Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość miss oulalala

problem z narzeczonym...a może ze mną?

Polecane posty

ja mam 25 lat ślub miał się odbyć na początku czerwca. Była zaliczka na muzykantów, zaklepana sala, katering też był już ugadany i właśnie on chciał wpłacić zaliczkę na katering, zamówić wódkę i miałam zaprosić jego rodziców do siebie bo nawet z tym zwlekałam:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on właśnie wtedy się zmienia gdy stara się o powrót i trochę po powrocie też się stara ( bo rozstania i powroty niestety już były) ale potem wszystko wraca do normy i obawiam się że po ślubie mogłabym mu "naskoczyć"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no nie odzywamy się. I co tu dużo mówić o ślubie skoro się rozstaliśmy... to równoznaczne z tym że owej uroczystości nie będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po slubie poczuje sie bardzo pewnie... wyglada na to, ze zbyt czesto za szybko mu odpuszczalas. musi dostac porządną nauczkę i zrozumiec, ze jestes w stanie zyc bez niego, zeby sie wystraszyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może za szybko zgadzałam się na powroty, może za bardzo pokazywałam że mi zależy...a teraz no cóż...minie jeszcze trochę czasu i będzie po ptakach bo będzie za późno na przygotowania do ustalonej daty a nowej nikt nie będzie ustalał-to by była trochę przesada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja może i bym chciała z nim być ale gdyby on się zmienił...może sobie trochę wypić bo czemu i nie ale cholera niech to ja będę na pierwszym miejscu a nie coś tam innego. On mi mówił że to ja jestem najważniejsza ale co z tego jak zachowanie świadczyło o czymś innym...mówić to sobie można

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem. niektórzy ludzie nigdy się nie zmieniają, nie potrafią. na jakiś czas mógłby udawać, ale długo by nie wytrzymał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzisz z tymi zmianami to jest tak że można tylko na krótko, tak jak napisałaś udawane. Wiem po sobie bo też miałam się zmienić ale działało to tylko na jakiś czas a potem przyzwyczajenia wracają...do dupy z tym wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
strasznie dziwnie to wszystko się układa. czasami jest się z kimś przez lata, za cholerę nie można się dogadać, a tu pozna sie nagle kogoś i w jednej chwili czujesz, że to jest to. trzeba trafić na swojego. moja współlokatorka była przez dwa lata z facetem, też już mieli mieć ślub. pokłocili się bo nie chciał z nią pójść na wesele do koleżanki, a ona tam poznała innego, rzuciła tego co byla z nim dwa lata i po dwóch miesiącach (!!!) znajomości zareczyla sie z tym drugim. no i są malzenstwem, uklada im sie. niezbadane są wyroki boskie jak to mówią, los sprawia nam rozne niespodzianki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie kocha na prawde, jesli mimo ze spotykacie ze tak zadko to niechce wiecej bo jest zmeczony....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do baja bongo hej
" fakt, trzeba się trochę poświęcić, tak jak powiedziałaś trochę działać wbrew swojej naturze. ale to jest właśnie związek, gdzie ktoś w końcu musi okazać się mądrzejszy, ktoś musi ustąpić, żeby szczęśliwy był ktoś." Związek polega na tym żeby działać wbrew swojej naturze??!! To na cholerę mi taki związek, w którym nie mogę być sobą??!! Związek polega na tym, żeby właśnie obie strony mogły być sobą, by były akceptowane, wspierane i wzmacniane, a nie na tym, żeby wyrzekać się siebie! W imię czego? I nie "ktoś" ma być szczęśliwy tylko "oba ktosie". Skoro Ty jesteś szczęśliwa to fajnie, ale na swoim przykładzie nie twórz ogólnych definicji związku. A co do przymykania oka... Mogę przymknąć oko na to, że facet spędza np. pół soboty sklejając modele samolotów albo łażąc beze mnie po górach a nie na to, że kiedy chcę się z nim spotkać odpisuje mi że jego samochód za dużo pali (15km!!), że nie chce rozmawiać na temat naszego związku a na każdą próbę takiej rozmowy reaguje jak rozpieszczony dzieciak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do miss oulalala
