Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Destiny&Hope

Mój Chłopak mnie nie Kocha...

Polecane posty

Gość Destiny&Hope
Szczerze sama już nie wiem ... Zastanawiam się czy to nie jest związane że jego rodzice sie rozwiedli kilka lat temu i może dlatego nie wierzy w miłość . A co do tego żebym dała mu trochę oddechu ja naprawdę daje mu dużo luzu nie spotykamy sie za często, wychodzi z kumplami kiedy chce, nie jestem zazdrosna, spotykamy sie często z jego kumplami zamiast sam na sam, nie naciskam na niego żeby okazywał mi uczucia powtarzam zawsze nic na siłe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysliciel999 i co dziewczyna ma czekać? na co? na przypływ uczuć których nie ma ? Przecież to masochizm:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Destiny&Hope
Kłócić też się nie kłóćmy zawsze rozmawiamy spokojnie ... Staramy się rozwiązywać problemy od razu ... Ale niestety nie zmuszę go do Kochania mnie ;(( Naprawdę pragnę go rozkochać tylko nie mam pojęcia jak ...bo też nie chce się narzucać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Łatwo coś zakończyć trudniej potem zacząć od nowa. " Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki to raz, a dwa nie tkwi się w chorym dla siebie układzie tylko daje się szanse nowym możliwościom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KwIaTeCeK stosujesz cytat którego nie rozumiesz i żeby było śmieszniej on ma odwrotne znaczenie :D niż myślisz Jak coś piszesz to z pojęciem ! Na co ma czekać? widzisz była z nim szczęśliwa więc czasem warto przeczekać ciężki okres. jak bym stosował twoją logikę (jej brak) to bym zostawił moją żonę lata temu. A jestem z nią szczęśliwy. Więc czasem warto poczekać. Zauważ że chłopak podobno ja wspiera i jest szczery a ona ma 18 lat więc ma czas ie musi ie spieszyć do szukania chlopa i może ten czas poświęcić na spróbowanie połatania obecnego związku. jak stwierdzi że to ne ma sensu spokojnie może to zakończyć. Inna sprawa czy facet jej nie wykorzystuje ale to nie nam oceniać to ona musi taką oceną zrobić. I ona ma lepsze podejście od was wszystkich do kupy bo chce walczyć o swoje szczęście a niczego sie kurczowo nie trzyma. A i ktoś u napisal że miłość to nie cierpienie. Miłość to kupa cierpienia. I jak sie w momencie kiedy się ono pojawia ucieka z związku to jest sie niedojrzałym smarkaczem. Związek zawsze jest trudny i usłany problemami. Często problemy si tak piętrzą że nie ma czasu na okazywanie uczuć i takie momenty cementują związki. Jak się je przetrwa to dopiero można mówić o miłości a nie o wygodnictwie i przytulance. Destiny&Hope nie daj się absolutnie wykorzystywać i nie pozwul na to by tobą grał. A to co napisałaś o rozwodzie to może być przyczyną. Może sie bać związku wielu facetów z rozbitych rodzin ma tak ze sie wycofują jak tylko poczują że sie zaangażowali. Więc twoja diagnoza może być słuszna. Postaraj się przenieść/wycofać wasz związek przyjaźni ale nie rób czegoś takiego że mu schodzisz z drogi i czekasz jak wierny pies bo to nie o to chodzi i jak nauczysz go że czekasz aż on poszaleje to nie wróży nic dobrego. Co innego to zwolnić a co innego jak byś miała skomleć o każdą chwilę z nim. I nie wież że miłość to tylko radość jak kochasz to będziesz nieraz cierpieć taki jej urok ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Destiny&Hope poruszyła mnie twoja wypowiedź: "Mi nie chodzi o to żeby mi okazywał