Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CallMeBlondiee

FOBIA SPOŁECZNA, NIEŚMIAŁOŚĆ. Są chętni na spotkanie??

Polecane posty

Gość :(:(:(:(buu
kultira ja maty nawet na 30 nie zdalam wiec nie jest z toba tak źle nie wiem co ze mnie taka tepa strzala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Najbardziej szara mysz
Cześć, miałam do Was pisać wcześniej, ale nie byłam w stanie. Moje zycie toczy się pod znakiem jednego wielkiego pecha, albo to ja jestem jakaś felerna. Wszystko mi się pieprzy po całości. Od początku do końca. Chciałabym z kimś pogadać 31015762

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Najbardziej szara mysz
Gdyby ktos był tak miły dla mnie to niech napisze:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
CallMeBlondiee - Oglądałem "Efekt motyla". Czasem żeby zdarzył się jakiś przypadek to za dużo przypadków musi się zdarzyć wcześniej... :) Po prostu nie wierzę w przypadki. Pisząc przeznaczenie nie mam na myśli że wszystko już jest nam zapisane i cokolwiek nie zrobimy to i tak będzie tak jak być miało. Nie wiem jak to określić co mam na myśli mówiąc przeznaczenie, chodzi mi o coś w stylu "własnej legendy" o której pisze Coelho w swoich książkach. Po prostu moim zdaniem istnienie każdego człowieka ma jakiś sens, tylko trzeba ten sens odnaleźć, a to udaje się niewielu, to jest to przeznaczenie które mam na myśli. Leczenie fobii na pewno będzie trwało, choć ja akurat wierzę w wyleczenie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale... to chyba nie zdarza się często. Po prostu musiałoby się wydarzyć coś co baaaaardzo by nas zmieniło, na przykład gdyby ktoś dowiedział się że został mu rok życia, to według mnie jest możliwe że fobia nagle by zniknęła, bo jakie wtedy miałoby cokolwiek znaczenie skoro za rok nas i tak tu nie będzie? UgaaaBugaaa - Książka nie wpłynęła na pogłębienie fobii, a raczej pokazała mi jak może wyglądać życie, uświadomiła mi że mam problem, że siedzę w więzieniu z którego nie potrafię się wyrwać. Ona opisuje chłopaka, który trafił na dziwnego faceta i ten facet stał się jego nauczycielem. Pokazywał mu iluzje jakimi żył, pokazał mu śmietnik jaki ma w głowie i jak jego umysł ma nad nim kontrolę. Nauczył go żyć tu i teraz, nauczył go że najważniejsza jest chwila obecna. Książka sama w sobie nie zrobiła nic, ale po raz pierwszy zmusiła mnie do zastanowienia się nad sobą, nad swoim życiem, spowodowała że zacząłem sobie zadawać pytania dlaczego zachowuję się tak a nie inaczej, dlaczego nie potrafię być spontaniczny, dlaczego obwiniam innych za swoje niepowodzenia, dlaczego nie potrafię okazywać swoich uczuć, dlaczego cały czas zakładam maskę. A to już pociągnęło całą lawinę, która zmiatała wszystko co miała przed sobą. Nie wiem czy pogłębiła fobię, chyba nie. Fobia u mnie pogorszyła się z wiekiem, w sumie książki już nie czytałem od jakiegoś czasu, a właśnie w pazdzierniku przeżywałem chyba najgorszy okres, w związku z problemami na studiach, tak więc fobie bardziej pogłębiło wydarzenie. Po prostu gdybym jej nie przeczytał to może dalej myślałbym że jestem nieśmiały i jakoś bym dawał radę, jakoś bym może funkcjonował tak jak w szkole, gdzie było słabo, ale dawałem radę. A po przeczytaniu poczułem że... moje życie może wyglądać zupełnie inaczej, że życie może być zabawą, i że chciałbym potrafić żyć tu i teraz. Książkę osobiście polecam, nie wiem czy do innych trafi tak jak trafiła do mnie, ale według mnie jest warta przeczytania. Podobnie jak na przykład książki de Mello. Mala Suu - Wolałem się upewnić że nie zanudzam ;) Ja zdecydowanie za dużo piszę, ale tak właśnie chyba nadrabiam to że praktycznie z nikim nie