Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CallMeBlondiee

FOBIA SPOŁECZNA, NIEŚMIAŁOŚĆ. Są chętni na spotkanie??

Polecane posty

Ugaa, dzisiaj referowanie to trochę nieporozumienie było - mało czasu i pani wszystkim skracała, prawie nikt nie słuchał, pani robiła coś sobie w papierach... powiesiłam plakat, trochę powiedziałam, trochę poczytałam siedząc w ławce z przodu... w sumie jakoś bardziej mnie zbudował ten sobotni referat - nie myślcie, że poszło tak z płatka-lekko się opowiada, ale co się nastresowałam, natrzęsłam to moje ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale grunt, że do przodu ;). U mnie dzis awantura rodzinna, na dodatek potężnie się na kimś zawiodłam, aż mnie dusza boli od tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JOANNA1221
Witam Wszystkich:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich w poniedziałkowy poranek :) 🌼 Mam nadzieję, że miło spędziliście weekend. U mnie było całkiem, całkiem... choć niestety padł mi net. Mała Suu - Dołączam się do gratulacji, że tak dobrze sobie poradziłaś z referatami, trzymałam kciuki i wiedziałam że będzie OK. Domyślam się ile nerwów Cię to kosztowało, ale się opłaciło :) Noc w BA - Tobie też gratuluję odwagi :) Ja bym się nie odważyła sama pójść na imprezę z obcymi osobami, i w dodatku nie skompromitować się towarzysko :P W ogóle to podziwiam Was dziewczyny, i po cichutku zazdroszczę :) Ja tu chyba jednak jestem najbardziej "zafobiowana", bo dla mnie powyższe sytuacje są nie do przejścia. Ugaaa - Fajnie, że myślisz o psychologii. Kto jak kto, ale Ty na pewno doskonale byś się nadawała. Mam na myśli predyspozycje umysłowe :) 33 na karku - Zgadzam się w całości z Twoim postem. Proszę o częstsze udzielanie się panie kolego ;) Ludzie, przestańcie już pisać o wieku :) Jak mają się czuć nieco starsze od Was osoby ( w tym ja :P)? Matias - ja jednak myślę, że ta fobia, to nie jest nasza wina. Przecież nikt specjalnie nie ściąga na siebie choroby. A to że tkwi to w Twojej czy mojej głowie oznacza, że widocznie jakaś część mózgu pracuje nie tak jak powinna. I nie chodzi tu o to, żeby kogoś lub coś obwiniać. Po prostu każda choroba się skądś bierze, czy to ze złego odżywiania, czy ze stresu, czy nawet jak ktoś wspomniał od ugryzienia kleszcza. Na moją fobię ewidentnie miały wpływ zdarzenia z przeszłości. Może rzeczywiście byłam (jestem) zbyt słaba i wrażliwa, skoro nie udźwignęłam presji i opinii otoczenia. Ale nie mam na to wystarczającego wpływu. Gdybym miała, już dawno bym się pozbyła nieśmiałości, bo przecież bardzo tego chcę. Anke - Każdy zawód (na kimś, lub na czymś) ma to do siebie, że jest bolesny. Ale mam nadzieję, że już lepiej z Twoją duszą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam się ! CallMe, zdziwiłam się, gdy napisałaś, że Ciebie fobia dopadła w okresie dorastania, a wcześniej było OK... ja to od zawsze byłam cicha i stałam z boku; ale wg mojej teorii też nie wzięło się to z księżyca, tylko za lekką pomocą rodziny :( Matias, z tego co piszesz, to można myśleć, że jesteśmy po prostu uparci i nie chcemy się wysilić na otworzenie do ludzi; ja po latach rozważań doszłam z kolei do przekonanania, że to nie jest wina mojego charakteru, po prostu budowa mojego układu nerwowego wpływa na większą podatność na fobie, a czynniki środowiskowe (np