uczucia na każdym kroku ... Chodzi o to żebym się czuła komuś potrzebna ... " Dla mnie to niezrozumiała postawa (potrzeba bycia potrzebną). Twoje imponujące wysiłki,by robić dobra minę do zdecydowanie złej gry; dobrowolne i pełne samozaparcia ofiary na rzecz kogoś, kto nie wydaje się tych ofiar wart. A gdzie jesteś w tym wszystkim Ty? Chcesz tak z nim na pół gwizdka? "Czuje sie po prostu że kiedy sie mną znudzi albo kiedy już nie jestem potrzebna to rzuca mnie w kąt a jak znowu coś sie dzieje albo zatęskni to wtedy jestem dobra ... Nigdy między nami tak nie było trudno mi to zrozumie że się odkochał bo każdy uważał nas za parę idealną i myślałam ze załapałam szczęście za nogi" U wielu mężczyzn niedojrzałość objawia się w postaci lęku przed bliskością. W relacjach z kobietami utrzymują dystans, a im bardziej partnerka ich goni, dążąc do emocjonalnego zbliżenia, tym szybciej uciekają. Zdrowa kobieta omija takich mężczyzn z daleka. Dla kobiety uzależnionej od miłości są oni idealnym narkotykiem, gdyż dostarczają jej tego, czego najbardziej potrzebuje emocjonalnego „haju.U widacznia się kolejny symptom nałogu miłości symbiotycznej potrzeba bycia potrzebną. Przyczyną bowiem, dla której kobiety dotknięte tym rodzajem nałogu miłości wiążą się z partnerami słabymi, niedojrzałymi, mającymi problemy ze sobą, jest nieuświadomiona często chęć niesienia pomocy. "Czy to możliwe ze tak można łatwo się odkochać ... ???? Tym bardziej ze twierdzi że ja nic złego nie zrobiłam i to nie moja wina." W jego przypadku był to silny afekt, zauroczenie, rodzaj miłosnego haju który gdzieś tam uleciał. Pozostała przyjaźń . Po prostu, nie rozwinęło się to uczucie. I teraz od Ciebie zależy co z tym poczniesz, on widać nie ma z tym problemu.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...U wielu mężczyzn niedojrzałość objawia się w postaci lęku przed bliskością... Ło matko...Czy facet nie moze juz nie kochać??? Moze bo milość to nie obowiazek. Po prostu. Ech ta netowa psychologia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...Twoje imponujące wysiłki,by robić dobra minę do zdecydowanie złej gry; dobrowolne i pełne samozaparcia ofiary na rzecz kogoś, kto nie wydaje się tych ofiar wart. ... A skad wiesz, że on nie jest niczego wart??? Bo nie kocha autorki??? A wysiłki wcale nie są imponujace tylko smutne. Zdrowo myslaca, znajaca swoją wartość dziewczyna nie trzyma się kurczowo faceta, ktory jej nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kardashia
Przeczytaj,może Ci się przyda... Byłam w podobnej sytuacji. Ja 18,on 18 i zaczeliśmy związek. Było nam dobrze ze sobą ale nigdy mi nie mówił,że mnie kocha. Ja oczywiście mówiłam.. No i tak jak ten Twój przy kolegach i innych osobach okazywał mi czułość i zastanawiało mnie dlaczego skoro mnie nie kocha? Potem mi to powiedział byłam szczęśliwa itp. Potem coś zaczeło się zmieniać też stwierdził,że za szybko to powiedział,że tak na prawdę tego nie czuję ale jest mu ze mną bardzo dobrze i nie chce się ze mną rozstawać.Tym bardziej,żę zależy mu na mnie jako na osobie... Ja tego nie rozumiałam jak może mu zależeć a mnie nie kocha?! Też na początku ciągle o tym myślałam i z każdą chwilą było coraz gorzej bo tymi myślami i przy dystansie który zachowywałam,przez głupie pytania ,przez zadręczanie siebie i jego zaczeło się psuć... Postanowiłam,że nie moge sie zadreczać tylko skoro mi na nim zależy zacząć się