gadam. Dziś dla ciekawości postanowiłem sobie liczyć ilość wypowiedzianych przeze mnie słów i wyszło coś koło 55-60 do tego momentu... Masakra, może gdzieś się tam machnąłem ale wielkiej pomyłki nie ma, dziś praktycznie z nikim nie gadałem, jedynie to jakieś jedno zdanie lub jedno słowo odpowiedzi jak ktoś o coś spytał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias - moim zdaniem właśnie wystarczy tylko jeden mały przypadek, żeby zdarzył się kolejny przypadek itd. itd. itd., w sumie cały splot przypadków i nie-przypadków. WIERZĘ W PRZYPADKI. Cóż, tej kwestii się nie zgadzamy, ale to akurat nie jest aż tak ważne :) Najbardziej szara mysz - odezwał się ktoś do Ciebie? Nie chciałabym być którąś z kolei, aby Cię nie zamęczyć :) Mam nadzieję, że już Ci troszkę lepiej, ale jeśli nie to chętnie pogadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Noc w BA, ale możesz uchylić rąbka tajemnicy, co Ci ten psycholog mówi, radzi itd ? Kultura, to tylko próbne, do maja jeszcze sporo czasu! tylko nie olewaj sprawy ! Najbardziej szara mysz - co tam Ci się znowu nie układa? :( mam nadzieję, że dziś już lepiej... Matias - rozbroiłeś mnie z tym liczeniem słów :D ...a tak dużo masz do powiedzenia wartościowych rzeczy... Widzę, że szykuje się radomskie spotkanie :) i fajnie :) mam nadzieję, że wypali i czekam na relacje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam WAS serdecznie! :) A co to za przestoje? ;) Szara Myszo -- co się takiego stało, co za nieszczęście Cie spotkało? Mam nadzieje, ze kryzys szybko minie i będzie tylko lepiej. Trzymaj się dzielnie. Matias -- możliwe, ze pod wpływem takiej książki może zmienić się punkt widzenia pewnych spraw ale nie chyba do tego stopnia, żeby utwierdzać się w przekonaniu o tym, jakie to marne życie mamy. Co najwyżej pozostaje nam walczyć o siebie za wszelka cenę. Jak sam twierdzisz, nie wyobrażasz sobie dalszego życia z fobia, w takim razie należy skupić się tylko na tym, jak przeprowadzić bitwę aby wyjść zwycięsko z wojny. Sięgnę po nią, może tez wyciągnę jakieś wnioski dla siebie. Widze, ze pojawiła się Kulturka. :) Rozumiem twoje zniechęcenie ale trochę więcej wiary w siebie. Nie zakładaj z góry czegoś na co sama masz wpływ. Dzieki próbnym maturom [niewątpliwie stresogennym] wiesz w czym się jeszcze musisz podciągnąć. Także głowa do góry i przesz do przodu. You can do it!!! :) Przygotowania do spotkania w centralnej części kraju widzę idą pełna para. Czekam zatem na relacje dziewczęta. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak przygotowania idą pełną parą:) Ja wczoraj pisałam z Największą szarą myszą mam nadzieję, że moje wsparcie ciut pomogło. Okazało się, że mieszkamy tylko kilka ulic od siebie. Więc na pewno musimy się poznać. Ja dzisiaj czuję się już znacznie lepiej. Stojąc na światłach dojrzałam faceta, który wyglądał mi znajomo. Aż serce zabiło mi z wrażenia wiedziałam, że mam dobre przeczucie, że to on. No i bez zastanowienia podbiegłam do niego od tyłu i się przywitałam. Było to bardzo spontaniczne normalnie często spotykając kogoś znajomego nie koniecznie bliskiego staram się udawać, że tej osoby nie widzę. Wyciągam tel i udaję zajętą, albo szperam w torebce udając, że nikogo nie widzę na chodniku. No, albo uciekam na drugą stronę. Cześć, dzień dobry sprawia mi ogromne trudności, a dzisiaj zrobiłam coś za co sama siebie nie poznaje. Podbiegłam do tego faceta nawet mnie nie poznał, ale uparcie przypomniałam kim jestem. Miałam ogromną chęć rozmowy z nim. Nie widzieliśmy się 4 lata. Kiedyś dobrze się kumplowaliśmy, bo to kolega ze szpitala. Tak więc kiedy już ogarnął kim ja jestem szłam wesoła, rozgadana i w ogóle. Wsiedliśmy w ten sam autobus i całą drogę nie zwracałam uwagi na ludzi w autobusie waliło mnie jak wyglądam, czy słyszą to co mówię. Bardzo to było miłe i zaskakujące dla mnie, że zrobiłam coś czego w środku pragnęłam. I się udało odrzucić lęki. Ale jestem popaprana. Jednego dnia zwiewam drugiego sama lecę do ludzi i to jeszcze w sumie prawie obcych. Dzisiejsze przedpołudnie zaliczam do udanych zobaczymy jak potoczy się reszta dnia pewnie nijak bo będę siedzieć w domu.. No, ale to nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
