Miłość zaatakowała mój organizm.

Większość z was była kiedyś zakochana (zauroczona). Czasem to uczucie to motylki w brzuchu, skowronki i unoszenie się 30cm nad ziemią... Ale czasem też, i tak jest w moim przypadku, to uczucie słodkiego mroku, bólu zatykającego w piersi, uczucia duszności, które oplata się wokół nóg, zwala na ziemię, ciągnie w dół, wytrąca z równowagi, wali w głowę obuchem, otumania, sypie solą w oczy... można tak długo wymieniać. Czuliście się tak kiedyś? Co pomaga? Jak się z tego wyzwolić? Jak żyć dalej?

W takim stanie, to zapewne tylko lekarz pomoże ;) A tak naprawdę nigdy nie miałam w żołądku żadnych paskuctw, ani nie zwalało mnie z nóg. Wręcz przeciwnie, zamiast dołowąć doładowywało energetycznie ;)

dlaczego tak sie dzieje?

"dlaczego tak się dzieje?" - pytanie retoryczne ? :D

obiekt moich uczuc jest nieosiagalny (zajęty) oraz niezainteresowany, wiec nie chce tych uczuc, sa mi zbedne...a jednak nie moge ich nie miec, co teraz? Nie ma szans zeby to mnie naladowalo pozytywna energia..

przypuszczam ze jestes rownie autorem tego tematu ''Powiedziała, ze nie chce obarczac mnie swoimi problemami?''

nie ma. a niedoładowana zwiędniesz za młodu, więc szkoda czasu i atłasu :D

nie trafiles, drugi raz cos tu pisze... w sumie nie wiem czy ma to sens.. ponawiam, co zrobic z takim syfem niechcianego uczucia?

skąd wiesz ze ten obiekt ciebie nie chce? moze wcale tak nie jest

przejdzie z czasem jak katar

nie wiem czy przejdzie, mnie nie przeszło :(

Czuję się podobnie. Platoniczne miłości są straszne