Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość luni84

Przez zycie z potworem

Polecane posty

a wiesz ,że jak on Cie kiedyś pobije to może sie to dla Ciebie kiedys skończyś tragicznie? Może walnie Cie głowa tak mocno ,że już kiedys nie wstaniesz.. to nawet nie tylko kwestia godności ,ale i zdrowia i życia juz teraz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zresztą dla dziecka też może sie skonczyć tragicznie..a potem w gazetach się czyta ,, pobił żonę na śmierć" ,, zakatowal niemowle"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orzech twarrdy
jest taki mechanizm, ze jak Cie ktos skrzywdzi to i znienawidzi, bo on sam przed soba musi miec usprawiedliwienie, ze sie zneca. Twoja mama sie opamieta, jak zobaczy co sie dzieje. Co do dziecka: to na niego wplynie, bo sposob w jaki sie nim rodzice opiekuja sprawia, ze dla niego jest znajome to co doswiadczyl w domu. Poziom stresu, emocji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orzech twarrdy
znalam kogos, czyja matka sie powiesila, bo maz ja bil. Kobiety bite zabijaja tez swojego oprawce i trafiaja do wiezenia. Mama zrozumie, ze boisz sie o dziecko i siebie. Poza tym jak on Ciebie tak krzywdzi, to zeby nie bylo jeszcze tak, ze na zlosc Tobie i dziecko zatlucze :( Ja musze isc, ale naprawde bilet do Polski nie kosztuje wiele, niech rodzice pomoga, jak jest potrzebne zaprozenie, bo nie wiem czy jak maly ma ukr.obywatelstwo to czy mozna go wywiezc ot tak do Polski 3maj sie, 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo tak najczęściej jest
że oni na zewnątrz są cudowni aż do pozazdroszczenia a w czterech ścianach potworami. nie czytałam wszystkiego ale powiem Ci tak: po pierwsze Ty jesteś jemu potrzebna a on Tobie!!! może to głupio zabrzmi ale taka jest prawda. Ty-jemu bo się na Tobie wyżywa- proste on-tobie - bo może lubisz być męczennicą? ofiarą? nie wiem? może sama siebie tak nienawidzisz ,że uważasz ,ze na to zasługujesz? po drugie tak jesteś chora, skrzywiona , wymagasz terapii bo KAŻDA ZDROWA KOBIETA BEZ ŻADNYCH ZABURZEŃ już za pierwszym "liściem" tak pokazała by facetowi ,że damski bokser bałby się podnieść rękę . po trzecie ON SIĘ NIE ZMIENI nigdy nie słyszałam podobnej historii gdzie damski bokser się zmienia!!!!!!! po czwarte - załóżmy ,ze tkwisz dalej,bo ON SIĘ ZMIENI , dziecko dorasta , słyszy co się za ścianą dzieje,wyczuwa cały czas napięcie w Tobie i wiesz kogo to dziecko znienawidzi? własnie Ciebie bo na to pozwalasz , bo płaczesz przez niego a później dla świętego spokoju się przymilasz - fuj ochydny widok dla dziecka-wiem co mówię. nie będę się tutaj rozwijała w temacie jak to się odbije na dziecku bo chyba głupia nie jesteś i łatwo się domysleć. po piąte on Tobą tak manipuluje a Ty głupia łykasz jego kity o wielkiej miłości do ciebie. traktuje cie jak księżniczkę tak? hahaha nie wiedziałam,że książe bije swoja księżniczkę sorry !!!!!!!! wierzysz w to co on ci mówi bo chcesz,twoje życie to iluzja ,świat kłamstwa i fałszu. on mówi ci to co chcesz usłyszeć by ci na chwilkę zamydlić oczy. jesteś tak wmanipulowana że aż zaczęłaś mieszać to z miłością!!!!! po szóste on ma ze sobą problem i powinien się leczyć po siódme kończę moją wypowiedź bo i tak to nic nie da Ty będziesz dalej tkwiła w tym syfie dla dobra nie wiem kogo i co ty tam sobie ubzdurałaś ale przekładasz swoje i dziecka szczęście nad co? masz zły kontakt z rodzicami? nie wierzę ,że nie przyjmą cie pod swoj dach na początek za nim sie nie ogarniesz w polsce. każdy ma w życiu to co mieć chce i na to co pozwala a nie to na co zasłużył zapamiętaj sobie.nawet gdybyś była beznadziejną żoną, matką,kucharką, kochanką to nik nie ma prawa dotknąć Cię nawet piórkiem. trzymaj się dziewczyno,ogarnij się , obudź się wreszcie,życzę mądrych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne...
