Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lotterka

Jakie znacie typowo polskie tradycje na swieta?

Polecane posty

Gość Lotterka

Na pewno niektore dania, tylko jakie? Tak samo zamiast Mikolaja w Polsce rzadzi Gwiazdor (przynajmniej w wiekszosci wojewodztw), co jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty głupia katolko!
w polsce to same zabobony, normalnie 100 lat za murzynami :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w połowie województw Gwiazdor?
chyba na Ukrainie wieśniaro 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Na Chanukę pali się świece; jedną każdego dnia przez 8 dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja znam taką tradycję że mój ojciec zawsze w wigilie szedł do piwnicy po węgiel gdzie z sąsiadem zaprawił się winem z derenia , matka była wściekła i kłócili siępotem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gwiazdor to raczej
poznanskie, pomorskie, blizej Niemiec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w Kieleckiem jest Gwiazdor
głupie cipy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lotterka2
ja znam taką tradycję że mój ojciec zawsze w wigilie szedł do mojego pokoju podłożyć mi prezent pod choinkę a potem przychodził sąsiad i z sąsiadem gwałcili mnie analnie, matka była wściekła i kłócili się potem że jej nie zawołał na seks zbiorczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie tak to wygląda od lat
Najpierw trzeba, k**wa, kupić prezenty. Oznacza to, że będę latał po > sklepach, przepychał się przez spoconych ludzi z obłędem w oczach, żeby > wydać mnóstwo kasy na jakieś pierdoły. Co gorsza, wszystko już kiedyś > komuś kupiłem. Wujek Edek dostał w zeszłym roku flaszkę, a przecież nie > kupię > mu w tym roku książki, bo ten facet nigdy nie przeczytał nic ponad tekst > na > etykiecie półlitrówki. Ciocia Jadzia rok temu ukontentowała się kremem > nawilżającym, co go kupiłem z przeceny, bo za tydzień kończył się termin > ważności. W tym roku jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem > prze-ciwzmarszczkowy, ale po pierwsze, takich zmarszczek żaden krem nie > wygładzi, a po drugie, przecież nie wydam na kosmetyki całej kasy na > Boże Narodzenie, l tak ze wszystkimi. Dziecko mordę drze o jakiś nowy > program > komputerowy, choć i tak wiadomo, że przestanie się nim zajmować po 48 > godzinach, bo każda gra jest dla niego za trudna, półmózga. Żona będzie > miała jak zwykle pretensje, że Kowalska z jej biura dostanie coś > ładniejszego. W rezultacie kupię byle co - jak co roku. > > Potem śledzik w pracy i patrzenie na męki szefa, który życzy nam "dużo > pieniędzy", choć wszyscy wiedzą, że dopiero wtedy byłby szczęśliwy, > gdybym pracował za miskę zupy z brukwi przykuty łańcuchem do komputera . > Krwiopijca. Potem wszyscy się nawalą jak szpaki, a pan Henio obślini > biust > pani > Bożeny z księgowości, zamkną się oboje w archiwum, bo oni zawsze walą się > jak > króliki, kiedy są naprani. Następnego dnia kac, w dodatku żona będzie > robić wymówki. > > Jeszcze tylko trzeba j**nąć w baniak karpia, bo małżonka - uważacie - > wrażliwa jest i na męki zwierzątka nie może patrzeć, choć mnie męczy od > 15 lat bez zmrużenia oka, garbata owca. Przynieść i przystroić choinkę. Z > dzieckiem, "żeby miało ciepłe wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie > ma choinkę, mnie, Boże Narodzenie i wszystko. Jak taki glon emocjonalny > może mieć jakiekolwiek wspomnienia? > > No i kolacyjka wigilijna. Rodzinna, mać ich w tę iż powrotem. Jedna > wielka męka. Co za kutas wymyślił ten łzawy termin "rodzinna wieczerza"? > Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z daleka z dobrym > skutkiem. Usiądziemy za stołem... A nie, pardon, najpierw prezenty! > Trzeba > będzie > się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem, że ten krawat kupiony na > bazarze > od Wietnamczyków dopełniłby liczną kolekcję podobnych gówien, gdybym > oczywiście zawalił szafę takim badziewiem, a nie zaraz następnego dnia > wyrzucił > wszystko do śmietnika. Dostanę też najtańszy koniak i jakieś kosmetyki. > Jakie - będę wiedział ostatniego dnia przed Wigilią, kiedy w pobliskim > supermarkecie zaczną wyprzedawać to, czego nie udało się upchnąć > ludziom. > > Po prezentach się zacznie. Te same kretyńskie dowcipy wuja Bronka, > zwłaszcza, kurna, ten o gąsce Balbince. Wszyscy będą dokarmiać mojego > psa po to, żeby narzygał w nocy na pościel. Ciotka załzawi się po dwóch > godzinach żucia żarcia z wytrwałością tapira i zacznie płakać, "jak to > dobrze, że > trzymamy się razem". Gówno prawda akurat, co wykażą następne dwie > godziny, kiedy to nawaliwszy się już, zacznie wyzywać swojego ślubnego od > złamanych ch*jów. To oczywiście prawda, ale dlaczego popierać to rzucaniem > w > niego > salaterką po śledziach? Mniejsza o jego mordę, ale ciotka nigdy nie > trafia. Plama na wersalce cuchnie jeszcze przez dwa tygodnie po Wigilii. > Jedyna > nadzieja, że akurat w tym roku 6-letnia latorośl kuzynostwa z Łodzi nie > nawali w gacie w połowie kolacji i nie zakomunikuje o tym radośnie > jeszcze przed deserem. Bo to, że coś wywali sobie na łeb ze stołu, to > pewne > jak > w banku. Jeszcze tylko muszę przeżyć debilne gadki o polityce, przy > których wszyscy oczywiście skoczą sobie do gardeł i na siebie się > poobrażają. Na > koniec ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę koło swojego > fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni. > > A nie, byłbym zapomniał. Kolejną rozrywką będzie wyprawa na pasterkę, bo > to religijna rodzina. No to pójdę, choć nikt nigdy nie wyjaśnił, po nagłą > cholerę tłuc się po nocy, żeby stać na mrozie w bezruchu przez godzinę > czy więcej. Ciekawe, czy moja małżonka znowu wywinie orła na, ryj na > schodkach kościółka - jak to robi od kilku | lat z uporem godnym lepszej > sprawy? W > kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w gorzelni, bo > wierni tylko dlatego stoją na własnych nogach, bo za duży tłok, żeby > upaść. > Czasem tylko ktoś beknie albo puści głośno bąka, ale i tak nikt na to nie > zwróci uwagi, bo wszyscy drzemią na stojąco. Wracając trzeba tylko będzie > uważać na chłopców z osiedla, bo w Wigilię katolicka młodzież szczególnie > lubi > wpie**olić bliźniemu. Rok temu zglanowali wujka Edka, ale on chyba tego > nie zauważył, bo był zalany w płaskorzeźbę. > > Wreszcie wychodzą z chałupy, wory jedne. Moment zamykania drzwi za > ostatnim z tych troglodytów jest najszczęśliwszą chwilą w moim > świątecznym > życiu. > > Kilka dni odpoczynku. Ale mijają jak z bata strzelił, bo wielkimi > krokami zbliża się kolejny kretyński wynalazek - sylwester. Ludzie! Kto > to > wymyślił?! Już od listopada ślubna wydala z siebie idiotyczne pomysły, > żeby pójść na "jakiś bal". Jakbyśmy srali pieniędzmi... Albo żeby gdzieś > wyjechać, gdzie gorąco. A niech se włączy farelkę pod fikusem, będzie > miała tropiki w chałupie, l tak przecież skończy się na balandze u Witka. > Jasne, trzeba ładnie się ubrać, bo wszystkim się wydaje, że to jakiś > uroczysty > dzień. Czyli żona najpierw puści w trąbę pół budżetu domowego na jakąś > kieckę, w której wygląda jak zwykle, czyli jak w worku po nawozach > sztucznych. Ale cena taka, że za to można by żywić jeden powiat w > Somalii przez kwartał. Ja się wbijam w garnitur, bo europejska > cywilizacja > wymyśliła, że mężczyzna wygląda dobrze, gdy wdzieje na siebie marynarę, > co pije pod pachami. Pod szyją zawiążę sobie kolorowy postronek, l tak > mam > przewagę, bo prysnę na dziób jakąś wodę kolońską i jazda, a małżonka > kładzie sobie tapety tyle, że palec w to wchodzi do pierwszego stawu, a > daje > rezultat mumii Tutenchamona zaraz przed konserwacją. l zajmuje ze trzy > godziny. Łazienka, oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali domownicy mogą > szczać do zlewu, jak mają potrzebę, albo niech zdychają na uremię. > > U Witka ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś nowego, na czym > można by oko zawiesić. Jak zwykle nic z tego nie wyjdzie, bo chociaż > Wituś ma dużą chałupę, to ryzyko za duże. Zresztą każda kobitka jeszcze > przed > północą doprowadza się do stanu, w którym wygląda jak kupa. W tym dniu > trzeba być radosnym jak młody pies, szczerzyć zęby w uśmiechu i ruszać w > tany, nawet jeśli ni pyty nie mam o tym pojęcia. Zresztą nikt nie ma, za > to wszyscy miotają się w konwulsjach i po krótkim czasie cuchną, jak > gdyby > nie myli się z tydzień. Baby w szczególności. Z facetami jest prostsza > sprawa, bo już kota jedenastej są pijani w sztok i bełkoczą albo chcą > ruchać > wszystko, na co trafią w drodze do baru. O północy trzeba obcałować > wszystkie te oślinione i śmierdzące wódą mordy, obłudnie życząc > wszystkiego najlepszego, choć jedyne, o czym wtedy myślę, to żeby ich > szlag > trafił > czym prędzej. > > Potem sylwestrowa noc, banalna do bólu - rozmazane makijaże kobitek > (najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy właścicielka walnie mordą w sałatkę), > śpiący pokotem faceci, jacyś zarzygani klienci w kiblu. Norma. Ja, > oczywiście, nawalę się już przed północą, żeby uniknąć konieczności > potańcówek i dialogów z własną żoną, bo co jej można nowego powiedzieć > po 15 > latach małżeństwa? Trzeba tylko doczekać do rana, kiedy ruszą pierwsze > autobusy, bo zamówienie taksówki graniczy z cudem. Pijany i śmierdzący > autobus dowiezie nas jakoś do domu. Można spać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HE HE skąd ja to znam ...
:D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×