starać,pokazywać mu jak mi zależy ale nie mówić zbyt często o tym i broń boże dopytywać się go czy aby już mnie kocha... Dałam na luz,po prostu skupiałam się na związku i na tym by być dla niego jak najlepsza i by to doceniał .Ciągle miałam nadzjeję,że może w końcu stwierdzi,że mnie kocha...MIneło 2 lata zanim to stwierdził ale w końcu sam,bez przymusu powiedział mi pewnego dnia,że mnie kocha. Jesteśmy już razem 3 lata.WIem,że mnie kocha,mówi mi to choć nie bARDZO CZĘSTO bo to nie w chłopskim stylu ale od czasu do czasu mówi,zresztą teraz po takim czasie wiem,że nie słowa są najważniejsze tylko czyny. A ja czuje ,że mnie kocha :) Po za tym on stwierdził,że cały czas mnie kochał tylko po prostu nie zdawał sobie z tego sprawy. Daj mu czas i nie panikuj może wtedy u Ciebie też tak będzie :) .Jesli Ci na nim naprawde zalezy daj mu czas i cies zsię waszymi wspolnymi chwilami,skup się na tym by między Wami było dobrze a z czasem miłość przyjdzie.Jednak jeśli ciągle będziesz myślała o tym,zę on cie nie kocha to w jakimś stopniu będzie to psuło relacje miedzy wami i pogarszało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KwIaTeCeK dobrze że wiesz to wszystko o tym chłopaku :D Tylko skąd ta pewność? Twoja wypowiedź nosi wszystkie znamiona wypowiedzi osoby ciężko zranionej czującej olbrzymi żal do facetów. Jak już ci napisałem z twoim podejścem praktycznie żaden związek nie przetrwa. W moim związku był okres kiedy moja żona nie okazywała mi uczuć wprost odpychała... I co miałem ją zostawić? Nie zgrywaj psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysliciel999 Bzdury pleciesz, miłość to cierpienie? Jeżeli miłość oznacza dla nas cierpienie, kochamy za bardzo. W popularnych przebojach i w operach, w literaturze klasycznej i w romansach Harlequina, w serialach i w filmach oraz sztukach chwalonych przez krytyków wszędzie gloryfikuje się, upiększa i oświeca związki niedojrzałe, nie nagradzające. Modele kulturowe instruują nas, że glebie miłości mierzy się cierpieniem. Kiedy modna piosenkarka zawodzi, że nie może przestać kochać, choć to tak strasznie boli, mamy wrażenie, że tak właśnie być powinno, ponieważ wielokrotnie już przedstawiano nam ten pogląd bez najmniejszych zastrzeżeń. Akceptujemy cierpienie jako naturalny składnik miłości, zaś gotowość do ciągłych ofiar i męczeństwa w imię trwania związku uważamy za cechę chlubna, a nie negatywna. Na dobra sprawę, nie istnieją wzorce odnoszenia się do siebie w sposób koleżeński, zdrowy, uczciwy, wyzbyty elementów manipulowania i eksploatacji. Lecz przyznać trzeba, że rzeczywiście takie relacje międzyludzkie zdarzają się w realnym życiu dość rzadko. ;) Po drugie, gra uczuć bywa w nich zazwyczaj dużo bardziej subtelna niż intrygi i powikłania w relacjach chorobliwych. Autorzy piosenek, sztuk i dzieł literackich nie doceniają dramatycznego potencjału normalności. Nic wiec dziwnego, że tak często popadamy w patologiczne związki z bliźnimi. O innych bowiem mogliśmy w ogóle nie słyszeć. Najwidoczniej tak zostałeś wychowany i masz "swoją" rację i pogląd na miłość. Polemizować z tobą o tym co słuszne, nie mam zamiaru,:) ale też nie mam zamiaru pisać tej młodej dziewczynie żeby poświęcała się w imię jakiś wyższych racji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysliciel999 KwIaTeCeK dobrze że wiesz to wszystko o tym chłopaku Tylko skąd ta pewność? Twoja wypowiedź nosi wszystkie znamiona