Moja historia jest podobna do Twojej... Zanim przyszlo dziecko na swiat, bylo wiele roznych sytuacji, awantur, szarpaniny, uderzyl mnie nie raz, zwyzywal od najgorszych przez jakas pierdole, ja odchodzilam ale ciagle wracalam. Kochalam go bardzo, teraz mysle za bardzo, wiele mu wybaczalam, nawet gdy zdradzal mnie ja zlapalam go bardzo szybko, bo znal ja moze 3 dzien a ja juz to wylapalam...ponizalam sie do tego stopnia, ze blagalam go placzac by ja zostawil a on mowil do mnie niunia nie placz, bedzie dobrze przeciez Cie kocham...przychodzil wieczor a on jechal do niej... a ja nie wiedzialam co ze soba zrobic, spac nie moglam, myslalam gdzie on jest co robi odchodzilam od zmyslow...raz siegnelam po tabletki relanium myslalam ile wziac aby sie juz nie obudzic...jednak wzielam tylko jedna abym mogla zasnac bez niego i nie myslec....nie zadzialalo. Wciaz powtarzal mi to samo jednak ciagle do niej jezdzil, jak do niego dzwonilam nie odbieral tel, znecal sie nade mna... Jednak jego panna byla tylko na wakacjach wiec po niecalym miesiacu wyjechala... A on wpadl w taki szal, ze myslalam, ze mnie udusi, bil na oslep po glowie, twarzy, dusil, plul...zamknelam sie w lazience wywarzyl drzwi...udalo mi sie uciec z domu. Wrocilam dopiero wieczorem po swoje rzeczy, wyjechalam... On oszalal dzwonik, pisal, ja miesiac czasu nie odp na nic. Jednak uwierzylam, ze moze sie zmienil tak mi przysiegal na wszystkie swietosci dalam szanse... Dlugo nie bylo dobrze, jak dochodzilo do awantur bylo pieklo... Zaszlam w ciaze, cieszyl sie ale nie powstrzymywalo go zeby mnie uderzyc, popchnac, kopnac czy zwyzywac...Pamietam jego slowa jak mi kiedys powiedzial, zebys kurwo zdechla po porodzie...samo mowi za siebie. Jak maly sie urodzil pare dni bylo cudnie...ale po paru dniach jak go prosilam o cos, to mowil spierdalaj sama sobie przyniesc. Malego nie pielegnowal, brzydzil sie przebrac, moze z 2 razy mleko zrobil, ogolnie byl wileki tatus na pokaz, jak maly spal to wtedy mogl go pilnowac... Mnie czesto wyzywal, ze jestem pierdolnieta bo sie martwie czemu maly taki niespokojny, ze on mnie nie nawidzi, ze mnie nie chce, ze chce tylko syna a ja moge wypierdalac. Ze zrobil mi dziecko, to teraz nikt nie bedzie mnie chcial, grozil jesli odejde nasle na mnie kolegow, wybija mi zeby, obetna wlosy, zrobia krzywde mojej rodzinie itd Jednak miarka sie przebrala, zadalam sobie pytanie czy ja chce takiego zycia dla swojego dziecka, by sie chowalo po katach, by patrzylo jak ojciec matke pierze, na awantury???? LEPIEJ ZEBY DZIECKO NIE MIALO TAKIEGO OJCA NIZ MA PATRZEC NA TAKIE RZECZY. Ja tez na poczatku nie wyobrazalam sobie jak odejsc do niego. Jednak odeszlam ponad rok temu, ciezko bylo, bo duzo cierpialam, ale odcielam sie calkowicie, nie chce znac go ,nie chce miec z nim nic wpolnego, zadnego konatktu... Teraz jest mi obojetne czy on kogos ma czy nie mam go w dupie, ZNIENAWIDZILAM GO. Nie chce nigdy wiecej widziec go na oczy, poki maly nie jest w stanie decydowac co chce, postanowilam, ze nie dopuszcze go do syna, bo wiem do czego on jest zdolny...a nie bede dziecku fundowac prania mozgu przez niepoczytalnego ojca... Minal prawie rok przez ten czas wiele wycierpialam.NIgdy nie bede taka jak kiedys, wiecznie wesola, usmiechnieta, stalam sie klebkiem nerwow przez niego, teraz jest wiele lepiej ale nie tak jak bylo... Moja samoocena spadla do zera, chociaz nie jestem brzydka dziewczyna wiele osob mi mowilo, ze jestem ladna,madra, wartosciowa... Wiem, ze to on mial niskie poczucie wartosci i dlatego mnie chcial zdeptac. I wiem, ze juz nikomu nie pozwole aby mnie tak traktowal. Decyjza o odejsciu byla najlepsza w moim zyciu, mimo, ze wtedy myslalam, ze moj swiat sie zawalil bez niego. CO do porad wyjedz do Polski. Ja mialam ta komfortowa sytuacje, ze nie bylismy malzenstwem, wiec moglam zabrac dziecko i wrocic do Polski. Wy z racji, ze jestescie malzenstwem nie mozesz tego zrobic, gdyz moze Cie posadzic o porwanie dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne...
