Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anka B.

Mąż zabił mi dziecko

Polecane posty

a tak w ogole to swietne z waz zony laski... u nas byl taki wypadek ze kierowca tirem przyjechal do domu. zjadl obiad i mial jechac dalej do pracy. ale jego synek (4-5 lat) bawil sie na ulicy i wlazl pod przyczepe, a kiedy on ruszal schowal sie za kolo... facet przejechal wlasne dziecko... gdyby zona od niego odeszla napewno by sie zabil...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
zbereźniku- anka planowała rozwód wcześniej... Ale przyznam Ci rację, dlatego uważam ,że taki dramat potrafi połączyć dwoje ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Apollonia V.
Nie szukaj tu pocieszenia... Oni cie nie rozumieją... I nie słuchaj, że minie ból... Nie minie... Straciłam dziecko trzy lata temu i do dziś nie mogę się z tym pogodzić... Wiem, co czujesz, tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć. Założyłam pamiętnik. Opisuję każdy dzień. Każdy. Każdy przepełniony bólem, żalem, tęskotą pożerającą od środka... To nigdy się nie skończy. Drugie dziecko nie wynagrodzi ci cierpienia tylko jeszcze bardziej je spotęguje. Dziś funkcjonuję ty;lko dzieki lekom. Czuję pustkę, ktorej nie da sie opisac. Cała miłość którą miałam, umarła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
apolonio- trzy lata to żaden czas. Gdy pisałam, że to minie- nie miałam na myśli tygodnia. Pamięć zostanie na zawsze, ale bol- minie.zapewniam autorko. Oglądaliście film" nostagia anioła" warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Apollonia V.
Dla ciebie żaden, a dla mnie wieczność..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale są różne sytuacje
są tacy, którzy nie dbają o bezpieczeństwo dziecka tak jak powinni. mąż autorki wyprzedzał przez zakrętem!! k... czy to jest odpowiedzialne zachowanie w momencie, gdy wiezie się ze sobą dziecko? tak samo z tym fotelikiem. ona też mogła, ale do cholery jasnej, jak on jest ojcem i zabiera gdzieś dziecko samochodem to ON POWINIEN zapewnić dziecku maksimum bezpieczeństwa. rozumiem autorkę, bo też mam męża z którym się rozwodzę i on robi to samo. też cały czas kłócimy się o to bo on na każde moje zdanie dotyczące tego że fotelik powinien być w innym miejscu albo żeby uważał jak jedzie, nie jeździł szybko odpowiada" dobra przestań wymyślać bo stwarzasz problemy tylko. ja jestem dobrym kierowcą" . i znam kilku takich. i naprawdę zdarzają się wypadki nieszczęśliwe których absolutnie nie da się przewidzieć albo im zapobiec ale chodzi o to żeby w maksymalnym stopniu przestrzegać zasad bezpieczeństwa a nie tak olewać, bagatelizować zagrożenia i ryzykować ŚWIADOMIE zdrowie czy życie dziecka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
apolonio- jeśli wierzysz w wieczność wiedz, że gdzieś w niebie Twojemu dziecku smutno, że ma tak nieszczęśliwą matkę. TRrzymasz je tym pamiętnikiem na sznurku.Pozwól mu odejśc. nie pielęgnuj bólu - to egoistyczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po imprezie
Autorko, próbuję sobie wyobrazić twój ból... Rozumiem, że winisz męża, że pragniesz dla niego kary... Nie jesteś Bogiem, nie jesteś sędzią, nie jesteś katem, jesteś doświadczoną ciężko przez los matką dziecka, ktorego już nie ma. Nikt i nic nie przywróci życia twojemu synkowi. Od tego, aby ocenić winę twojego męża jest sąd, chociaż jego karą będzie, juz jest każdy dzien życia po wypadku. Masz prawo miec żal, masz prawo wyrzucić z siebie wlasny ból, masz prawo wykrzyczec męzowi to co nam tu piszesz, masz prawo walić pięsciami na oślep i oczekiwac,że przyjmnie te ciosy bez słowa skargi. Zrób tak, ale powiem ci, że różna jest ludzka wytrzymałość i konsekwencje takiego czynu mogą być tragiczne w dwójnasób. Rozumiem, że chciałaś odejśc od swojego męża, bylo między wami źle już od dawna, nie traktujesz go jak bliskiej osoby, może nawet go nienawidzisz To jest moment, aby okazać mu jakiekolwiek ludzkie uczucia, zrobic coś dobrego wbrew sobie ale ze względu przez pamięć WASZEGO dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