wypowiedzi osoby ciężko zranionej czującej olbrzymi żal do facetów. Jak już ci napisałem z twoim podejścem praktycznie żaden związek nie przetrwa. W moim związku był okres kiedy moja żona nie okazywała mi uczuć wprost odpychała... I co miałem ją zostawić? Nie zgrywaj psychologa. Muszę Cię zmartwić ;) Mam długoletni, satysfakcjonujący związek i nie drę szat na sobie w imię miłości. Wiesz, ja potrafię zrozumieć że jak ktoś mówi że nie kocha bo tego nie czuje, to tak jest.:) I nie tworzę teorii tam gdzie jej nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapomniałam dodać, że nie zgrywam psychologa, aczkolwiek do takiego zawodu jestem merytorycznie przygotowana :) Na tym kończę i nie będę już zgłębiać tematu....do autorki wątku należy wybór, co zrobi z tą sytuacją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"W popularnych przebojach i w operach, w literaturze klasycznej i w romansach Harlequina, w serialach i w filmach oraz sztukach chwalonych przez krytyków" Tak oni wszyscy się mylą a ty masz rację :D No fajnie :D Wiesz tak jak nie zrozumiałaś z tą rzeką tak nie zrozumiałaś mnie i pewnie większości z tych "poematów". Miłość nie jest łatwa. Powiem ci to na przykładach. Moja żona ciężko sie pochorowała było wielce prawdopodobne że nie wyzdrowieje. Pierwszy bul. Potem przez wiele mc (można to liczyć w latach) zbierała się nie była w stanie okazywać mi uczuć nie było uniesień, może przebłyski nic więcej i nie czułem za grosz tej wielkiej miłości. Oj bolało jak diabli szczególnie że wiedziałem że ten stan może trwać już zawsze. Ten okres mnie wypruł z uczuć byłem zmęczony pracą dziećmi żoną miałem dość. Moja żona też na pewno czuła że sie oddalam. Nie boli? Nie pierdol smutów. Nie piszemy o bólu zerwania jak poeci o bólu rozstania a o naprawianiu związku który ma kryzys. Tak w związkach są kryzysy nieraz głębokie które sie da przejść i potem człowiek wie że warto było. Ty tu piszesz o jakimś romantycznym mixie. A ja o życiu gdzie nie zawsze jest różowo. Ja nie każe autorce drzeć szat ja jej tylko mówię że to że ktoś ma wątpliwości albo się wycofuje/oddala nie znaczy że nie kocha. Jeśli jej chłopak ma za sobą rozwód rodziców to może mieć lęk przed związkieim i wymaga oswojenia się z tym. Ale ty wolisz go przekreślić :D tak jest łatwiej A tobie życzę żebyś w związku nie przechodziła ciężkiego kryzysu spowodowanego czy to chorobą czy "zwykłym" zmęczeniem. Życzę ci żeby nigdy nie nastał dzień kiedy twój facet siądzie i nie będzie wiedział czy jeszcze będzie ci w stanie okazywać czułość czy będzie miał siłę. Albo żebyś przynajmniej do tego czasu wydoroślała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Zapomniałam dodać, że nie zgrywam psychologa, aczkolwiek do takiego zawodu jestem merytorycznie przygotowana" WOW to ciekawe bo z taką charakterystyką jaką tu zaprezentowałaś się jeszcze w psychologi nie spotkałem no chyba że wydarłaś to z kontekstu szerszej całości :D Zresztą nie wiem jak jesteś przygotowana jak przy pierwszym kryzysie radzisz dziewczynie uciekać... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Chodzi o to żebym się czuła komuś potrzebna ... " Masz tu zdanie osoby wiedzącej co to miłość prawdziwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyrównujesz swoje małżeństwo do krótkiego związku niedoświadczonej dziewczyny, która ma jeszcze czas na małżeństwo, zakładanie rodziny. Ona ma tylko 18 lat. Może po maturze będzie studiowała, albo wyjedzie za granicę.Jeszcze się nie raz zakocha a z tego będzie się śmiała. Czasami pierwsze związki się idealizuje, dopiero po jakimś czasie wiele kobiet stwierdza ze to nie to. Bywa ;) Opisałeś problemy w swoim małżeństwie i zakładam że oboje jak się pobieraliście, kochaliście się bardzo. Choroba współmałżonki to zawsze sprawdzian małżeńskich więzi i bardzo się cieszę że pomimo przeciwności losu, dzięki twojej miłości i determinacji nadal jesteście razem.:) Sytuacja dziewczyny jest jednak dużo prostsza, nie jest niczyją żoną, nie założyła rodziny, dzieci też nie ma. Ma za to prawo być szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KwIaTeCeK ma prawo być szczęśliwa i ma prawo wiedzieć że o szczęście warto walczyć. Zakładasz że zakocha sie wiele razy ale nie masz pewności że do końca życia nie będzie żałowała że nie powalczyła o tą miłość. Tak takie dylematy są częste i to bardzo szczególnie jak ich następny związek jest nazwijmy to "poprawny". Nie ryzykuje wiele bo jak jej nie wyjdzie to przecież... zakocha się jeszcze wiele razy ;) Chodzi o to by walczyć o szczęście jak teraz odpuści w następnym związku też bo jeszcze młoda i nagle sie okaże że ma 35 lat i nie znalazła miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Wiedziałam tylko , że muszę żyć dalej , muszę być silna i muszę się uśmiechać , bo nikogo nie obchodzi , że posypał mi się świat."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakim kryzysie? a co to kilka lat są z sobą żeby mieć kryzysy? Jakie kryzysy?:O Kryzys to jest wtedy jak trzeba razem rozwiązywać patowe sytuacje, kiedy nie ma na czynsz i pracy też, kiedy dziecko jest ciężko chore a nie ma pieniędzy na leczenie, kiedy jedno pije lub ma kochank/e/a. Dziewczyna ma 18 lat, jej chłopak 19 i co oni wiedzą o życiu? Nawet razem nie zamieszkali, tylko spotykają się rzadko i tylko wtedy kiedy jedno z nich wyraża taką chęć. Jeszcze się życia nauczą, ale nic na siłę. Uważam tez że w związku powinno się być równorzędnym partnerem a nie służącym, bo najpierw trzeba zadbać o swoje potrzeby by móc tym samym obdarować drugą osobę. Aha i żeby nie było piszę o pejoratywnej stronie bycia potrzebnym. Ale wiesz ja jestem tak nowatorsko wychowana. Muszę kończyć bo już po dwunastej, a ja właśnie mam urodzinki.:D:D Moje słońce czeka z prezentem. ;D:D Trzymaj się i powodzenia życzę tobie i twojej rodzinie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysliciel ...przy pierwszym kryzysie każesz dziewczynie uciekać... To nie kryzys tylko deklaracja ze strony chlopaka. Ma on do tego prawo. Milość nie jest obowiazkiem, jak to juz napisałam. I jak juz napisałam - trzymanie sie kurczowo chłopaka po takiej deklaracji jest niezdrowe i raczej nie spotka sie z przychylnoscia terapeutów merytorycznych czy niemerytorycznych. Ona ma 19 lat, a Ty jej tu madrości o parach bez milości ale za to z przyjaźnią. Jeżu najsłodszy masz gorączkę??? Chcesz jej odenrać prawo do zaspokojenia zwykłej, ludzkiej potrzeby czulosci, bliskosci, chcesz 19sto latce odebrac prawo do bycia adorowaną??? Pogielo Cię chłopie i to mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
