Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sabrina12345

Jak zostawić "idealnego faceta"?

Polecane posty

Gość xxx3
rozumiem jak się czujesz i ci współczuje, ja jestem w podobnej sytuacji, tylko nie jesteśmy ze sobą ani z tzw. braku laku ani nie wpadliśmy sobie w ramiona w ramach zapomnienia poprzedniego związku. Ale, no własnie, po ponad 3 latach, patrząc w przyszłość nie widzę jej kolorowo, już od roku się psuje, a my stoimy ciągle w miejscu, brak perspektyw, a nie jesteśmy wcale już tacy młodzi. Mój facet jest niezaradny, nie ma w nim ciekawości życia, zapału, znajomi mówią, że przy nim ulotniła się ze mnie radość i zrobiłam się zrzędliwa. Myślę, że miłość z mojej strony już wygasła, a on tak bardzo mnie kocha, jest opiekuńczy, mam w nim wsparcie, czuje się przy nim swobodnie i nie potrafię zakończyć tego związku bo tak bardzo mi go szkoda, że czuję, że w zamian za to że jest taki dobry i poświęca się dla mnie, jestem mu to winna. Z drugiej strony boje się, że będę dla niego taką zołzą, że w końcu się znienawidzimy. A z drugiej obawa, że zostanę sama powstrzymuje mnie przed radykalnymi decyzjami. Dodam iż mieliśmy już ustaloną datę ślubu, ale jakoś rozeszło się po kościach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość addddddddddi
xxx3 Czytam Twojego posta jakbym to ja była jego autorką... 8 lat związku - z czego 7 na prawdę świetnych i kochających lat. Ale dziś z mojej strony nie ma już uczucia, lubię z nim spędzać czas, ale tylko w "ramach przyjaźni" Kochać chcę się zupełnie z kimś innym... Ale to już zupełnie inna historia. A on?? Tak jak piszesz, kochający, zrobiłby dla mnie wszystko. Im jestem większą zołzą, tym on paradoksalnie jest dla mnie coraz bardziej dobry. Nie wiem jak mu o tym powiedzieć, jestem zdecydowana, że chcę go zostawić, bo to związek bez przyszłości. Tylko co powiedzieć, gdy on za każdym razem na mój widok promienieje... I na prawdę nie potrzebuję czytać od innych forumowieczek, jaka jestem wredna, egoistka itp itd, choć ze względów finansowych z nim nie jestem (gdyby tak było, dawno bym z nim nie była).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sabrina12345
...coraz bardziej siebie nie rozumiem... on jest taki dobry... do bólu... czasem jak patrzę na jego dobrą twarz to mam ochotę, żeby mnie uderzył... albo jego uderzyć... dziś wieczorem tak rzuciłam się na niego... niby dla żartu... śmiałam się nerwowo... mówiłam "co ja z Tobą robię, co my robimy ze sobą"... szarpałam go za koszulę... drapałam w szyję... był jak zahipnotyzowany... jakieś takie dziwne napięcie się zrobiło... skończyło się na tym, że zrobiliśmy TO na dywanie... chciałam żeby mnie bolało... krzyczałam żeby robił to mocniej, szybciej... był zdezorientowany, ale chyba jakoś to go podniecało... wyszeptał "Kocham Cię"... nie mogłam już... dałam mu w twarz... rozpłakałam się... on miał łzy w oczach... i wiecie co... przepraszał mnie... On mnie przepraszał... przytulał... mówił "jakoś poradzimy sobie kochanie, ja Cię rozumiem"... przytuleni zasnęliśmy razem... obudziłam się przed paroma chwilami... musiałam się napić... dlaczego on musi taki być... chciałabym żeby mnie zabił... jestem coraz bardziej zła... na niego i siebie... na nas... nie wiem czy się od niego uwolnię... rozkochałam go w sobie na zabój... tak mi źle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość truskaffka83