Ja zrobilam obdukcje, zglaszalam na policje jego wybryki, w koncu uzyskalam zakaz zblizania sie do mnie. Pytanie tylko czy chcesz od niego odejsc czy pozwalac mu na to? Nie wydaje mi sie, zeby przestal Cie bic. JAk raz do tego doszlo, czuje sie bezkarny i wciaz to bedzie robil, niestety taka prawda....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myślę że autorka
nie czuje się na siłach ale i tez wynajduję tutaj usprawiedliwianie siebie .traci czas na wyszukiwanie argumentów by z nim zostać a nie działa!!! wstyd to może być jemu nie jej!!!!! cóż pewnie zrobi jak uważa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żeby tylko autorka tego postu potrafiła wyciągnąć wnioski z porad które Jei udzielacie babeczki -niejednokrotnie dzieląc się swoimi smutnymi historiami:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne...
Autorka jest na etatpie obwiniania siebie, tlumaczy jego zachowanie, a ze moze go prowokuje itd Uwazam, ze nie jest gotowa ani zdolna odejsc od niego, byc moze za malo zlego sie jeszcze wydarzylo, czekasz podswiadomie na "wieksze lanie". Ofiary przemocy sa bezsilne, wpadaja w siatke tlumaczenia oprawcy, usprawiedliwiania go. Moze przyjedzie dzien, ze przejzysz na oczy ZE TO NIE TWOJA WINA, ZE NIKT NIE ZASLUGUJE NA TAKIE TRAKTOWANIE, NIC NIKOGO NIE USPRAWIEDLIWIA DO TAKICH ZACHOWAN. Ale najwidoczniej musi to jeszcze potrwac abys dojrzala do decyzji o odejsciu albo pozostaniesz z nim, dajac mu pozwolenie na bicie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luni84
Dziekuje za wszystkie odpowiedzi, to jest takie wsparcie i tak mi otwiera oczy, Ja caly czas naprawde myslalam, ze jestem winna, Teraz dzwonila do mnie jego mama, udawalam ze wszystko w porzadku chociaz moze powinnam wszystko opowiedziec, ale ona jest daleko, tylko sie bedzie zamartwiac, a zreszta i tak pewnie bedzie na jego stronie - ona ze swoim mezem tak samo miala (ale nie do tego stopnia), teraz siedzi cichutko i jest jako tako. Przed ciaza nigdy w zyciu bym na to nie pozwolila, wiem ze to jakis paradoks. ale ja po prostu myslalam ze musze to ratowac, bo przeciez dziecko sie nawet jeszcze nie narodzilo, a juz by byl rozwod. On wczesniej byl zupelnie inny, dopiero ciaza pokazala mu, ze jestem od niego zalezna - ja nic nie mialam oprocz jego tak naprawde, wszystko rzucilam, zostawilam. Wczesniej ja zawsze bylam gora, on przychodzil prosic o wybaczenie jak si epoklocilismy, ja wychodzilam, nie odbieralam telefonow, olewalam go i on za mna latal. Od czasu ciazy i pierwszej klotni, ani razu pierwszy do mnie nie przyszedl zeby sie pogodzic. Jakpierwszy raz mnie uderzyl ja bylam w takim szoku, ze przez tydzien chodzilam otepiala, w ogole nie moglam o tym myslec, i nie myslalam. Dopiero potem dotarlo do mnie co sie dzieje, chcialam odejsc, juz sie spakowalam, ale tak mnie blagal - pomyslalam ze rzeczywiscie poniosly go nerwy, ale wiecej tak nie bedzie. I za latwo chyba mu wybaczylam. a zreszta mozliwe ze jesli raz uderzyl, to i tak by sie to powtorzylo, niezaleznie ile by sie musial o mnie starac... Jestem zalamana, zostane sama z dzieckiem, bez pracy, mieszkania, pieniedzy, studiow (nie skonczylam bo wyjechalam dla niego)... Wiem, ze tak bedzie lepiej dla mojego syna. CHociaz on jest wspanialym ojcem. ale mezem nie... Chcialam jeszcze poczekac z dzieckiem, nie chcialam sie tak spieszyc (oczywiscie teraz nie zaluje, nie wyobrazam sobie ze mogloby go nie byc), on na mnie naciskal codziennie i prosil, w koncu sie zgodzilam. Potem przyznal, ze boi sie ciagle, ze od niego odejde i tak chcial mnie zatrzymac. Ale to bylo kiedys, teraz on juz nawet mnie nie chce, sam mi mowi ze mam sie wynosic. Na razie mam mnostwo spraw do zalatwienia w zwiazku z wyjazdem, jeszcze conajmniej miesiac to potrwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luni84
dziwne - a Ty wrocilas do rodzicow? Pracujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adaaadasdasdads
