Kobiety i Mężczyźni - co byście wybrali?

Opcja 1: Zbliżacie się do 30-stki, mieszkacie z mężem w kawalerce, nie macie dzieci, bez kredytu na mieszkanie, wakacje 2 razy w roku i generalnie spokojna głowa o pieniądze. Blisko kochanych rodziców, kawalerka w dobrej dzielnicy blisko centrum, zielono i las. Opcja 2: 2,3-pokojowe mieszkanie na kredyt. Daleko od rodziców, poza miastem prawie. Kredyt. W perspektywie 2 lat dziecko. Skoro kredyt, to brak pieniędzy na wakacje. No i nie oszukujemy się - ale niepewność jutra, bo w naszej branży kryzys trzyma się dobrze. Ale za to: duże mieszkanie, swoboda. A nie jeden pokój i nieustanny brak miejsca na rzeczy własne i przyjęcie gości. Dylemat mam, bo z obu opcji , jak kazdy, chciałabym wybrać najlepsze. Życie tymczasem płynie, ja mam prawie 30 lat i coś trzeba wybrać.

Takie mieszkanie to wygoda. Nie mam potrzeby być ciągle blisko rodziny. A na wakacje można odłożyć i nie trzeba koniecznie jeździć za granicę.

wszystko byle nie kredyt

Bez kredytu.

Tyle, że ja wiem, że w mieście, gdzie mieszkam, opcja zakupu 3-pokojowego mieszkania skreśla moje wakacje ;) Nie będzie mnie na to stać. Poza tym dla mnie wakacje to nie pobyt nad polskim morzem, bo po pierwsze cały rok tu mieszkam, a po drugie nie oszukujmy się, jakie my w pl mamy lato. Trafić z urlopem w pogodę co cud. Dla mnie wakacje to niestety tylko (udane) gdzieś nad morzem śródziemnym.

chyba opcja 1, chociaż nie wyobrazam sobie dziecka na kawalerce. za przemawiają u mnie wakacje :)) opcja 2- przerażają mnie kredyty długoterminowe :O

Wiem też, że nigdy nie będzie mnie stać na zakup mieszkania bez kredytu, bo jak? Zawsze dziwiło mnie skąd ludzie biorą kasę na mieszkania, jeśli nie mają kredytu. Ja takiej opcji nie widzę. Bez kredytu = bez mieszkania = bez rodziny

bo mieszkanie jest dla mnie ważniejsze od wakacji

Zobaczcie też: gdyby się tak dłużej zastanowić, to wiadomo, że nie tylko o wakacje tu chodzi. One mogą być zobrazowaniem stylu życia: nie mam kredytu, mam wolną głowę, śpię spokojnie w miarę, Nie musze liczyć każdego grosza w sklepie, stać mnie na nowy ciuch - wiem, strasznie może "płytkie" to sprawy, ale jakże wpływające na jakość naszego życia. Pamiętam czasy, gdy włosy farbowałam najtańsza farba w domu, ciuchy donosiłam po siostrze itp. Gdy pomyślę, że wezmę kredyt, kupię mieszkanie i dopiero własciwie zaczną się wydatki, to odechciewa mi się zupełnie. Wiadomo, że nie byłoby to mieszkanie w centrum ,więc bez samochodu ani rusz. Mieszkanie trzeba umeblowac itp. Nie mogłabym żyć chyba nawet w połowie tak jak teraz.

opcja 2 lepiej. ale w dzisiejszych czasach kredyt mnie przeraża : O

Mnie też przeraża, więc wcale nie jestem pewna czy to lepiej, skoro jakies mieszkanie mam, z rodzicami, ani pod mostem nie mieszkam.

hmm powiem tak, wakacje sa fajne ale wydaje mi sie ze jednak moze warto postawic na rodzine(dziecko powinno byc najwazniejsze) z kredytami wiadomo jest ciezko ale mieszkac z rodzicami pod jednym dachem, czy gniezdzic sie pol zycia w kawalerce to tez nie dla mnie A na wakacjach nigdy za granica nie bylam i tez zyje wiec bez przesady