iftar lepiej jej powiedzieć zostaw osobę którą kochasz i idź szukaj kogoś kto cie pogłaska i przytuli :D Deklaracja? Facet jej mówi że mu zależy że jej nie chce skrzywdzić i że nie chce jej stracić. I mówi że nie chuje "miłości" A czym dla was jest miłość jak nie tym że wam na kimś zależy nie chcecie go ranić i nie chcecie stracić? Czy wy tego nie widzicie? Chłopak ma problem z zaangażowaniem a czemu? Bo ma 19 lat? Bo jego rodzice sie rozwiedli? Bo może jest dojrzalszy niż wam sie wydaje i nie chce włazić za szybko w dorosły związek bo nie jest pewien? Wszędzie na kafe psioczycie na facetów że świnie że zakłamani że dupki a jak jest przykład uczciwego to też jest zły. :D Czy było by lepiej jak by jej mówił że tak kocha ą mocno nie czując tego? no tak ona wtedy by "czuła miłość" to nic że była by wykorzystywana ale była by szczęśliwa. Ja nie chce jej nic zabierać ja chce jej dać szanse na podjęcie w pełni świadomej decyzji. Zauważcie że ona jest przy tym chłopaku szczęśliwa. Wiec to nie jest tak że ona jest cały czas nieszczęśliwa. Nie próbuje podejmować decyzji za nią. Nie torpeduje jej jedynym słusznym rozwiązaniem w przeciwieństwie do was. Wam się wydaje że ona jest skrajnie nieszczęśliwą smarkulą która nic nie wie ale skąd to założenie? Ona mu zaufała... Wiecie ile to znaczy dla kobiety móc zaufać? Ja pisze o przyjaźni bo to o wiele większa wartość niż "miłość". W związku po latach (jakichś 2-3) pozostaje przyjaźń. A miłość sie pojawia (to uproszczenie więc się nie czepiajcie tylko pomyślcie). Zauważcie z jaką dojrzałością macie opisany ich związek tak nie piszą/mówią niedojrzali smarkacze. 7 mc to prawie tyle żeby znikło pierwsze zauroczenie szczególnie jeśli któreś ma jakieś problemy osobiste i wtedy pojawia się właśnie związek budowany na przyjaźni i zaufaniu. Możecie się oszukiwać i mamić słowem miłość ale co to dla was znaczy? I tylko dla tego w jaki sposób Destiny&Hope pisała o nich zacząłem tu pisać. Jedyne co mi się nie podoba to olewanie o którym pisze Destiny&Hope ale dla tego uważam że powinni rozmawiać o sobie. Dla was 19 lat to mało :D Chyba pozostaje mi wam zazdrościć ja mając 19 lat już miałem kupę życia za sobą :D "Kryzys to jest wtedy jak trzeba razem rozwiązywać patowe sytuacje, kiedy nie ma na czynsz i pracy też, kiedy dziecko jest ciężko chore a nie ma pieniędzy na leczenie, kiedy jedno pije lub ma kochank/e/a." To też ale też kryzys jest jak jedno ma wątpliwości co do swoich uczuć :) 7 mc mało czy dużo? To zależy od tego co ich łączy. Co o sobie wiedzą i jak bardzo sobie zaufali. Oni mogą być jak "stare dobre małżeństwo". "Dziewczyna ma 18 lat, jej chłopak 19 i co oni wiedzą o życiu?" Oj zdziwiła byś sie ile mogą wiedzieć :( Można mieć psychikę trzydziestoparolatka i w rozmowach z takimi być traktowanym jak równy. Kwestia co sie przeżyło. "Jeszcze się życia nauczą, ale nic na siłę." A czy ja mówię że coś na siłę? Ale jak tylko pęknie to burzyć to bez sensu. "bo najpierw trzeba zadbać o swoje potrzeby by móc tym samym obdarować drugą osobę" Dobre :D Ale wiesz to samolubstwo jest ;) Ja uważam że dbanie o kochaną osobę jest zajebiste i daje kupę radości i ja potrafię swoje potrzeby odsunąć i jakoś nie cierpię i nie czuje sie jak służący A co do równości partnerów to... Kurcze to dla mnie jakiś kosmos . Jak piszesz mam wrażenie że masz fobię przed tym że zostaniesz zdominowana przez partnera. W związku w pewnych dziedzinach jedna strona dominuje w drugich druga i razem sie uzupełniają wiec ? O jakiej równości my piszemy? Ale to chyba nie ma nic wspólnego z tematem ;) A i co do służącego... No cóż czasem sie jest służącym w związku czasem tak sie składa. Ale to