Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość iwostin

Kącik kobiet bez ojca

Polecane posty

Gość iwostin
to idź na kasę chorych. myślę, że warto. nie czekaj tak jak ja. ja mam 27 lat i jestem po prostu nieszczęśliwa. Jak miałam 20 lat to nawet sobie nie zdawałam, że mam taki problem i że siedzi on głęboko we mnie. teraz wszystko wyszło na wierzch. byłam u psychologa..teraz przez tydzień ryczę ale będzie dobrze. tylko muszę sobie to poukładać. popytaj w swojej przychodni, na pewno są lekarze psycholodzy na NFZ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hej mam na imie Teresa
mam 62 lata i mój ojciec zostawił nas, teraz go odnalazłam, on ma 95 lat i mówi że nnie chciał żeby tak wyszło ale nie wiem czy mu wierzyć, jego kochanka już umarła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
mój ojciec ma teraz jakieś 65 lat i zdradza mame z jaką 18 latką :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buIbas__
mój ojciec zostawił nas gdy bylem jeszcze w podstawówce :( miałem wtedy 16 lat mama byla dobra kobieta ale ojciec był pijak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
Że się nie potrafię odnaleźć w związku, że albo nie kocham albo kocham za bardzo. I mam ciągłe poczucie winy, w sumie nie wiedząc dlaczego. I jestem jakaś ogólnie dziwna. Wiecznie zamyślona, nie mam celu w życiu i nie umiem się pozbierać po rozstaniu z facetem choć dawno już powinnam. No i jestem straszną egoistką i uważam, że wszystko mi się nalezy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wychowywana byłam całe życie bez ojca. On sam nie był dojrzały do ojcostwa. Rodzice rozwiedli się niebawem po moim urodzeniu. Ojciec nie uczestniczył w żadnym ważnym wydarzeniu w moim życiu, nie był mną zainteresowany, nie chciał nawet łożyć na mnie małej sumy alimentów. Mama wychowywała mnie sama. Dziś mam ponad 20 lat, pozostało we mnie jakieś nieokreślone poczucie pustki, jednak nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to przykre dzieciństwo, gdy wytykano mnie palcami, że nie mam ojca (jestem z małej wioski). Moi rówieśnicy byli okrutni :( W początkowych klasach podstawówki wmówili mi, że ojciec mój uciekł przeze mnie, bo nie chciał mnie, nie kochał, a ja, jak to naiwny, młody dzieciak uwierzyłam. Czułam się jak śmieć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś widzę, jak niepełna rodzina może w negatywny sposób wpłynąć na psychikę młodego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oppppo
Nahaja, niestey najgorsze jest to, że prawdopodobnie bedzie ciagneło sie to jeszcze długi czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
Nahaja, Przykro mi bardzo:( Ja na całe szczęście nigdy nie miałam takich przeżyć. Nikt mnie nie traktował gorzej przez to, że nie mam ojca. A moi bliscy mi nie opowiadali o ojcu. Nie zaszczepili we mnie pamięci o nim. Pewnie chcieli mnie uchronić i samych siebie też. Nahaja, mocno to wpłynęło na Twoje życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co prawda, to prawda... Mam trochę zaniżone poczucie wartości, ale radzę sobie z tym dość dobrze, jednak niektóre refleksje potrafią dobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwostin, Staram się o tym nie pamiętać i dopóki spycham to w najdalszy zakątek pamięci to jest dobrze. No i trochę tak jak Ty - nie odnajduję się w związkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
Ja myslę, że to się będzie ciągneło całe życie, jeśli same coś z tym nie zrobimy. Widzę po sobie, nie miałam traumatycznych zdarzen w dzieciństwie, wspominam je bardzo dobrze, ale brak ojca i pełnej rodziny niezbyt dobrze na mnie wpłynął i dopiero teraz to ze mnie wyłazi. dlatego postanwiłam wziąć byka za rogi i się z tym uporać bo nie chcę by to miało wpływ na moje dalsze życie. zawsze byłam silna ale teraz coś mnie siły opuściły i nie daję sobie z tym rady. niestety. dlatego poszłam do psychologa i mam nadzieję, że mi pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...ale nie mogę znieść gdy ktoś znajomy otwarcie pyta się mnie o ojca. Kiedyś miałam taką sytuację, że wścibska sąsiadka na ulicy zawołała mnie by tylko wypytać się co tam u ojca, czy łoży na mnie pieniądze, czy rozmawiam z nim i czy mi na nim zależy (?!) A ja nie widziałam go zaledwie 2 raz w życiu. Dobiły mnie te jej pytania, musiałam szybko się pożegnać i odejść aby nie zareagować agresywnie lub nie płakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
