Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość DO budzącego się
Wiem że ten temat był już poruszany, ale powiedz czy dużo czasu Ci zajęło żeby dojsć i robić w życiu ( praca ) to co teraz? Tylu ludzi jest strasznie nieszczęśliwych, wykonując swoje zajęcie niezgodne z ich powołaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agataa..
aha dziekuje za propozycje ksiązki napewno bede jej szukac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agataa..:) pamiętaj, że jak nie znajdziesz tej książki, to są inne o NLP, tylko w razie czego szukaj najprostszych, najbardziej praktycznych, chyba że masz zacięcie do dłuższych lektur

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do "Do budzącego się" :) Ale o jaką pracę pytasz? Dzisiaj moją najważniejszą pracą jest praca nad zmianą siebie. Mam pełną świadomość, że żadna praca w tradycyjnym znaczeniu tego słowa nie spełniłaby mnie. Nie wiem czy do końca rozumiem Twoje pytanie. Czy chodzi Ci o pracę, w takim zwykłym, codziennym rozumieniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO budzącego się
Tak, chodzi mi o codzienną pracę. W końcu z czegoś trzeba żyć. Tylko jedni wykonują to z wielką niechęcią, inni z trochę mniejszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do "Do....". To nie ma takiego znaczenia, bo praca nie może dać spełnienia. Gdy budzimy się praca może być jakimś tymczasowym elementem spełnienia, ale ona sama w sobie nie daje szczęścia. 100% ludzi, którzy mówią, że praca daje im spełnienie kłamie. Może dawać satysfakcję, czy być powodem i podstawą kontaktów z ludźmi, które są ważne dla oświecania, ale to nie praca daje spełnienie. Pomijam to, że 90% takich, którzy uważają, że praca ich spełnia, porzuciliby ją w trzy sekundy albo bardzo mocno zmienili zasady jej wykonywania, gdyby wygrali np. 10 milionów euro. Są tacy, którzy wykonują swoją pracę, choć nie daje im spełnienia, bo nie wiedzą jak mogliby zapełnić swe życie. Bez pracy czują pustkę, bo poruszając się tylko po powierzchni samych siebie, nie mogą czuć czegoś innego. Więc dla nich, w porównaniu z pustką, praca wydaje się dawać spełnienie. Choć jest to w istocie zabijanie czasu w poczekalni. Z moją pracą było tak. W szkole średniej miałem jakieś artystowskie zapędy, jakieś filologie chodziły mi po głowie. Ale przed podjęciem decyzji poszedłem sobie na różne wydziały i okazało się, że artystowskiej rozkminy nad sensem życia jest tam bardzo, bardzo mało, więc szybko porzuciłem ten kierunek. Wybrałem coś troszkę bardziej praktycznego. Zgodnego także z moimi "zdolnościami". Bardzo, bardzo szybko osiągnąłem sukces, uznanie, pieniądze. Dzięki temu nie musiałem piąć się 20 lat po szczeblach kariery (do czego zresztą nie byłbym zdolny), by zobaczyć, że w karierze nie ma nic. Owszem ego pasło się bardzo, uznanie, kasa, itd. Ale widziałem przezierającą przez to wszystko pustkę. Potem z pracą ułożyło się tak, że daje na chleb, ale nie angażuje mnie całego. Bo tak chciałem i tak to ustawiłem. I dostałem ogromną pomoc, bo chciałem rozwijać się duchowo i ta intencja była naprawdę najważniejsza. I wiem, że pomoc była (Boga oczywiście). Po drodze myślałem czasami o zmianie zawodu. Wiele lat temu zastanawiałem się nad pisaniem książek, modą, filmem, różnymi biznesami, etc. Ale wchodziłem w to głęboko, całym sobą i tak dobrze to sobie wyobrażałem, ze wszystkimi niuansami, że wiedziałem, że po paru latach nie byłoby to nic warte. Ego pasłoby się jaki to jestem odważny i osiągam co chcę. Ale widziałem wszystkie zależności, rutynę, zmaganie z prozą codziennych małych problemów, które są w każdej branży. I wiedziałem, że nie ma to sensu. Nie ma sensu szukać spełnienia w pracy. Dzisiaj praca to tylko dekoracja, dekoracja dla prawdziwej pracy, którą jest rozwój siebie. Jest też tak, że kompletnie nie boję się utraty pracy czy środków finansowych. Nic. Zero. Dlaczego. Po pierwsze, bo wierzę bezgranicznie w Boga i widzę że On działa. Musiałbym być ślepy by tych dowodów nie widzieć. Po drugie wiem, że można zawsze sobie dać radę. Mógłbym otworzyć najprostsza budkę z warzywami. Ponieważ ludzie byliby najważniejsi i w tej pracy także uczyłbym się ich kochać i szanować, dbałbym o moich klientów nie dla zysku, tylko z uczciwości i szacunku dla nich, to przy okazji nie możliwości bym nie zarobił na chleb. Powiem więcej, jestem tak dramatycznie pozbawiony światowych ambicji, że mógłbym być żebrakiem. W dodatku lubiłbym to, bo nie znoszę idei pracy. Jest głupia i sprzeczna z Niebem i doskonałością Bożego stworzenia. Jako żebrak uczyłbym się myśleć dobrze i z miłością o każdym przechodniu. W końcu ulica, na której bym siedział promieniałaby dobrą, łagodną atmosferą. Przy okazji zarobiłbym na chleb, ale wykonywałbym swoją rzeczywistą pracę - zmiany siebie i uczenia się kochania innych ludzi. Gdyby była taka konieczność, choć nie wiem co mogłoby mnie do tego zmusić, to i w pracy na kasie w hipermarkecie starałbym się uczyć miłowania innych i starałbym się wpadać we flow. Wiem, że łatwo się mówi, a trudno robi. Ale jeśli "musiałbym", to jaki miałbym wybór? Co można w takiej sytuacji zrobić? Zmienić pracę. A jeśli nie da się w danym momencie? Zmienić podejście. Czy lepiej jest siedzieć w udręce, frustrując się, czy znaleźć coś pozytywnego? Oczywiście to drugie. Czego bym szukał? Oczywiście jest kontakt z ludźmi w takiej pracy. Można ćwiczyć miłowanie innych. Starłabym się być kasjerem-słoneczkiem. Tak by każdy odchodząc od kasy czuł coś dobrego, jakiś promyk życzliwości, jakiś przebłysk miłości. Ćwiczyłbym życzliwość, miłość i flow. Doskonaliłbym technikę sczytywania cen z towarów i podawania ich klientom w najdoskonalszy sposób. Itd. To byłoby chyba o niebo lepsze od frustracji, prawda? Wiem, że przy takim podejściu mógłbym spełniać się nawet na kasie w hipermarkecie. Ale nie przez pracę na kasie i dzięki tej pracy, tylko dzięki pracy nad sobą w takich a nie innych okolicznościach. Pomijam już światowy aspekt, że ktoś kto by tak działał, zostałby doceniony i w końcu zrobiłby karierę w sieciach handlowych, gdyby chciał. Wiem jedno. Na dzisiaj wątpię bym był w stanie wycisnąć coś z naprawdę bardzo, bardzo ciężkiej fizycznej pracy. Wiem, że praca na kasie jest ciężka. Ale mam na myśli taką hardkorową pracę w jakiejś fabryce, kamieniołomach, kopalni. Wiadomo o co chodzi. To inna bajka. Ale nigdy nie jest tak, że jest się skazanym na taką pracę, zawsze jest wybór. Zawsze. Pozdrawiam serdecznie :) Dla Wszystkich 🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO budzącego się
Rozumiem i dzięki. Na szczęście nie chodzi o tak drastyczne przypadki ( sorry, muszę to npisać xD ) jak praca na kasie czy w fabryce. Też pozdrawiam i miłej soboty i niedzieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje wielkie zakręcenie
Zanuż się w moim świecie! Uwaga - WCIĄGA!!! WWW.marysia-bijou.blog.onet.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość precz z reklamami
:D:D:D:D:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje wielkie zakręcenie
Jem kupe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość merkaba.
