Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ale mi się przykro zrobiło...

SłOWA MATKI do mnie - co o nich sądzicie?

Polecane posty

Gość Ale mi się przykro zrobiło...

Mam lat 25, narzeczonego i w przyszłości, raczej bliższej niż dalszej, zapewne weźmiemy ślub. Znamy się już 6 lat i tyle jesteśmy razem. Na dzień dzisiejszy do ślubu nam się nie spieszy, ale może za rok lub trochę później? Mniejsza o to. Z ważnych dla nas powodów weźmiemy ślub cywilny i tylko przy nim pozostaniemy, albo potem, za jakiś czas weźmiemy kościelny. Obecnie mieszkam z rodzicami i bratem w domu rodzinnym. Dom ten jest bardzo duży, jest 7 pokoi, łazienka, 2 wc, 2 kuchnie i są wolne pomieszczenia, gdzie można zrobić kolejne pokoje itd. Za domem jest duży ogród. Ogólnie dom jest na tyle duży, że wszyscy byśmy się spokojnie pomieścili, tzn. rodzice i ja z moją rodziną (mąż i dzieci ;) ) oraz brat i jego rodzina (jego żona i dzieci). No i tak sobie niedawno rozmawiamy z matką, i ja mówię, że najpierw chcemy mieć ślub cywilny a potem może kościelny. A matka od razu ton podniosła i powiedziała coś takiego: "No wiesz...ja nie chcę, abyście wy tu, będąc w konkubinacie, albo tylko po cywilnym mieszkali, przecież tu ksiądz naprzeciwko mieszka. Takie zgorszenie robić (małe miasto). Tu już idźcie sobie mieszkać gdzie indziej (w sensie do innego miasta). A tak w ogóle to ma być od razu po Bożemu a nie cywilny. Ja takich ślubów nie uznaję." Kiedyś też mi powiedziała, że ona na taki ślub to nawet nie przyjdzie. No i wtedy tak mi się przykro zrobiło, jak nigdy chyba. Powiedziałam jej, że to jest moje życie, że zrobię tak jak ja będę chciała, a nie tym bardziej tak jak ona sobie tego życzy czy wręcz nakazuje. Wyszłam a potem sobie w samotności popłakałam.Mocno mi te słowa utknęły w pamięci. Traktuję je tak jakby mnie wyganiała, nie chciała, nie mogła na mnie patrzeć. Dla niej ważne jest to, że zgorszenie wywoływałabym, że głupio by było mieszkać w pobliżu księży, mając sam cywilny, a nie to co ja czuję, myślę. Wynoś mi się z domu, precz mi z oczu, grzesznico. Już pomijając to, że moje uczucia by ją nie obchodziły, nawet by pewnie nie pomyślała, że wyprowadzając się poszłabym w gorsze warunki i zapewne musiałabym obcym ludziom płacić dużo pieniędzy za wynajem. Oczywiście w jej oczach to ja bym była ta zła, a ona ta dobra i że to ja sama, z własnej woli odeszłam z domu. Ogólnie postanowiłam i tego się trzymam, że o swoim życiu decyduję ja. Jeśli chcę wziąć ślub świecki to biorę świecki, a nie religijny bo matka sobie tego życzy. Jak będę chciała/mogła wziąć taki to go wezmę. Zaproszenie jej wyślę na owy cywilny, ale jeśli nie przyjdzie, rozpaczać nie będę. Nawet liczę się z tym, że nasze kontakty zostaną zerwane. W przyszłości, gdy tylko będzie możliwość, wyprowadzę się stąd, choćby i do maleńkiej klitki za mnóstwo pieniędzy. Ale nie pozwolę podeptać swojej godności i honoru.Nie miałabym szacunku do samej siebie, gdybym miała się jej słuchać i postępować tak jak ona chce. Kiedy się stąd wyprowadzać będę, gdyby mnie się ktoś z rodziny pytał, dlaczego? Odpowiem zgodnie z prawdą...Dla własnego zdrowia psychicznego, muszę się z tego domu wynieść. Jest mi z tym źle, cały czas te słowa we mnie siedzą, często o nich myślę, boli mnie to bardzo ... A Wy co o tym sądzicie? Jakbyście się czuli na moim miejscu, jakbyście postąpili?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powieeem taaak..