nie amsz za wesolo, w jakim kraju zyjesz, wiedz o tym ze nie latwo wyjechac na zawsze z dzieckiem jak sie urodzilo niemcem czy innym, dziecko jest twoje ,ale tez jest obywatelem danego panstwa, i ma ojca co zyje w tym panstwie nawet o wyjezdzie nie mysl, bo z dzieckiem nie wyjedziesz, inaczej to bedzie porwanie, samo zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga luni
nic sie nie zmieni i nie oszukuj się!!!! zabieraj nogi za pas i tyle w temacie. studia dokończysz,znajdziesz pracę ale odzyskasz spokój.im, szybciej tym lepiej dla was im dłużej bedziesz zwlekała tym wieksze spustoszenie ta sytuacja zrobi w twojej psychice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość droga luni
dlatego powinna zbierać dowody na to ze ja maltretuje to ona musi być góra w razie gdyby chciał jej odebrac dziecko. obdukcje,policja zbieraj wszystko!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
luni84 jeśli podejmiesz decyzję(moim i nie tylko zdaniem najlepszą) o opuszczeniu Go to napewno nie pozostaniesz bez pomocy.Zawsze znajdą się ludzie gotowi Ci pomóc.Prawda koleżanki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luni84
on dziecka nie chce odebrac, nie mialby sie nawet kiedy nim zajac, o to jestem spokojna. Da mi po prostu zgode na wywiezienie go z kraju i tyle, tylko nie wiem jak z obywatelstwem, pewnie jeszcze mozna sie zrzec. Nie wiem, boli mnie tak glowa. Dzieki temu forum jakos to przezylam, i dzieki synkowi, inaczej plakalabym caly dzien, a tak to tylko od czasu do czasu....... Nie wierze w swoja sytuacje nadal, jak potem zyc, samej, na glowie rodzicow. Wiadomo, ze mnie przyjma, ale wiadomo tez ze wszyscy beda gadac... Nie wiem jak to zniose, najgorszy ten wstyd. Jeszcze co do dziecka: przeczytalam ze 100 ksiazek i niemowlakach, wiem ze sa madrzejsze niz nam sie wydaje i wiecej rozumieja, czuja wszstkie emocje. Ale ja widze po synku, ze on tego w ogole nie odczuwa na razie, bo nic przy nim sie nie odbywa, zanim bierzemy go na rece uspokajamy sie calkowicie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kligga
nie chce mi się powtarzać kobieto, bo już ci wszyscy inni napisali że powinnaś spieprzać z tej chorej sytuacji jak najdalej - dla siebie i dla dziecka. Ja jestem zupełnie inna niż Ty i powiem Ci tylko, że na Twoim miejscu urządziłabym tego chuja z przyciężką łapą jak się patrzy. Policja, obdukcja, sąd. I zadbałabym o to, aby wszyscy się dowiedzieli do czego jest zdolny - w pracy, w rodzinie, wśród znajomych. Jak czytam co piszesz, to normalnie aż żałuję ze nie mogę tego za Ciebie zrobić, tak mnie wkurwiają takie podłe świnie. A widzę, że Ty nie dałabyś rady. Pozostaje mi życzyć Ci aby ucieczka z obecnej sytuacji poszła jak najbardziej gładko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki tego topiku
oj Kliga masz rację ja też bym tak tego gnoja urządziła,że hej.popamiętałby mnie do końca życia. autorko cóż rodzina pogada ,pogada i przestanie a jak będą oczerniać go i ujadać ,że głupia byłas ,że mówili przyznaj im rację i szybko się odczepią. :) po drugie w końcu staniesz na nogi i ułożysz sobie życie.tylko nie wracaj jak już odejdziesz bo on się nie zmieni.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jesteś sama
Czego potrzebuje ofiara przemocy? Uwaga, otwiera nowe okno. PDFDrukujEmail Anna Bakuła Rok: 2004 Czasopismo: Świat Problemów Numer: 1 Praca z ofiarami przemocy wymaga od terapeuty ogromnej wiedzy i troski, cierpliwości oraz - co chyba najważniejsze - umiejętności nieoceniania: patrzenia na drugiego człowieka nie przez pryzmat własnych postaw, ocen, oczekiwań, ale przez pryzmat jego świata i jego cierpienia. Ofiary przemocy budzą w terapeutach różne uczucia: wielkie współczucie, chęć pomocy, ale i niecierpliwość, a czasem nawet niechęć. Tak bywa, gdy kobieta kolejny raz wycofuje wniosek o ukaranie sprawcy wierząc, że "to był ostatni raz". Trzeba rozumieć, że bita kobieta potrzebuje dużo czasu na podjęcie decyzji o jakiejkolwiek