grzech kurwa a kysz!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokemon to nie anioł
Każdy człowiek - choć tego nie czuje, jest stale pod działaniem świata nadprzyrodzonego, a więc: Świętych, Duchów Jasnych lub bardzo Jasnych, albo duchów marnych, bardzo marnych, złych, a wreszcie szatanów r12; zależnie od tego, ku którym jego wola się skłania. Demon czyli Szatan, jest dawnym Aniołem i jako taki, posiada najwyższe możliwości r12; ale w odwróconym od Boga kierunku. Miłość, przeciwstawia nienawiść, dobru - zło, pokorze r12; pychę, ufności r12; rozpacz, nadziei r12; ostateczne zwątpienie. Rozporządza pełnym rozumieniem ducha doskonałego z tym, że świadomości dobra nie może i nie chce spożytkować. Jego siła jest tylko w złym. Ma pełną świadomość wielkości i mocy Bożej i pamięta niebiańską szczęśliwość. Doznał sprawiedliwości Bożej r12; i nienawidzi jej. Nie kocha także zła - bo niczego kochać nie może. Jest pysznym, a musi ulegać woli Najwyższego, która ogranicza i do pewnego tylko stopnia dopuszcza jego działanie. Niewypowiedziane cierpienie sprawia mu myśl o doskonałości Bożej, o której wie, a sądzi równocześnie, że ją podkopie pełnieniem zła - którego nienawidzi też. Nie ma w nim miejsca na żadne inne uczucie. Nienawidzi własnej nienawiści, tak, jak nienawidzi samego siebie. O straszliwej sile tej nienawiści nic nie może dać pojęcia, tak samo, jak o rozmiarze jego cierpienia. Wie też, że cierpieć będzie przez całą wieczność, że nie może być dla niego ratunku. Ma pełną świadomość zła i własnej winy wobec Najwyższej Potęgi, a przecież rad by, z zemsty i nienawiści, całą ludzkość ściągnąć w bezdeń cierpień i nieszczęścia, w jakiej sam od wieków i na wieki się męczy. Całą moc swego potężnego działania wytęża w tym kierunku. Gdyby jednak ludzie wiedzieli, jak bezgraniczną pogardę czuje dla człowieka, który mu uległ! Jak go nienawidzi za jego słabość, nikczemność, uległość i głupotę! Jakże okrutnie r12; gdy tylko cel swój osiągnie r12; znęca się potem nad duszą. Demon bowiem przed Obliczem Boga z lęku jest sprawiedliwy, wobec człowieka jednak żadna sprawiedliwość go nie wiąże. Istnieją wśród demonów duchy potężniejsze i słabsze. Bardzo rozległa hierarchia jest w tym świecie ciemności. Każdy szatan ma swój odmienny charakter, swoją specjalność. Najczęściej jest przedstawicielem jakiejś jednej namiętności, jest jakby ministrem piastującym odmienną tekę Zła i ma na swoje usługi cały departament wyszkolonych i oddanych podwładnych. Bardzo rzadko i tylko w wyjątkowych wypadkach, szatan sam osobiście, jeśli tak można powiedzieć r12; pracuje nad zgubą jakiejś duszy. Zwykle, gdy sobie czyjąś duszę upatrzy, posyła najpierw duchy mamę, aby mu niejako przygotowały grunt. Po nich wysyła mocniejsze i coraz gorsze, i dopiero w chwili, gdy człowiek jest najsłabszy i najbardziej chwiejny, zbliża się do jego duszy sam. Jest to moment, w którym człowiekowi pierwszy raz przychodzi np. myśl o zbrodni. Jedna krótka chwila r12; błysk r12; i szatan znowu się cofa. Człowiek jest zaskoczony, przerażony, pozbawiony na czas pewien orientacji. Prostym odruchem strachu gotów się w takiej chwili cofnąć r12; aż po myśl o Bogu... Do tego nie można dopuścić. Zadaniem duchów marnych będzie tym razem szybkie osłabienie wrażenia, które wywołała podsunięta przez szatana myśl. Jeśli człowiek da im posłuch, po pewnym czasie zacznie bagatelizować wrażenie, wywołane myślą o zbrodni, czasem nawet z niej kpić i powoli r12; tym właśnie narzuconym podejściem do sprawy r12; rozbrojony i pozbawiony czujności r12; zaczyna do myśli tej nawykać. Kiedy więc szatan zbliży się do niego po raz wtóry z gotowym już planem zbrodni, zastaje człowieka tak oswojonego z tą możliwością, że nie zachodzi już obawa odruchowego odwrotu. Zrobiwszy swoje, szatan cofa się znowu, zostawiając teraz duszę pod stalą opieką całej gromady duchów złych. One to, jak termity, pracowicie a nieznacznie podkupują fundament, drążą wewnętrznie całą budowlę moralności człowieka, póki nie legnie w gruzach. Tylko w wypadkach, gdyby groziło niebezpieczeństwo, że człowiek przecież się opamięta i otrząśnie, jeżeli zaczyna się wahać niepokoić, jeżeli zatruwane sumienie r12; przez jakiekolwiek działanie czy wpływ r12; przychodzić zaczyna do głosu r12; szatan zjawia się po raz trzeci. Jeśli trzeba, dobiera sobie wtedy do pomocy szatanów o innych specjalnościach, zwołuje całe czeredy duchów złych i przypuszcza atak generalny. Gdy na skutek czyjejś modlitwy, czy innego działania przez łaskę, spotka szatana porażka, cierpi on tak, jak cierpią Duchy Jasne, gdy widzą upadek człowieka, który dotąd z opieki ich korzystał. Cierpią z szatanem wszystkie wplątane w ten spisek złe duchy. Szatan, któremu się gra nie powiodła, traci na swej sile tak samo, jak Święty zyskuje większą chwałę w Niebie, gdy pomoże komuś wydźwignąć się z grzechu. Jeżeli w owym generalnym ataku szatan opanuje człowieka, przez jakiś czas jeszcze, aby go w grzechu umocnić, stwarza mu warunki życia możliwie sprzyjające rozwojowi zła. Dopiero gdy człowiek przekroczy pewną granicę, spoza której nie umie się już najczęściej wycofać r12; szatan odstępuje go i oddaje na pastwę rozpaczy i samotności. Dobre duchy dawno go już opuściły, a złe widząc, że im się już i tak nie wymknie, dręczą bez miłosierdzia bezbronną, zdaną na ich łaskę i niełaskę ofiarę, tak jak przez całą wieczność dręczyć ją będzie potem myśl o dobrowolnym upadku, w zestawieniu z jasną świadomością, że tylko od jej woli zależał wybór innej, do prawdziwego i wiecznego szczęścia prowadzącej drogi. Każdy grzech śmiertelny r12; pierwszy błysk grzesznej myśli r12; pochodzi więc wprost od Szatana. Duchy złe i mamę rozdmuchują ją tylko w człowieku. Przez ich działanie, szatan, o ile go człowiek na czas nie odepchnie, osłabia w nim coraz bardziej dążenia duchowe na korzyść spraw materii. Każe złym duchom rozpętywać w nim żądzę użycia, utwierdzać go w pragnieniu rafinowanego komfortu dla ciała, podsycać ambicję, pchać niepowstrzymanie w nieograniczone jakoby możliwości doskonalenia techniki wszelkiego gatunku r12; byle mu