ja bym z nią jeszcze raz porozmawiała. Nie warto urywać z nią kontaktów, chociaż powinna uszanować waszą decyzję co do ślubu i tyle. Możesz się wyprowadzić, ale czy warto posuwać się do czegoś takiego? najpierw z nią pogadaj jeszcze raz, no i jak nic z tego nie będzię to chyba nie masz innego wyjścia. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie chcialabym mieszkac w jednym domu z rodzicami ,siostra:O widac do tego,ze matka jest osoba,ktora uznaje tylko swoje zasady i nie zamierza ustepowac jak zamierzasz mieszkac z kims takim pod jednym dachem? predzej czy pozniej zaczna sie konflikty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Dziękuję za odpowiedź :) Pewnie, wydawałoby się, że spokojna rozmowa to dobre rozwiązanie. Ale myślę, że nie w przypadku mojej matki. W stosunku do obcych jest spokojna, grzeczna, miła, ale dla mnie, dla brata, ojca potrafi być bardzo niemiła, wręcz chamska, apodyktyczna. Ma 2 oblicza. Z jednej strony będzie, w jakiś tam sposób szanować i uznawać śluby cywilne u kogoś, jednocześnie zabraniać tego swoim dzieciom. Ona nie potrafi uszanować naszego zdania, jeśli jest inne niż jej, bo uważa, że to ona i tylko ona ma rację, a my powinniśmy robić tak jak ona uważa za słuszne. Uważa, że skoro ona jest matką a my jej dziećmi, to my powinniśmy się jej słuchać, bo to ona ma rację. I nie obchodzi jej to, że jesteśmy już dorośli, że mamy pełne prawo mieć inne zdanie. Zawsze była takim typem matki, która nie kocha za to, że sie jest, tylko taką, u której na miłość sobie trzeba było zasłużyć.Jeśli się było takim, jakim ona chciała, robiło tak jak jej się podobało, to było dobrze, ale jeśli coś w naszym zachowaniu było nie tak, potrafiła być okrutna, jak nie matka ;( :( :( :( I (prawie) zawsze tylko krytyka i krytyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Brzydulo30 :) Pewnie, ja też bym wolała mieć własny dom z ogródkiem i mieszkać w nim tylko z własnym mężem i dziećmi. Oczywiście, że tak. Tylko realia w Polsce są jakie są i nie każdego stać, a tym bardziej, szybko, na własne mieszkania czy domy. Akurat dom ten rodzinny jest duży, i każda z naszych rodzin, tj. moja, brata, rodzice mogliby zajmować po 1 piętrze i wszyscy byśmy się pomieścili, nikomu ciasno by nie było. Przestrzeń jest, ogród jest, jest fajnie. Mogłoby być ok tak, koszty utrzymania domu oczywiście byśmy ponosili albo wszyscy, albo tylko my z bratem, coby odciążyć rodziców. To mogłoby się udać, ale no właśnie, po warunkiem absolutnego nie wtrącania się w sprawy nie swoje, i całkowitego poszanowania się. A u mnie to się chyba nie zapowiada niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polecm.......
a dlaczego niechcesz ślubu kościelnego, byłas wychowywana przez matke po katolicku i serce jej peknie ze nie w kościele ,nie w białej sukni ,skoro planyjesz koscielny w przyszlosci to po co to rożdzielac i komplikowac sobie zycie ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezeli nie macie wyjscia to zacisnijcie zeby i sie przemeczcie majac w glowie,ze dlugo to nie potrfa pamietaj,jezeli Twoja matka jest apodyktyczna to lepiej schodzic jej z drogi,ustepowac i przytakiwac a tak dlugo sie nie da mam nadzieje,ze szybko uda Wam sie pojsc na swoje i wtedy bedziecie mogli postawic swoje warunki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