zmianie. Jej postanowienia są niestabilne, długo nieostateczne: dziś decyduje się na jedno, jutro to odwołuje. I nie wynika to tylko ze stanów depresyjnych, w których często jest pogrążona, ale i z wielu innych przyczyn, które też powinniśmy zrozumieć. Jesteśmy od tego, aby uczestniczyć przez moment w jej życiu, być przy niej w jej cierpieniu, pokazać wyjście z sytuacji, w którą jest uwikłana. Bo niewątpliwie w każdej takiej sytuacji jest wiele skutecznych rozwiązań, ale ona ich nie widzi - to my musimy je zobaczyć i starać się jej pokazać. Przypadek Jadwigi Jadwiga tkwi od lat w toksycznym związku. Przychodzi do poradni wtedy, kiedy Czesław pije i ubliża jej i trzem córkom. Bywa też, iż bije ją, wykrzykując, że zmarnowała mu życie. Córki mają poważne problemy emocjonalne, uczą się słabo, jedna jest leczona w Poradni Zdrowia Psychicznego. Jadwiga domaga się ode mnie, żebym coś z jej Czesławem zrobiła. Nie słucha, kiedy próbuję pokazać, jak wygląda jej życie. Co ją wikła w sytuację przemocy? Co trzyma w tym związku? Kiedyś twierdziła, że dzieci. Teraz córki nie są już małe, proszą matkę od lat, żeby ich broniła, domagają się, żeby poszła do sądu. Mówiła też, że musi być z mężem z powodów finansowych, ale Czesław już od dawna nie pracuje - to ona utrzymuje rodzinę. Ciągle zmęczona i zdenerwowana, ma częste ataki lęku, źle sypia, jest wychudzona i zaniedbana. Nie wiąże swojego stanu psychofizycznego z zachowaniami męża. W poradni zawsze mówi o mężu bardzo dużo złego, twierdzi, że w ich związku nie ma nic, co mogłoby ją w nim trzymać. A jednak jest z Czesławem od wielu lat. Pewnego dnia, kiedy wreszcie podjął terapię, zobaczyłam ich razem i szeroko otworzyłam oczy ze zdumienia: zobaczyłam, jak on ją adoruje, jak do niej pięknie przemawia, ile w tych słowach troski, czułości i podziwu. Krążył koło niej jak zakochany osiemnastolatek. Wprawdzie kilka dni wcześniej skończył picie i bicie, ale teraz cały był tylko dla niej. Ona się złościła, fukała na niego, ale chyba była dumna, że tak bardzo ją kocha. Uważam, że niektóre ofiary przemocy w rodzinie - mimo ogromnych szkód - mają też ze strony sprawcy korzyści, na które czekają. Te kwiaty, poranne świeże bułeczki, robione przez niego prania i gotowania. Przeprosiny i obietnice, kara i nagroda - odwieczny problem psychologiczny. Jeśli kobieta zostanie sama, już tego nie będzie. Jakże często my, terapeuci, słyszymy od maltretowanej kobiety, że on jest dobry, jak nie pije, nigdy by jej nie uderzył, gdyby nie alkohol. Rzeczywiście jest dobry, wierzę w to, że tak czasami bywa - boi się kary za bicie, chce uśpić jej czujność. Tylko że tych chwil dobroci w miarę upływu lat robi się tak mało. Ale Jadwiga czeka na dobre dni, chce czuć się adorowana i kochana. Za każdym razem wybacza Czesławowi, że znowu ją uderzył. Jak pomóc Jadwidze, która przecież ewidentnie potrzebuje pomocy? Taka sytuacja utrudnia również jego trzeźwienie: może czuć się bezkarny, może manipulować żoną, jak chce, właściwie nie ma powodów, żeby się leczyć. Może ją bić, może wtedy czuć się silny - i to wszystko bez lęku, że ona zacznie się bronić. Po akcie przemocy powie jej, jak bardzo ją kocha i że jest piękna, i uspokoi ją tymi słowami. Ona nie chce zobaczyć prawdy, boi się z nią zmierzyć, nie chce stracić tego, co mąż jej daje - złudzenia, że jest najważniejszą kobietą w jego życiu. Rola terapeuty polega po prostu na pokazaniu jej obecnej sytuacji. Trzeba być cierpliwym, może za którymś razem uda się nam rozbroić jej silne mechanizmy obronne. Jadwiga może być adorowana i kochana przez męża, zasługuje na to, jednak on nie musi koniecznie być pijany, żeby ją adorować. Może gdyby ukończył leczenie odwykowe, byłaby to i dla niej, i dla niego szansa na dobre życie? Przypadek Zosi Konrad bije ją od lat, ubliża, nie łoży na rodzinę, nie interesuje się dziećmi. Zosia nie ma pracy, nie ma średniego wykształcenia. To on spowodował, że przerwała szkołę, mówił, że chce