tylko nie zostawić czasu na myśl o duszy. Demon, jako motor i koncentracja wszelkiego zła, nie pozwoli spocząć człowiekowi, tak samo zresztą, jak sam nigdy już nie zazna spokoju. Raz jeszcze r0;osobiście" jawi się Szatan przy człowieku, którego uważa za swego. Czasem zdarza się, że największy grzesznik w ostatniej chwili życia opamięta się jeszcze. Przerażony własną winą, gotów wszystko odwołać, wszystko cofnąć, gotów żałować i przepraszać. Wtedy szatan r12; nie chcąc dopuścić swej ofiary do aktu doskonałego żalu, który mógłby całą jego robotę przekreślić r12; robi ostania próbę. Chce człowieka w tej rozstrzygającej chwili pogrążyć w rozpaczy, w zwątpieniu w łaskę Bożą, chce mu, jak topielcowi, przywiązać u szyi najcięższy kamień grzechu przeciw Duchowi Świętemu, aby go zgubić ostatecznie. A jeśli mu się to nawet nie uda, jeśli człowiek wzbudzi w sobie żal doskonały, lub odprawi spowiedź, szatan w dużej mierze cel swój r12; opóźnienie przyjścia Królestwa Bożego na ziemię r12; osiągnął już i tak, niestety! Całe życie tego człowieka zostało zmarnowane, wiele dobrych możliwości zniszczył w sobie, zły przykład zrobił swoje, a duszę jego czeka ciężka r12; wieki i wieki czasem trwająca r12; męka oczyszczenia. ZŁE DUCHY, są to potępione dusze ludzi wysoko ongiś przez Boga obdarzonych. Są też dlatego może i silne w swym działaniu, jeśli wyczują w człowieku najlżejszą choćby, dobrowolną skłonność ku złemu. Także, gdy ktoś się bardzo zastanawia, którą obrać drogę, najchętniej wtedy służą mu wygodną radą, korzystając w ten sposób z jego chwiejnością. Duchy złe, jako duchy wyższe w swoim złym gatunku, działają świadomie, umiejętnie, celowo r12; ale podobnie jak szatan, rzadko kiedy zajmują się słabym i łatwo ulegającym człowiekiem. Zostawiają go duchom marnym, lub bardzo marnym, które sobie z nim łatwo poradzą, przekazując go duchom coraz niższym, aż do poziomu, gdzie się tak czy owak staje sługą demona. Zły duch działa więc najczęściej w pobliżu ludzi mocnych, zdolnych, o dużych możliwościach, ludzi, którzy raz we władzę mas się oddawszy, mogą zdziałać wiele złego na świecie, a tym samym pracować z nim razem dla królestwa ciemności. Jakże umiejętnie, z jaką znajomością psychologii, skłonności i dziedzicznych obciążeń, umie zły duch zdobywać takiego człowieka! Jakże mu wtedy pomaga, jakże o niego dba, jakże mu wszelkie przeszkody potrafi z drogi usunąć! Tym też niejednokrotnie można sobie tłumaczyć fakt, że ludziom złym, zazwyczaj tak dobrze powodzi się na świecie. Klechdy, legendy, podania i bajki zawierają czasem o wiele więcej w poezji przybranej prawdy i mądrości, niż się na pozór zdaje. Owym często w bajkach spotykanym człowiekiem, który w zamian za oddanie diabłu duszy wzbogacił się niespodzianie, jest każdy brudny spekulant, każdy wyzyskiwacz, każdy zresztą, kto nieczystą i nieuczciwą drogą zdobył swój majątek. Myli się taki, sądząc, że to swojemu sprytowi, r0;szczęśliwej ręce", czy szczęśliwej koniunkturze jedynie, zawdzięcza powodzenie. Jedni, z własnej winy i dobrowolnego zaniedbania, nie zdając sobie jasno sprawy, komu służą i sądząc, że robią to właśnie czego sami pragną r12; idą tam, dokąd ich zły duch prowadzi, inni r12; świadomie i z wolnego wyboru źli, r12; robią wszystko, co im zły duch podsuwa, w przekonaniu, że będzie im za to nadal i we wszystkim jednakowo pomocny. Na opiekę złego ducha liczyć mogą jednak ludzie tylko do chwili spełnienia tego, czego od nich piekło żądało i do czego ich mogło użyć. Zepchnięci niżej pewnego poziomu, skąd zazwyczaj już nie umieją się wydźwignąć, stają się najnędzniejszymi sługami ciemnych sił na wieczność całą! Tak więc człowiek zły, który twierdzi, że go żadne wierzenia nie krępują, ani żadne więzy nie wiążą, że jest wolny i r0;swój" r12; dawno już stał się niewolnikiem najokrutniejszego pana! Zły duch, w którego mocy się znajduje, zaciera w nim wszelką myśl o życiu przyszłym, umacnia fałszywe przekonanie, że ze śmiercią wszystko się kończy, aby ofiara, przerażona tym, co ją czeka, nie wyrwała mu się w ostatniej chwili. Gdy taki człowiek na czas przypomniał sobie, że stworzyła go Moc Najwyższa dla ważnego celu, że życie jest tylko przedsionkiem lepszego świata, próbą, zawiłą nieraz zagadką, którą tylko dobra wola może rozwiązać, i że nie wolno gwałcić zuchwale i bezmyślnie praw tej Najwyższej potęgi, ^ by nie doznać potem jej sprawiedliwości, r12; jakże by się rozpaczliwie wyrywał i bronił! Niestety, zasłona, którą pozwolił sobie rozwiesić przed oczyma, jest tak gęsta, że jedynie już tylko bardzo wielki świadomy wysiłek z jego strony, może ją usunąć. DUCHY MARNE czy BARDZO MARNE, są to najniższe potępione dusze ludzi mało uposażonych, którzy z lenistwa, tkwiąc za życia w mdłej przeciętności, z własnej winy i woli, przez zaniedbanie otrzymanych darów, nie tylko nie doszli do właściwego sobie poziomu doskonałości, ale całe życie pełniąc bierne zło, najmniejszego nawet trudu nie zadali sobie w tym kierunku. Świadomość ich i działanie jest bardzo ograniczone i są dlatego r12; jeśli to można tak określić r12; nieodpowiedzialne. Jest w ich działaniu coś przypadkowego, toteż człowiek, który pozwoli im się opanować jest pełen wewnętrznego niezdecydowania i niejasności. Czasem całe gromady takich marnych opiekunów skupiają się przy jednym człowieku, a ponieważ działanie ich bywa różnorakie, wywołują w duszy rozbieżność pragnień, pojęć i dążeń. One też są tymi, które gdy głos sumienia wyraźnie się w człowieku odezwie, podszeptują mu pozornie rozsądne, trzeźwe i rzeczowe odpowiedzi, oraz - idące po linii najmniejszego oporu r12; usprawiedliwienia wątpliwych, czy drażliwych kwestii. Zatem duchy mamę automatycznie niejako ściągają coraz niżej tego, kto nie ma dobrej woli ku dobremu, kto nie pragnie się doskonalić, a więc kto nieustannie się cofa. W świecie duchowym ruch jest tak samo obowiązującym, jak w życiu fizycznym. Kto się nie dźwiga, ten musi opadać. Duchy marne są w tym niewidzialnym świecie czymś w rodzaju wodorostów, gdyż choć wątłe na pozór, mogą kogoś spętać i obezwładnić bez ratunku, przyczyniając się do jego