jeszcze naszej autorki nie dotyczy to jeszcze nie ten etap ;) No i puki co jej chłopak uczciwie (jak partner trochę szturchany wiem ale jednak ;) ) przyznał się do swoich wątpliwości a więc potraktował ja po partnersku a nie zbył bajeczką jak by to jej nie dotyczyło. "Aha i żeby nie było piszę o pejoratywnej stronie bycia potrzebnym." Kurcze ale tego nie zrozumiałem "Moje słońce czeka z prezentem" To ty mu tak każesz jak psu czekać aż skończysz pisać?? Toż to tresura :D ;) 100 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1. tysiące osób tkwi przy partnerze, mimo, że nie kocha, ponieważ boi się jego histerycznej reakcji na rozstanie. Musisz poszukać innego argumenta, który ma przekonać świat, iz to big love jest :P 2. szczęscia po autorce nie widać, wręcz przeciwnie - sama opisuje, iż tylko udaje, a wewnętrznie jest kupą nieszczęśliwości. 3. już pisałam, iż trzymanie się partnera jak rzep psiego ogona, pomimo, iż partner mówi "nie kocham cię" to patologia. Odsyłam do odpowiedniej lektury na temat. 4. nie psiocze na facetów, a wręcz przeciwnie. Kłania się czytanie tekstu ze zrozumieniem. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"nie psiocze na facetów, a wręcz przeciwnie." a napisałem że tu konkretnie psioczysz :D "Kłania się czytanie tekstu ze zrozumieniem." ;) 1. Skoro nie mówi jej że ją kocha i mówi że nie chce jej stracić ale dla jej dobra by z nią zerwał... No cóż jest mu dobrze z autorką ale powiedział że nie kocha i ze powinni zerwać. To już pod kurczowe trzymanie ze strachu nie podchodzi. Jak by tak było powiedział by kocham i miał pewność trwania. 2. "Jak tylko jest ze mną ja od razu wariuje pragnę jego bliskości, nie wytrzymałam bym żeby się do niego nie przytuli(c...)Zawsze próbuje nasze spotkania przedłożyć jak tylko się da" Szczęście nie jedno ma imię. 3. ja nie piszę nic o trzymaniu się "partnera jak rzep psiego ogona" i też uważam że to chore nawet jeśli partner mówi że kocha a nie potwierdzają tego czyny. Ja piszę o próbie zbudowania związku pomimo wątpliwości nie na siłę. Ale też bez odpuszczania jak tylko pojawiają sie wątpliwości. Jak pisałem chłopak podaje wszystkie argumenty za tym ze "kocha" (ma wątpliwości ale kto ich nie ma?) pytanie czy umie zdefiniować miłość i czy wy umiecie? My nie mamy pełnej oceny więc daleki bym był od radykalizmu. Wiele dobrych i szczęśliwych obopólnie związków miało takie dylematy. Dojrzałością jest dać sobie czas na zastanowienie a nie podejmowanie nerwowych kroków czy to w celu skończenia znajomości czy to w celu wymuszenia miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dojrzałość w związku 18+19. kryzys tamże, szczęście niejedno ma imię i przyjaźń ponad miłość :O Brawo. Kolejny facet, który na kobiecym forum usiłuje ustawić świat wg własnych przeżyć. Daj Ci Boże zdrowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
iftar to że tobie się coś w głowie nie mieści nie znaczy że nie jest możliwe :) Mało jeszcze widziałaś :D Ale może to dobrze dla ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Destiny&Hope
mysliciel999 Dziękuje Ci bardzo kiedy czytałam twoje wpisy naprawdę lepiej mi się zrobiło..jesteś jedną z nielicznych osób która mnie rozumie i nie każe mi skreślać mojego ukochanego...A tego bym nie potrafiła zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oath
