Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość marthez

pomocyy :(((

Polecane posty

Gość marthez

Może zacznę od tego, że mam 20 lat, mój chłopak 22, jesteśmy razem od prawie 3 lat. Pochodzę z rodziny wielodzietnej, mam 3 siostry i 3 braci. Mieszkamy w domu jednorodzinnym, pokój dzielę z 3 siostrami. Mój problem polega na tym, że w domu zawsze czułam się 'ciasno', zero prywatności, chłopak do mnie przychodził to nawet nie mieliśmy kąta żeby sobie porozmawiać na osobności, ponieważ zawsze w domu ktoś jest (rodzeństwo głównie młodsze, uczące się). Od dłuższego czasu planowaliśmy z Mariuszem razem zamieszkać, oboje pracujemy, ja dodatkowo studiuję. Kilka dni temu trafiliśmy na super ofertę wynajmu mieszkania, 2 dni temu podpisaliśmy umowę i od lutego się wprowadzamy. Problem leży po stronie moich rodziców:( Są to strasznie religijni ludzie, do tego mama zawsze lubiła mieć wszystko pod kontrolą. Reakcja mojej mamy po wiadomości, że się wyprowadzam, była poza moimi podejrzeniami, wiedziałam że zachwyceni nie będą, no ale to przekroczyło wszelkie granice... Powiedziała mi wprost, że nie wybije mi tego z głowy bo wie, że jestem uparta i zrobię to co postanowiłam, ale gdy się wyprowadzę to od tego momentu zapominamy, że się kiedykolwiek znałyśmy...:] Powiedziała, że nawet nie chce wiedzieć, gdzie będę mieszkać, że nie mam liczyć na to, że będzie nas odwiedzać, a tym bardziej pomagać. Mariusza zawsze bardzo lubiła,tym bardziej, że jest dużo bardziej odpowiedzialny i 'rozgarnięty' niż jego rówieśnicy, ponieważ mieszkał 2 lata sam za granicą(sam się utrzymywał, gotował, prał skarpetki) ale po tej wiadomości powiedziała, że nie chce go więcej widzieć i że mam się z nim w domu do czasu przeprowadzki nawet nie pokazywać... Z Mariuszem jesteśmy bardzo szczęśliwi, to miał być krok do przodu w naszym związku, ale ja nie wiem czy będę umiała żyć z tym, że moja matka nie chce mnie znać, zawsze myślałam że będziemy miały dobry kontakt ze sobą a tu taka niespodzianka:( Reakcja moich rodziców na pewno nie zmieni naszych planów. Nie uważam siebie za dorosłą, ale chcę uczyć się tej dorosłości z dnia na dzień. Dorabiałam sobie jako opiekunka do dziecka, i oprócz opiekowania się 2letnią dziewczynką, zajmowałam się ich domem, sprzątałam, gotowałam(byli wymagający pod tym względem, musiałam robić śniadania i dwudaniowe obiady z deserami,do tego odkurzać, myć okna itp itd), dlatego mam jakieś doświadczenie w zajmowaniu się domem, i dobrze wiem, że wcale nie jest to proste. Moi rodzice na pewno nie akceptują tego, że byśmy sypiali ze sobą, nigdy w życiu nie pozwalała żeby Mariusz zostawał u mnie na noc, albo tym bardziej ja u niego. Dobrze wie, że się dobrze zabezpieczamy, bo zawsze o wszystkim jej mówiłam, ale według niej to niezgodne z religią i dlatego ona nigdy tego nie zaakceptuje. Na ślub póki co nie mamy pieniędzy, ale na pewno za jakiś czas się pobierzemy. A dzisiaj jeszcze do tego mi powiedziała, że ona chce umrzeć spokojnie, a nie ze świadomością, że pozwoliła dzieciom żyć 'na kocią łapę'. A jak zapytałam czy umrze spokojnie z faktem, że nie ma kontaktu z własną córka to szybko zmieniła temat... Proszę, doradźcie mi jak mam z nimi rozmawiać, żeby chociaż trochę załagodzić sytuację... Czy na prawdę własne sumienie i przekonania religijne są ważniejsze od szczęścia swoich dzieci?:( Tak strasznie mi przykro, że nie mam w nich oparcia, teraz gdy tak bardzo tego potrzebuję... Nie będziemy potrzebowali na pewno żadnej pomocy materialnej od nich, bo dość dobrze jesteśmy ustawieni, ale to takie strasznie smutne, że gdy podejmuję ważne życiowe decyzję oni po prostu się na mnie 'wypinają' :( Na szczęście chociaż rodzeństwo mnie rozumie i w pełni popiera, ale to przecież nie to samo:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w jednej chwili zmieniasz się
trochę długawe :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KOCHANA...BYŁAM W PODOBNEJ SYTUACJI..BĘDZIE CI CIEZKO NA POCZATKU BEZ WSPARCIA,ALE ZOBACZYSZ PO JAKIMS CZASIE WSZYSTKO SIE UNORMUJE.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety istnieją ludzie o takich poglądach gotowi rzeczywiście ten kontakt urwać. Myślę, że żadne rozmowy czy próby wytlumaczenia nic nie dadzą, jedyne co możesz powiedzieć Twojej mamie odnośnie życia na kocią lapę to "na ślub nas na razie nie stać" i tyle. Daj jej ochlonąć, może wystarczy miesiąc, może potrzeba roku albo i dlużej, nie naciskaj. Nie proś się jej o kontakt nawet jak już się wyprowadzisz to "nie trzymaj paluszka w dupie" jak to się mówi i myślę, że jak potęskni (a na pewno będzie tęsknić za swoją córką) to pewnego dnia będzie gotowa się pogodzić z tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×