zguby. Nie robią tego nawet z pełną świadomością jak szatan, czy duchy złe, tylko na skutek swej marnej natury, tak samo jak człowiek o słabym i lichym charakterze, który nie umiejąc wpływać dodatnio na swe otoczenie, spycha je w stan bierności i tym samym mu szkodzi. Duchy złe i mamę są też tymi, które najczęściej, w jakikolwiek sposób kontaktują się z ludźmi przy seansach spirytystycznych, choć czasem przychodzą też i dusze pokutujące. Wszystkie te duchy cierpią i szukają bez ustanku wytchnienia. W chwili uzyskania kontaktu z człowiekiem i póki ten kontakt trwa r12; nie czują swego cierpienia. Chcąc ten moment możliwie przedłużyć, skwapliwie odpowiadają na wszystkie zadawane im w czasie seansu pytania. Duchy złe, z pełną świadomością wprowadzają wtedy ludzi w błąd, mamę zaś, których świadomość jest ściśle ograniczona, mówią co bądź i starają się byle czym ludzi zainteresować, byle tylko jak najdłużej odczuwać ten rodzaj kontaktu z żywymi, który im przyniósł ulgę i wytchnienie. W bardzo rzadkich wypadkach przychodzą na seanse duchy jasne, ale obecności ich nigdy nie można być pewnym, gdyż zły duch może sobie podstępnie nadać pozory ducha jasnego. Jeżeli więc ktoś przez seanse chce poznać tajemnice tamtego świata, może być łatwo wprowadzony w błąd. Jest inna droga uzyskania kontaktu z zaświatom: gorące, prawdziwe, wyłączne pragnienie poznania, połączone z wytrwałą modlitwą, zawsze znajdzie odzew. Czy to przez odczuwanie wewnętrzne, czy przez znak zewnętrzny, przyjść może odpowiedź, byle pragnienie było czyste, mocne i całkowite. Mylą się ci, którzy twierdzą, że cierpienia ich duszy nie będą ich własnymi cierpieniami. Ludzie ci chcą dla własnej wygody wmówić w siebie, że zatracą po śmierci poczucie tożsamości człowieka z cierpiącą, czy radującą się duszą. Mówią, że tak jak ich nie obchodzi wieczna nagroda, którą nie oni, tylko jakaś obca im świadomość będzie przeżywała r12; tak samo nie mają zamiaru, ze strachu przed cudzym niejako cierpieniem, odmówić sobie w życiu czegokolwiek. Osobowości swej człowiek nie zatraci nigdy. Będzie wiedział na całą wieczność, kim był r12; a więc kim jest r12; jaka spotkała go nagroda, lub za co cierpi. Motyl może nie pamiętać, że był gąsienicą, chrabąszcz, że był pędrakiem, nieśmiertelna dusza jednak wie i pamięta wyraźnie, że jest tą samą osobowością, tym samym r0;ja", którym była w człowieku. Tak jak nikt człowieka nie pytał, czy godzi się na istnienie, tak go nikt pytać nie będzie, czy chce ponieść konsekwencje tego, że był. Poniesie je tak, czy tak. Raz stworzony, nie wycofa się z r0;obiegu", gdyż tak jak śmierć doczesnego ciała, tak wieczne życie nieśmiertelne jego duszy, są nieuchronnym następstwem zaistnienia człowieka. Są ludzie, którzy twierdzą, że jeżeli pełnili w życiu zło, musiało to widocznie być ich przeznaczeniem. Nic bardziej fałszywego! Przeznaczenie r12; to jakość i ilość Mocy, którą człowiek otrzymał od Boga. Moc tę wedle własnego wyboru, może zużytkować dla dobra lub zła. Na tym właśnie polega wolna wola! Dusza zaczyna swą dalszą drogę nie od punktu, na jakim zaskoczyła ją śmierć, ale z najłaskawszego przyzwolenia Boga, zacznie ją od poziomu najwyższej doskonałości, do jakiej doszła za życia. Stać się to może jednak wtedy tylko, gdy suma wysiłków woli człowieka ku dobremu, przekraczała w chwili śmierci sumy jego świadomych upadków i o ile nie umarł w grzechu śmiertelnym. Tylko Boża Sprawiedliwość i wszechwiedza może z matematyczną ścisłością przeprowadzić takie obliczenie i tak je właśnie przeprowadza! Niektórzy ludzie w możliwości reinkarnacji dopatrują się mądrości i Sprawiedliwości Bożej. REINKARNACJI NIE MA NA TEJ ZIEMI Dusza już nigdy nie wraca w innym ciele na ziemię. Każdy człowiek w ciągu jednego życia może i powinien spełnić to, czego od niego Bóg oczekuje, tzn. świadomie spożytkować wszystką otrzymaną moc, dla uzyskania przeznaczonego mu stopnia szczęśliwości wiecznej. Bez względu na stanowisko społeczne, zdolności, czy kompletny ich brak, bez względu na zdrowie, kalectwo, otoczenie, środowisko, okoliczności i warunki, ma człowiek obowiązek, w miarę przyznanych mu możliwości, pełnić dobro. Tylko różnicą obdarzeń reguluje się różnica Bożych wymagań. Od nikogo nie zażąda Bóg więcej ponadto, co człowiek może Mu dać. Każdy jednak ma Mu dać wszystko co może! Zatem najwięcej winien Bogu człowiek zdolny, zdrowy i bogaty r12; najmniej upośledzony i biedny. Nawet kretyn otrzymuje dość światła r12; choćby jeden błysk świadomości r12; by mógł, jeśli go dobrą wolą podchwyci, zdobyć bez Czyśćca ów przeznaczony mu od wieków, najwyższy, r12; a ściśle do pojemności jego ducha przystosowany, r12; stopień szczęśliwości wiecznej. Nigdy potępienie żadnej duszy nie leżało w planie Bożym. Bóg r12; jako że jest Wszechwiedzący r12; wie wprawdzie naprzód, która dusza będzie kiedyś, wedle własnowolnych uczynków, a więc z własnego wyboru, zbawiona, czy potępiona r12; owa świadomość Boża w żadnym jednak stopniu na wolną wolę człowieka nie wpływa. Przedwieczny plan Boży ustalił jasno i niezachwianie, na jakiej wysokości Nieba r12; jakie niektóre dusze głosić mają Jego chwałę. Dając każdej nowo stworzonej duszy wszystkie odpowiednie uposażenia, łaski i całą potrzebną moc r12; przeznaczył jej już tym samym to a nie inne miejsce w Niebie, żądając od niej w zamian tego a nie innego tonu w orkiestrze Swojej chwały. Od wyboru jednak człowieka zależy, czy jego dusza będzie właśnie tą, która weźmie ów brakujący. Bogu potrzebny, a sobie przeznaczony ton. Bóg daje szansę każdej duszy, ale nie może swoich boskich planów i swoich wiecznych celów uzależnić od tego, jak działający z wolnej woli człowiek postąpi Bez względu na to jednak, dla każdej duszy jest od wieków przygotowane miejsce w Niebie. Gdy przez świadomy wybór zła, dusza właściwego i dostępnego sobie szczytu osiągnąć nie zechce r12; zostaje potępiona i znajdzie się w głębokości Piekła, odpowiadającej mrokiem i męką r12; światłości i szczęściu, które odepchnęła. Osiągnie zatem i ona swój punkt szczytowy, ale w odwróconym od jasności kierunku, jakby opacznie w wodzie