Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sfobowana

Czy osoba cierpiąca na fobię społeczną może

Polecane posty

Gość nie wiem czy mam fobię
No i co? Nie ma tu już nikogo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
No ja też - hehe :) Sama też noszę grzywkę, która praktycznie przykrywa mi oczy - czuję się nieco bezpieczniej za nią ;) nie wiem czy mam fobię - samej ciężko jest się za to wziąć. Myślę, że kawał pracy masz już za sobą - to, że sama widzisz, że coś 'jest nie tak' i że sama czujesz, że potrzebujesz pomocy - jest już fundamentem (solidnym) do wyjścia z tego cholerstwa. trochę mnie dobija to, że to naprawde wymaga wielkiego nakładu pracy nad samym sobą i czasu, kupy czasu. Zawsze miałam "wyobrażenie", że pójdę do psych, połoze się na kozetce trochę pogadam do niego/niej i to samo 'przejdzie'. Dostaję masę ćwiczeń, 'zadań domowych', które pomagaja mi rozpoznawać moje mechanizmy, zachowania itd. Rozkładam się na czynniki pierwsze, a troche tychże jest.. Ale podjęcie terapii już niesie ze sobą ulgę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
idę coś zjeść i wypić zieloną herbatę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Wiem, że potrzebuję pomocy, ale chyba nigdy nie zdecyduję się pójść do psychologa. Nawet nie chodzi o to, że wstydziłabym się rozmawiać z psychologiem o moich problemach. Ja boję się reakcji otoczenia, tj. rodziny. Myślę, że to wszystko na poważnie wzięłaby tylko moja matka, ojciec może by się przejął, ale raczej uznałby, że nie potrzebuję pomocy żadnego lekarza, bo wystarczy wyjść do ludzi i wśród nich przebywać. A mój brat... szkoda gadać. No i dalsza rodzina miałaby używanie. W ogóle całe moje życie to dla nich jedna wielka abstrakcja. Moi rodzice mają też sporo do zarzucenia mojemu bratu, ale on chociaż skończył studia i ma stałą pracę. Ja już ze studiami dałam sobie spokój, ale pracę muszę znaleźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grraatkkaa
jestem starsza od was, mam małe dziecko, męża i też fobie społeczną ale prawie wyleczoną tzn są sytuacje, które nadal mnie przerastają... mnie pomogła grupa parafialna, tzn tez sie strasznie na początku wstydziłam, z nikim prawie nie rozmawiałam, każde spotkanie było stresujace ale po roku przywyklam i zaczęłam w miare normalnie funkcjonować, oswojenie z mężczyznami trwało dłuzej i do dziś mam jeszcze z tym pewne problemy :) poza tym życie mnie zmusza do ciągłej walki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
No właśnie. Czemu oswojenie z mężczyznami trwa zawsze o wiele dłużej? :) I myślę, że w dużym stopniu to my sami zmuszamy się do walki. Są sytuacje, w których sami niepotrzebnie się nakręcamy. Bardzo trudno to zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No ja też...