Mala Suu - Tak mnie coś wczoraj wzięło z ciekawości na ilość wypowiedzianych słów, bo doszedłem do wniosku że ostatnio prawie w ogóle nic nie mówię, jedynie pojedyncze zdania, albo pojedyncze słowa w odpowiedzi jak ktoś o co spyta. I po tym moim wyniku muszę przyznać że jest ze mną gorzej niż myślałem... Dziś chyba jest jeszcze gorzej, bo wczoraj musiałem coś tam powiedzieć jak odbierałem zamówione książki, a dziś w sumie to tylko tak, nie, nie wiem, ale bardziej rozbudowanych zdań brak. Jak tak dalej pójdzie to zostanę niemową, chyba muszę zacząć rozmawiać sam ze sobą żeby nie zapomnieć jak się gada :) Tylko wtedy to już w ogóle wezmą mnie za wariata ;) UgaaaBugaaa - Pod wpływem tej książki mój świat stanął do góry nogami :) Dla mnie jest to fantastyczna książka, ale jak nic się nie zmieni to może się okazać moim przekleństwem. Mam nadzieję że jednak tak nie będzie i będę się kiedyś cieszył że przez "przypadek" najpierw trafiłem na film "Siła spokoju" oparty na tej książce a następnie na samą książkę, którą wtedy trzy lata temu znalazłem tylko w... jednej księgarni internetowej. A tak ogólnie to dziś po paru lepszych dniach znowu dołek. Zaczęło się już wczoraj gdy byłem odebrać zamówione książki, próbowałem jakoś przestać o tym myśleć, ale jak zawsze gdy wszedłem do sklepu gdzie są przeważnie tylko sprzedający, to od razu zacząłem się denerwować, w sumie to już zaczynam się denerwować zanim wejdę do środka. Przeważnie niewiele brakuje żebym po prostu zwiał, bo mówię sobie aaa odbiorę je jutro, ale jakoś się przełamuję. I tak jest już lepiej niż dawniej gdy szedłem tam pierwszy czy drugi raz, teraz mam już gotową formułkę... Masakra. Dawniej miałem też takie odloty że bałem się tam wejść i musiałem chwilę postać pod sklepem, na przykład udając że piszę smsa, zanim się zebrałem w sobie. Wcześniej w autobusie pełnym ludzi próbowali mnie zagadać turyści z Francji, co dziwne tu specjalnie się nie denerwowałem, serce nie zaczęło walić, nie zaczęły się myśli typu że wychodzę na idiotę czy coś w tym stylu, ale... miałem kompletną pustkę w głowie, i tak nie pogadali sobie ze mną. Ale wkurzyło mnie to bo stałem jak słup soli, kompletnie mnie zamurowało i nie byłem w stanie nic sensownego odpowiedzieć. Nie wiem czy to fobia, czy coś innego, po prostu kompletna czara dziura w głowie... A dziś wybrałem się na zakupy i... jak to zawsze w moim wykonaniu nie kupiłem nic, co mnie totalnie dobiło, bo tak jest zawsze. Najgorsze że wiedziałem konkretnie co mam zamiar kupić, ale się nie zdecydowałem... W ogóle sklepy to jest dla mnie koszmar, mam wrażenie że wszyscy się na mnie gapią i przeważnie kończy się tak że uciekam. U mnie dochodzi jeszcze do tego element że nie potrafię się zdecydować... Ciekaw jestem czy też coś takiego macie, bo nie wiem już czy to jest jakiś kolejny element fobii, czy jakiś kolejny dziwoląg który mnie dopadł. Często na przykład mam tak że jak mam coś kupić to nie mogę się zdecydować, nie wiem czy to będzie dobre, waham się waham i w końcu nic nie kupuję. Wygląda tak jakbym bał się popełnić błędu. Przy podejmowaniu decyzji jest podobnie, też