To nie jest dobrze, spychać to w najciemniejszy zakątek umysłu!!!! Ja to robiłam przez wiele lat. Nie myślałam o tym, nie narzekałam. Ale to był błąd bo to uderzyło z podwójną mocą. I teraz nie jest zbyt wesoło. Spróbuj z kimś o tym porozmaiać. Nie masz prawa mieć zaniżonego poczucia wartości i masz prawo być szczęśliwa w związku. Chowanie tego co było w dzeciństwie głęboko w sobie w niczym Ci nie pomoże :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwostin, życzę Ci aby Ci się udało z tym uporać! :) Ja odbudowuję swoje poczucie wartości poprzez pracę i ciągle wytyczanie sobie celów i ich osiąganie. Przynajmniej czuję się coś warta, a przez to i szczęśliwsza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
Ludzie to świnie. Musisz do tego przywyknąć. Ale z porady psychologa naprawdę warto skorzystać. Wiem to po sobie. Nie czekaj aż wydarzy się coś tak niefajnego jak mi się ostatnio wydarzyło. I nie trzymaj tego w środku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do psychologa może bym i poszła, jednak nie chcę tego zważywszy na moją przygodę z psychologiem szkolnym w przeszłości. Dobrze znał moją sytuację i wiedział dlaczego rówieśnicy się ode mnie odsuwają, ale w efekcie pomocy nie otrzymałam. Za to odwrócono kota ogonem i wpędzono mnie w dalsze poczucie winy wmawiając, że rówieśnicy szykanują mnie, bo ich unikam. No ale jak tu (będąc dzieckiem) nie unikać ludzi, którzy są źródłem przykrości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na dzień dzisiejszy swoimi problemami dzielę się tylko z zaufaną mi przyjaciółką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny trzeba zostawic przeszlosc,odciac sie trzeba postawic granice i zacac zyc od nowa0nie wracac do przeszlosci bo i tak nie mamy wplywu na nia,nic nie zrobimy juz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwostin
Każdy przeżywa to na swój sposób. Ja się od tego odcinałam...w sumie nie miałam nawet od czego. Ale nigdy o tym nie myślałam. Nawet nie zdawało mi się, że to wpływa na moje życie. Ale jest inaczej. I w akurat moim przypadku odcięcie się od przeszłości nic nie da...no bo tak naprawdę nic w tej przeszłości nie wydarzyło się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tańcząca Nina
to zabawne czytać o wpływie braku ojca akurat dzisiaj... dzisiaj mysle nad swoim życiem i nad tym jaką stałam się osobą przez chory związek w którym tkwie od ponad 3 lat. w ktorym nie raz byłam poniżona a pomimo tego cały czas 'kocham'. a tak naprawde zaczęło się to dużo wcześniej. Nigdy nie brakowało mi ojca, od zawsze było wiadomo że gdzieś tam jest że daleko pracuje, ale jakoś nie było mi nigdy przykro na jakiś świętach czy coś. przynajmniej tego nie pamiętam. mama zastępowała mi wszystko i była dla ,mnie dosłownie wszystkim nie pozwalałam oddalić się jej na krok. ojciec pojawiał się na jakiś czas potem znikał. jak potrzebował kogoś lub czegoś (często siedział w więzieniu) to potrafił zadzwonić, mówić jak to on nie teskni, jak był na wolności nawet kartki na urodziny nie przysłał. pamietam ze mimo wszystko miałam z nim dobre wspomnienia bo jak juz był na tą dosłownie chwilke to było fajnie. zawsze mówiłam że to że go nie było nie ma wpływu na mnie i na moje życie do czasu związku z facetem.... Nie licze pierwszego, trwało to tylko dwa miesiace i jakos jeszcze nie zdazylam sie zaangazowac chociaz oddałam temu człowiekowi dziewictwo i bardzo szybko mu zaufałam. okey można powiedzieć że wyszłam z tego bez szwanku. potem poznałam Jego. dużo starszy, inponował mi jego styl bycia. Sama miałam wtedy 17 lat. mimo tego że on nie chciał ze mną być i ze wszyscy dookoła byli przeciwni ja postawiłam na swoim i wkrótce byliśmy razem. niesamowicie sie we mnie zakochał. ja tez uwazałam ze to coś wyjątkowego. przez rok sie nie klocilismy, spedzalismy kazda chwile razem nie moglismy sie doslownie soba nacieszyc. nie pamietam kiedy i co zaczęło się najpierw psuć. zaczeły się kłótnie, wyzwiska. muszę powiedzieć że na początku to chyba ja byłam tą bardziej agresywną stroną, kompletnie nie potrafiłam mówić o swoich uczuciach, problemach. Nie radziłam sobie i do tej pory nie radze ze złościa. pamietam jak pierwszy raz mnie uderzył. przperaszał potem z godzine. oczywiscie wybaczyłam ten 'ostatni raz'. od tamtego czasu wiele było takich 'incydentów', moze nie wiele jak na 3 lata ale o te kilka za dużo. Po 2 latach bycia razem przeprowadzilismy sie do wiekszogo miasta on znalazl prace ja po maturze znalazlam szkole 2 letnia(dopiero po niej chce isc na studia)po roku mieszkania tutaj, co raz ostrzejszych kłótni, po tylu przykrych słowach, rozstaniach, dalej mieszkamy razem, ja dalej go kocham chociaz miedzy nami milosci juz nie ma. tutaj pracuje i mam szkołe, jeszcze rok, nie moge sie od niego wyprowadzic bo nie dam rtady jestem tu sama, juz kiedys probowalam to wrocilam po kilku dniach. mysle o tym zeby wrocic do rodzinnego miasta do ludzi ktorzy mnei kochaja i co najwazniejsze czekaja na mnie, ale to decyzja tak trudno ze nie daje sobie z tym rady na dzisiaj. dziękuje Tato

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×