Przypuszczam, że dlatego z mężczyznami jest trudniej, ponieważ bardziej nam zależy, żeby zrobić dobre wrażenie. Nakręcamy się fobicznie 1000 razy bardziej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, która odbędzie się pojutrze :O Oczywiście moje nastawienie jest jak najgorsze. Jeżeli dostanę tę robotę to będę dojeżdżać do innego miasta, nie znam tam nikogo. A trzeba będzie jeszcze kupować bilety... to też stres :O I nie wiem ilu facetów tam pracuje. Kiedyś miałam pomysł, żeby zostać pracownikiem fizycznym i robić to wiele osób, nie wyróżniać się. Ale wysłałam CV na stanowisko pracownik biurowy... Nie wiem co mnie podkusiło, bo jakby co to będę za pewne sprawy odpowiedzialna... Słabo mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
co do mężczyzn - no ja też ma rację. Z tymże u mnie różnie z tym bywa.. generalnie mężczyźni bardziej mnie peszą, ale prawda jest taka, że są osoby przy których nigdy nie będę się czuła w pełni swobodnie - i nie zależy to od ich płci, wykształcenia, atrakcyjności fizycznej/psychicznej. Po prostu czuję, że owe osoby mi "zagrażają" i jestem totalnie zestresowana przy nich. Przy innych - też czuję stres, podenerwowanie, ale te puszczają mi z czasem i wchodzę w troszkę większą swobodę. *nie wiem czy mam fobię - też tak mówiłam jakiś czas temu. Niestety, mój problem polega także na tym, że mam wielki problem z mówieniem o sobie. Tak jakby wstydzę się wszystko co we mnie. myśli, słów itd. Żyło mi się coraz gorzej, i jak juz tutaj pisałam - to, że moja mama dowiedziała się o tym co się ze mną dzieje było kwestią przypadku. Gdyby nie to dalej bym nie podejmowała leczenia. Mama mnie wspiera. Tata.. cóż nie umiem tego wyjaśnić, ale.. przed nim sie cholernie siebie wstydzę. Mama mu o wszystkim opowiedziała, od tego czasu czuję przy nim niesamowite spięcie. Uciekam wzrokiem itd. Żle mi z tym, mam nadzieję, że z czasem mi to minie. Siositra - ona jest jeszcze młoda, tzn. ma 15lat i moją chorobe traktuję jak mój osobisty 'wymysł'. Boli mnie to i sprawia, że się jeszcze bardziej zamykam. Mama z nią rozmawiała, ja też, ale widzę pewną pogardę w jej spojrzeniu i tak..brak zrozumienia. Co do dalszej rodziny.. chciałabym znikąć z ich świadomości i pamięci. mają mnie za nikogo - dalej jestem na utrzymaniu rodziców, nie skonczyłam studiów, prawo jazdy robię już 2 lata, itd, itd. Jak tylko jstem zmuszona do kontaktu z nimi czuję się pod totalnym ostrzałem - padają ciagle pytania co dalej, czemu nie studiuje, co z pracą itd. Czuję się jak gówno zawsze po takiej 'sesji'. Myślę, że najważniejsze jest to żebyś miała wsparcie matki..to naprawdę dużo daje.. poza tym pamiętaj - im wcześniej się za to weżmiesz tym lepiej. Przykro mi, bardzo mi przykro kiedy piszesz, że 'chyba nigdy nie zdecydujesz się pójśc do psych". Mam nadzieje, że jednak to zrobisz.. Nie chciałabym żebyś do końca życia się męczyła i była zgorzkniała z tego powodu, że praktycznie zmarnowałaś sobie życie, godzać się na to by towarzyszył mu ciągły strach, stres, lęk i poczucie "bycią gorszą".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
*nie wiem czy mam fobię - brawo! Krok do przodu - odebrałaś telefon (?) i umówiłaś się na rozmowę kwalifikacyjną! To już sporo! naprawdę.. ja jeśli już zbiorę się na wysłanie CV - zaraz po tym wyłączam telefon żeby przypadkiem ktoś nie zadzwonił. :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Ja też mam problem z mówieniem o sobie. Dlatego najczęściej nie mówię nic. Albo mówię zdawkowo i to o takich sprawach, które nikomu do niczego nie będą potrzebne... bo ja mam też takie poczucie, że niektóre rzeczy ludzie będą chcieli wykorzystać przeciwko mnie :O Co do leczenie - no nie wiem na czym stanie. Nigdy nie mów nigdy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Tak :) Myślę, że to krok do przodu tym bardziej, że ktoś zadzwonił z prywatnego numeru, a ja przywykłam do odrzucania takich połączeń. Ty piszesz, że wyłączasz telefon, a z kolei kiedyś wyciszałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