mam problem z jasnym stawianiem sprawy, cały czas się waham i nie mogę się na nic zdecydować... Już mam dość bo jak tak dalej będzie to szło to niedługo będę się bał w ogóle z domu wychodzić... Praktycznie już dziś każda pierdoła sprawia mi problem jakby nie wiem co to była za ważna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias coś w tym chyba jednak jest jeśli chodzi o kupowanie. Ja na zakupy też nie znoszę chodzić. Nawet jak coś mi się podoba i nie znajdę potwierdzenia u kogoś, że jest ok to nie wezmę. Sama kiedy wybieram się na zakupy przychodzę z niczym do domu. Myślę tu głównie o zakupach ubraniowych. Nie nawidzę błądzić między wieszakami mam wrażenie, że wszyscy patrzą co biorę. Albo co najgorsza, że szperam przy wieszaku z większymi rozmiarami niż tak modne XS. Już wiem co te dziewczyny sobie o mnie myślą.. to samo jak wezmę już jakieś ubranie powiedzmy spodnie to zawsze kitram je pod pachą tak mocno żeby nikt obok nie zauważył co wybrałam, bo wstydzę się zawsze, że może mam beznadziejny gust i ktoś pomyśli, że jakąś szmatę w sumie chce sobie kupić no, albo przypadkiem dojrzy, że te spodnie są duże. A strasznie wstydzę się swojego rozmiaru. No więc najlepiej mi jak chodzę z siostrą ja włażę za zasłonkę w przymierzalni, a ona buszuje po sklepie przynosząc mi wszystko co uważa. Sama nie jestem w stanie nic kupić, nic wynaleźć.. straszne. To samo tyczy się np. kupowanie prezentów nigdy nie umiem polegać na sobie, bo mam wrażenie, że moje pomysły są najgorsze i zawsze opieram się na opinii kogoś innego. Nie mam swojego zdania i wydaje mi się, że to wina właśnie fobii. Chociaż nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias, Dominika - ja też mam problem z zakupami :) Aby kupić jedną rzecz, muszę z reguły poświęcić cały dzień na chodzenie po sklepach i rozważenie wszystkich za i przeciw. A i tak po całym takim dniu wybierania, często nie kupuję nic. Poza tym, np. w sklepach odzieżowych boję się, że trafię na jakąś niemiłą obsługę. W ogóle staram się wybierać takie sklepy, w których sprzedająca jest zajęta innymi klientami, aby przypadkiem nie podeszła mi doradzać itp. Jest to dla mnie problem, bo muszę wtedy nawiązać z nią rozmowę. I np. jak mi taka pani proponuje rzecz która mi się nie podoba, jest mi głupio powiedzieć, że nie jestem tym zainteresowana. Albo nie daj Boże jak chce abym się pokazała w przymierzonym ciuchu. Dla mnie to jest strasznie krępujące, zwłaszcza że w mojej opinii w większości rzeczy wyglądam beznadziejnie. Poza tym jak już coś sama sobie wybiorę z wieszaka, to krępuję się zapytać czy mogę to przymierzyć - głupie nie? Dlatego najczęściej na takie zakupy chodzę z mamą (siostry niestety nie mam), która donosi mi jakieś ubranka do przymierzalni. A najbardziej nie lubię jak obsługa sklepu śledzi każdy mój ruch, jakbym była potencjalną złodziejką. To bardzo niefajne uczucie i powoduje, że zamiast skupić się na wyborze produktów, myślę cały czas o tym, że jestem obserwowana :( Ostatnio sporo rzeczy kupuję w necie - jest to dla mnie z w/w względów duże ułatwienie. I np. dzisiaj rano (po wielu dniach przemyśleń) w końcu się zdecydowałam jakie prezenciki kupić chłopakowi na gwiazdkę, jedną rzecz już zamówiłam i aż mi się humor poprawił, zwłaszcza że już kurier ją wiezie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze, że przez nieśmiałość mam problem z odbieraniem przesyłek od kuriera lub listonosza i najczęściej wyręczam się kimś z domowników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie tak obieranie przesyłek jest koszmarne. Ja np. mam w sumie bardzo miłego pana listonosza, który zawsze z uśmiechem się przywita, zagada