohmmmmm i Auuumm dawali Ci delikatnie do zrozumienia iż Twoje wizje sprawiać mogą wielu osobom przykrość. Zbyt wiele w nich strachu zamiast miłości. Jednak doceniam, i to nawet bardzo, drogę którą kroczysz, aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że tym osobom odmawiasz racji, może nie wprost, ale jednak. Faktem jest, że nie wywyższasz się i to się liczy. Jednak wg Boga jesteśmy równi tak samo jak powietrze. Ono w pokoju jest inne, inne jest w kuchni, a jeszcze inne jest w łazience - jednak to ciągle jest to samo powietrze. Tak samo jest i z nami - Tadek, Michał, Ania, Majka to są inne osoby, ale ciągle są jednym - są częścią Boga. Dlaczego tu jesteśmy? "Wiec słuchaj uważnie, gdyż jesteś u progu największego objaśnienia-objawienia. Jesteście uczynieni na obraz i podobieństwo Boga. To rozumiecie, ponieważ to również wam wpojono. Lecz mylicie się co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobieństwo. A przez to jesteście w błędzie co do tego, jaki może być wasz obraz i podobieństwo. Wyobrażacie sobie, że jestem Bogiem, który ma potrzeby między innymi, potrzebę bycia przez was wielbionym. (Niektóre kościoły zastąpiły określenie potrzeba" pragnieniem". Głoszą one, że Ja po prostu pragnę, abyście Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymuszę. Lecz czy można mówić o pragnieniu", a nie o potrzebie", skoro gotów jestem wydać was na wieczne męki, jeśli nie otrzymam z waszej strony miłości? Co to za pragnienie? Tak więc, uczynieni na obraz i podobieństwo Moje, uznaliście za normalne doświadczanie takiego samego pragnienia. W ten sposób zrodziły się wasze fatalne zauroczenia". Lecz Ja powiadam wam teraz, że niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuję do wyrażenia całego siebie na zewnątrz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobieństwo którego was uczyniono. Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego następstwa? Wy również jesteście bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szczęścia. Tylko wam się wydaje, że potrzebujecie. Najgłębsze, najdoskonalsze szczęście odnajdziecie we własnym wnętrzu, a kiedy już je znajdziecie, nie dorówna mu, ani też nie zburzy go, nic, co istnieje na zewnątrz waszej Jaźni. Rany, Julek, kazanie uszczęśliwia. Ale jak to się dzieje, że tego nie doświadczam? Ponieważ się o to nie starasz. Starasz się doświadczyć najwspanialszej strony swojej Jaźni na zewnątrz. Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Co powiedziałeś? Czy mógłbym to usłyszeć raz jeszcze? Powiedziałem: Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Niewykluczone, że jest to najważniejsza rzecz, jakiej się od Ciebie dowiedziałem. To raczej intuicyjne stwierdzenie. Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem. Najdonioślejsze stwierdzenia na temat życia naogół są intuicyjne. 'Wiesz, że są prawdą, zanim jesz- cze zrozumiesz, jak i dlaczego. Są wynikiem głębokiego wglądu, który wykracza poza dowody, logikę, rozum, wszystkie te narzędzia, z pomocą których zazwyczaj usiłujesz rozstrzygnąć, czy coś jest prawdą czy nie a co za tym idzie, czy jest ważne. Czasami, poznajesz, że coś jest ważne po samym tego brzmieniu. Po prostu brzmi prawdziwie". Całe życie wierzyłem temu, co mówili o mnie inni. Zmieniałem swoje postępowanie, zmieniałem sposób bycia, aby wpłynąć na to, co mówili o mnie inni. Dosłownie doświadczałem siebie za pośrednictwem innych, dokładnie tak, jak powiedziałeś. Przydarza to się wielu ludziom. Lecz z chwilą osiągnięcia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym doświadczyć tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Po tym poznać Mistrza: Mistrz to ktoś, kto ciebie widzi. Mistrz oddaje cię z powrotem twojej Jaźni, gdyż Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzięki temu ty rozpoznajesz swoją ]aźń, poznajesz ją znów jako To, Czym Jesteś Naprawdę. Ty z kolei oddajesz te przysługę następnym. Stałeś się Mistrzem i nie starasz się poznać swej prawdziwej istoty za pośrednictwem innych, lecz postanawiasz sprawić, aby inni poznali swoją prawdziwą istotę za twoim pośrednictwem. Dlatego też, jak rzekłem, prawdziwy Mistrz to nie ten z największą liczbą adeptów, lecz ten, który doprowadza największą liczbę do Mistrzostwa. Jak mogę doświadczyć tej prawdy? Jak przestać szukać potwierdzenia na zewnątrz i znaleźć wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia, we własnym wnętrzu. Skieruj się do wewnątrz. Aby odnaleźć to, co kryje się w twoim wnętrzu, skieruj się do wewnątrz. Kto nie szuka wewnątrz, ten szuka na zewnątrz. Już to mówiłeś. Istotnie, wszystko to objawiłem wam wcześniej. Całą tę mądrość przekazałem już wam. Nie sądzisz chyba, że kazałbym wam czekać na odsłonięcie największych sekretów? Po co miałbym to trzymać w tajemnicy? Słyszałeś te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodziły do ciebie zewsząd. Nie ma tu żadnego objawienia, poza tym, że wszystko zostało już objawione. Nawet twoja Jaźń została ci objawiona. Pamięć tego spoczywa głęboko w twojej duszy. Gdy odsłoni ci się ona nawet na mgnienie oka, gdy doświadczysz tego choć przez krótką chwilę, stanie się dla ciebie jasne, że nic na zewnątrz nie może równać się z tym, co jest w twoim wnętrzu: wszelkie doznanie płynące z zewnętrznego bodźca blednie wobec błogostanu wewnętrznej jedności. Powiadam raz jeszcze, to we własnym wnętrzu odnajdziesz błogość. Tam przypomnisz sobie, Kim Jesteś Naprawdę i doświadczysz ponownie całkowitej niezależności od tego, co jest poza twoja Jaźnią. Tam ujrzysz obraz swój, na podobieństwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebować czegokolwiek i będziesz mógł, wreszcie, prawdziwie kochać. Przemawiasz tak wymownie, z taką swadą i siłą. Twoje słowa często zapierają mi dech. Ale wyjaśnij mi, jak skierować się do wewnątrz. Jak mogę poznać siebie jako takiego, który doskonale obywa się bez wszelkich zewnętrznych rzeczy? Zwyczajnie się wycisz. Pobadź w ciszy sam na sam ze swoja Jaźnią. Czyń to często. Codziennie. Nawet co godzinę w małych dawkach, jeśli możesz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij całkowicie robienie. Przerwij całkowicie myślenie. Przez chwilę tylko ,,bądź". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmienić. Przeznacz jedną godzinę o świcie dla swej Jaźni. Spotykaj się z nią w uświęconej porze. Potem zajmij się swymi codziennymi sprawami. Staniesz się inną osobą. Masz na myśli medytowanie. Nie wikłaj się w nazewnictwo czy sposoby postępowania. W tę pułapkę wpadła religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wokół tego zbioru reguł. To, co nazywasz medytacją, to nic innego jak bycie ze swoja Jaźnią i ostatecznie, bycie naprawdę sobą. Można to robić na wiele sposobów. Dla niektórych może to być coś, co przypomina twoją medytację" to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych może to być coś, co wygląda jak samotna przechadzka, na łonie natury. Szorowanie kamiennej podłogi na kolanach również może być medytacją o czym przekonało się wielu mnichów. Przybysze z zewnątrz odwiedzający klasztor widzą w tym tylko ciężka pracę i wzdychają ze współczuciem. Ale mnich jest głęboko szczęśliwy, odnalazł niezmącony spokój ducha. Wcale nie wykręca się od szorowania, wręcz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotkę i wiadro! Dajcie mi następną podłogę do szorowania! Dajcie mi następną godzinę na klęczkach, z nosem piętnaście centymetrów od kamieni. A wyszoruję ją tak, jak jeszcze nie widzieliście! A przy okazji oczyści się moja dusza. Oczyści się z wszelkiej myśli o tym, że do szczęścia potrzeba jej czegoś poza nią samą. W porządku, powiedzmy, że odkryłem, iż niczego od nikogo nie potrzebuję, aby być szczęśliwym. Czy w wyniku tego nie stanę się odludkiem? Wręcz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dotąd, gdyż zrozumiesz, że nie masz nic do stracenia! Nic nie krępuje przejawiania miłości bardziej aniżeli świadomość, że możesz na tym coś stracić. Z tego samego powodu trudno wam było i straszno, kochać Mnie. Powiedziano wam, że jeśli nie będziecie Mnie wielbić w odpowiedni sposób, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadnę w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjmę waszej miłości w jakiejkolwiek postaci odbiegającej od tej, w jakiej żądam, aby mi ją okazywano. Nic nie może być dalsze prawdy i nigdy prawda nie była odleglejsza od waszej świadomości. Niczego od was nie potrzebuję, przeto niczego nie dochodzę, nie domagam się, ani nie pragnę od was. Moja miłość do was jest wolna od warunków i ograniczeń. Traficie z powrotem do Nieba niezależnie od tego czy wielbiliście Mnie w prawidłowy sposób czy nie. Nie sposób nie trafić do Nieba, ponieważ nigdzie indziej nie możecie pójść. W ten sposób macie zapewnione życie wieczne, zagwarantowaną wiekuistą nagrodę. W Rozmowach z Bogiem powiedziałeś, że nawet miłość fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy może być formą medytacji. Zgadza się. Ale to nie jest bycie sam na sam z Jaźnią. To obcowanie z drugim. W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawdę się miłować. Jeśli prawdziwie miłujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna się jako bycie z drugim, przeistacza się w doświadczenie Jedności Jedności z Jaźnią. W istocie, taki jest cel erotycznej miłości i każdego innego przejawu miłości. Na wszystko znajdziesz odpowiedź! Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami miłości oczekiwaniem i zazdrością? Nawet jeśli zdołacie wykorzenić potrzebę ze swojego związku z inną osobą czy ze Mną, przyjdzie wam się zmierzyć z oczekiwaniem. To taki stan, w którym wyobrażasz sobie, że ta druga osoba powinna postępować w określony sposób, pokazywać się od tej strony, jaką jej przypisałeś. Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zabójcze. Krępuje wolność, a wolność jest istotą miłości. Kiedy kogoś kochasz, dajesz mu całkowitą swobodę bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi największy dar, jaki możesz na nich zesłać, a miłość zawsze zsyła największy dar. Ja was obdarowuję tym samym, lecz wy nie potraficie tego pojąć, ponieważ nie umiecie sobie wyobrazić miłości tak wielkiej. Dlatego uznaliście, że zapewne dałem wam swobodę czynienia tylko tego, czego od was oczekuję. Owszem, wasze religie głoszą, że Ja daję wam całkowitą wolność działania, dokonywania dowolnych wyborów. Lecz Ja pytam po raz kolejny: jeśli za dokonanie wyboru niezgodnego z moim życzeniem dręczę was bez końca i potępiam na wieki, czy rzeczywiście dałem wam wolność? Nie. Dałem wam możliwość. Macie możliwość wybrania wedle własnego upodobania, ale nie jest to wolny wybór. Przynajmniej jeśli obchodzi was rezultat. A oczywiście, obchodzi to wszystkich. Tak więc to sobie ułożyliście: jeśli mam was nagrodzić pójściem do nieba, oczekuję, że będziecie postępować po Mojemu. I nazywacie to Boża miłością. Dalej, również siebie nawzajem wiążecie oczekiwaniami i nazywacie to miłością. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to miłość, miłość bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolność, a wolność nie zna oczekiwań. Kiedy przestaniesz wymagać, aby druga osoba naginała się do twoich wyobrażeń, wówczas będziesz mógł wyzbyć się oczekiwań. Oczekiwania ulotnią się. Wtedy pokochasz ją dokładnie taką, jaka jest. Ale to może stać się dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. To z kolei może nastąpić tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dokładnie takim, jakim Ja jestem. Do tego jednak musisz Mnie znać takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dotąd wyobrażałeś. Dlatego pierwszym krokiem ku przyjaźni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, którego znasz, trzecim zaś pokochanie Boga, którego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje się możliwe, jeśli traktujesz Boga jak kogoś, kogo znasz i darzysz zaufaniem. Czy potrafisz kochać Boga bez warunków? To ważne pytanie. Być może do tej pory myślałeś, że właściwym pytaniem jest, czy Bóg może kochać ciebie bez warunków, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kochać Boga bez warunków. Ponieważ otrzymać Moją miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoją. To doniosłe stwierdzenie. Po raz kolejny proszę Cię o powtórzenie. Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Otrzymać miłość Boga możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Go swoją. To chyba odnosi się także do relacji międzyludzkich. Oczywiście. Odbierać czyjąś miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz miłość do tej osoby. Ona może cię kochać na swój sposób, ile chce. Ty możesz odebrać to jedynie na swój sposób. Nie możesz doświadczyć tego, czego doświadczenia odmawiasz innym. A to wiąże się z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdrością. Postanawiając kochać Boga miłością zazdrosną, stworzyliście mit Boga, który kocha miłością zazdrosną. Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy Ciebie zazdrośni? A skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga? Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha. George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo. Miał racje.Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moją miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie. W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie. Jeśli kochasz drugą osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o pracę, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby. Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa. Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne...." i tego esencja: Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tymi Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem bądź wyciszony". Nie powiedziałem myśl wyciszony". Ach, tak. To świetnie. Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz. Co takiego? Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je. Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu. O rety. To mnie bierze. Dokładnie. To znaczy, nie w tym sensie... Tak, w tym sensie. Tylko, że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go opuścisz. Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie bezmyślności", spytają może Czyś ty postradał zmysły?". A ty odpowiesz: Owszem! Czyż to nie wspaniałe?". Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałe o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym. Jak można skupić się na niczym? Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie skoncentruje na czymś. Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się z tobą i wokół ciebie. Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności raczęj, niż na wszystkim naraz. Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk, przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim. Po chwili zaczną ci opadać powieki, zrobią się ciężkie. Czy to autohipnoza? Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem. W porządku. Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać. Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze. Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w siebie, odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego wdechu, słuchasz swego natchnienia. O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa. Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu. Na tak zwanym Trzecim Oku? Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej. Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie. Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić. W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie. Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek. Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić. Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło? Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą. Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu? Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy. Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu. Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich. Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty. Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×