Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mamu

Wspomnienie koszmarnego porodu

Polecane posty

Gość mamu

Mija dwa lata od mojego porodu, a ja wciąż nie mogę o nim zapomnieć. Szczególnie, kiedy zbliżają się urodziny mojej małej. Chcę się nimi cieszyć, a nie potrafię. 8 marca 2009 roku wypadał termin mojego porodu. Przez całą ciążę czułam się świetnie, pochłaniałam wręcz gazety dla przyszłych mam, chodziłam na wizyty z mężem, w 7 m-cu zaczęliśmy zajęcia w szkole rodzenia. Pod koniec ciąży musieliśmy zmienić miejsce zamieszkania, zmiana lekarza, zmiana szpitala.. Zgodnie z zaleceniem ginekologa ze spakowaną torbą i mężem u boku (a jakże;)) stawiłam się w szpitalu 5 dni po terminie porodu. Na przyjęcie czekałam blisko 2 godziny, po to, żeby od pani doktor usłyszeć, że jest za późno, że przyjęcia są rano (do szpitala mam kilkanaście km, mąż nie mógł wyrwać się z pracy wcześnie, no, ale przecież to nieważne). Był piątek, 13 marca, wieczorem obchód, lekarz zatrzymuje się przy moim łóżku i mówi "tu nic nie wiadomo, nawet kiedy była ostatnia miesiączka". Protestuję mówiąc "data miesiączki jest w karcie ciąży prawidłowa, termin porodu jest wg USG dopochwowego z 7 tc. Wg USG - z powodu długich cykli i prawdopodobnego opóźnienia owulacji." Lekarz bez słowa odchodzi, nikt mnie nie bada, kontrolne podpięcie pod KTG nie wykazuje nic. Bezsenna, przepłakana noc. Sobotni ranek- badanie krwi i moczu, weekend, więc żadnych decyzji, marzę o USG, chcę wiedzieć co z dzieckiem, jak łożysko.. Ostatnie USG miałam na początku 9 m-ca. Wg lekarza nie ma takiej potrzeby, jestem załamana. Wieczorem chwilę po wyjściu męża czuję skurcze, standardowe KTG. Mówię dziewczynie obok, żeby powiedziała mi, czy aparat coś pokazuje, kiedy ja czuję skurcz. Rzeczywiście zapis rusza, kiedy czuję skurcz. Jest koło 21, położna przychodzi po wykres. Pytam, jak zapis, odpowiada, że nic się nie zapisało. Mówię, że coś czuję, ona, że to dzidziuś się rusza. "Dzidziuś ruszał się" coraz mocniej, czuję jakby chciało mi się kupę;|. W toalecie zauważam śluz z krwią, informuję lekarza, mówi "to czop, może urodzi pani dzisiaj, może za 3 dni, nie bada". Boli coraz bardziej, dzwonię do męża, jest noc, nagle czuję chluśnięcie- wody, nie wypływają, a chlustają, boli. Dzwonię po pielęgniarkę, dzwonek nie działa (ten przy łóżku). Mąż w drodze, budzi się dziewczyna obok mnie i biegnie po pielęgniarkę, ta przychodzi każe mi się spakować i iść za nią. Wrzucam wszystko do torby i idę za pielęgniarką niosąc torbę, wody leją się po nogach, zostawiają ślad za mną. Badanie, ból, ginekolog stwierdza rozwarcie na 7cm i zielone wody, rozmawiam z mężem przez tel, czeka już za drzwiami, poród rodzinny, informuję lekarza, ale słyszę, że rodzinna sala zajęta, że nie mogę rodzić z mężem, proszę, przecież ogólna sala jest oddzielona ściankami, nie zgadza się (kiedy rodziłam miałam za plecami męża dziewczyny (asystował przy mierzeniu dziecka), która miała poród rodzinny). Pytam, czy mogę zobaczyć się z mężem - nie. Czy pokażą mu dziecko, kiedy urodzę - tak. Jest 3:40. Porodówka, kilkanaście minut później, boli, krzyczę położna mówi "pani nie krzyczy, przecież nie boli, ludzie śpią" , próbuję przeć, położne mówią, żebym nie ściągała materaca z łóżka (dziewczyna z którą leżałam na sali cieszyła się z porodu rodzinnego, bo "przynajmniej mąż poprawiał materac, jak położna miała do niej pretensje o ściąganie go") nacięcie, jest