poza tym pomyśl sobie.. na pewno duuużo osób też w odpowiedzi na to ogłoszenie wysłało swoje CV. Nie wierzę, że każdego po kolei zapraszają na rozmowę. Na pewno jest jakaś "wstępna selekcja". Tym samym musiałaś być lepsza od przynajmniej kilku osób skoro zadzwonili do Ciebie :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Co do tego mam wątpliwości, bo wymogi były takie, że trzeba mieć wykształcenie wyższe i prawo jazdy. A ja tego nie mam. Może inni pod jakimiś względami nie pasowali i zostałam tylko ja? Nie wiem, na razie muszę pokonać lęk i w ogóle pojechać na tę rozmowę. Boję się, że w ostatniej chwili dam sobie spokój. Już kiedyś tak zrobiłam :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
do wyboru masz zatem albo męczącą walkę ze swoim lękiem, albo kolejną serię wyrzutów sumienia, że "znów spieprzyłaś". W sumie podobnie jak ja w związku z pierwszymi sobotnimi zajęciami (bo cały czas mam w głowie wizję jak po prostu uciekam stamtąd i już nie wracam). W sumie.. czasem myślę sobie, że wolałabym te wyrzuty sumienia (której już mnie wyniszczają, rujnują itd).. Ale - jednak spróbuję przełamać się i wysiedzieć przez weekend na sali i czekać w napięciu aż zostanę wywołana do ewentualnej odpowiedzi, że zostanie mi zadane jakieś pytanie i jak zwykle zrobię z siebie idiotkę :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No ja też...
To tak jak ja. Zawsze znajduję jakiś powód, żeby nie jechać na rozmowę. Nie wiem co będzie z tą moją pracą - chyba tylko pozostaje mi czekać na cud.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Chyba jednak pojadę. Zwłaszcza, że mama też się wybiera :O Oczywiście nie wejdzie ze mną do środka, ma po prostu obawy czy trafię na miejsce :O Ja w sumie też mam :D Chciałabym totalnie olać tę rozmowę w takim sensie, żeby nie zastanawiać się ciągle jak wypadnę, czy się spodobam... Chciałabym, aby doszlo do mnie, że na tej rozmowie świat się nie kończy, a ludzie mają inne problemy niż rozmyślanie o mnie... Najbardziej boję się tego, że będą trzęsły mi się ręcę i zrobię się czerwona, bo tak w nerwowych sytuacjach jest zawsze... a, że ja mam tylko nerwowe sytuacje to wyobrażacie sobie jak to może wyglądać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
taaa, własnie to jest najgorsze... stres przez zestresowaniem, które będzie widoczne po nas (czerwienienie, drżenie rąk, jąkanie, łamiący się głos, itd) :-o To niesamowicie nakręca.. Pamiętam, że doznałam chwilowego olśnienia kiedy ost. jechałam autobusem. Dotarło do mnie, że przecież każda z osób podróżujących ma swoje myśli, swoje własne problemy, że dla większości praktycznie jestem niezauważalna, że nikt na mnie zwraca uwagi itd. To oczywiście była chwila.. moment po tym usłyszałam jakiś śmiech dwóch nastolatek i nie mogło być inaczej - ja musiałam być powodem ich rozbawienia :-o Zaraz zaczęłam się zastanawiać czy nie jestem brudna na twarzy, czy nie mam podwiniętej spónicy itd :-o Mój mózg jest uciążliwy :-o :-o :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Pewnie będę caly czas myślała o tym, żeby się nie zdenerwować i to właśnie tym się zdenerwuję. To już klasyka. A jeśli chodzi o ten śmiech i myśli, że to ty jesteś powodem do śmiechu to ja też tak mam. Albo jak wchodzę gdzieś gdzie są znajomi ludzie i nagle przestają mówić to oczywiście myślę sobie, że na pewno rozmawiali o mnie i nie chcą, żebym słyszała. Psychoza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