odbity szczyt górski, który im wyższy jest w rzeczywistości, tym niżej szukać go trzeba w odbiciu. A Bóg, jako że jest Wszechmogący, na miejsce potępionej duszy stwarza inną, w tym samym stopniu uposażoną, mającą te same możliwości po to, by Mu kiedyś tamto puste, od wieków na taką duszę czekające miejsce, wypełniła sobą. Nie może bowiem zabraknąć ani jednego dźwięku w wielkiej symfonii dusz, mających głosić chwałę Bożą na wieki! Dusza stanąwszy na swym najwyższym poziomie, nic nie wie o istnieniu Kręgów wyższych. Pojęcie szczęścia rozleglejszego nad to, które j przeżywa, przechodzi jej rozumowanie. Widzi natomiast wszystkie kręgi pod sobą. Może w nich działać i pomagać, tak, jak może wstawiennictwem swym przed Bogiem, wspierać za Jego zezwoleniem, dusze w Czyśćcu cierpiące i ludzi na ziemi. Tak jak dawniej oczy dała rozróżniały światła, kształty i kolory, tak samo teraz, na sposób duchowy, widzą oczy duszy wszystko, co się dzieje w świecie Ducha. Poznają dusze krewnych i znajomych, a poznają je łatwo, bo dusza dla duszy jest tym, czym człowiek dla człowieka. Każda zachowuje swój kształt, barwę i właściwości Dusze ludzi, którzy mieli dążenia tej samej wysokości, będą razem w danym Kręgu Nieba. Nie sam poziom umysłowy, nie tylko krew i uczucia, jakie za życia serca ich łączyły r12; ale przede wszystkim dążenia duchowe, będą o tym decydować. Stopień miłości Boga, napięcie woli, z jaką ku Niemu dążyły, ilość i jakość wyrzeczeń, poświęceń i ofiar złożonych Mu za życia r12; oto jedyne braterstwo, pokrewieństwo, spójnia, którą można tak silnie z drugą duszą się złączyć, aby ją nawet w wieczności odnaleźć. Rozłąka dusz ludzi kochających się na ziemi r12; gdyby im wypadło w dwóch innych Kręgach trwać przez wieczność całą r12; nie będzie żadnej z nich mąciła pełni doznawanego szczęścia. Szczęście duszy bowiem polega tylko i wyłącznie na jej stosunku do najwyższej Doskonałości i tylko pod tym kątem może patrzeć i odczuwać. Zatem pobliże duszy, w której miłość Boża nie byłaby rozżarzona do tej samej potęgi, sprawiłoby jej tylko ból, udrękę i niepokój. A szczęście wieczne musi być zupełne! Spojrzenie duszy zbawionej na ziemię, jest przenikające, jak promienie Roentgena. Poprzez materię dostaje się ono do duszy żywego człowieka i widzi ją taką, jaką naprawdę jest. Oczy duszy mają wtedy nieograniczony wgląd w taką drugą duszę. Spojrzenie to jest wtedy pozbawione wszelkich naleciałości uczuciowych, wszelkiej tendencji. Nie można się już co do nikogo łudzić, nikogo przeceniać albo nie doceniać, nikogo sądzić fałszywie. Niedoskonałe ziemskie uczucia nie mącą już i nie zaćmiewają tego spojrzenia. Dusza zbawiona r12; o ile jej Bóg na spojrzenie takie zezwoli r12; wie wszystko o duszy żywego. O ile człowiek popełniając samobójstwo działał w zamroczeniu r12; a zatem o ile nie jest w pełni za czyn swój odpowiedzialny r12; dusza jego, dzięki doskonałej Sprawiedliwości Bożej, nie będzie potępiona na wieki. Musi jednak w żałośnie bolesnym, a bezużytecznym dla swej przyszłej szczęśliwości opuszczeniu, odczekać taką ilość lat, jaka jeszcze człowiekowi do naturalnej śmierci brakowała. Potem dopiero przystąpi do odrabiania należnej jej i właściwej kary. Samobójca zatem od żadnych cierpień nie ucieka i nic na czasie nie zyskuje. Zamienia tylko mniejszy znajomy już ból na niepojęcie sroższy i nowy, przekreśla niektóre zdobyte do tej pory zasługi, dodaje dobrowolnie do przetrwanych już trosk doczesnych i do przyszłych mąk czyśćcowych (lub wiecznych!) owe brakujące mu do śmierci lata, pełne na pewno gorszych cierpień od tych, przed którymi chciał umknąć. http://www.taw1.republika.pl/horak.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokemon to nie anioł
sądząc, że robią to właśnie czego sami pragną r12; idą tam, dokąd ich zły duch prowadzi, inni r12; świadomie i z wolnego wyboru źli, r12; robią wszystko, co im zły duch podsuwa, w przekonaniu, że będzie im za to nadal i we wszystkim jednakowo pomocny. Na opiekę złego ducha liczyć mogą jednak ludzie tylko do chwili spełnienia tego, czego od nich piekło żądało i do czego ich mogło użyć. Zepchnięci niżej pewnego poziomu, skąd zazwyczaj już nie umieją się wydźwignąć, stają się najnędzniejszymi sługami ciemnych sił na wieczność całą! Tak więc człowiek zły, który twierdzi, że go żadne wierzenia nie krępują, ani żadne więzy nie wiążą, że jest wolny i r0;swój" r12; dawno już stał się niewolnikiem najokrutniejszego pana! Zły duch, w którego mocy się znajduje, zaciera w nim wszelką myśl o życiu przyszłym, umacnia fałszywe przekonanie, że ze śmiercią wszystko się kończy, aby ofiara, przerażona tym, co ją czeka, nie wyrwała mu się w ostatniej chwili. Gdy taki człowiek na czas przypomniał sobie, że stworzyła go Moc Najwyższa dla ważnego celu, że życie jest tylko przedsionkiem lepszego świata, próbą, zawiłą nieraz zagadką, którą tylko dobra wola może rozwiązać, i że nie wolno gwałcić zuchwale i bezmyślnie praw tej Najwyższej potęgi, ^ by nie doznać potem jej sprawiedliwości, r12; jakże by się rozpaczliwie wyrywał i bronił! Niestety, zasłona, którą pozwolił sobie rozwiesić przed oczyma, jest tak gęsta, że jedynie już tylko bardzo wielki świadomy wysiłek z jego strony, może ją usunąć. DUCHY MARNE czy BARDZO MARNE, są to najniższe potępione dusze ludzi mało uposażonych, którzy z lenistwa, tkwiąc za życia w mdłej przeciętności, z własnej winy i woli, przez zaniedbanie otrzymanych darów, nie tylko nie doszli do właściwego sobie poziomu doskonałości, ale całe życie pełniąc bierne zło, najmniejszego nawet trudu nie zadali sobie w tym kierunku. Świadomość ich i działanie jest bardzo ograniczone i są dlatego r12; jeśli to można tak określić r12; nieodpowiedzialne. Jest w ich działaniu coś przypadkowego, toteż człowiek, który pozwoli im się opanować jest pełen wewnętrznego niezdecydowania i niejasności. Czasem całe gromady takich marnych opiekunów skupiają się przy jednym człowieku, a ponieważ działanie ich bywa różnorakie, wywołują w duszy rozbieżność pragnień, pojęć i dążeń. One też są tymi, które gdy głos sumienia wyraźnie się w człowieku