ją mieć tylko dla siebie. Ograniczał też od początku jej kontakty z ludźmi, twierdził, że jest tylko jego. Myślała wtedy, że wszystko to płynie z wielkiej miłości. Konrad nie pomagał jej nigdy przy czwórce dzieci, powtarzał, że opieka nad dziećmi należy do kobiety. Potem zaczął ją bić, początkowo sporadycznie, w ostatnich latach coraz częściej. Posiniaczona, przestraszona trafiła do poradni. Wcześniej nie szukała pomocy, wstydziła się i bała, że jeśli mąż się dowie, to ją zabije. Wielokrotnie straszył ją, że z nią skończy, a potem podpali dom i sam się powiesi. Zosia nie ma gratyfikacji z bycia w związku ze swoim mężem. Nigdy jej nie przeprasza, po biciu mówi, że sama jest sobie winna. Zresztą ona często mu wierzy: może gdyby bardziej się starała, to by nie bił? Nie widzi wyjścia z sytuacji, jest bezradna, Konrad zniszczył jej zdolność do obrony. Zosia wierzy w jego słowa, że bez niego cała rodzina zginie. Ona fizycznie czuje się słabo, ma kłucia serca, często bolą ją plecy, odczuwa wahania nastroju z silną komponentą depresyjną. Stale towarzyszy jej niepokój i lęk, po nocach śnią się koszmary: opowiada o domach bez podłóg, bez okien, bez drzwi. Wybudza się nad ranem i nie może zasnąć, boi się nadchodzącego dnia. Nie kojarzy swojego stanu z zachowaniami męża. Nie widzi, jak wielka jest jego wina, sama obwinia siebie o tak wiele rzeczy. Z trudem dostosowuje się do sytuacji przemocy z jedną myślą: żeby jakoś przetrwać. Przychodzi do terapeuty, żeby jej w tym pomógł. Wcześniej zgłosiła się do Poradni Zdrowia Psychicznego - myślała, że jest chora psychicznie, mąż ciągle jej to powtarza. Zosia chce jakoś przetrwać w obecnej sytuacji, nie wie, że może wiele zmienić w swoim życiu, a już z pewnością nie myśli, że jej życie zależy od niej. Czuje się własnością męża, nie odczuwa własnych potrzeb, dawno zapomniała o swoich marzeniach. Stara się na swój sposób ochraniać dzieci, jednak nie widzi tak naprawdę ich cierpień. Nie może ich zobaczyć, byłoby to zbyt bolesne; często sobie wmawia, że one dobrze sobie radzą. Wobec zachowań męża stosuje racjonalizacje i minimalizacje. Nie wie, co może zrobić, jak ma dalej żyć, nie widzi wyjścia z sytuacji. Nie widzi też, że od dawna radzi sobie tak naprawdę sama ze wszystkimi problemami, że ma rodzinę, która może jej pomóc, że nie jest sama na świecie. To my, terapeuci, musimy takim kobietom dać nadzieję na zmianę. Naszym zadaniem jest pokazać jej, co się tak naprawdę dzieje w jej życiu. Ale pomału, stopniowo i bardzo cierpliwie. Kilka zasad W pracy terapeutycznej z ofiarami przemocy kieruję się kilkoma zasadami. Pierwsza zasada. Wysłuchać, co pacjentka ma do powiedzenia, pozwolić jej wszystko opowiedzieć - nie dawać dobrych rad, nie mówić ,,powinnaś", ,,musisz", ,,nie możesz". Nie apelować do rozsądku, nie odwoływać się do dobra dzieci, nigdy nie zawstydzać i nie stwierdzać: "Jaka z ciebie matka, skoro pozwalasz, żeby mąż bił cię na oczach dzieci". Powtarzam: wysłuchać bardzo uważnie. Nie kazać jej natychmiast podejmować decyzji o zgłoszeniu do sądu, na policję itd., nie namawiać do rozwodu. Wiele krzywdzonych kobiet nie chce rozwodu, one chcą mieć dobrego męża, pragną, żeby on się zmienił. Druga zasada. Uspokoić, być z taką kobietą, dać jej nadzieję. Trzecia zasada. Trzeba zbadać sytuację pod kątem zabezpieczenia przed przemocą, poszukać wsparcia u kogoś bliskiego, znaleźć miejsca, gdzie maltretowana żona mog-łaby się schronić, o ile sytuacja będzie tego wymagać. Trzeba zwrócić jej uwagę na to, że przemoc jest karalna, że jej mąż popełnia przestępstwo. Pamiętajmy jednak o tym, że wiele kobiet nie chce kontaktu z wymiarem sprawiedliwości i - nawet jeśli my uważamy, że bez tego się nie obejdzie - dajmy jej czas na decyzję, tyle czasu, ile ona będzie potrzebowała. Idźmy jej tempem, nie zmuszajmy jej do naszego, inaczej przestanie do nas przychodzić. Rolą terapeuty jest pokazanie takiej pacjentce jej sytuacji, żeby mogła obejrzeć ją z