o przeżyciach tego drugiego dziecka nie wspomnę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie co , wina bylo tylko wyprzedzanie na zakrecie tego faceta, nie powinien...... zapewne on sam sobie tego nie wybaczy nigdy, jak osoba wczesniej napisala, czas porozmawiac wbrew woli , wiem ze nie chcesz, sproboj... i do wszystkich ktore , stracily dzieci, bedzie to ciezkie co teraz powiem ja nie wieze w boga, wieze w jednego boga starego medrca Bullweu- poczytajcie dzieci ktore sie oplakuje , nie zaznaja calkowitego spokoju tam gdzie teraz sa, spogladaja na was i sie smuca razem z wami, nie potrafia zaznac prawdziwego szczescia wiem ze to cholernie ciezkie dla matki ktora stracila dziecko nie mowie , zapomniec bo nigdy sie nie zapomni, ale dajcie dziecku odejsc do tej lepszej krainy szczescia, nie trzymajcie go kurczowo przy sobie myslami i rozmowa trzymajcie je w sercu ono widzi i wie ze je kochacie Autorko napisalas, ze nie powiedzialas dziecku Kocham Cie Ono wie ze je kochasz:) z czasem bedzie ci latwiej,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka B.
Odinko nie będzie łatwiej, może kiedyś, z x lat bede sie usmiechać, choc teraz to dla mnie niepojete. wlasnie najgorsze jest to, ze ułamku sekundy traci sie wiarę w Boga. i ni ewiem czemu dalej pisze to z dużej litery. może Michas wie, myślę, że tyle miłości mu dałam, tak bardzo chciałam mu oszczędzić ty wszystkich przykrości..... a może nie wie...... tyle razy pytał czemun tato tak krzyczy, czemu ciebie bije.... a ja chciałam mu dać choć trochę dzieciństwa... napisany pozew. nawet nie zdążyłam złożyć... byłam zaprzątnięta innymi sprawami. pewnie nic by to nie zniemiło gdybym go złożyła, ale choć miałabym poczucie "spełnionego obowiązku". WIEM JEDNKA JAKIE BYŁY MOJE INTENCJE. ale to tak boli!!!! te drobne rączki... gdy tuliłam Michasia spod niebieskiej folii on płakał w karetce. ja wyłam. i tuliłam go przez moment tylko. chwilkę. i do tej pory mam żal, że mnie odciagali.... mmimo, że jestem ;swojska" pracuje w tym szpitalu. wzięłam miesiąc wolnego, niby każdy rozumie, ale ich czasem widuję, właśnie tych, którzy nie pozwolili mi tulić jeszcze ciepłego ciałka Michałka. teraz jak zdarza misię ich spotkac unikają mojego wzroku. nie dziwię się. nie wnikałam. nie mam odwagi, może takie mają procedury, może to wskazania ;policji, nie wiem. kiedyś może znajdę siłę zeby sie tego dowiedzieć. ja wiem, że to chaotyczne. piszę emocjami. nie wszyscy wiedzą jak to było. a było tak, że mąż doprowadzał mnie do ruiny psychicznej. płakałam ja, Miachaś. mamie nawet nie chciałam mówić, bo na serce by poadła. a jego rodzice.... oni stracili kiedyś drugoiego syna,więc moje "opowieści" były dla nich jak science fiction. nie wierzyli. nie raz było tak, że jadłam ziemniaki, żeb tylko Michaś miał co jeść. jak zaczęłam pracować trochę się pozmieniało. najbardziej w tejk kwestii , że w końcu ja miałam co jeść. a najbardziej bolało, jak mwiedziałam że SPRAWCA zarobił dodatkowe pieniadze (budowlaniec) a ja dziecku kapcie cerowałam i poszerzałam majtki, bo nawet nie miałam na ich kupno. w zimie obiady chbwałam za okno, żeby nie wyjadał mi i małemu, bo jakbym schowała w lodówce, zamrażalce, to i tak by wyciągnął. tak to wyglądało. i jak zawsze czułam się zmuszana do współżycia, tak teraz sama tego chcę, bo Michaś to była zniego skóa zdjęta. nie myślę racjonalnie i mam przebłyski że to chore, by chcieć drugie dziecko, niech tylko wygląda jak Michaś. kiedys oglądałam film ... wiem, że to fikcvja, ale dusza tak boli, a oni stracąc swoją córeczkę, mieli ją po paru latach.... Jezu pomóż to znieść, już nie wytrzymuję... Michałek, tak się modlił do cirebie, czy dałeś mu ten upragniony spokój??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kimol