rodzina,wychowanie) wpłynęły na ujawnienie tego zaburzenia. Tak naprawdę lęki są silnie związane z biologią. Jest np udowodnione, że ludzie z fobią mają obniżony poziom kwasu GABA w układzie nerwowym, a kwas GABA przyczynia się do hamowania pobudzenia fizjologicznego (czyli w naszym przypadku hamowania objawów strachu - drżenia, napięcie itd). Celem terapii jest w tym punkcie przekonać nas, że te objawy strachu, których doznajemy, są na wyrost -że to nasz układ nerwowy się myli i powoduje w nas narastanie paniki, a nic obiektywnie groźnego tak naprawdę się nie dzieje. Noc w BA - serio poszłaś na to party?? ja bym się nie zdecydowała !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
wypisuje sie z waszego forum. Ciagle mnie pomijacie w swoich wypowiedziach macie juz swoja grupe to sie nia trzymajcie powodzenia wszystkim zycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała Suu - Ze mną nie było tak, że ta fobia przyszła nagle. Jako dziecko (do 6 lat) rzeczywiście byłam bardzo odważna, wiodłam prym towarzyski wśród dzieci, wchodziłam na stół żeby wszyscy widzieli jak śpiewam piosenki itp. Jak poszłam do szkoły podstawowej pojawiły się pierwsze objawy mojej nieśmiałości (okazało się że mam lęk przed nauczycielami, bałam się nie pytana odezwać do nauczycielki, lub nawet zapytać o coś, ogólnie bałam się rozmawiać z dorosłymi, oprócz rodziców i dziadków). Ale z rówieśnikami nadal było ok, nie bałam się pytana odpowiadać na lekcji, recytować wierszy, brać udziału w konkursach, zabawach itd. To się zaczęło zmieniać dopiero jak zmieniłam szkołę. Próbowano mi tam udowodnić że nie jestem najlepsza, zarówno pod względem nauki, jak i ogólnej atrakcyjności. Z tym pierwszym sobie poradziłam, z drugim już nie. Po prostu byłam odważna, dopóki nie byłam narażona na stres, niesprzyjające mi warunki i walkę z nimi. Ta nieśmiałość gdzieś tam się przejawiała już wcześniej, ale w fobię rozwinęła się w ciągu kilku późniejszych lat. I w moim przypadku środowiskowym stymulantem tej fobii była nie rodzina, ale szkoła. Teraz mój strach urasta do rangi absurdu. I zdaję sobie z tego sprawę. Nie dzieje się przecież nic obiektywnie groźnego - tak jak piszesz, a ja jednak mam blokadę. I czuję że coś nie tak jest w mojej głowie, w moim układzie nerwowym. Coś czego nie mogę pokonać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słabiutkamisia - nikt Ciebie nie pomija :) widziałam Twój ostatni post - pytałaś o ludzi z Wa-wy i Radomia, aby zorganizować tam spotkanie. Ale po prostu nikt z tych okolic od tamtej pory chyba nie zaglądał. A pozostali nie mogą się do tego ustosunkować, bo jesteśmy z dalszych stron. Ale wiem, że np. Dominika byłaby chętna - sama zresztą Ci o tym pisała. Nie gniewaj się misia :) 🌼 (W sumie to Cię rozumiem, bo sama mam podobny syndrom - ciągle mi się wydaje, że większość ludzi mnie ignoruje, bo nie mam nic sensownego do powiedzenia i jestem mało warta.