No i od razu mówię też, że chodziło mi nawet nie o mieszkanie w tym domu razem z nimi, tak na stałe, ale chociażby przez jakiś czas, np. kilka lat, póki sami sobie czegoś tam nie uzbieramy, jakiejś konkretniejszej kwoty, tak aby móc wziąć kredyt jeszcze i potem kupić coś swojego, gdzie indziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Już mówię czemu nie chcę od razu ślubu katolickiego. Moja rodzina jest katolicka i ja formalnie też nią jestem. Nie będę tu pisać o powodach moich ku temu, ale ja i mój narzeczony w przyszłości zmieniamy wyznanie. Przechodzimy do innego Kościoła chrześcijańskiego (jedno z wyznań protestanckich). Uważam, że są różne drogi do Boga i każdą szanuję, a także myślę, że każdy dorosły człowiek ma prawo wybrać własną drogę do Niego i wszyscy inni powinni to uszanować. Nie ma lepszych i gorszych wyznań, religii i żadna z nich nie ma monopolu na zbawienie. Z ważnych dla mnie powodów wybieram/y inny Kościół niż ten w którym się urodziłam/urodziliśmy. Duchowo czuję się protestantką. A w Kościołach protestanckich jest tak, że opierają się oni na Biblii przede wszystkim. I tu małżeństwo nie jest sakramentem (tak jak to ustanowił Kościół Rzymsko - Katolicki), a należy do porządku świeckiego. Owszem zaleca się śluby kościelne, ale nie neguje cywilnych. Mając sam ślub świecki, w oczach swojego Kościoła, jest się jak najbardziej małżeństwem, a nie konkubinatem. Nikt ze wspólnoty nie powie mi, że żyję w grzechu lub "na kontrakcie cywilnym". Nie neguję ślubu religijnego, o nie. I kiedy będę gotowa na niego to go wezmę, chociaż to będzie nie nowy ślub, tylko uroczyste pobłogosławienie istniejącego już małżeństwa. I wtedy pastor nie powie mi "1500zł albo ślubu nie będzie", bo w tym Kościele to księża są dla ludzi, a nie ludzie dla księży, jak to często ma miejsce w KRK. W tym roku skończę 25 lat, to nie 15. Czas płynie, a ja nie chcę ze wszystkim czekać nie wiadomo jak długo. Chciałabym urodzić pierwsze dziecko przed 30-tką, a drugie po. W konkubinacie żyć też nie chcę i nie będę. Dzieci przedmałżeńskich też raczej wolę nie mieć;) Formalnie żadne z nas konwersji jeszcze nie przeszło, więc ślubu wyznaniowego wziąć nie możemy. Stąd moje/nasze postanowienie o cywilnym. A matce o konwersji nie mówię, tzn. rozmawiałyśmy wcześniej na te tematy, ale ona bardzo źle to przyjmuje. O moim zamiarze nie wie, choć może się domyślać. W każdym bądź razie gdybym powiedziała jej wprost co zamierzam ze szczegółami wściekłaby się bardzo i żyć by mi nie dała. Dlatego nie wtajemniczam jej we wszystkie moje sprawy i pewne rzeczy zachowuję dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czego zwalasz się matce na gło
wę! Jak jestes taka dorosła, zeby brać slub to wyprowadźcie się na swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlatego nie wtajemniczam jej we wszystkie moje sprawy i pewne rzeczy zachowuję dla siebie. czyli potwierdza sie to co napisalam nie mozesz w zaden sposob sprzeciwic sie matce bo ja rozdraznisz a tym samym ona nie da Wam zyc:( macie jakas wizje,plany na samodzielne mieszkanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No ale o co ci chodzi???
Przecież matka MA PRAWO DECYDOWAĆ KTO MIESZKA W JEJ DOMU. Skoro jest wierząca, ma również prawo nie uznawać życia na kartę rowerową, to chyba jasne? Ty oczekujesz szacunku dla twojej decyzji, uszanuj decyzję matlki. A swoją drogą, nie wiesz że życie bez ślubu kościelnego jest grzechem? I że zmiana wyznania tego grzechu nie zmazuje, przeciwnie, pogrąża ciebie jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Nie zwalam się matce na głowę, ja tu mieszkam od dawna i (jak na razie) nikt mnie z domu nie wygania. A nawet się cieszą, że po 5 latach nieobecności wróciłam i jestem. Choć to może dziwnie zabrzmi,po tym co pisałam wyżej, ale matka się nawet cieszy, że wreszcie ma 'wszystkie swoje dzieci przy sobie'. A ślubu na razie nie biorę, bo uważam, że jeszcze nie pora, jeszcze się nam wszystko nie poukładało, nie mamy tylu pieniędzy. Na siłę małżeństwa nie będziemy tworzyć. I jeśli sprawy tu w domu, z moją matką się nie ułożą, to wyprowadzę się stąd na pewno, choćby i sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo cichy odkurzacz
Chcesz sie pierdolić na karte rowerową? To na SWOIM! A ja wynajmuje mieszkania (swoje) i jak przychodzi para, to pytam: a jesteście małżeństwem? Jak odpowiedzą: a co to pana obchodzi? Odpowiadam: SPIERDALAĆ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No ale o co ci chodzi???
