Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ana123

samotność w małżeństwie

Polecane posty

Temat nie jednokrotnie już poruszany i ciągle aktualny : dlaczego tak jest, że tak rzadko ludzie mówią "jestem szczęśliwa/y w małżeństwie ? U mnie z pozoru wszystko jest w porządku, oboje pracujemy, mąż raz mniej raz więcej, ale pomaga mi w domu, lubi gotować :) , kocha bardzo naszą córkę, co również często pokazuje czułością i spędzanym z nią wspólnym czasem. Tylko, że między nami nie ma żądnej czułości, namiastka tego podczas seksu (średnio raz na 2 tygodnie), a w między czasie wielkie niccccc, jak koleżanka z kolegą - nie ma nawet co marzyć o chociażby potrzymaniu za rękę..... Co o tym myślicie? Dlaczego tak jest ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga2010r
nie wiem ile lat jestescie po slubie, ale ciesz sie ze masz dobrego meza, a to ze nie ma juz takich uniesien jak dawniej to normalne. nie zmam dojrzalego malzenstwa, w ktorym po np.10 latach byly by wciaz ochy i achy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie nie chodzi o ochy i achy, ale drobne gesty mówiące o tym, że jestem nadal kochana, pociągająca.... jesteśmy 5 lat po ślubie, ale znam pary z o wiele większym stażem, które nadal potrafią okazywać sobie czułość. Może zależy to od charakteru ? niektórzy po prostu są mniej wylewni i nie potrafią rozmawiać o uczuciach ? tylko jest mi ciężko, ba ja akurat tego troszkę potrzebuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hop!
To może zacznij od gestów z Twojej strony i pokaż mężowi że jest kochany i pociągający. :) Jasne, że niektórzy są mniej wylewni i ciężko im rozmawiać o uczuciach. A jaki jest Twój mąż to już Ty wiesz najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meg41
Moze to wlasnie sposob...Obejrzyjcie sobie jakis mily film i w trakcie przytul sie do niego,zobaczysz reakcje. moze stworzy sie odpowiednia atmosfera do szczerej rozmowy,powiedz mu o swoich potrzebach,zapytaj o jego. zwiazek to oddalanie i ponowne zblizanie sie do siebie... tylko trzeba uwazac, zeby sie za bardzo nie oddalic, bo to robi sie niebezpieczne... Pozdrowionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bosssshh
okropne co piszesz,jak koszmar,gorsze od prostytucji:(((wspolczuje ci bardzo:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu dopadła Was monotonia... Wiele małżeństw na to cierpi. Zacznij od kolacji przy świecach. Dzieci do dziadków a wy zaszalejecie. Możesz zaproponować np wspólną kąpiel :) spóźnij się pare razy po pracy, zadbaj o wygląd :) to wzbudzi pewnwe podejrzenia(inny makijaż czy nowa fryzurka). Wtedy zacznie się starać :) http://sprytna-kobieta.zlotemysli.pl/podajereke,1/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość deemo
to straszne kiedy jest samotnosc we dwoje !!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolejjjs
moze powinnas odwiedzic Denique i zrobic sie na Bostwo? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zadziwiające ale choc mam identyczny problem z własna żoną. Jestesmy para od 16 lat a od 11 małzeństwem. Obawiam się, że na to nie ma rady - ale to tylko moje przypuszczenie. Duzo rozmawiałem, (a może powinien nazwac to proszeniem... ) i to nie daje rezlutatów - jak to jest wbrew ludzkiej natruze to sie człowiek nie nakłoni do czułości. Obawiam sie , że Ty masz oziembłego meza a ja oziębła zonę. Na własne potrzeby nazywam to oziębłościa dnia codziennego. Postanowiłem, ze wytrzymam z tym do momentu kiedy dzieci bedą stawac sie samodzielne i poszukam gdzies tej czułosci w kobiecym dotyku. Ja tak nie moge - to wbrew mojej naturze taka oziębłość! :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze jedno. To nie jest monotonia jak niektórzy uważaja/piszą/doradzaja... To sa zawiedzone oczekiwania. To trudniejsze - tu wieczór przy świecach nie pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mantinala