Boże, tak bardzo jest mi Ciebie szkoda popłakałam się czytając powyższe. A powiedz ile czasu minęło od wypadku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiec napisze ci tak, twoj synek ma teraz spokoj, odpoczywa od tego wszystkiego co go spotkalo, on wie ze go kochasz i kochac zawsze bedziesz, i nic tego nie zmieni, bol , bol bedzie zawsze jak tylko wspomnisz, on wie ze bedziesz zawsze go kochala i pamietala c do zycia nie mialas latwo , niewiem jak faceci moga tak postepowac, brak serca naprawde nie wierzysz w boga a raczej zastanawiasz sie czy istnieje ja nie wierze , bo.... poprostu nie wierze , za duzo nie chce pisac , bo to nie temat o tym Autorko czas leczy rany, kiedys sie usmiechniesz , stworzysz sobie nowe zycie, pamietaj ze twoj synek chce zebys byla szczesliwa zycie plata rozne historie , biegi wydarzen nie mamy na to wplywu niewiem co moge ci jeszcze napisac nic , co tu napisane nie usmierzy twojego bolu, byc moze troszeczke, najwazniejsze dbaj o siebie i miej sily poukladac sobie zycie tak by tobie bylo dobrze, a twoj synus napewno usmiecha sie ze swojej krainy do ciebie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniu, tak Ci współczuję... Porozmawiaj z innymi kobietami będącymi w podobnej sytuacji, czy zdecydowały się na kolejne dziecko... może to jest wyjście. Mam taki przypadek w rodzinie, dziecko też zginęło w wypadku, kierowcą był dziadek. Rodzice po roku zdecydowali się na kolejne dziecko. Trzymaj się Dziewczyno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oo988i
Napewno dal mu spokoj! A wiem ze to teraz zabrzmi absurdalnie ale Bog daje kazdemu krzyz-tylko tak ciezki jaki osoba potrafi udzwignac , to jest Twoj krzyz! a wierzac w Boga mozesz miec nadzieje ze tam na koncu Twojej drogi spotkasz syna!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atramika
Aniu nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić co teraz przeżywasz. Mam dwójkę małych dzieci i na samą myśl o tym, że mogłoby stać się coś takiego płaczę. Tak strasznie Ci współczuję!!! Trzymaj się Kochana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
jak widzisz autorko wiele osób Cię tu rozumie, wiele przeszło podobną traumę. Najgorzej jest nocami, gdy sama ze sobą zostajesz z bólem który chętnie zamieniłabyś na fizyczny ból waląc głową w ścianę lecz musisz patrzeć prosto w oczy demonom. Potem w konc zasypiasz- czasem śni ci się normalność, budzisz się , otwierasz oczy , przez ułamek sekundy wydaje Ci się , że tamten dramat się nie zdarzył ale dociera do Ciebie , ,ze życie niestety trwa dalej.Potem spędzasz dzien z którym ledwie dajesz sobie radę. Jesteś w ciemności a wszystko wokół jest szare. Zaczyna fizycznie boleć się całe ciało, jakbyś się rozpadała na kawałki. W koncu . Nie ma chwil uśmiechu- kazda rozmowa to łzy. I tak mijają dni, tygodnie, miesiące. Przestajesz liczyć czas, jest już nieistotny bo nie widzisz wyjscia z tunelu. W koncu ktoś zaprowadza CIę do lekarza, który daje Ci leki . Działają po jakimś czasie ale na tyle, że jesteś półauomatem- niby nic cię nie boli, ale i nic nie cieszy.Któregoś dnia nie bierzesz pigułki- i widzisz, że bez niej w szarości da się trwać. Po jakimś czasie( nie wiem 2 latach może10 przychodzi dzien , w którym bódzisz się bez bólu. Nie wierzysz w to- zresztą słusznie, bo ból zaraz powraca ale tych jasnych promyków każdego dnia zaczyna być coraz więcej i więcej. I prychodzi w koncu czas, gdy wracasz z długiej drogi. Nigdy nie będzie już tak samo- ale to może wynieść Cię na wyższy poziom świadomości...Nikomu nie życzę cierpienia ale uwierz mi autorko, Twój ból minie. Nie dziw mi się, że żal mi i Twojego męża -dla niego to jest taki sam dramat z dodanym poczuciem potwornej winy.I to jest jego kara- nie życzę takiej najgorszemu wrogowi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka B.