kardashia niesamowicie się wzruszyłam, czytając to, co napisałaś, ponieważ przygotowałam się na smutne zakończenie, a okazało się, że jest całkowicie odwrotne :) Bardzo mnie to cieszy, tym bardziej, że mam identyczną sytuację do Twojej przeszłej i zastanawiałam się, czy nie zerwac, ale teraz widzę, że nie wolno poddawac się bez walki. wypowiedzi myśliciela też dały mi do myślenia... wiecie, od razu da się wyczuc, kiedy mamy do czynienia z osobą posiadającą dużo wiedzy, ale niemądrą, a kiedy z osobą bardzo mądrą, rozsądną i doświadczoną przez życie, która nie musi niczym udowadniac, że coś gdzieś słyszała w TV i pozjadała wszystkie rozumy. Myśliciel jest jak dla mnie tym drugim typem, choc nie wiem ile może miec lat. To bez znaczenia. Poza tym chciałabym jeszcze rzec, że z mojej obserwacji wynika, iż ludzie dzielą się na 2 grupy pod względem kochania: 1 - ci, którzy zrywają zaraz po tym, gdy widzą, że coś jest nie tak 2 - ci, którzy są bardziej sentymentalni i próbują ratowac związki, wybaczają błędy, mają wieczne nadzieje (czasami nierealne) Moja skromna osoba należy do 2 grupy, niestety albo i stety. Możliwe, że wielu z Was nie zgodzi się ze mną, ale moje obserwacje są następujące: Osoby z 1. grupy są zdecydowane, nie pozwolą na to, by ktoś nimi pomiatał. W tajemnicy powiem, że moja siostra właśnie taka jest, dlatego czasem nie mogłam jej zrozumiec, dlaczego zamiast dac szansę chłopakowi, gdy parę razy nie powiedział jej, że wychodzi z kumplami na piwo, od razu z nim zerwała (?). Właściwie do tej pory tego nie rozumiem... Tak czy owak, ludzie tacy jak moja siostra odsuwają na bok sentymenty i są ciut większymi egoistami, niż ludzie z grupy 2., ale w wielu kwestiach jest to ogromny plus i tego właściwie im zazdroszczę. Osoby w grupy 2. są... hmm. Wciąż powracają do wspomnień, myślą: "ale przecież tak fajnie się dogadujemy, on jest mi przeznaczony, nie mogę z nim zerwac, bo jak, ke, kee?". Tak samo ja myślałam po tym, jak pewien chłopak zadzwonił do mnie nacpany i uchlany z jakiegoś ogniska i kazał swojemu koledze wrzasnąc do słuchawki "SP*******J SZMATO!". No ale przecież był moim pierwszym chłopakiem i był mi przeznaczony, prawda? Teraz uważam, że to dżerk i ma coś z deklem. Osoby z 2. grupy dają szanse i wierzą, że wszystko będzie dobrze. Jedyny pozytywny tego skutek to to, że ta cierpliwośc i czekanie może się naprawdę opłacic. A jak wiemy, to, o co staramy się bardzo długo i w końcu to zdobywamy, doceniamy i szanujemy najbardziej. Kto się zgodzi z tym trochę uogólnionym podziałem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sie zgodze
bo mam tak samo i tez naleze do drugiej grupy. Moj zwiazek trwa rok, poczatki nie byly zbyt fajne, ale zakochalam sie i cierpliwie czekam :) bylo juz jedno rozstanie ale wroci, przeprosil. wydaje mi sie ze zaczyna byc coraz lepiej, a on choc nioe anlezy do osob wyelwnych zaczyna mowic, ze teskni, ze mu mnie brakuje itp. sam nie mowi ze kocha, jak spytalam to powiedzial ze kocha na swoj sposob, dla mnei to dobra odpowiedz, kazda milosc jest inna. cierpliwie czekam co bedzie dalej i mam nadzieje ze jeszcze bardziej sie otworzy na mnie i zaangazuje :) mielismy niedanwo bardzo szczera rozmowe, comnie zaszkoczylo ze potrafi sie tak otworzyc. powiedzial min ze bardzo sie cieszy ze sie tak staram i prosil aby nigdy nieprzestawala, ze on probuje ale nie zawsze mu wychodzi. itp itd choc wiele lez wylalam, ale mysle ze warto jeszcze poczekac ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×