Skoro chciałabyś z nim być jeśli się zmieni, to znaczy że nie z nim chciałabyś być tylko ze swoim wyobrażeniem o nim. Chciałabyś żyć z człowiekiem, który będzie cię kochał pod warunkiem, że się zmienisz? A te fajne chwile waszego związku które opisałaś... dla mnie to wygląda jak fajne randki, ale niekoniecznie jak materiał na wspólne życie. Łatwo stworzyć miłą atmosferę w kinie, w łóżku czy w pubie, ale w małżeństwie takie chwile to zaledwie kilka godzin w tygodniu (lub miesiącu) - pozostaje kilkadziesiąt godzin codziennych problemów, zmęczenia pracą, rachunki, obowiązki. Dla mnie taka codzienność z moim partnerem to powód do radości, bo wiem że się kochamy, akceptujemy, szanujemy i jesteśmy dla siebie numerem 1. Gdybym miała przez każdy dzień przechodzić z takim facetem jakiego opisałaś, to wolałabym być sama. Kota bym sobie kupiła. Nie byłoby bardziej fair dla was oboje gdybyście związali się z ludźmi, którym kochacie takimi jacy są?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laska nie jestes pewna
baja bongo...szczerze to masz dziwne myslenie na temat zwiazku, mowisz ze trzeba ustepowac...a zwiazek to nie kompromisy? i jak mozna walczyc z samym soba w zwiazku...jak mozna walczyc w zwiazku z partnerem? bez urazy ale radze zastanowic sie nad swoim zwiazkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta Garbooo
miss oulalala Przyda wam sie trochę oddechu. Zwłaszcza tobie. Moze cos zrob innego w ciagu tygodnia zeby spojrzec na to z innej strony. Bo niestety wygladalas na odskocznie od szarej rzeczywistosci. Przyjezdzal raz na tydzien? Milos spedzic czasn i na sex. Nie wierze w jego zmiane, on chce jak najszybciej zalegalizowac wasz związek by na legalu z toba sypiał i wychodził na piwo. Wy sie w goole nei znacie. Jestes taką dziewczyną dochodzącą, jak w sredniowieczu prawie. Rodzice są tradycjonalistami i nie pozwalają jezdzic do chłopaka, a wiedza że ze sobą sypiacie? Celowo się o to zapytałam. Co innego jakbyscie czekali do slubu mozebym zrozumiala jego rzadkie kontakty. Ale uprawiacie sex a on ci mowi ze on do ciebei zacznie jezdzic 3 meisiace przed slubem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy kupujecie
po co Ty to ciagle rozpamietujesz? Ciesz sie, ze skoncyzlo sie to tak jak teraz a nie rozwodem od razu p slubie albo nieszczesliwym malzenstwem do konca zycia. Nie rozpamietuj tylko zyj dalej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten weekend byłam w szkole to nie pisałam...u mnie kiepsko. Poczucie własnej wartości leci na łeb na szyję:/ Człowiek się stara, chce jak najlepiej a i tak dostał kopa w d... zaczynam się zastanawiać co zrobiłam źle i może czasami słowem go raniłam, ale chyba nie na tyle żeby ze mną tak postępował:( wszystko robiłam w słusznej sprawie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siedzę na łące
Ok, nie znamy szczegółów waszego związku, więc nie będę pisać, że ty na pewno byłaś święta. Ale z tego co tu napisałaś, to ten związek po prostu się skończył. Mniej istotne jest to jaki był podział winy: 50/50 czy 90/10. Nie wiedzisz, że to po prostu nie działało. Było fajnie, kiedy umawialiście się na randki (w restauracji lub przed telewizorem), ale to po prostu nie był związek, który by się sprawdził w "codziennym" życiu. Oboje bylibyscie nieszczęśliwi i sami byście się w to wpakowali. Najważniejsze w życiu z druga osobą jest wychodzenie naprzeciw jej potrzebom, akceptacja, chęć znalezienia kompromisów, chęć pracy nad sobą i nad związkiem. I nie wyrzekanie się siebie w imię jakiejś bliżej nieokreslonej idei, tylko właśnie bycie sobą w taki sposób, by druga osoba też mogła zachować swoją indywidualność. A to wszystko najwyraźniej w waszym układzie szwankowało. Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę, a z obrazu który nakreśliłaś widać, że ani ty ani on nie bylibyście szcześliwi, nie bylibyście sobą. A tak naprawdę nasze "ja" to wszystko co mamy. Nie można oddawać tego za bezcen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LLLLLLLLLLawenda