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień Dobry:):) Mala Suu zrobiłaś ogromny krok do przodu. Nie jest ważne jak wypadłaś i co dostałaś chociaż piątka świadczy o tym, że byłaś świetnie przygotowana. Najważniejsze jest jednak to co Ty czujesz i to, że czujesz się fajnie i wartościowo dzięki temu, że się przełamałaś. Wiele razy jest tak, że ja coś zrobię nawet śmiałego, ale sama siebie nie potrafię docenić i to pomijam. I uznaje to za nic takiego. Nikt na zewnątrz nie wie jakie to było dla Ciebie ważne. Referat to referat każdy to tylko zrobi byle odbębnić. Ale niby tak mała rzecz, a jednak ogromna jak dla Ciebie czy dla nas. Ja Ci gratuluję z całego serca. Fajnie, że nie mówisz - jakoś to przeżyłam, coś wydukałam i zaliczyłam. Super, że dostrzegasz to, że naprawdę byłaś rewelacyjna. I potrafisz się z tego cieszyć:) bo takie właśnie małe sytuacje budują naszą pewność siebie. Ja np. dzisiaj stchórzyłam i dałam plamy po całości. Aż wstyd pisać. Miałam coś załatwić. Musiałam to zrobić, obiecałam, że zrobię więc się zdecydowałam. Ale nie sądziłam, że będę to musiała zrobić jeszcze z kilkoma innymi osobami. Byłam pewna, że będę sama. Tak byłoby mi łatwiej. Ale okazało się, że mam zabrać jeszcze 3 inne panie. To była dla mnie katorga. Wsiadłyśmy do samochodu. Rzadko jeżdżę z jakimś towarzystwem, a że nie czuję się najlepszym kierowcą to obecność dodatkowych pasażerów strasznie mnie krępowała. Nie wiem czy przez zdenerwowanie czy przez stanie na mrozie coś się popsuło, ale nie mogłam nawet odpalić. Po kilku próbach oczywiście w milczeniu, bo nie potrafiłam nawet się powściekać żeby mi ulżyło. Czasem jak sobie przeklnę, albo pokrzyczę i ponarzekam na tę rzecz, która nie działa to nerwy odchodzą i łatwiej się uspokoić. A ja nawet nie potrafiłam tego z siebie wyrzucić. Dziewczyny się denerwowały więc mówię zepsuł się musimy pójść na autobus. Może to i lepiej, bo jakby odpalił to z tego stresu pewnie bym i tak potem na drodze jakąś głupotę odwaliła. Więc bezpieczniej. Jednak cała ta sytuacja tak mnie zestresowała, że czułam się okropnie. Wlokłam się za nimi, coraz, wolniej, wolniej. Rozmowa nie szła mi w ogóle zresztą cholera nie mogłam nawet nadążyć, bo buty mi nie pozwalały na to, zaliczyłam glebę. Nogi mi się rozjechały. Dziewczyny rozmawiały między sobą oczywiście śmiały się ze mnie. A czułam się już jak totalna idiotka. Czekały mnie jeszcze dobre 2 godziny w ich towarzystwie i się przestraszyłam, że narobię więcej gaf, że nie odezwę się słowem. I w końcu podjechał autobus a ja nie wsiadłam!! olałam temat. Nie mogłam wytrzymać w towarzystwie tych bab nie, że były nie miłe tylko czułam się jak idiotka wśród nich i nie byłam w stanie z nimi porozmawiać zresztą moje wcześniejsze zachowanie też nie najlepiej o mnie świadczyło. Mam ochotę walnąć się w głowę. Nie mogę w ogóle się zrozumieć dlaczego uciekłam. Ale tak się źle czułam, a z minuty na minutę było coraz gorzej. I teraz siedzę w domu nic nie zrobione. Zawiodłam wszystkich:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dominika, doskonale Cię rozumiem. Ja prawdopodobnie też bym nie wsiadła do tego autobusu. Często mam takie odpały. Wiem, że stres i nerwy sprawiają, że często nam się nie udają rzeczy na których bardzo nam zależy. To nie Twoja wina. A później jest tak bardzo wstyd, że już człowiekowi się wszystkiego odechciewa. Ileż to razy popełniłam z tego tytułu podobne gafy... Nie dołuj się kochana. Pewnie będziesz teraz to przeżywać, a przecież nawet nie warto, nic to nie da... (Gadam tak, a pewnie sama bym przeżywała przez kilka dni). Będziesz mieć jeszcze styczność z tymi babami? Mam nadzieję, że nie - niektórzy ludzie są okropni :( Nie wiem jakie miałaś zadania do zrobienia, ale zaległości pewnie da się jakoś nadrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kromkachlebazmaslem