odezwie, podszeptują mu pozornie rozsądne, trzeźwe i rzeczowe odpowiedzi, oraz - idące po linii najmniejszego oporu r12; usprawiedliwienia wątpliwych, czy drażliwych kwestii. Zatem duchy mamę automatycznie niejako ściągają coraz niżej tego, kto nie ma dobrej woli ku dobremu, kto nie pragnie się doskonalić, a więc kto nieustannie się cofa. W świecie duchowym ruch jest tak samo obowiązującym, jak w życiu fizycznym. Kto się nie dźwiga, ten musi opadać. Duchy marne są w tym niewidzialnym świecie czymś w rodzaju wodorostów, gdyż choć wątłe na pozór, mogą kogoś spętać i obezwładnić bez ratunku, przyczyniając się do jego zguby. Nie robią tego nawet z pełną świadomością jak szatan, czy duchy złe, tylko na skutek swej marnej natury, tak samo jak człowiek o słabym i lichym charakterze, który nie umiejąc wpływać dodatnio na swe otoczenie, spycha je w stan bierności i tym samym mu szkodzi. Duchy złe i mamę są też tymi, które najczęściej, w jakikolwiek sposób kontaktują się z ludźmi przy seansach spirytystycznych, choć czasem przychodzą też i dusze pokutujące. Wszystkie te duchy cierpią i szukają bez ustanku wytchnienia. W chwili uzyskania kontaktu z człowiekiem i póki ten kontakt trwa r12; nie czują swego cierpienia. Chcąc ten moment możliwie przedłużyć, skwapliwie odpowiadają na wszystkie zadawane im w czasie seansu pytania. Duchy złe, z pełną świadomością wprowadzają wtedy ludzi w błąd, mamę zaś, których świadomość jest ściśle ograniczona, mówią co bądź i starają się byle czym ludzi zainteresować, byle tylko jak najdłużej odczuwać ten rodzaj kontaktu z żywymi, który im przyniósł ulgę i wytchnienie. W bardzo rzadkich wypadkach przychodzą na seanse duchy jasne, ale obecności ich nigdy nie można być pewnym, gdyż zły duch może sobie podstępnie nadać pozory ducha jasnego. Jeżeli więc ktoś przez seanse chce poznać tajemnice tamtego świata, może być łatwo wprowadzony w błąd. Jest inna droga uzyskania kontaktu z zaświatom: gorące, prawdziwe, wyłączne pragnienie poznania, połączone z wytrwałą modlitwą, zawsze znajdzie odzew. Czy to przez odczuwanie wewnętrzne, czy przez znak zewnętrzny, przyjść może odpowiedź, byle pragnienie było czyste, mocne i całkowite. Mylą się ci, którzy twierdzą, że cierpienia ich duszy nie będą ich własnymi cierpieniami. Ludzie ci chcą dla własnej wygody wmówić w siebie, że zatracą po śmierci poczucie tożsamości człowieka z cierpiącą, czy radującą się duszą. Mówią, że tak jak ich nie obchodzi wieczna nagroda, którą nie oni, tylko jakaś obca im świadomość będzie przeżywała r12; tak samo nie mają zamiaru, ze strachu przed cudzym niejako cierpieniem, odmówić sobie w życiu czegokolwiek. Osobowości swej człowiek nie zatraci nigdy. Będzie wiedział na całą wieczność, kim był r12; a więc kim jest r12; jaka spotkała go nagroda, lub za co cierpi. Motyl może nie pamiętać, że był gąsienicą, chrabąszcz, że był pędrakiem, nieśmiertelna dusza jednak wie i pamięta wyraźnie, że jest tą samą osobowością, tym samym r0;ja", którym była w człowieku. Tak jak nikt człowieka nie pytał, czy godzi się na istnienie, tak go nikt pytać nie będzie, czy chce ponieść konsekwencje tego, że był. Poniesie je tak, czy tak. Raz stworzony, nie wycofa się z r0;obiegu", gdyż tak jak śmierć doczesnego ciała, tak wieczne życie nieśmiertelne jego duszy, są nieuchronnym następstwem zaistnienia człowieka. Są ludzie, którzy twierdzą, że jeżeli pełnili w życiu zło, musiało to widocznie być ich przeznaczeniem. Nic bardziej fałszywego! Przeznaczenie r12; to jakość i ilość Mocy, którą człowiek otrzymał od Boga. Moc tę wedle własnego wyboru, może zużytkować dla dobra lub zła. Na tym właśnie polega wolna wola! Dusza zaczyna swą dalszą drogę nie od punktu, na jakim zaskoczyła ją śmierć, ale z najłaskawszego przyzwolenia Boga, zacznie ją od poziomu najwyższej doskonałości, do jakiej doszła za życia. Stać się to może jednak wtedy tylko, gdy suma wysiłków woli człowieka ku dobremu, przekraczała w chwili śmierci sumy jego świadomych upadków i o ile nie umarł w grzechu śmiertelnym. Tylko Boża Sprawiedliwość i wszechwiedza może z matematyczną ścisłością przeprowadzić takie obliczenie i tak je właśnie przeprowadza! Niektórzy ludzie w możliwości reinkarnacji dopatrują się mądrości i Sprawiedliwości Bożej. REINKARNACJI NIE MA NA TEJ ZIEMI Dusza już nigdy nie wraca w innym ciele na ziemię. Każdy człowiek w ciągu jednego życia może i powinien spełnić to, czego od niego Bóg oczekuje, tzn. świadomie spożytkować wszystką otrzymaną moc, dla uzyskania przeznaczonego mu stopnia szczęśliwości wiecznej. Bez względu na stanowisko społeczne, zdolności, czy kompletny ich brak, bez względu na zdrowie, kalectwo, otoczenie, środowisko, okoliczności i warunki, ma człowiek obowiązek, w miarę przyznanych mu możliwości, pełnić dobro. Tylko różnicą obdarzeń reguluje się różnica Bożych wymagań. Od nikogo nie zażąda Bóg więcej ponadto, co człowiek może Mu dać. Każdy jednak ma Mu dać wszystko co może! Zatem najwięcej winien Bogu człowiek zdolny, zdrowy i bogaty r12; najmniej upośledzony i biedny. Nawet kretyn otrzymuje dość światła r12; choćby jeden błysk świadomości r12; by mógł, jeśli go dobrą wolą podchwyci, zdobyć bez Czyśćca ów przeznaczony mu od wieków, najwyższy, r12; a ściśle do pojemności jego ducha przystosowany, r12; stopień szczęśliwości wiecznej. Nigdy potępienie żadnej duszy nie leżało w planie Bożym. Bóg r12; jako że jest Wszechwiedzący r12; wie wprawdzie naprzód, która dusza będzie kiedyś, wedle własnowolnych uczynków, a więc z własnego wyboru, zbawiona, czy potępiona r12; owa świadomość Boża w żadnym jednak stopniu na wolną wolę człowieka nie wpływa. Przedwieczny plan Boży ustalił jasno i niezachwianie, na jakiej wysokości Nieba r12; jakie niektóre dusze głosić mają Jego chwałę. Dając każdej nowo stworzonej duszy wszystkie odpowiednie uposażenia, łaski i całą potrzebną moc r12; przeznaczył jej już tym samym to a nie inne miejsce w Niebie, żądając od niej w zamian tego a nie innego tonu w orkiestrze Swojej chwały. Od wyboru jednak człowieka zależy, czy jego dusza będzie właśnie tą, która weźmie ów brakujący. Bogu