ja tez widuje sie z facetem raz w tygodniu ...tyle ze odległosc dzielaca nas liczy 200 km a nie 15...:D ale ogólnie dogadujemy sie super:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może to faktycznie nie była miłość a przyzwyczajenie, może z perspektywy czasu powiem że dobrze się stało ale dziś czegoś brak, pozostał jakiś żal...trudno przyjąć do wiadomości, że się wszystko zmieni, że jego nie będzie już w moim życiu a tak czy inaczej był kimś ważnym i bliskim-teraz jest jak najbardziej mi obcą osobą:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama wiesz najlepiej,
Tysiące, miliony ludzi przez to przechodzi. Ty przynajmniej wiesz, że było to słuszne posunięcie. Jakby nie było oboje zgodziliście się, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Pewnie wolałabyś, żeby stało się to podczas kulturalnej rozmowy, z przytoczeniem wszystkich "za" i "przeciw" i ostatecznym wspólnym podjęciem decyzji. Ale związki kiedy się rozpadają, to zazwyczaj ma to brzydki przebieg. Gdyby miało byc inaczej, to pewnie by się nie rozpadały. Piszesz, że rozstawaliście i wracaliście do siebie ileś razy - to chyba znaczy, że nie byliście razem szczęśliwi, ale się przyzwyczailiście i nie za bardzo wiedzieliście jak żyć inaczej. Nie wygląda mi to jak dobra podstawa dla związku. Rozstanie i powrót mogą się zdarzyć raz - poniosły nerwy, jakies nieporozumienie - potem przemyślenie sprawy i powrót. Ale jeśli historia powtarza się w kółko no to chyba znaczy, że coś nie styka. Jeśli dwoje ludzi się kocha i są ze sobą szczęśliwi to się raczej nie rozstają, nie? A jeśli nie są ze sobą szczęśliwi, to na cholerę to ciągnąć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to zawsze on podejmował pochopne decyzje o rozstaniu, może nawet ich nie był pewien ale gdy odpoczął ode mnie to zatęsknił...ja nie jestem za tym żeby tak postępować ale on najwidoczniej nie jest zbyt dojrzały to był jego pierwszy tak długi i poważny związek a wcześniej nie miał dziewczyny dłużej niż pół roku...może jest rozchwiany emocjonalnie i nawet mogę powiedzieć że rozpieszczony. Długo wytrzymywałam ale dalej nie daję rady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale po co dawac rade?
Dojrzalosc nie pojawia sie wraz ze wzrostem ilosci partnerek. Widac, ze on traktowal wasza relacje jak zabawke - siegal po nia kiedy mial ochote, jak sie znudzil to odstawial w kat. Widzial, ze nie musi nic robic, bo ta zabawka i tak poczeka na niego w kacie. Teraz jest ci ciezko, ale jesli polubisz siebie i bedziesz dazyc to realizacji swoich marzen, zapewne spotkasz faceta, ktoremu bedzie na tobie zalezalo, ktory bedzie cie szanowal i kochal. I ktorego ty pokochasz takim jakim jest, a nie "pod warunkiem, ze stanie sie kims innym". Bedzie dobrze! Chyba wiekszosc z nas przechodzila przez zakonczenia zwiazkow, ktore mialy byc "juz na zawsze". I pewnie w 10% przypadkow oznaczalo to zmiane na lepsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawska?
trzymaj sie i nie poddawaj. Czas leczy rany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ależ mi się tęskni do niego:/ ja naprawdę nie wytrzymam tego! Wcześniej miałam obawy co do ślubu a teraz już ich nie mam, ale i narzeczonego nie mam:/ jak to się w życiu nie układa, no:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×