będzie życzył miłego dnia. Kultura wymaga coś odpowiedzieć.. a ja jestem w stanie wykrztusić tylko dzień dobry. Więc już wolę takich typowo urzędowych listonoszy, kurierów, którzy przyjdą dadzą kwitek do podpisania i sobie pójdą. Miły listonosz mnie przeraża. A te panie sprzedawczynie w sklepie potrafią zdenerwować nie tylko fobika. Znam opinię osób, że są natrętne i wkurzające z tą nachalną pomocą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się, że niektórzy kurierzy czy listonosze są tak mili i sympatyczni, że aż głupio z nimi nie gadać. Czasem aż mam wyrzuty sumienia. że nie potrafię też być wobec nich tak otwarta i rozmowna. Jedyne na co jestem w stanie się zdobyć to miły uśmiech i przytakiwanie. Dobrze, że chociaż tyle. A co do sprzedawczyń - najczęściej próbuję je zbyć odpowiadając że "na razie tylko oglądam", ale nie zawsze działa i nadal próbują "doradzać" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To i ja dorzucę coś w tej sprawie od siebie. Wy to przynajmniej wychodzicie z pustymi rękoma ze sklepu. U mnie jest o wiele gorzej gdyż ja nigdy się nie zastanawiam nad zakupami. Jeżeli już spotka mnie ta "przyjemność" łapię wszystko co wpadnie mi w ręce, oczywiście musi mi się choć trochę spodobać, po czym kieruje się pospiesznie do kasy i zmykam do domu. Nie lubię całej tej otoczki przymierzania w przymierzalni a następnie ponownego poszukiwania jakiegoś ciekawego modowego egzemplarza. W domu dopiero uświadamiam sobie, ze wiele zakupionych rzeczy wcale mi się nie podoba, jest niepraktyczna tudzież nawet za mała/duża. :/ Dopadają mnie wtedy monstrualne wyrzuty sumienia i poczcie winy. Ostatnimi jednak czasy podobnie jak CallMe kupuje w sieci i tu pojawia się kolejny problem w postaci pana kuriera ,od którego niestety trzeba odebrać przesyłkę. ;) Zawsze tak kombinowałam, żeby ktoś mógł ja za mnie odebrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinnam w sumie zacząć od tego, ze czasami to nawet nie jestem w stanie wejść do tego czy jakiegokolwiek sklepu, ze wstydu oczywiście, a jak już wejdę to jest właśnie tak jak opisałam powyżej. :) Dalsze przygody uciekającego fobika, tym razem przed ekspedientkami. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ugaaa - oj, ja też mam często ochotę tak po prostu wziąć z wieszaka coś co na oko mi się podoba, i bez przymierzania i narażania się dłuższy pobyt w tym sklepie, kupić i zawinąć się szybko do domu. Niestety właśnie już kilka razy miałam takiego zonka, że w domu okazało się że nic z tych rzeczy na mnie nie pasuje, i teraz staram się rozważniej kupować. Problem w tym, że popadłam ze skrajności w skrajność i rozważam za bardzo :) A w efekcie później nie mam w co się ubrać, bo mam za mało rzeczy w szafie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CallMe -- I tak źle i tak źle . :D My kobietki to się mamy. W zasadzie to nigdy nie mamy co na siebie włożyć. ;) Jak pomyślę o tym zakupowym szaleństwie w jaki popadają ludzie na chwile obecna to za mnie wzdryga. Do świąt coraz bliżej ale nawet nie ruszę noga w kierunku jakiegokolwiek centrum handlowego. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ugaaa - zgadzam się, faceci mają pod tym względem zdecydowanie lepiej, np. jeden garnitur wystarcza im na wszystkie większe okazje w przeciągu kilku lat i nie muszą się martwić, że nie mają w czym iść na imprezę Sylwestrową. Ech... Ten szał zakupowy też mnie przeraża. W grudniu zawsze upłynniam najwięcej sianka. I cały miesiąc tylko rozmyślam co komu kupić w prezencie, żeby byli zadowoleni. Aż głowa boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