czy jest ktoś z Tychów i ma ochotę się spotkac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kromka chleba z maslem
Czy jest ktoś z Tychów i chce się spotkać albo pogadać na gg? Mam 22 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawiodłam dzieci:( Chętnie przystałam na propozycje zrobienia mikołajkowej zabawy, prezentów. Siostra się tym zajmowała, ale się rozchorowała. Wszystko zapięte na ostatni guzik, ale prezenty w domu, a trzeba to ogarnąć i wszystkim się zająć. Dzieci kocham i się ich nie boję. Dzieci są wspaniałe i bezpośrednie i wśród nich czuję się wspaniale. Musiałabym zmierzyć się tylko z jedną wychowawczynią, ale z jedną kobietą dałabym sobie radę reszta dnia to dzieciaki. Miałam dopilnować zabawy mikołajkowej jak się okazało razem z jakimiś napuszonymi kobietami. Zniszczyły cały mój entuzjazm i zapał. A ja przy nich czułam się jak ostatnia sierota i nie miałam siły kontynuować swojej misji. Nie one zresztą nic nie zniszczyły tylko przez moją głupią psychikę sama to zepsułam. Ale nie byłam przygotowana na to, że ktoś ma mi jeszcze pomagać. Pojechałabym tam i nawet nie potrafiłabym zrobić tego co powinnam, bo przy dzieciach tak, ale te baby by mnie hamowały. Nie nadaję się do takich akcji. Na szczęście prezenty zostały dostarczone przeze mnie już o 8 rano. Więc zabrakło mojej obecności tylko i pokierowania tym. Tamte na bank sobie poradziły. Pewnie pomyślały, że jestem kretynką. Tak i będę to przeżywała :( jestem zła na siebie przez te swoją nieporadność. A miało być tak miło. Nie wiem jak ja będę funkcjonowała w swoim dalszym życiu. Myślałam, że kończąc szkołę kończy się to co najgorsze w życiu. Ale nie szkoła to był pikuś. Ehh.. ani nie poszłam na żadne studia, bo się przecież nie nadaję do niczego nie wiem co mogłabym robić i z góry zakładam, że nic mi nie wyjdzie. Po drugie nie umiem znaleźć pracy, a jak ją znajdę to jak ja się odnajdę? skoro większość pracy to praca z ludźmi. Nawet w głupim sklepie. Dno totalne. Jestem tak załamana. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w kącie i nic nie robiła. Mogłabym całymi dniami leżeć tylko w łózku i nic nie robić. Nie mam na nic siły. Dodatkowo wesele. Z dniem kiedy się zaręczyliśmy było wszystko pięknie myślałam, że to będzie proste. Ale po wykoaniu kilku tel zaczęłam je podtykać juz Michałowi. Nie daje rady nic załatwić. Nie wiem dlaczego, ale mi się wszystko ostatnio nasiliło. Jakaś depresja mnie dopadła. Nic mi nie wychodzi. Gafa za gafą.Nie chce mi sie zyc:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
slabiutkamisia to nie tak... nie powiedziałaś o sobie za dużo, a spotkanie w Wawie to faktycznie nie dotyczy nas wszystkich, nie dotyczy większości, więc się nie ustosunkowaliśmy do tego pytania... chętnie poczytam jak zdecydujesz się z nami pisać, i chętnie z Tobą tu porozmawiam; ale jak sama przyznałaś w zasadzie to nas podczytujesz - nie dajesz szansy się poznać - spróbuj proszę się tu wkomponować, a na pewno będziesz takim samym punktem tego towarzystwa jak każdy z nas tu obecnych; z drugiej strony wiem jak głęboko i osobiście odbierasz, to że nikt Ci nie odpisywał osobowo - CallMeBlondie dobrze to ujęła w słowach -wszystkie fobiki