potrzebny, a sobie przeznaczony ton. Bóg daje szansę każdej duszy, ale nie może swoich boskich planów i swoich wiecznych celów uzależnić od tego, jak działający z wolnej woli człowiek postąpi Bez względu na to jednak, dla każdej duszy jest od wieków przygotowane miejsce w Niebie. Gdy przez świadomy wybór zła, dusza właściwego i dostępnego sobie szczytu osiągnąć nie zechce r12; zostaje potępiona i znajdzie się w głębokości Piekła, odpowiadającej mrokiem i męką r12; światłości i szczęściu, które odepchnęła. Osiągnie zatem i ona swój punkt szczytowy, ale w odwróconym od jasności kierunku, jakby opacznie w wodzie odbity szczyt górski, który im wyższy jest w rzeczywistości, tym niżej szukać go trzeba w odbiciu. A Bóg, jako że jest Wszechmogący, na miejsce potępionej duszy stwarza inną, w tym samym stopniu uposażoną, mającą te same możliwości po to, by Mu kiedyś tamto puste, od wieków na taką duszę czekające miejsce, wypełniła sobą. Nie może bowiem zabraknąć ani jednego dźwięku w wielkiej symfonii dusz, mających głosić chwałę Bożą na wieki! Dusza stanąwszy na swym najwyższym poziomie, nic nie wie o istnieniu Kręgów wyższych. Pojęcie szczęścia rozleglejszego nad to, które j przeżywa, przechodzi jej rozumowanie. Widzi natomiast wszystkie kręgi pod sobą. Może w nich działać i pomagać, tak, jak może wstawiennictwem swym przed Bogiem, wspierać za Jego zezwoleniem, dusze w Czyśćcu cierpiące i ludzi na ziemi. Tak jak dawniej oczy dała rozróżniały światła, kształty i kolory, tak samo teraz, na sposób duchowy, widzą oczy duszy wszystko, co się dzieje w świecie Ducha. Poznają dusze krewnych i znajomych, a poznają je łatwo, bo dusza dla duszy jest tym, czym człowiek dla człowieka. Każda zachowuje swój kształt, barwę i właściwości Dusze ludzi, którzy mieli dążenia tej samej wysokości, będą razem w danym Kręgu Nieba. Nie sam poziom umysłowy, nie tylko krew i uczucia, jakie za życia serca ich łączyły r12; ale przede wszystkim dążenia duchowe, będą o tym decydować. Stopień miłości Boga, napięcie woli, z jaką ku Niemu dążyły, ilość i jakość wyrzeczeń, poświęceń i ofiar złożonych Mu za życia r12; oto jedyne braterstwo, pokrewieństwo, spójnia, którą można tak silnie z drugą duszą się złączyć, aby ją nawet w wieczności odnaleźć. Rozłąka dusz ludzi kochających się na ziemi r12; gdyby im wypadło w dwóch innych Kręgach trwać przez wieczność całą r12; nie będzie żadnej z nich mąciła pełni doznawanego szczęścia. Szczęście duszy bowiem polega tylko i wyłącznie na jej stosunku do najwyższej Doskonałości i tylko pod tym kątem może patrzeć i odczuwać. Zatem pobliże duszy, w której miłość Boża nie byłaby rozżarzona do tej samej potęgi, sprawiłoby jej tylko ból, udrękę i niepokój. A szczęście wieczne musi być zupełne! Spojrzenie duszy zbawionej na ziemię, jest przenikające, jak promienie Roentgena. Poprzez materię dostaje się ono do duszy żywego człowieka i widzi ją taką, jaką naprawdę jest. Oczy duszy mają wtedy nieograniczony wgląd w taką drugą duszę. Spojrzenie to jest wtedy pozbawione wszelkich naleciałości uczuciowych, wszelkiej tendencji. Nie można się już co do nikogo łudzić, nikogo przeceniać albo nie doceniać, nikogo sądzić fałszywie. Niedoskonałe ziemskie uczucia nie mącą już i nie zaćmiewają tego spojrzenia. Dusza zbawiona r12; o ile jej Bóg na spojrzenie takie zezwoli r12; wie wszystko o duszy żywego. O ile człowiek popełniając samobójstwo działał w zamroczeniu r12; a zatem o ile nie jest w pełni za czyn swój odpowiedzialny r12; dusza jego, dzięki doskonałej Sprawiedliwości Bożej, nie będzie potępiona na wieki. Musi jednak w żałośnie bolesnym, a bezużytecznym dla swej przyszłej szczęśliwości opuszczeniu, odczekać taką ilość lat, jaka jeszcze człowiekowi do naturalnej śmierci brakowała. Potem dopiero przystąpi do odrabiania należnej jej i właściwej kary. Samobójca zatem od żadnych cierpień nie ucieka i nic na czasie nie zyskuje. Zamienia tylko mniejszy znajomy już ból na niepojęcie sroższy i nowy, przekreśla niektóre zdobyte do tej pory zasługi, dodaje dobrowolnie do przetrwanych już trosk doczesnych i do przyszłych mąk czyśćcowych (lub wiecznych!) owe brakujące mu do śmierci lata, pełne na pewno gorszych cierpień od tych, przed którymi chciał umknąć. http://www.taw1.republika.pl/horak.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokemon to nie anioł
A Bóg, jako że jest Wszechmogący, na miejsce potępionej duszy stwarza inną, w tym samym stopniu uposażoną, mającą te same możliwości po to, by Mu kiedyś tamto puste, od wieków na taką duszę czekające miejsce, wypełniła sobą. Nie może bowiem zabraknąć ani jednego dźwięku w wielkiej symfonii dusz, mających głosić chwałę Bożą na wieki! Dusza stanąwszy na swym najwyższym poziomie, nic nie wie o istnieniu Kręgów wyższych. Pojęcie szczęścia rozleglejszego nad to, które j przeżywa, przechodzi jej rozumowanie. Widzi natomiast wszystkie kręgi pod sobą. Może w nich działać i pomagać, tak, jak może wstawiennictwem swym przed Bogiem, wspierać za Jego zezwoleniem, dusze w Czyśćcu cierpiące i ludzi na ziemi. Tak jak dawniej oczy dała rozróżniały światła, kształty i kolory, tak samo teraz, na sposób duchowy, widzą oczy duszy wszystko, co się dzieje w świecie Ducha. Poznają dusze krewnych i znajomych, a poznają je łatwo, bo dusza dla duszy jest tym, czym człowiek dla człowieka. Każda zachowuje swój kształt, barwę i właściwości Dusze ludzi, którzy mieli dążenia tej samej wysokości, będą razem w danym Kręgu Nieba. Nie sam poziom umysłowy, nie tylko krew i uczucia, jakie za życia serca ich łączyły r12; ale przede wszystkim dążenia duchowe, będą o tym decydować. Stopień miłości Boga, napięcie woli, z jaką ku Niemu dążyły, ilość i jakość wyrzeczeń, poświęceń i ofiar złożonych Mu za życia r12; oto jedyne braterstwo, pokrewieństwo, spójnia, którą można tak silnie z drugą duszą się złączyć, aby ją nawet w wieczności odnaleźć. Rozłąka dusz ludzi kochających się na ziemi r12; gdyby im wypadło w dwóch innych Kręgach trwać przez wieczność całą r12; nie będzie żadnej z nich mąciła pełni doznawanego szczęścia. Szczęście duszy bowiem polega tylko i wyłącznie