Dziewczyno, ty masz niezłe problemy ze sobą. Z tego co czytam, skłonności do samodestrukcji. Niszczysz i siebie, i jego. W postach sama sobie przeczysz, powinnaś go zostawić, dla jego dobra. A nie, wmawiasz sobie (i nam), że go nie zostawisz bo nie chcesz go zranić, a tak naprawdę boisz się życia bez niego. Dopiero gdy ktoś inny stanie Ci na drodze, bez skrupułów odejdziesz... Źle robisz, bardzo źle...egoistycznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sabrina12345
...właśnie gdzieś wyszedł... nie powiedział gdzie... dziwne... nigdy tak nie robił... zawsze mówił: kochanie, wychodzę tu i tu, będę za tyle i tyle... tym razem nic nie powiedział... nie podoba mi się ta sytuacja... dziś był dla mnie chłodny... brakuje mi jego czułości... gdzie on się podziewa?... nie mogę przecież do niego zadzwonić, ale wciąż patrzę na telefon... mam ochotę wskoczyć w seksowną bieliznę i tak czekać na niego... pieprzyć mi się chce z tego napięcia... nie wiem co ze sobą zrobić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xx moni moni
Ja właśnie dziś zerwałam z chłopakiem po 3 latach. Płakał, prosił, błagał. Strasznie mi go było żal ale byłam stanowcza. Kiedy się poznaliśmy było idealnie - czuły, opiekuńczy, lubił się przytulać, przystojniak itd. Po prostu ideał. To był mój pierwszy poważny chłopak, więc mam wrażenie że po prostu chciałam się zakochać (miałam 18 lat). Kochał mnie bardzo, ja jego też. Po około 2 latach odkryłam, że pisze z innymi dziewczynami - nie spotykał się z nimi, ale pisał różne słodkie głupoty. Obiecał poprawę, nakryłam go drugi raz. Znów obiecał poprawę. Od tego czasu zobojętniałam. Poza tym strasznie się różnimy - ja jestem spokojna, on wybuchowy i wiecznie zfochowany, zły, odbierał jako atak zwykłe pytanie itp. Dodam, że pochodzę z niespokojnego domu, więc miałam nadzieję, że ułożę sobie życie ze spokojnym człowiekiem. Kiedy się pokłócliśmy potrafił nie odzywać się przez 2 tygodnie. Denerwowały go zwykłe rzezy takie jak, to że ktoś stanął mu na drodze w sklepie i już sapał pod nosem, przeklinał. W dodatku miał zawsze problem jak umawiałam się z koleżankami - robiłam to bardzo rzadko, żeby nie robić mu przykrości, bo on miał pretensje że siedzi sam, tak jakby nie umiał się sobą zająć. On twierdzi, że po prostu z miłości chciał spędzać ze mną jak najwięcej czasu. Ja studiuję (zawsze byłam tzw. kujonem), on jest tylko po szkole zawodowej. Nigdy mu tego nie wypominałam, ale dlatego nie potrafił zrozumieć, że teraz mam sesję i muszę się uczyć do najgorszych egzaminów, więc powiedziłam że przez jakiś czas nie będziemy się widzieć a on zrobił mi wojnę, że wcale się nie widujemy (dotychczas widzieliśmy się praie codziennie). Do tego często marudził, roztrząsał problemy, miał skłonności do przesady i lubił inny tryb życia ode mnie - ja jestem domatorem, on chciał wychodzić. Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad zerwaniem aż podjęłam decyzję. Jeszcze nie wiem czy słuszną - łączy mnie z nim wiele wspomnień, chwil, szczęścia. Ale bałam się że za kilka lat obudzę się i stwierdzę, że zmarnowałam sobie życie u boku człowieka, który męczy mnie psychicznie swoim zachowaniem. I tak naprawdę nie mieliśmy ze sobą dużo wspólnego prócz potrzeby miłości. Zerwałam i nawet nie zapłakałam. Być może to świadczy, że już go nie kocham. Nie wiem. Na pewno nie kocham go tak jak kiedyś. Chyba idealizowałam go na początku, albo on tak się zmienił. Myślę, że jest zbyt dziecinny dla mnie. Mam nadzieję, że to był dobry wybór. Powiedzialam, że wolę być sama niż ciągnąć to dalej, skoro wciąż się kłócimy... Wierzę, że będzie dobrze, ale boję się samotności, zawsze się bałam. Zawsze miałam problem z facetami a teraz kiedy znalazłam jednego - zostawiłam go. A jeśli nie znajdę nikogo? Co jest mniejszym złem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×