główka, moja śliczna mała, głaszczę ją i mówię, że wszystko będzie dobrze. Badają ją, pytam, czy wszystko z dzieckiem w porządku. "Płacze?" "Tak" odpowiadam. "to znaczy, że wszystko dobrze". mała jest sina, dostaje 0 pkt za kolor skóry (niedotlenienie? poród po terminie? zielone wody- stare łożysko? nie wiem, nikt nie zrobił mi usg). Mam przeć, wydalić łożysko, nie mam skurczy, mam przeć. położna naciska mi brzuch, boli. Potem ból coraz większy (czytając kartę wypisową zobaczyłam, że byłam łyżeczkowana, bez znieczulenia) szycie, dostaję zastrzyk, ale nikt nie czeka, aż zacznie działać, czuję każde wbicie igły, nacięcie głębokie ginekolog mówi, że teraz zaboli mocniej, że musi sprawdzić czy nigdzie nie cieknie krew, modlę się, by w końcu przestała szyć. (później przeczytałam gdzieś o pani gin, która mnie szyła, że dopiero przy jej szyciu kobieta wie, co znaczy ból porodowy), na szczęście z mała dobrze. mam przenieść się z koszmarnie wysokiego łóżka porodowego ze strzemionami na łóżko na kółkach (na sali było nowe łózko, stało puste, położne twierdziły, że niewygodne), próbuję, słyszę "pani nie ściąga materaca!" Dostaję córkę do siebie, chcę żeby pokazano ją tacie, mówią, że go nie ma (powiedziały mu, że wszystko dobrze, że ma jechać do domu i nie może nas zobaczyć). Nogą próbuję dosięgnąć torebki, chcę wyjąć telefon, udaje się, robię zdjęcie i wysyłam mężowi mmsa, Położna mówi "ale jak pani chciała rodzić z mężem, przecież nie ma skończonej szkoły rodzeenia" "jest skończona, papierek dołączony do dokumentów" "aha". Trafiamy na salę, problemy z karmieniem, brak pokarmu, butelka, biorę mleko czując spojrzenia dezaprobaty, przed butelką i po niej daję małej pierś, córcia, lubi ssać, sklejona spędzamy razem noce;). Myślę, że może źle ja przystawiam, proszę o pomoc, "jak to nie umie pani przystawiać? w trzeciej dobie? no.. faktycznie.. nie ma mleka. no cóż, NAN też musi na kimś zarobić". Nie ma odwiedzin, kilka zdań z mężem na korytarzu, ukradkiem pokazane dziecko.. Laktację rozkręciłam sama w domu. Ponoć miałam pecha, trafiłam na zły czas, złą zmianę. Na salę porodową wchodziłam o 3:40, o 4:20 córka była na świecie, szybko, tylko ten koszmar.. Nie umiem sobie z tym poradzić. Generalnie szpital nie ma najgorszych opinii, chciałabym kiedyś mieć drugie dziecko, ale chyba nie dam rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
współczuję...ja miałam cc i na szczęście się nie nacierpiałam....ale na poporodowej to też mnie traktowały gorzej niż psa...wyszłam ze szpitala i postanowiłam że nie urodzę więcej dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie tez traktowali jak psa
ale powiem ci,ze nie tylko przy porodzie, ale takze jak lezalam z innego powodu, juz nie wspomne, jak traktowali mojego ciezko chporego ojca- potworne. Ale po prostu tacy sa ludzie w sluzbie zdrowia ( nie wszyscy, ale wiekszosc, znieczulica i glupota. Omijam szpitale. A ze mnie traktowali podle przy porodach ?mialam ich w d...,wyobrazalam sobie - ok - jestem w obozie koncetracyjnym, ale musze urodzic , liczy sie moje dziecko i urodze wam na zlosc. Porod to fizjologia na szczescie i pies im mordy lizał.urodze bez ich pomocy. Byle nie zachorowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też nie miałam kolorowo..;/ Może nie było tragicznie ale za miłe też nie . Wiem poród jak poród, boleć musi... Skurcze zaczęły się o 4.00 rano. Byłam w 42 tygodniu. O 7.00 rano stały się już