12 sierpień 2010. w tym dniu zatrzymał mi się świat. kiedy poszłam do przedszkola, powiedziałam że Miahcłek już tu nie będzie przychodził, że anuluje umowę na przyszły rokj . Dyrektorka spytała się: co, przeniosła go Pani do innego przedszkola?". Ja: nie, choć bardzo bym chciała miec taką możliwość". D: opiekunka? Ja;Pan Bóg. Michałek nie żyje." a pani nie powiedziała nic. tzn powiedziała: dobrze, zapiszę. i to wszystko. Panie Boże, jak stanę przed Tobą zapytam o to wszytko. zapytam jeszcze o te niwinne dzieci, które umieraja na tak straszne choroby których śmierć okupiona jest tak wielkim cierpieniem. nie zapytam cie tylko o cierpienie Michałka, bo tego bym nie zniosła. Ale zapytam: skoro tak bardzo umiłowałeś dzieci, czemu im posyłasz największe cierpienia? bo dorosły może zrozumieć co to rak, a małe dziecko? jak mu wytłumaczyć, że odejdzie? jak mam wytłumaczyc sobie, że moje jedyne dziecko nie jusiało modchodzić, że tak chciałam go uchronić przed Sprawcą i mimo, że to ty Boże dałeś Michasiowiużycie, to Sprawca mu je odebrał?>!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biała schogetten
ale ty jechałaś razem, prawda? pisałaś, że tuliłaś synka, a służba zdrowia cię odciągała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
anko- każdy z nas kiedyś umrze. Minęło bardzo niewiele czasu od Twojej tragedii. Już któraś osoba Ci piszę, ze nie płacze się po dziecku bo mu smutno w niebie... trzymaj się tej myśli, przynajmniej spróbu sie postarać.. Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka B.