Ja kupuję sobie rower od... prawie 1,5 roku :) Gdybym normalnie funkcjonował to pewnie kupiłbym go już te 1,5 roku temu a tak nowela pt.rower ciągnie się u mnie przez tak długi czas. Już samo wejście do sklepu z rowerami to jest jeszcze większy horror niż do zwykłych sklepów bo tu trzeba jakoś zagadać sprzedawcę i sprzedawca zawsze coś tam chce doradzać. Zresztą nie znam się na rowerach na tyle by samemu jakiś wybrać, tak więc muszę zdać się na sprzedawcę, a wiadomo że nie spytam się o wszystko co chciałbym wiedzieć... Oglądam oferty w internecie ale i tak przed kupnem konkretnego trzeba go obejrzeć na żywo. I do tego jeszcze ten rower ma to, tamten to i pojawia się mój ukochany brak zdecydowania, nie potrafię powiedzieć tak chcę ten. I tak myślę może ten, ale za chwilę a może jednak ten i tak to trwa :) Dziś akurat planowałem kupić coś z ubrań, ale wyszło jak wyszło. Strasznie nie lubię kupować ubrań, ale w końcu muszę coś kupić, bo nie będę miał w czym chodzić :) W sumie jak tak ktoś to czyta to może mieć niezły ubaw, bo to wygląda komicznie, ale mi do śmiechu nie jest. Święta się zbliżają a mnie to jakoś nie cieszy... Nie wiem ale już od dawna nie przepadam za świętami, i chyba powinienem się już zacząć szykować do pogorszenia mojego stanu w tym okresie. Święta od paru lat okropnie mnie dołują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja zazwyczaj wybieram takie odzieżowe, gdzie przychodzi dużo ludzi i ekspedienci nie latają do każdego z pomocą. Nagorsze są takie małe sklepiki np z bielizną, gdzie ekspedientka tylko czyha, żeby sobie z kimś pogadać i doradzić :P No i też niestety żal mnie ściska, jak przychodzą mili listonosze, zagadują wesoło, a ja tylko się uśmiecham... Tym bardziej, że obok mnie mieszka taka mega-rozgadana sąsiadka, która wciąga listonosza w milutkie pogawędki, więc tym bardziej blado wyglądam bezpośrednio po niej, w tak zwanym 'porówaniu' :P Dominiko - świetnie sobie poradziłaś dzisiaj z tym znajomym :) brawo! Matias - ja na wiosne kupiłam sobie wymarzony rower - ale z netu; a właściwie to prawie wymarzony, bo miał być holenderski, ale nie było mnie stać (7000zł), więc poprzestałam na niemieckim (znacznie tańszym ;) ); a Ty masz jakieś konkretne wymagania? do czego Ci ten rower będzie służył (oczekuję odpowiedzi bardziej rozwiniętej niż: 'do jeżdżenia" ;) ) Ja tam święta lubię (nie cierpiałam tylko, jak w internacie trzeba było dzielić się opłatkiem=zyczeniami z innymi, w tym nauczycielami!). Prezenty kupuję symboliczne i tylko bliskim , z którymi nie mam problemów na żadnej płaszczyźnie - mama, rodzeństwo, bratanki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias - ja Cię rozumiem i wiem że takie niezdecydowanie wcale nie jest śmieszne. A co do roweru, to też by mi się przydał, ale jeśli miałabym rozmawiać ze sprzedawcą i wypytywać o to i owo aby mi doradził, to rezygnuję. I prawdopodobnie jak kupię, to wybiorę sama ryzykując zły wybór. My fobicy niesamowicie dużo tracimy przez takie głupie sytuacje. Jeśli chodzi o święta, to teraz też mnie już nie cieszą tak jak kiedyś. Może dorosłym po prostu ciężej dostrzec tę magię choinki i całej świątecznej atmosfery. Tęsknię za tamtymi czasami, kiedy czekało się na Wigilię przez cały rok. To był wyjątkowy i radosny dzień. A dzisiaj, tak jak już wspominaliście, pierwsze co mi przychodzi na myśl, to dzielenie się opłatkiem i związany z tym stressss. W dodatku te świąteczne refleksje nad swoim życiem... Ale może nie przysmucajmy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaa, Matias, miałam pytać i zapomniałam... Ty już definitywnie pożegnałeś się z tymi drugimi studiami, czy jeszcze walczysz?? jeśli mosty jeszcze nie popalone, to może przemęcz się, a skończ je :) wiesz, ja też nie byłam happy na swoich, byłam samotniczką, ale ostatecznie kontakt (a właściwie jego brak) z ludźmi jeszcze o niczym nie przesądza - jak się człowiek uprze to i w izolacji wymęczy wyższe wykształcenie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