wielu stron - zmierzamy do tego, żeby zobaczyła, co wyrządza jej mąż, jak ona na to reaguje oraz w czym to szkodzi jej i dzieciom. Po to, żeby mogła powiązać sytuację przemocy ze swoim samopoczuciem fizycznym i psychicznym, powinna zobaczyć, jak wygląda przemoc z jego strony, jej gwałtowność, cykliczność, a potem przepraszanie i obwinianie całego świata, tylko nie siebie. Z doświadczenia wiem, że w początkach pracy ważne jest podkreślanie, iż żadna kobieta - a więc ona też - nie zasługuje na bicie i poniewieranie. Trzeba bitej żonie pokazać, że ma swoje prawa, swoją godność, że warta jest szacunku i uwagi, a z drugiej strony - że przemoc jest karalna i można za nią pójść do więzienia. Powinniśmy wzmacniać tego rodzaju zachowania i myślenie, a osłabiać te, które ją przystosowują do chorej sytuacji. Zobaczmy, co trzyma ofiarę w sidłach przemocy, co tak naprawdę powoduje, że pozostaje uwikłana w kręgu cierpienia. Warto przeanalizować z nią przekonania, jakie ma na temat rodziny, mężczyzny i kobiety, roli męża i żony, rozwodów, opowiadania innym, co się dzieje w domu. Te przekonania często utrzymują ofiarę w sytuacji przemocy i trzeba je z nią przepracować, co daje pozytywne efekty terapeutyczne: kobieta odkrywa nowy dla siebie świat, często właśnie w wyniku zmiany przekonań zaczyna bronić siebie i swoje dzieci przed sprawcą. Trudniej jest, jeśli ofiara jest uwikłana w sytuację przemocy z powodu gratyfikacji, jakie daje pozostawanie w takim związku. Dla nas to oczywiste, że te gratyfikacje są pozorne, a szkody płynące z przemocy są dużo większe niż gratyfikacje - ale to wiemy my, ofiara tego nie wie. Dobrze jest pomóc jej to zobaczyć. Przypadek Mirka Mirek lat 48, jest profesorem na jednej z warszawskich uczelni, żona jest lekarzem, od lat uzależniona od alkoholu. Stosuje wobec męża przemoc psychiczną: kiedy jest w ciągu picia, przychodzi pijana na uczelnię, ośmiesza go przed studentami i kolegami. Potrafi zrobić awanturę w sali wykładowej, wpada do laboratorium i demoluje sprzęt, w domu często tłucze szyby, niszczy wspólny dorobek. Również kiedy nie pije, opowiada o mężu różne kłamstwa wszystkim znajomym. Wymusza opiekę nad sobą, zgłasza na policję, że Mirek ją maltretuje. Wikła w sprawy swoje i męża jego starych rodziców, wydzwania do nich w nocy strasząc, że przez ich syna właśnie popełnia samobójstwo. Dzieci od lat proszą ojca, żeby coś z tym wszystkim zrobił. Mirek przeczytał wiele książek o przemocy i uzależnieniach, ale nigdy nie podjął żadnych kroków w obronie siebie i dzieci. Dlaczego wykształcony, mądry człowiek pozwala, żeby żona niszczyła mu życie? Co trzyma go w kręgu przemocy? Mirek opowiada swoim koleżankom na uczelni, jaki ma problem z żoną. Niejedna z nich bardzo angażuje się w pomaganie Mirkowi, troszczy się o niego, przynosi mu z domu kanapki, ciasto. Współpracownice zapraszają go do siebie na obiady i uroczystości. Wszyscy mówią o nim, jaki jest biedny i jaki dzielny w tym związku, jaki wspaniałomyślny, że nie zostawia żony. On sam opiekując się nią, kiedy męczy się w zespole abstynencyjnym, albo wyciągając ją z knajpy, czuje się jak rycerz. Powiedział mi na pierwszym spotkaniu (na które zresztą przywiozły go z Warszawy do Ostrowi Mazowieckiej aż dwie koleżanki), że po awanturach i przekleństwach, po biciu po twarzy żona zawsze go przeprasza tak bardzo, mówi mu, że bez niego nie potrafiłaby żyć, że jest jedynym mężczyzną w jej życiu. Mirek czuje się wtedy dobrze, jest potrzebny, ważny, silny. W jakim kierunku powinna zmierzać terapia? Tak jak w poprzednich przypadkach, Mirek musi dokładnie przyjrzeć się swojej sytuacji. Trzeba przedrzeć się przez mechanizmy psychologiczne wikłające go w sytua-cję przemocy, które chronią go przed spojrzeniem prawdzie w oczy. On chce zachować związek, ciągle kocha żonę i potrzebuje jej, ale powinien przyjrzeć się, w czym szkodzi mu ta sytuacja, jak również zobaczyć, że jest ona szkodliwa też dla żony. Ale trzeba