bardzo bolesne. - " Pani ma rozwarcie na 7 cm , zbieramy się na porodówkę, a nie do spania " Więc zaczęłam pakować torbę - pospieszano mnie abym robiła to szybciej. Spakowana z torbą w ręce idę na salę. Rodzinnego mieć nie miałam, bo nie chcieliśmy. Narzeczony poinformowany w drodze. Zrobiono mi lewatywę, kazały mi się potem umyć (jak to po lewatywie bywa ;p ) "Jak nie będzie ciepłej wody to musi Pani iść do łazienki na sali rodzinnej. Oczywiście wody nie było więc idę na drugą salę. Wchodzę- zimno jak w dupie za przeproszeniem Rozglądam się - okna pootwierane . Wykąpałam się . Wracam na porodówkę widzę na łóżku PASY , myślę sobie co to ma być łóżka z XIX w ? :D o 8.00 przyjechała położna która miała być przy mnie. Podłączono mnie do KTG - skurcze na 10% Wpuścili narzeczonego . Za chwile znowu KTG bo czuję mocniejsze skurcze - 10% -17% , spowrotem piłka i tak w koło. W końcu skurcze robią się nie do wytrzymania - jest 9.40 KTG - 10% - 17% Narzeczony wyszedł bo ryczałam z bólu . Wołam położną - dodam że na sali byłam sama a położna siedziała na komputerze . Bada mnie - rozwarcie 9 cm ale skurcze dalej 10-17 % Mówię " Skurcze na pewno mam mocne niech Pani to sprawdzi" Położna - " KTG pokazuje tylko 17%" Po godzinie moich próśb przychodzi druga położna , sprawdza KTG ja zwijam się z bólu , przekręciłam się na bok i nagle wszyscy SZOK - KTG podskoczyło do 70% .... 80% !! Położna mowi do drugiej spokojnym głosem " oo zobacz KTG pokazuje dopiero jak Pani przekręci się na bok " KTG było nowe - dla kobiet z bliźniętami - ja byłam w pojedynczej ciąży. Więc podłączają kroplówkę. Mija pół godziny skurcze 90% P- "Oo kroplówka Pani nie leci " Podłączają drugą też się zatkaa - w sumie 5 ukłuć - 3 kroplówki. Proszę o znieczulenie - " Nie możemy Pani podać znieczulenia bo nie ma anastezjologa" Proszę o cesarkę - "nie możemy musi Pani wytrzymać" Godzina 11.30 - Przychodzi pani Ginekolog i mówi " Co się Pani tak drze" "Chce Pani iść sikać" - odpowiadam " Nie obchodzi mnie to " i dalej zwijam sie z bólu . Położna przebiła mi pęcherz wody wypłynęły ale partych dalej nie ma. Gin " Niech Pani się nie drze tylko rodzi bo ja też chcę iść do domu" godzina 12.00 bóle parte. Urodzić nie mogę . Skurcze za krótkie. Nagle 3 lekarzy przy mnie. Godzina 13.00 Dalej to samo. Proszę o wodę. Nie pozwalają mi jej pić. Gin naciska mi z całej siły na brzuch - później dowiedziałam się że to nielegalne. Mała rodzi się o 13.15 zdrowa 10 pkt . Ja jestem szyta , po czym każą mi iść na nogach na salę poporodową . Nie mileto wspominam ae wiedziałam że ta Pani ginekolog taka jest . Akurat ja na nią trafiłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też nie mam dobrych wspomnień-15 godzin męki,a nadawałam się na cesarkę,bo syn nie wchodził nawet w kanał rodny i źle się do tego układał...położna głupia debilka :D no i się męczyłam do momentu w którym rykłam na położną,że chcę lekarza (prosiłam się o niego 2 godziny) no i wybuchłam,lekarz w końcu przyszedł i pytał się czemu próbuję ciągle skoro i tak nie urodzę sama :P no tak-specjalistka jestem i wiedziałam,na szczęście miałam przeczucie by nie przeć :) no ale z dzieckiem było wszystko dobrze, 10pkt 4200 i 57cm :) a o wszystkim zapomniałam szybko,w dniu urodzin cieszymy się :) ale jakoś obawiam sie kolejnej ciąży ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o nie dooooobrze