są przewrazliwieni na punkcie odbioru własnej osoby, więc przykro mi , ale będzie mi tez przykro jeśli odejdziesz stąd Dominiko współczuję Ci dzisiejszego samopoczucia :( nie będę oryginalna jak powiem, że przy podobnych zbiegach okoliczności (dodatkowe baby, których miało nie być, samochód, upadek) też bym zwiała; i kiedy Ci napiszę, żebyś nie czuła się winna, to pewnie i tak zabrzmi banalnie... ale zauważyłyście, że my straszną dużą wagę przywiązujemy do tego, że jesteśmy oceniane przez innych? a faktycznie to pewnie nikt nie analizuje naszego zachowania nawet w 50% tak, jak nam się wydaje... przecież jakby każdy kto kogoś spotyka miał tak rozmyślać i analizować, to by życia brakło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
No właśnie to jest nasz problem, który nie daje nam zyc wsrod innych jak kazdy Mala Su no bo przeciez jesli ktos by wyglaszajac referat zacial sie lub pomylil wysmialabys go? pomyslalabys, ze tłumok? Na pewno nie. Ja gdybym byla swiadkiem dzisiejszej sytuacji dominiki tez bym pewnie ani nie wysmiala nikogo, ani nie wkurzalabym sie i nie pomyslala, ze kretynka. Ale wlasnie przez te popierdzielona ryse na bani nie potrafimy tak myslec. I uwazamy ze zawsze i wszedzie wypadamy najgorzej i wszystko to nasza wina. Dominika przeciez to nie twoja wina ze samochod ci nie zapalil. Moze akumulator siadl??? a to, ze sie poślizgnęłaś no to przeciez kazdemu sie zdarza, ale rozumiem ze reakcje owych pan byly nie na miejscu i szczegolnie cie ugodzily skoro jestes przewrazliwiona na tym pukcie. Postaram sie wiecej pisac ale przynajmniej jakos zwrocilam na siebie uwage wiec dominika masz ochote na kawe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję dziewczyny za słowa otuchy. Słabiutka misia masz rację. Ja bym tak nie postąpiła. Ale wydaje mi się, że nawet jeśli pośmiałabym się z czyjegoś upadku i zdenerwowała w jakiś sposób to ta osoba by na pewno nie poczuła się urażona. To tylko ja mam takie myślenie. Każdy inny przeszedłby do porządku dziennego, a nawet sam się z siebie śmiał razem z innymi. Ale ja nie mam takiego dystansu do siebie. Bardzo bym chciała, ale nie mam i wszystko we mnie trafia. Wszystko odbieram jak atak, jak krytykę. A mimo, że potrafię zrozumieć krytykę, bo wiem, że nie jestem idealna to i tak za mocno to wszystko boli by z twarzą z tego wyjść. Najprościej uciec. Ale nie zwalczę tego uciekając. Wiem, ale nie mam na tyle w sobie siły by mimo wszystko zostać i mimo gafy dalej robić to co miałam zamierzone. Na kawę Misia mam ochotę, ale jak zauważyłaś jestem osobą strasznie nieufną i boję się nowych znajomości. I mimo, że bardzo chętnie się z Tobą zobaczę to chciałabym najpierw Cię poznać i jeśli mogę zaproponować to proponuję spotkanie w Radomiu. Już raz byłam w Warszawie jakiś czas temu na spotkaniu z Omeną, która niestety chyba zrezygnowała z naszej "grupki wsparcia" Wydawało mi się, że takie spotkanie zbliża, a tu stało się odwrotnie. Nie wiem co poszło źle, bo samo spotkanie było udane i ona sama o tym napisała nawet i mi mówiła, a teraz nie chce już ze mną rozmawiać. To też w jakiś sposób nie motywuje do spotykania i poznawanie, bo nie wiem czy to ja coś źle zrobiłam czy po prostu ona się przestraszyła i wróciła znowu to swojego zamkniętego świata. Omena ale nie tędy droga. Wychodzisz z ukrycia tylko