Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bgd

Jak jej pomóc???

Polecane posty

Gość bgd

Piszę, bo już sam nie wiem co mam robić. Moja żona poroniła 2m-ce temu i kompletnie się załamała. Dodam, że to drugie poronienie - pierwsze w 6 tygodniu, a teraz w 5 miesiącu. Zerwała kontakt z całym światem, łącznie ze mną. Cały czas staram się ją wspierać, ale może robię coś źle i to dlatego, nie wiem..Boję się o nią bardzo, bo czasami mówi takie rzeczy, że ciarki mnie przechodzą. Dlatego zwracam się do was dziewczyny z prośbą o radę jak mam postępować, co mówić, a czego nie, albo co wam pomogło się otsząsnąć z tego szoku po stracie, bo sam to chyba nie dam rady. Byłem u psychologa po poradę, kazał przyprowadzić żonę, ale jak kiedy ona nie chce o tym słyszeć?? Ta sytuacja jest straszna, czasami mam już tego jej zachowania dość. Mnie też nasza strata bardzo boli. Dłużej już tak nie wytrzymam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorze tego posta. Niestety Twoja sytuacja nie jest latwa. Wiem cos o tym sama przezyłam dwa poronienia, niestety nie w 5tym miesiacu. zrozum ze dla Twojej zon to był wiekszy napewno cios niz przy poronieniu w 6 tyg. (choc wcale nie uwazam ze to mniejasza strata była!). Po prostu pomysl kobieta nosi dziecko czuje juz ruchu i wogole wie ze cos sie dzieje i moze czóc swoje maleństwo. Niestety ciezko jest takiej kobiecie pomóc. Do psyhologa proponuje jak sama sobie z tym poradzi. Na siłe jej tam nie zaciagniesz a naciskajac mozesz tylko pogorszyc sytuacje :(. Musisz byc [przy niej moze wogole nie podnos tematu dziecka.... daj jej czas ale badz przy niej mow jak bardzo kochasz jak Ci zalezy i jak bardzo cieszysz sie ze jestes jej mezem. Ona musia chciec pomocu a ty musisz byc i wspierac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
Tak jak pisałem tyllkaaa, od poronienia minęły 2 miesiące. Wcale nie uważam, że jest to "wystarczająco długi czas" żeby się pozbierać, bo rozumiem, że dla niej na pewno jest to cięższe niż dla mnie. I też tak po pewnym czasie tak sobie pomyślałem, że może lepiej przy niej nie poruszać tego tematu, zachowywać się normalnie, ale po kilku takich dniach usłyszałem, że mnie wcale nie obeszło to co się stało..I tak źle i tak niedobrze..A najgorsze jest to, że wcale nie chce ze mną rozmawiać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziechaaaaaaaaaaa
pozwól jej na żałobę,niech się wypłacze,wywrzeszczy,wykrzyczy i wyrzuci to z siebie,staraj się rozmawiać o tym co się stało,jesli mieliście pogrzeb to jedźcie na cmentarz,kup jej aniołka,niech zagości w waszej sypialni na stoliku nocnym,straciłam dziecko w 6 miesiącu i coś wiem na ten temat,nawet jak się popłaczesz to powiedz jej,że ty też cierpisz i to również były twoje dzieci,a tobie kto ma pomóc?mi tak powiedział i to bardzo pomogło mi "otworzyć oczy",razem pomagaliśmy sobie i daliśmy rade,trzymam kciuki za was,wyrazy współczucia,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem powinienes powiedziec jej co czujesz jakie to dla ciebie trudne i powiedziec o swoich uczuciach i powiedziec ze jak bedzie chciała sie wygadac to niech powie,bo ty niestety nie zawsze wiesz kiedy jest dobry czas na roozmowe a nie chcialbys jej urazic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
Właśnie trzydziechaaa, a kto ma pomóc nam, facetom?? Od nas wymaga się, że będziemy twardzi, na naszym ramieniu można się wypłakać, ale my też mamy uczucia i nas też takie rzeczy cholernie bolą. Ja kiedy dowiedziałem się o tym, co się stało też płakałem. Nie chcę się nad sobą użalać ani żebyście myślały, że ze mnie ciepła klucha, ale z kamienia nie jestem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorze ale nikt nie mowi ze Ciebie to nie boli to kocu ogromna strata dla WAS obojga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