na jej stosunku do najwyższej Doskonałości i tylko pod tym kątem może patrzeć i odczuwać. Zatem pobliże duszy, w której miłość Boża nie byłaby rozżarzona do tej samej potęgi, sprawiłoby jej tylko ból, udrękę i niepokój. A szczęście wieczne musi być zupełne! Spojrzenie duszy zbawionej na ziemię, jest przenikające, jak promienie Roentgena. Poprzez materię dostaje się ono do duszy żywego człowieka i widzi ją taką, jaką naprawdę jest. Oczy duszy mają wtedy nieograniczony wgląd w taką drugą duszę. Spojrzenie to jest wtedy pozbawione wszelkich naleciałości uczuciowych, wszelkiej tendencji. Nie można się już co do nikogo łudzić, nikogo przeceniać albo nie doceniać, nikogo sądzić fałszywie. Niedoskonałe ziemskie uczucia nie mącą już i nie zaćmiewają tego spojrzenia. Dusza zbawiona r12; o ile jej Bóg na spojrzenie takie zezwoli r12; wie wszystko o duszy żywego. O ile człowiek popełniając samobójstwo działał w zamroczeniu r12; a zatem o ile nie jest w pełni za czyn swój odpowiedzialny r12; dusza jego, dzięki doskonałej Sprawiedliwości Bożej, nie będzie potępiona na wieki. Musi jednak w żałośnie bolesnym, a bezużytecznym dla swej przyszłej szczęśliwości opuszczeniu, odczekać taką ilość lat, jaka jeszcze człowiekowi do naturalnej śmierci brakowała. Potem dopiero przystąpi do odrabiania należnej jej i właściwej kary. Samobójca zatem od żadnych cierpień nie ucieka i nic na czasie nie zyskuje. Zamienia tylko mniejszy znajomy już ból na niepojęcie sroższy i nowy, przekreśla niektóre zdobyte do tej pory zasługi, dodaje dobrowolnie do przetrwanych już trosk doczesnych i do przyszłych mąk czyśćcowych (lub wiecznych!) owe brakujące mu do śmierci lata, pełne na pewno gorszych cierpień od tych, przed którymi chciał umknąć. http://www.taw1.republika.pl/horak.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wymiona
wymienie się wymionami :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tenostatniniedziel
->pokemon to nie anioł dobry ten tekst ale jestes pewien ze reinkarnacji nie ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten ostatni wtorek
W dobrym stanie te wymiona? :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) "Pokemon to nie anioł" napisał: "Rozporządza pełnym rozumieniem ducha doskonałego z tym, że świadomości dobra nie może i nie chce spożytkować. Jego siła jest tylko w złym. Ma pełną świadomość wielkości i mocy Bożej i pamięta niebiańską szczęśliwość. Doznał sprawiedliwości Bożej r12; i nienawidzi jej." To jest kompletny bezsens. Ktoś kto rozumie ducha doskonałego i ma świadomość dobra i pamięta niebiańską szczęśliwość, ten nie nie jest w stanie czynić zła. Dlaczego? Bo wie, że czyniąc zło krzywdziłby siebie samego, atakowałby siebie, zsyłałby na siebie niezliczone i okrutne cierpienia. Wie, że czyniąc dobro daje sobie i innym spełnienie, radość, błogość, rozkosz, szczęście. To o co napisał "pokemon..." ma mniej więcej taki sam sens jakby powiedział, że "ten oto żebrak cierpiący głód, okrutne cierpienia, nieustannie bity i torturowany przez uliczników wybiera ten los, chociaż tak naprawdę jest bogaczem, o czym pamięta świetnie. Pamięta też, że czeka na niego najpiękniejsza na świecie, wielbiąca go żona, kochająca rodzina i przyjaciele, ubóstwiający go ludzie, którzy dzięki jego niezmierzonej hojności i filantropii doznali zmiany losu z nieszczęśliwego na szczęśliwy. Ale on, świadomy tego wszystkiego, wybiera piekło i cierpienie." Szkoda czasu by odnosić się do reszty tych majaków. Oto kompletny bełkot religijnej psychozy. Całkowite szaleństwo religijnej ignorancji. Tylko w szaleństwie można wierzyć w takie rzeczy. Na szczęście Boski Terapeuta pracuje nad powrotem do pełnego zdrowia nas wszystkich :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wymiona
''dzięki jego niezmierzonej chujności'' :D ten ostatni wtorek w stanie zadowalającym :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hi hi hi to przejaw niedouczenia i zadziwiającej nieznajomości (chwilowej?) ortografii hi hi hi ale wyszło, powiedzmy, śmiesznie - dzięki swej niezmierzonej ch....ności odmienił los wielu ludzi i uczynił ich szczęśliwymi hi hi hi oczywiście chodziło o hojność :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jednak nie, piszę prawidłowo, a program obsługujący forum zmienia na to co widać...szok co za chojność ;) programu, szok :D już myślałem, że mam jakąś utajoną dysleksję, i to taką dziwną formę, co za ulga, że nie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem ze nic nie wiem..
budzac sie------czytales link ktory wkleil pokemon nie aniol w trzecim poscie? czy to bzdury czy tak faktycznie moze byc po smierci? napisales ze to belkot jestes przekonany na 100%? :O napisz nawet w jednym zdaniu---tak albo nie :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokemon to merkaba orencz?
:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten ostatni październik
Ciup ciup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozporządza pełnym rozumieniem ducha doskonałego z tym, że świadomości dobra nie może i nie chce spożytkować. Jego siła jest tylko w złym. Ma pełną świadomość wielkości i mocy Bożej i pamięta niebiańską szczęśliwość. Doznał sprawiedliwości Bożej i nienawidzi jej. Nie kocha także zła - bo niczego kochać nie może. Jest pysznym, a musi ulegać woli Najwyższego, która ogranicza i do pewnego tylko stopnia dopuszcza jego działanie. Niewypowiedziane cierpienie sprawia mu myśl o doskonałości Bożej, o której wie, a sądzi równocześnie, że ją podkopie pełnieniem zła nie rozumiesz co czytasz albo nie chcesz rozumieć jak wiesz szatan zbuntował się chciał pokonać boga przegrał i bóg osadził go co go potem zrzucił go do piekła i dla tego nienawidzi sprawiedliwości bożej czy to takie trudne do zrozumienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość merkaba to ty dałeś ten link
od pokemona ? jak tak ma wyglądać życie po śmierci to wszyscy będziemy mieć przerąbane :classic_cool::D🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wymiona
Ano chujność :D Niezmierzona :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×