Każdego po pewnym czasie dopada rutyna dnia codziennego. Ciągły ten pośpiech, co należy zrobić jutro, co jeszcze jest do załatwienia itp. sprawy, które gaszą całą przyjemność bycia razem....Niestety takie życie...Jaka na to rada...? Niestety nie ma złotego środka. Uczucia należy pielęgnować, doceniać drobne gesty, choćby to był tylko czułe spojrzenie, muśnięcie w policzek...No cóż zawsze można szukać czegoś innego jak się wypalimy....Ale, gdzie jest powiedziane, że w następnym związku po pewnym czasie nie będzie tak samo...? No chyba nie sztuka jest szukać i nowych doznań, a sztuką jest pielęgnować i odkrywać coś nowego w stałym związku....Wiem jakle to trudne sama mam z tym ogromy problem....ale przynajmniej próbuje, rozmawiam, staram się być spontaniczna i po trochu śmieszna z moimi wygłupami...., których nie planuje....po prostu ot tak wychodzi....Nie jest łatwo być ze sobą, ale jeszcze trudniej być samemu....ciągle należy uczyć się na błędach i podnosić się z porażek dnia codziennego. No bo przecież jutro też będzie dzień... Ja też ciągle zmagam się z rutyną dnia codziennego...i nie jest lekko. Wiem jedno, żeby coś zmienić w związku to trzeba tego wspólnie chcieć i nie czekać na cud, tylko zacząć działać już teraz...najlepiej od małych kroczków... Wiem jakie to trudne....powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ana ja mam gorzej
Moj maz to kontraktowiec.Ja z racji tego,ze mamy male dzieci musialam zrezygnowac z pracy.Mamy doslownie wszystko mieszkanie samochod jakies tam rzeczy,mniej lub bardziej niezbedne.Czuje sie kochana i kocham-tak jest gdy maz wraca do domu gdy przyjezdza na kilka dni w miesiacu ...a potem smaotnosc,pustka,bol,placz.Czesto gdy odjezdz rycze w poduszke.Gdy jest obok mnie mam tyle czulosci,sexu,pocalunkow,trzymania za reke,wspolnych kolacji,spacerow ile mi potrzeba...a wszystko jak banka sie rozplywa gdy zamyka za soba drzwi z drugiej strony z walizka w reku.Wyjezdza juz bardzo dlugo,a ja do dzis nie moge sie przyzwyczaic do tej samotnosci,ktora i jemu i mi towarzyszy. Kiedys myslalam,ze po kilku latach przywykne ....ale wiesz jest coraz gorzej coraz smutniej ....to jest dopiero katorga ...niby zona niby kochana ...a bardzo samotna .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość art123
sprawdź jego zycie tam gdzie nie ma Ciebie...małżeństwo na odległość nie sprawdza się, nie straszę ale piszę abyś w porę zaczęła próbować zmienić ten stan rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co za marta
Ana doskonale cie rozumiem. CZy moze byc pociecha to, ze inni tez tak maja? Marna pociecha, co? Moj maz mowi,ze cieple gesty, slowa niewazne. Wazne co robi dla mnie. A ja chcialabym,zeby troche chocby poczarowal. Kazdy potrzebuje czuc, ze jest kochany. A ja czuje sie jakbym mieszkala ze sasiadem. I choc powtarzam mu to jak mantre, nic sie nie zmienia. Nie ma malzenstwa, jest uklad. Misezkamy razem, wychodzimy razem, jemy razem, spimy kolo siebie. Nie daj Boze, zeby mnie dotknal w lozku. Jest granica niewidzialna, moja strona lozka, twoja strona lozka. Tak jest od poczatku malzenstwa. Mimo lat nic sie nie zmienia. Powinnam wiac, ale dokad?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja po ślubie 11 lat Bywam szczęśliwa ale też nie mogę narzekać na tż - fakt że czasmi są zgrzyty a w łóżku porażka totalna (z mojej strony bo on zadowolony) . Wydaje mi się że czas zabija miłość i po latach to już tylko przyzwyczajenie i świadomość że jest się rodziną - chyba taka jest kojej rzeczy :( Ale nie ma się co dołować trzeba się cieszyć życiem i tym że są dzieci koło nas - bo kiedy dorosną i wyfruną z gniazda zostaniemy sami ze sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ana ja mam gorzej
art123 Próbowalam niestety mąz nie słucha...wciąż tylko tłumaczy mi ze jeszcze ten jeden raz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość morven80