co do 'psychozy'... jestem już na takim 'skraju', że kilka razy kiedy sama skądś wracałam ( i niekoniecznie było już ciemno) byłam przeświadczona, że ktoś mnie goni. Ktoś kto chce mi zrobić krzywdę. Wpadałam w panike, wstrzymywałam oddech i zaczynałam biec. Najgorsze było to kiedy, już dobiegłam do wejścia do mojego bloku i słyszałam, że zbliża się jakiś samochód.. miałam w głowie tylko jedno zdanie "to po mnie, zaraz coś mi zrobią' :-o To chyba najbardziej przeraża mnie w tej całej sytuacji.. wpadałam do domu z płaczem, długo dochodziłam do siebie. Takie coś powtórzyło się już kilka razy. Każde wyjście z domu wzbogaca się właśnie o dodatkowy stres związany z możliwością "powtórki tego przeżycia" :-o Być może wynika to w dużej mierze stąd, że faktycznie kiedyś ktoś mi groził, ktoś chciał mnie skrzywdzić i rzeczywiście uciekałam przed kimś niebezpiecznym. I teraz kiedy jestem poza domem - a tym samym jestem spięta - tak bardzo podświadomie chcę się znaleźć w teortyecznie bezpiecznym domu, że mój umysł doprowadza do takich "urojeń". Dzięki temu faktycznie znajduje się szybciej w domu - w końcu zaczynam biec.. no i kiedy się popłaczę czuję pewnego rodzaju ulgę, napięcie ze mnie opada :-o :-o :-o :-o :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Ja takich jazd nie mam. I jeśli mogłabym wybierać czy wychodzić z domu wtedy, gdy jest jasno czy kiedy jest ciemno to bez wahania wybrałabym to drugie. Czuję się wtedy bardzo swobodnie. Cieszę się, że teraz dni są krótsze. I w ogóle bardzo lubię aurę jesienno-zimową. Można głowę schować w kapturze albo pod czapką i niekoniecznie ktoś cię musi rozpoznać ;) Absolutnie nie boję się, że coś może mi się przytrafić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
Być może to faktycznie wynika stąd, że mam takie realne doświadczenie na koncie. Co dziwnie - często jest we mnie taka obojętność przed niebezpieczeństwem, czy wręcz chęć żeby coś złego mi się stało - wówczas wszystko by się skończyło dla mnie.. a że moje 'wszystko' to raczej mało przyjemne rzeczy/doświadczenia - byłoby miło gdyby ktoś/coś dało temu kres. :-o Znikam na jakiś czas, pewnie wrócę jeszcze późnym wieczorem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy mam fobię
Ja codziennie mam takie myśli, że gdyby coś mi się stało to pozbyłabym się wielkiego problemu. Inni zresztą też. Nie wiem czy dziś wrócę, ale jutro pewnie będę, żeby się trochę poużalać przed wielkim dniem :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfobowana
jesteś tu jeszcze? :) I jak ci poszła rozmowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pati1904
W wielu poprzednich postach odnalazłam siebie. Boję się ludzi. Ciągle myślę, że mie wyśmieją.Nigdy sama nie zaczynam rozmowy.Ludzie mnie nie szanują i odpychają. Służę do odreagowywania na mnie stresów, bo na to pozwalam. Nie umiem reagować na wyzwiska i zaczepki.Czuję się tak, jak zaszczute zwierzątko.Myślę, że sprawiam wrażenie osoby niedorozwiniętej (gdy tak stoję sama pod tą ścianą...)Ostatnio coraz częściej myślę o samobójstwie. Już nie wiem, gdzie mam się schować. Wiem, że to wina tego, co jest w mojej głowie i gdybym zachowywała się inaczej wszystko byłoby inne(ta świadomość jeszcze bardziej mnie dołuje). Nienawidzę siebie. Moja pani psycholog jest zainteresowana tylko pieniędzmi. Prawi mi morały, ale nie powiedziała niczego, co by mi pomogło.Czasami myślę, że teraz już na pewno ze sobą kończę, ale nawet na to brakuje mi odwagi, nie chcę krzywdzić mojej mamy(trudno sobie nawet wyobrazić taki cios, jak utrata kogoś,kogo się kocha), ale ja mam coraz mniej sił i chcę ulżyć sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fobiaa
... Otacza mnie ocean ludzi ... a ja wciąż czuję się samotna ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fobiaa
Ja też należę do tego grona. Powoli mnie to przerasta, nie daję sobie z tym rady. :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×