Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość do dupy z tym wszystkim

Jest mi strasznie smutno i przykro....

Polecane posty

No , chyba tu nie pasuje :D Nie wiem na jakich facetów trafialy te babki skoro tak są uprzedzone do związków i każdego szczesliwego osądzają o klamstwo :D Autorko- czy ja wiem jaki kompromis... kompromis to z dwóch stron wymaga poświęceń a u niego to chyb anie bardzo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozmawiaj, rozmawiaj i jeszcze raz rozmawiaj. Do facetów (nie wszystkich, bo nie chcę być tu zaraz zlinczowana :) ) trzeba powoli i dużymi literami. Nie owijając w bawełnę. Mów co Ci na sercu leży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko nie znam ciebie, ani twojego narzeczonego, więc ja kompromisu raczej wam nie znajdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem ale jeśli chce to musi do niego jakoś przemówić. W zrozumiałym dla niego języku rzecz jasna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To idz ty do niego na swieta
i w pierwszy dzien swiat , spedz tez u niego ! Jaki masz problem ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doniczka z rutą
Ja miałam ten problem, że mój narzeczony i mąż zawsze spędzał ze mną wszystkie dni. Święta też. A ja tak tęskniłam za swoją rodziną, ale musiałam być z nim bo moja rodzina go nie akceptowała. A ja chciałam być po prostu z rodziną, przecież i tak dzień w dzień spotykałam się z nim na kilka godzin. Mieszkałam z rodzicami, a on mieszkał na stancji. Kiedyś pojechałam z nim do niego na wieś, ale nie podobało mi się u niego na świętach, zresztą jemu też. Inaczej mu było samemu z rodziną a ze mną było już gorzej. Nigdy już więcej nie chciał jechać na święta do rodziny, jego matka nie dbała o mnie i on to odczuł. Podam przykład: W jego starej chałupie nie było łazienki, ani kranu z wodą. Woda była ze studni. W tej to lodowatej wodzie, w plastykowej miednicy musiałam się myć. Kiedyś się wnerwiłam i kazałam muumyć swopje jądra w tej lodowatej wodzie ze studni. Umył. Było to zimie. W takiej wodzie to ręce grabieją z zimna. Po tym incydencie przestał się wstydzić swojej matki i kazał jej zagrzać wodę na piecu dla mnie. Chachacha, pani domu była bardzo zdziwiona fanaberiami miastowej. Zagrzala ta wode, ale mojemu już wtedy mężowi odechcialo sie przyjezdzac do domu i wyklocac o ociepla wode do umycia. Robiłam dziwowisko, że myłam się w lodowatej wodzie rano i wieczorem. Tam na wsi u tesciowej wszyscy domownicy myli sie w (zagrzanej na piecu) wodzie w blaszanej miednicy, w soboty po poludniu przed pojsciem na zabawe do dyskoteki. Nie krytykuje ich stylu zycia ale ja tak nie potrafie zyc, nie myjąc sie rano lub wieczorem bo by mnie wszystko swedzialo z brudu. Rozumiem, że jest kiepsko z opalem, drewnem do pieca, by zagrzac gar wody. Ale ja nie potrafie sie klasc brudna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×