nie licytujcie się kto ma gorzej, każdemu wydaje się, ze tak ma bo zna najlepiej swoje problemy i najboleśniej je odczuwa ana123-->ja też mam poczucie samotności w małżeństwie, jesteśmy razem 8 lat, po ślubie 5, ostatnio się popsuło, on się zmienił, najpierw był nie do wytrzymania, ciągle się na wszystko złościł, teraz mu przeszło, ale między nami jest jakby ściana, nie ma czułości, trzymania za rękę, przelotnego nawet dotyku, pocałunków... znasz to? jest gorzej, seksu nie było od trzech miesięcy, a ja oczywiście biorę to do siebie, czuję sie brzydka, gruba, niechciana, jakbym znów miała 17 lat i same kompleksy, masakra nie, nie chodzi o inna, on mnie kocha, ale to chyba bardziej przywiązanie niż miłość, nie mamy dzieci, ale to z jednej strony gorzej (może zobaczył by mnie z innej strony, nie miałby czasy żeby wymyślać, że coś mu w życiu nie pasuje) ale z drugiej - łatwiej będzie mu odejść, i boję się, że to pewnego dnia się stanie, nie mam odwagi by odejść sama, by mu powiedzieć by odszedł już teraz, może to wcale nie byłaby dobra decyzja, może to się da naprawić, jestem naiwna czy tylko mi się wydaje? sama już nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ana123 witam w klubie! Mam 33 lata i od 8 jestem mężatką,a od 6 m-cy mamą.Między mna a mężem od poczatku była ozięblość ,tylko ja tego nie zauważałam.Byłam młoda i głupia.Może nie jestem osobą super wylewną,ale nigdy nie wstydzilam okazywać się czułości publicznie,oczywiście bez przesady.Mój mąż,niestety odwrotnie,nie był mnie wstanie nawet pocałować na ławce w parku.Do pewnego czasu starałam się ,myślałam,że jeżeli ja bedę czuła to on to odwzajamni.Niestety.Maż nie lubi jak go dotykam,zawsze ma jakieś wytłumaczenie.A to go łaskoczę,Albo jest za gorąco na przytulanie. Wiesz ci się stało strasznego,w końcu się poddałam i teraz jestem taka jak mąż.Najgorsze,że nie mam zupełnie ochoty na sex.Myśle,że po prostu nie mam ochoty być tylko obiektem seksualnym.Nie czuję się szczęśliwa,kilka razy myślałam nad rozwodem.Teraz jak na świecie pojawiła się niunia,jest jeszcze gorzej.Ach,mogłabym pisać cała noc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hie hie .....
Straszne jest to, co piszecie. Życzę wam wszystkim, by wasze związki rozkwitły na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
monotonia i brak rozmów potrafi zabić, zniszczyć wszystko. Sama to przechodzę. Dziś chyba osiągnęłam apogeum, bo w akcie desperacji weszłam na kafe. Z mężem układało się różnie, jak w małżeństwie. Ale sypnęło się odkąd mąż zachorował i skończył się seks. Oczywiście jako dobra i kochająca żona wspieram go, wyganiam wręcz siłą do lekarzy, nie naciskam, nie żądam zbliżeń, jestem tolerancyjna i wyrozumiała...ale do czasu, ileż można??? Oddalamy się jeszcze bardziej. Nie widzi we mnie kobiety, czuję się przez to fatalnie. Nie rozmawiamy, wymieniamy jedynie techniczne uwagi, co kupić, dokąd pojechać, co załatwić. No i zaczynam znów mysleć o kochanku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" 18:51 [zgłoś do usunięcia] w-rozmiarze-42 monotonia i brak rozmów potrafi zabić, zniszczyć wszystko. Sama to przechodzę. Dziś chyba osiągnęłam apogeum, bo w akcie desperacji weszłam na kafe. Z mężem układało się różnie, jak w małżeństwie. Ale sypnęło się odkąd mąż zachorował i skończył się seks. Oczywiście jako dobra i kochająca żona wspieram go, wyganiam wręcz siłą do lekarzy, nie naciskam, nie żądam zbliżeń, jestem tolerancyjna i wyrozumiała...ale do czasu, ileż można??? Oddalamy się jeszcze bardziej. Nie widzi we mnie kobiety, czuję się przez to fatalnie. Nie rozmawiamy, wymieniamy jedynie techniczne uwagi, co kupić, dokąd pojechać, co załatwić. No i zaczynam znów mysleć o kochanku..." A co to za choroba:O?Może wiem jak ją zlikwidować:classic_cool:?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×