Mala Suu - Szukam roweru górskiego :) W planie jazda po asfalcie, polnych drogach, może jakiś lasach. W przyszłości chciałbym też wziąć udział w jakiś amatorskich zawodach tak dla frajdy, dla własnej satysfakcji :) Dawniej startowałem w zawodach biegowych i mam nadzieję że jeszcze do tego powrócę. Może jakieś zawody rowerowe na orientację w terenie, to też jest fajnie, póki co próbowałem swoich sił w Kieracie (maraton pieszy na orientację 100km, udało się przejść tylko albo aż ok.40-45km :) ) Ze świętami u mnie jest tak że ja wtedy jeszcze mocniej zaczynam odczuwać że jestem sam. W sumie nikogo o kim mógłbym powiedzieć że mogę z tą osobą szczerze pogadać, wszystkie swoje problemy trzymam w sobie, tak naprawdę czuję że nie mam nikogo naprawdę bliskiego. Dawniej faktycznie święta to było coś, teraz jest jak jest. Czuję że żyję w sztucznej rodzinie, ale o tym już pisałem więc nie będę znowu tego wałkował. Sztuczne uśmiechy, te życzenia, dzielenie się opłatkiem, a w rzeczywistości nic o sobie nie wiemy... Co do studiów to teoretycznie wciąż jestem jeszcze studentem, ale raczej nie widzę opcji powrotu. Za dużo już opuściłem, za dużo byłoby do nadrobienia, zresztą od kogo miałbym wziąć notatki? Po nieobecności wraca facet który do nikogo się nie odzywał przez parę tygodni... Zresztą i tak musiałbym załatwić jakieś lewe zwolnienia, bo trochę przekroczyłem normy :), tak więc sprawa jest zamknięta. Co dziwne nie czuję się z tego powodu źle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Mala suu! 🖐️ Matias -- hehe ja tez jestem bardzo niezdecydowana, zazwyczaj na pytanie o coś, co należy wybrać odpowiadam : - wszystko jedno. Najlepiej jak razem z moja mama, jak gdzieś się już wybierzemy, to obie, jedna przez druga zrzucamy na siebie odpowiedzialność w podjęciu decyzji. Komicznie to musi wyglądać : - Decyduj! - Nie, ty decyduj. - Mnie tam jest wszystko jedno. - Mnie tez. - No to decyduj. :) Co do świat to bardzo je lubię , sama atmosfera i to, ze wracam na stare śmieci bardzo pozytywnie mnie nastraja. :) Zbieramy się tylko w kręgu najbliższej rodziny wiec jest git, spinam się zawsze jak przyjeżdża siostra z mężem. Wtedy łamanie opłatkiem nie już takie proste jak zawsze. Tak przy okazji uświadomiłam sobie jak dawno nie jeździłam na rowerze. Nie licząc stacjonarnego. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
UgaaBugaa - też bym Ci pomachała, ale nie wiem jak się robi taką rączkę :) podpowiedzcie skąd macie emotikonki ? Ja jestem też raczej niezdecydowana - zawsze to sobie tłumaczyłam znakiem zodiaku (Waga) ;) ćwicz kondycję - przynajmniej na stacjonarnym - przyda się na narty :) hehe a tak naprawdę to ja też zasiedziała jestem, codzienna gimnastyka to raczej tylko teoria u mnie (czassaaami tylko się zawezmę ;) ) Matias, zapalony z Ciebie sportowiec - pięknie! ten marsz to chyba dobry wynik, 40-45km? a swoją drogą to skończyłeś z powodu, że nie miałeś więcej sił? czy zgubiłeś się może? laik jestem w tym temacie... na góralach się niestety nie znam :( oczytałam się jak szalona w rowerach, ale tylko takich rekreacyjnych babskich na miasto i za miasto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała Suu - Znam kilka osóbek spod tego znaku i muszę przyznać, że je lubię :) A pozostali? Pochwalcie się swoimi znakami :) Ja to niestety ryby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×