Tak,wiem, niepotrzebnie się denerwuję, ale czasami mam już tego wszystkiego dość, chciałbym wyjść z domu nie wracać tam, bo ta atmosfera jest nie do zniesienia. Kocham żonę bardzo, ale kompletnie nie wiem jak do niej dotrzeć, jak sprawić żeby otworzyła się przede mną. Po pierwszym poronieniu stratę przeżywaliśmy razem, dużo rozmawialiśmy, teraz każde cierpi z osobna. Może to dlatego, że nie było mnie przy niej?? Jestem marynarzem i kiedy żona trafiła do szpitala byłem na morzu. Przyjechałem jak najszybciej się dało,ale to nie takie łatwe jak się jest na środku oceanu, w domu byłem dopiero po prawie 2 tygodniach. Może to właśnie jest powód?? Sama przez to przechodziła,sama pochowała naszą córeczkę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże, to straszne... Sorry, ze zapytam, ale jaki lekarze podali powód tego, co sie stało? Przecież to duże dziecko? Mogli walczyć w inkubatorze? Dziewczyny na forum pisały, że urodziły przed 30 tygodniem, tzn. jedna w 29 tygodniu na przykład. Myślę, że to, ze nie było cię od razu mogło zaważyc na jej zachowaniu... Zamkneła sie w sobie, ale jeżeli powiesz jej to co tutaj piszesz, ze juz nie wiesz co masz robic, że czujesz sie bezrdany, że sam jestes na skraju rozpaczy, to moze pomóc. Mój mąż ze mna przeszedł podobnie i w końcu takie jego postawienie sprawy mi pomogło... Wystraszyłam się, że go stracę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ooooj przyro mi ze nie dotarłes do żony :( teraz juz z nia jestes?? mozliwe ze masz racje. To musiala byc dla niej trauma borykac sie z tym wszystkim samej w danym momencie. Musicie naprawde szczerze pogadac, choc beda płynac łzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
tyllkaaa tak, teraz jestem w domu. I jak na razie jeszcze trochę posiedzę. Madzia w takim stanie nie może być sama.. kotka mruczurotka powodem poronienia była infekcja bakteryjna. Lekarze twierdzą, że nic nie dało się zrobić. Może powinienem postawić sprawę tak jak Twój mąż tylko boję się trochę żeby to nie odniosło przeciwnego skutku..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, jak ja go zobaczyłam, jak siedzi na skraju łózka z twarzą w rekach i mówi, żebym mu powiedziała co on ma robić, bo już nie wie, bo sam zaczyna wariować przez to, ze nie umie mi pomóc, to się trochę przeraziłam i poczułam to o czym piszesz, ze faceci nie są tylko po to, żeby być twardzi i żeby można się było wypłakać na ich ramieniu, ale że mój mąż tez bardzo to wszystko przeżywa, choć wcześniej też mi się momentami wydawało tak jak mówi Twoja żona, że jego to bardzo nie obeszło. Myślę, że takie działanie nie może pomóc, a jeżeli nie pomoże, to raczej juz nie zaszkodzi, bo raczej to będzie już poważna depresja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bgd jeszczez nia nie porozmaiałes ?? naprawde nie czekaj duzej. juz chyba długo ta sytuacja trwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
Tyllkaaa Ty myślisz, że z nią nie rozmawiałem?? Rozmawiałem, rozmawiam od kiedy tylko przyjechałem, a raczej staram się, bo to jest raczej monolog... A jak już nie chce mnie słuchać to mówi, że ja nic nie rozumiem i idzie spać. Tak jak teraz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo mi przykro :( nie wuem co Ci poradzic. Moze zle sie do tego zabierasz ?? moze proboj tak jak kolezanki wyzej napisały?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
magduha799, spróbuję namówić żonę, może wsparcie kogoś kto przeżył to samo wreszcie pomoże się jej pozbierać. Dzięki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
Nie wiem, może.. Nic już nie wiem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz...ja wiem z wlasnego doswiadczenia ze to trzeba wyplakac.to ogromna trauma dla nas.ale musimy wierzyc ze czas leczy rany.u mnie minelo juz pol roku ale codziennie mysle o moim malenstwie i jak kazda z nas miewam lepsze i gorsze dni.utraconego dziecka nikt nam nie zwroci ale jak ktos madry napisal ze"nienarodzone dzieci nie odchodza,one tylko zmieniaja date swojego przyjscia na swiat" i musimy w to wierzyc. badz przy niej.ona napewno to doceni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgd
maghuda799 Dałem żonie ten link. Mam nadzieję, że zajrzy do was. Skoro potrafiłyście pomóc sobie nawzajem, to może jej też pomożecie.. Reszcie dziewczyn dziękuję za rady i dobre słowo. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mógł napisać, że wszystko się ułożyło i żona znów się uśmiecha. Jeszcze raz dziękuję. Pozdrowienia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzymajce mn ie
Magduha wiekszej bredni jak ta co masz w stopce w zyciu nie slyszalam :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×