czasem, ale jak już raz zrobiłaś ten krok to nie powinnaś znowu się wycofywać. Wróc do nas na forum no chyba, że masz inne powody.. Mam nadzieję, że ja niczym Cię nie uraziłam. Więc Misia słabiutka możemy się zobaczyć tylko musimy popisać tutaj czy gdzieś prywatnie na jakimś komunikatorze. Ale tym razem to ja zapraszam do siebie do Radomia:) jeśli masz ochotę lub ktoś jeszcze z okolic. Misia jak masz w ogóle na imię, skąd dokładnie jesteś, jaki masz problem mów coś o sobie, bo proponujesz spotkanie i fajnie, ale najpierw musisz dać się poznać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda slabiutkamisia. My do wszystkiego podchodzimy zbyt serio, wszystkim sie przejmujemy. Mnie się ciągle wydaje, że każdy mnie ocenia. Że wszystko złe co się dzieje, to jest moja wina, nawet jeśli ktoś inny zawinił. A mała rzecz która mi się nie uda, wydaje mi się olbrzymia i mega ważna. Słabiutka misia - my tak mamy, że nie naśmiewamy się z innych, bo ich rozumiemy, ale... jednak są ludzie którzy rzeczywiście są złośliwi i tylko czekają na cudze potknięcie, żeby mieć z tego radochę. Na szczęście nie wszyscy tacy są, mam nadzieję że mniejszość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
slabiutkamisia tak właśnie, mamy mylne wyobrażenie o znaczeniu naszych pomyłek, gaf i błędów; tymczasem ludziom pewnie jest obojętnie jak się zachowamy, czy bardziej czy mniej poradnie, wcale nie analizują tego dniami i nocami, tak jak my; a napisz czy masz w kimś oparcie? jest ktoś bliski kto rozumie Cię w miarę i akceptuje? Dominika szkoda, że z Omeną tak wyszło :( też bym czuła się nieswojo, gdybym nie wiedziała co jest grane... w każdym razie po spotkaniu wszystko było Ok, pamiętam jak Omena pisała, że spędziła z Tobą najprzyjemniejsze chwile od bardzo, bardzo dawna - tak więc nie martw się, że wina tkwi w Tobie, pewnie tkwi w sytuacji -Omena ma problem ciężkiego kalibru, może wciąż nie może się podnieść... :( sprawami z weselem nie przejmuj się - to kupe spraw, więc masz prawo wszystkiego nie ogarniać - u mnie to rodzice wszystko załatwiali - o tyle dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć wszystkim! :) 🌻 CallMe -- zgadzam się we wszystkim co napisałaś. Rożnica polega bowiem na tym, ze człowiek, który choruje na jakaś chorobę podejmuje leczenie, niezależnie od wszystkiego. Czlowiek z fobia natomiast boi się podjac jakiekolwiek kroki w tej sprawie. I chociaż fobia bardzo utrudniana nam życie a wręcz całkowicie blokuje to i tak nie jesteśmy w stanie nic zadziałać. Wiadomo, ze pierwszym najrozsądniejszym krokiem byłaby terapia, psycholog. Dominiko -- rozumiem Cie co przezywasz bo ja niejednokrotnie byłam w takiej sytuacji a potem przez kilka dnia zaczynało się analizowanie tego, jak głupio postąpiłam. Ktoś by powiedział : zapomnij o tym, nie przejmuj się ale to nie jest takie łatwe. MY fobicy mamy na tym punkcie hopla. Przez to rozpamiętywanie pogrążamy się jeszcze bardziej. Slabiutka misia -- jesteś tu mile widziana i nikt Cie nie ignoruje. Jeżeli masz problem taki jak my wszyscy tutaj to śmiało powinnaś tu z nami pisać :) Zaraz Wam napisze jak przeżyłam spotkanie ze Świętym Mikołajem w centrum handlowym. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybrałam się dzisiaj z synkiem na małe zakupy. Wiedziałam, ze jest to dzień mikołajkowy wiec raczej nie uda się uniknąć tej całej otoczki. Centrum handlowe, wiadomo ludzi full. Przechodzimy kolo podestu, na którym urzęduje święty, jednak jeszcze nie przybyły. Wracając ta sama droga na szczęście mojego synka a na moje nie, zastaliśmy go siedzącego na swoim tronie. Male dzieci podchodziły z rodzicami i po paru odpowiedziach na pytania typu: jak się nazywasz, ile masz lat , dostawały jakaś tam figurkę z czekolady. Oczywiście mój synek nie omieszkał darować mi tej przyjemności. Musiałam z nim wejść na ten podest i podejść do mikołaja. No bo jak tu odmówić własnemu dziecku. Mikołaj miał mikrofon a ja jako rodzic musiałam coś nie coś podpowiedzieć synkowi. Znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji. Dookoła tłum ludzi, spojrzenia, stres związany z cala ta sytuacja ogromny. Oczywiście mimo wielgachnej konsternacji dotrwałam do końca tego wydarzenia. I tu potwierdzam jako fobik, pierwsza myśl jak przyszła mi do głowy to, to ze zrobiłam z siebie kompletnego głupka, wystawiając się na tego rodzaju widok publiczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
hehe Ugaa Bugaa no co Ty bałaś się Świętego Mikołaja :P Ważne, że sobie dzielnie z tym poradziłaś. Dziecko jednak ciągnie wszędzie ja sama boję się jak ja sobie dam radę z wychowaniem dziecka. Ale to przede mną lata, lata. Nawet nie mam faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matias
Mala suu - Może rzeczywiście udaje ci się wyjść na prostą, byloby świetnie. Jednak musisz uważać by jakieś jedno głupie wydarzenie nie rozwaliło wszystkiego. Tak właśnie bywało u mnie gdy pisałem o tych momentach gdzie miałem wrażenie że idzie ku lepszemu. Wyglądało że jest coraz lepiej, a tu nagle jakaś sytuacja gdzie wracały demony z przeszłości. Może nie były one tak mocne jak dawniej, ale sama świadomość że wróciły, że jednak ich się nie pozbyłem, sprawiała że znowu wpadałem w dołek i szedł efekt domina, za chwilę kolejny przejaw fobii, potem następny mocniejszy i znowu byłem tam gdzie przedtem... To spacerowanie po mieście jak grupa idzie do baru czy przychodzenie pod salę w takim momencie by z nikim nie gadać, to tak jakbym czytał o sobie, jednak mi się nie udało tego przełamać... CallMeBlondiee - To że złapiemy jakąś chorobę na ogół nie jest naszą winą, ale jeśli wiemy że jesteśmy na coś chorzy, wiemy że chorobę da się wyleczyć i ludzie z niej wychodzą i dalej żyją w zdrowiu, a my dalej w niej tkwimy to już za to odpowiadamy tylko i wyłącznie my sami, albo beznadziejny lekarz :) Jeśli ktoś mi powie że jestem chory na to i na to, to zaczynam się leczyć, robić wszystko by wyzdrowieć. Mogę napisać na swoim przykładzie że w przypadku fobii na pewno nie robię wszystkiego co mógłbym, więc to ja odpowiadam za to że w tym ciągle tkwię. pomyśl - Myślałem o tym że moje problemy zdrowotne mogą mieć jakieś powiązanie z kleszczem (np.borelioza), ale nigdy kleszcza nie miałem. Lekarze czasem zadawali pytanie o kleszcza czy rumień, ale gdy właśnie odpowiadałem że nie miałem temat był zamknięty. Gdzieś czytałem że większość osób z boreliozą nie pamięta kleszcza, ale przez lekarzy i rodzinę w tym temacie jestem zbywany bo według wszystkich to na pewno nie to... Mam mieć rezonans głowy ale... pewnie dopiero w marcu/kwietniu jak będą terminy (nie ma to jak polska służba zdrowia...), jednak neurolog