Ni e ,nie jechałam. gdymym jechałą, zasłoniłabym, umarła, żeby tylko M żył. tak , odciągali. bo mieszkam (y) prawie obok. nie widziałam, nie słyszałam tego momentu. ale oni mnie znali, zresztą nie raz było, że na ostrym dyżurze pomijałam kolejkę aby z małym do pediatry wn nocy sie dostać. jak to było? telefon. znam numer, a ktoś proszę Pani.... a rozmawiał ze mną mój znajomy, kolega to za duże słowo. wiem, że starali sięuratować Michałka, ale gdy trzymali mnie tak mocno.... nie wiem już co myśleć, czy ich przeklinać, czy dziękować (za co?>!!! kiedys byłam Anka, potem Pani, teraz odwracają głowy. ps; skoro jestem psycholką, to chociaz dam temu powód. przy najbliższej okazji, jak będę w kiblu, zadedykuję ci psycholu swoją kupę. właśnie na ciebie będę srać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biała schogetten
ja myślę, żebyś poszła do psychiatry, dostaniesz leki, odczujesz lekką ulgę. I tak nie funkcjonujesz, przynajmniej będziesz w lekkim otępieniu, ale z mniejszym bólem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co wy gadacie , chcecie kobiete nafaszerowac lekami,..... owszem pomoga na krotsza mete otepia ja nie bedzie nic czula, i co i to takie dobre,...... a pozniej co odstawi i bedzie sie czula jeszcze gorzej a co najgorsze nie da rady odstawic bo tak wpadnie ze nie bedzie potrafila........ bol jest trzeba poradzic sobie samemu. najlepiej Aniu, poszukaj w twojej okolicy grup osob o podobnym przypadku , wsparcie osob takich jest owiele lepsze niz trucie sie tabletami by sie otepic, w grupie lepiej , i bedziesz wiedziala jak innym bylo, to pomoze choc w malutkim stopniu zmniejszyc bol..... Trzymaj sie , i nie poddawaj dalej zyc, Michas napewno by tego chcial, bys zyla i dbala o siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MłodaŻona
Aniu B Czytam to i płaczę...nie potrafię sobie wyobrazić tego co czułaś i czujesz każdego dnia. Mam 9 miesięcznego synka - Michałka i kocham Go do szaleństwa. Gdyby coś Mu się stało...nie wiem, na pewno bym popełniła samobójstwo. Nie potrafiłabym żyć. Nie wiem jak Ty dajesz radę patrzeć na zabawki, ubranka...matko chyba bym zwariowała...Aniu, los tak okrutnie Cię doświadczył, że aż słów brakuje. Musisz być silna skoro jakoś funkcjonujesz, wróciłaś do pracy. Wcale się nie dziwię że winisz mężą. Też bym go winiła, nie wiem nawet czy nie doszłoby z moje strony do samosądu...kiedy wali się człowiekowi życia i cały świat to przestaje się myśleć racjonalnie. Podziwiam Cię, że jesteś w stanie to wszystko udźwignąć. Ile bólu i cierpienia...nie wierzę że człowiekowi z czasem przechodzi, czegoś takiego nie da się wymazać z serca...My tutaj na kafe raczej Ci nie damy ukojenia, nie wiem czy cokolwiek jest w stanie Ci to ukojenie przynieść. Jedyne czego bym Ci życzyła z całego serca to to, abyś mogłą zasnąć z tym bólem i obudzić się spokojniejsza za 10 lat. Może wtedy byłoby Ci lżej...Trzymaj się kochana kobietko, jeżeli potrafisz to dąż do tego aby kiedyś w miarę normalnie żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka B.
Masz taki piękny podpis Odinka, a ja tak nie żyłam. i żałuję. jeśli ktoś myśli, że sie nie otepiam lekami, alkoholem.... tak niewiele czasu minęło... nie potrafię inaczej... chodzę na grób Michałka, patrzę na ten pomnik i z otępienia pytam się jaką bajkę chciałby ogbejrzeć. czy gdybym brała jeszcze mocniejsze leki nie pytałabym? nie. bo nawet gdy robiąc pranie, znajduje się choć jedna para skarpetek synka, wlewam delikatniejszy płyn. i choćby mi podawano morfinę, na ból, to zawsze podgłośnie, gdy będzie leciał Strażak Sam, Power rangers, albo Fineasz i Ferb. tego sie na da otumanić. O tym zazpomina się tylko gdy się zasypia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xdxdxxxdddxxx
pociesze cie,bedziesz sie jeszcze usmiechac,a bol minie...gdy ja zegnalam sie z moja malutka coreczka stojac nad jej trumienka,myslalam ze oszaleje,chcialam zniknac,nie chcialam czuc tego potwornego boju,tego samego ktory ty teraz czujesz,wiedzialam jedno,ze juz nic nigdy nie bedzie takie samo,ze na wszystko bede patrzala przez pryzmat tego bolu i mojej osobistej tragedii...minelo kilka lat,urodzilam 2 dzieci,nigdy nie zapomne mojej malutkiej Julki,ale pogodzilam sie z tym ze jej nie ma z nami,to prawda ze czas leczy rany,niestety trzeba przez to wszystko przebrnac i nic tego nie zmieni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×