zrobić to delikatnie, z dużą cierpliwością. Bardzo ważne w dalszej fazie terapii jest, żeby Mirek nauczył się, jak zdobywać ludzi inaczej niż w dotychczasowy sposób i jak realizować się jako mężczyzna i rycerz oraz czuć się potrzebnym w sposób nie tak szkodliwy dla siebie i żony. Trzeba będzie pokazać mu, jakie gratyfikacje - tak naprawdę pozorne - czerpie z pozostawania w obecnej sytuacji, i jakie ponosi straty, które są ogromne. Trzeba będzie pomóc mu w odkrywaniu, czego tak naprawdę dzisiaj potrzebuje żona i co on może zrobić, żeby jej i sobie pomóc - pamiętając jednak, że to jego życie i jego decyzje (to, co nam wydaje się złe, jemu może wydawać się dobre). Na zakończenie pragnę coś dodać: jestem przekonana, że nie każdy terapeuta może pracować z ofiarami przemocy. Skuteczny będzie ten, kto oprócz profesjonalizmu zawodowego wykaże się dużym ludzkim współczuciem, troską i cierpliwością; i oczywiście taki, który będzie miał przepracowane własne postawy dotyczące przemocy, ofiar i sprawców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luni84
Kligga kiedys tez taka bylam, teraz juz mi wszystko jedno, w ogole na razie nie mam potrzeby mu szkodzic. moze kiedy przyjdzie totalna nienawisc..na razie nie mam na to sily

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luni84
Nie jestes sama - dzieki. Widze ze jestem jak Jadwiga, tego wlasnie by mi brakowalo - tego ze w normalnych warunkach dba o mnie, stara sie, chroni, pomaga we wszystkim, sprzata, czesto gotuje, zajmuje sie dzieckiem, zawsze chwali.. Rozni sie od jej meza tym ze nie pije, no i ze on utrzymuje rodzine. Dzieki za link - swietny, zaraz przeczytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jesteś sama
słońce myślę ,że kafeteria nie jest najlepszym miejscem na dyskusję . Twój problem jest bardziej złożony dlatego myślę ,ze powinnaś zalogować się na tematycznym forum. Mój mąż nie bił mnie ale pił.NA takim forum dla osób współuzależnionych bardzo mi pomogli ludzie doświadczeni,którzy przeszli przez to samo.Kierowali mna wspierali. Myślę ,ze warto. Znalazłam coś takiego: http://www.forum.niebieskalinia.pl/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne...
Po odejsciu wrocilam do rodzicow. Z innych tez powodow. Wymagalam leczenia, popadlam w ciezka depresje. W Polsce bylam prawie pol roku, po zakonczeniu leczenia nie potrafilam sie odnalezc w domu, w kraju... Wrocilam za granice ale juz do innego miasta. Na dzien dzisiejszy nie pracuje, wychowuje synka, jak pojdzie do przedszkola zaczne sie rozgladac za praca, za ktora starsznie tesknie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szalalaa
jak można wierzyć, że on kocha tą córkę, jeżeli bił matkę kiedy była z nią w ciąży?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laseczkaaa z prawym sierpowym
ja mialam kiedys takiego narzeczonego co mi konkretnie wy jebał prosto w twarz , jak zlapalam za patelnie to mu tak przypierdoliłam ze gośc sobie pewnie zapamietal do konca zycia. DLACZEGO MU NIE ODDASZ? KOBITO ? ,ZE NIBY DZIECKO ? OK ALE MASZ ŁAPY TO SIE BRON DO UPADŁEGO I CI TO MÓWIE SERIO , PATELNIĄ , GAREM , KURVA CZYMKOLWIEK I ZAPIERDOL GOSCIA W MORDE ZOBACZYSZ JAK SIE ZDZIWI . Moj sie zdziwil na maxa byl w cięzkim szoku ze kobieta o wadza 55 kg znalazla sile za 3 facetów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luni84
dziwne - to z czego zyjesz, jesli moge spytac? On placi alimenty rozumiem, ale to chyba nie wystarcza? I sama mieszkasz z dzieckiem czy znalazlas juz kogos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwne...
Mam tu przepracowane ponad 2 lata wiec nalezy mi sie zasilek dla samotnie wychowujacego rodzica. Mieszkam ze znajomym, bo po tych wszystkim akcjach na poczatku balam sie mieszkac sama. Ale niedlugo umowa sie konczy wiec raczej bede chciala sama juz mieszkac. Jesli chodzi o to czy mam kogos tak mam ale nie chce z nim jeszcze mieszkac;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×