też stwierdził że to raczej nie sprawy neurologiczne, ale dla świętego spokoju powiedział żebym zrobił badanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do teraz palą mnie policzki. ;) Tak sobie czytam te Wasze wcześniejsze posty i zgadzam się całkowicie. Dla kogoś, kto nie ma tego problemu jakakolwiek gafa nie robi wiekszej roznicy a nam fobikom rujnuje zycie. I to nieustanne analizowanie swojego zachowania i czynów potrafi naprawde wszystko zmacic w glowie. Czujemy się wtedy tacy malutcy i zmiażdżeni tymi przeżyciami. Słabiutka misia uwierz mi, ze jest to cholernie trudne. Jako rodzic musisz przecież wprowadzać dziecko w ten świat jako przewodnik. To ty odgrywasz role kogoś, kto ma dziecku przedstawić w bardzo przystępny sposób Tu nie można sobie pozwolić na jakieś uniki czy na rezygnacje bo to wszystko odbywa się wtedy kosztem tego dziecka. Moze właśnie to pozwoli mi w jakimś stopniu bardziej otworzyć na pewne sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matias -- muszę to napisać. Tak, człowiek chory, dajmy na to na raka, podejmuje leczenie bo nie ma innego wyjścia. MY fobicy tez byśmy chcieli wyjść ze swojej fobii, sam przecież twierdzisz, ze chcesz zmienić sytuacje w jakiej się znajdujesz. Tylko, to rożni nas od tych "chorych", ze my nie potrafimy się przełamać, otworzyć na coś co nas odmieni. Wszystko z góry od razu spisujemy na straty. Tak jest w moim przypadku. Stad tez właśnie owy efekt odbijania się od dna a potem szybkiego do niego powracania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
a możecie mi coś powiedzieć o koledze Matias? jakoś wstydzę się zagadać.. Ugaa Bugaa mam wrażenie że jeśli coś będę musiała zrobić dla osby, którą kocham nad życie i będę czuła ten obowiązek, bo jeśli nie ja to kto inny pokarze dziecku świat to będę się przełamywała. I zrobię wszystko dla dziecka. Ale póki go nie ma to wiem, że jak czegoś nie zrobię to tylko ja na tym stracę więc mi na sobie samej tak bardzo nie zalezy wiec znowu nie robie nic zeby sobie pomoc. Moze jak bede walczyc dla kogos to bedzie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ugaaa - wyobrażam sobie jak się czułaś na tym podeście. I (to do Misi) nie chodzi bynajmniej o strach przed Mikołajem, tylko o tłum gapiów. Rzeczywiście dziecko to jednak istotka, dla której się poświęcamy. Sama się boję, jak podołam (bo u mnie już czas najwyższy na bobasa). Nie chciałabym po prostu przez swoją fobię być złą mamą. A najbardziej się boję przekazania dziecku złych wzorców, nie chcę aby bało się ludzi tak jak ja. Ugaaa - na pewno nie zrobiłaś z siebie głupka. Zresztą, kto z tych ludzi o tym pamięta? Jak już wcześniej pisaliśmy - sami siebie widzimy w krzywym zwierciadle. Matias - Tak jak Ugaaa wcześniej napisała, zasadniczym problemem fobika jest właśnie to, że nie jest on w stanie samodzielnie podjąć leczenia. Choćby nawet bardzo chciał - lęk to uniemożliwia. Na tym polega ta przypadłość niestety, dlatego trudno się zgodzić z tym, że sami za to odpowiadamy. Jest to swojego rodzaju niepoczytalność, a właściwie zniewolenie, może nie aż tak, jak w przypadku np. schizofrenii, ale jednak to też choroba dotycząca psychiki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słabiutkamisia
Dziewczyny ile to jeszcze potrwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×