bardzo Ci współczuję naprawdę, ale....powiedz mi jak mozna tak się dac traktować?? mówiłaś że czytałaś o ciąży więc wiedziałaś mniej więcej co i jak, dlaczego tak dawałś się odprawić z kwitkiem?? języka zapomniałaś?? a kolejna rzecz nie sprawdziłas szpitala przed porodem?? nie byłas tam, nie rozmawiałaś z połoznymi?? jak Twój mąż tak dał sie odprawic po porodzie?? No sorry ale jak sie jest taka pierdołą w życiu to się nie dziw....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaaa33333333
mom zdaniem przesadzasz nic takiego zlego sie nei stało no ludzie myslalm ze przeczytam tu bog wie co doszłam do konca a tu nic takiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NET_GER
to gdzie wy rodzicie??????? do cholery? nie mozecie najpierw dowiedziec sie na temat szpitala wi ybrac najkepiej dla siebie? masakra jakas;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale dramat buhahaha
no ja też myślałam, że to będzie opis dramatyczny o 10 godzinach partych i potem naciskaniu na brzuch, popękaniu na 10 szwów... i innych takich jazdach, które się dość często zdarzają..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeszłabym to milion razy
gdyby tylko moja córeczka mogła być dzisiaj ze mną... ŻYWA...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pielęgniareczka 33
ale koloryzujecie co poniektóre :P 3 kroplówki w tak krótkim czasie ??? Chyba nie wiecie ile czasu trzeba żeby kroplówka skapała :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pielęgniareczka 33
minimalny czas prawidłowo podanej kroplówki to 3 godz. Kroplówki która "nie zeszła" nie wymienia się na nową :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bojacasie
.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo wspólczuje ci tego ze nie byli dla ciebie mili w szpitalu i ze maz nie mógl byc z Toba. Psychiczny dól w czasie porodu jest gorszy niz najokropnieszy ból porodowy. Wydaje mi sie ze z czasem o tym wszystkim zapomnisz. Bo sam poród nie byl najgorszy... no moze poza tym lyzeczkowaniem:-( Ja mialam potworne bóle porodowe przez 36 godzin, skurcze co 2 minuty i bark postepujacego rozwarcia. I calkowity brak snu przez 2 doby. Potem 2 godziny parcia. A potem kolejne 2 noce bez snu bo córka non stop krzyczala. Bylam tak obolala i zmeczona ze pod pierwszy prysznic musialam sie wczolgac na czworaka. I to bylo tylko rok temu ale ja juz zapomnaialm. Nie ma co sie nad tym zastanawiac. Kazdy poród jest inny i za kazdym razem przezywamy to inaczej. Byc moze- jezeli zdecydujesz nie na drugie dziecko - bedziesz miala o wiele lepsze doswiadczenie + szybki i malo bolesny poród. I tego ci wlasnie zycze:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez uwazam, ze przesadzasz
i histeryzujesz. Fakt, podejscie personelu - tragedia, ale sam twoj porod to wcale nie taki dramat. Gdybym ci opisala moj, jak skonczyly mi sie parte, syn ugrzazl w kanale rodnym, jaki zrobil sie ruch, bo zaczelo mu spadac tetno, jak dostalam oksytocyne, jak wyciagano go pompa...i tak dalej to TO dopiero byl koszmar kiedy martwilam sie o zdrowie i zycie mojego dziecka (na szczescie jest cudnym i zdrowym 19 miesieczniakiem), a ty przesadzasz i powinnas z dystansen podejsc do tego i zaakceptowac to, co sie stalo. Bylo, minelo. Wszystko skonczylo sie dobrze i wcale az takiej tragedii nie bylo jak sie spodziewalam po tytule.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość effcica
dziewczyny, z czym są te kroplówki ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×