I wlaśnie soę wyprowadz, skoro uważasz ze możesz się za tak dorosła, żeby się bawić w niby małżeństwo , to zapracuj na swoje utrzymanie. Ale nie, ty jesteś wygodna, ze swoim chłopakiem chcesz zyć na koszt matki, ale ona niech się nie wtrąca, tylko niech was utrzymuje. Ot, cała twoja mentalność. A jak ci się znudzi ten, to następnego przyprowadzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Przecież matka MA PRAWO DECYDOWAĆ KTO MIESZKA W JEJ DOMU. Równie dobrze mogę powiedzieć, że to nie jest jej dom. Ten dom budował mój ojciec z myślą o nas wszystkim, a nie tylko o matce, lub tylko o nich samych. Równie dobrze mogę powiedzieć, że to jest dom całej naszej 4. Mogę powiedzieć, ale nie powiem. Bo uważam, że skoro tata go wybudował to jest on ich, a co oni z nim zrobią to jest przede wszystkich ich sprawa. Ja na siłę tu zostawać nie zamierzam, tam gdzie mnie nie chcą się nie pcham. Jeśli mogłabym zostać za ich aprobatą, cieszyłabym się, ale jeśli m powiedzą, że mam się wyprowadzać to zrobię to bez wachania, choć z bólem serca, że właśnie z takiego to powodu nie chcą mnie w nim. Przecież ja się, cholera jasna, nie upieram, że chcę tu zostać na siłę. Skoro jest wierząca, ma również prawo nie uznawać życia na kartę rowerową, to chyba jasne? Ty oczekujesz szacunku dla twojej decyzji, uszanuj decyzję matlki. Ależ moja matka uznaje kartę rowerową, ale u kogoś, ba nawet u mnie by uznawała, byleby nie przy jej boku. Ja już mieszkałam przez kilka m-cy z moim narzeczonym, sami w dużym mieście. I ona myślała, że my sobie tam żyjemy zupełnie jak małżeństwo, czyli sodoma i gomora wg niej. Jak jej powiedziałam, że będziemy razem mieszkać to zaczęła 'grymasić", że to takie niemoralne, miny strzelać, ale szybko to zaakceptowała, bo jednak to było duże miasto, tam byliśmy anonimowi, tam nas nikt nie znał, i tam mogliśmy mieszkać i grzeszyć do woli. Ale tu już byśmy nie mogli, nawet mając ślub cywilny, bo tu jest małe miasto, tu nas znają, tu ksiądz obok mieszka i co by było gdyby wszyscy wiedzieli, że my razem mając tylko sam cywilny, ona by się po prostu wstydziła, trzymać pod dachem parę bez ślubu kościelnego, bo to TAAAAAAKIE NIEMORALNEEEEE. A tak nawiasem mówiąc, to my wtedy żyliśmy naprawdę dobrze, zgodnie, grzecznie ;), i fajnie nam się żyło, a my żyliśmy wtedy, ośmielę się stwierdzić, o wiele pobożniej niż ona tu. A swoją drogą, nie wiesz że życie bez ślubu kościelnego jest grzechem? I że zmiana wyznania tego grzechu nie zmazuje, przeciwnie, pogrąża ciebie jeszcze bardziej. Boję się tylko Boga, nie ludzi, ludzie niech sobie mówią co chcą.Poza tym każdy jest grzeszny, ja, ale Ty chyba też :) Skoro mam zamiar przystąpić do innego Kościoła to będę żyła wg zasad tego Kościoła. A skoro tam ślub cywilny nie jest grzechem to tak wierzę. Poza tym nie neguję ślubów kościelnych i być może sama wcześniej czy później taki wezmę (chciałabym). W Biblii nie ma nic o małżeństwie jako sakramencie, to Kościół katolicki go ustanowił, podobnie jak i inne sakramenty. I uważam, że tylko Bóg wie i ma prawo oceniać takie rzeczy, czy życie bez ślubu kościelnego, a tylko z cywilnym jest grzechem czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo cichy odkurzacz
A to powiedz jasno i odważnie: w dupie mam kk, ,księży i całe to zakłąmane gówno. Nie stać cię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i wracamy do punktu
wyjścia: młoda ma wymagania. A matka ma to akceptować, bo tak sobie młoda życzy: jeden chłopak, za chwilę inny, niech się matka nie wtrąca tylko utrzymuje kolejnych nierobów. A na swoje panienka niech idzie, skoro ma odwagę sypiac co chwila z kimś innych, niech ma odwagę sama się utrzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
No ale o co ci chodzi??? I wlaśnie soę wyprowadz, skoro uważasz ze możesz się za tak dorosła, żeby się bawić w niby małżeństwo , to zapracuj na swoje utrzymanie. ---- Jakie niby małżeństwo?Bez względu na to czy zawrę związek przed księdzem czy urzędnikiem dla nas będzie to prawdziwe, ważne małżeństwo z wszystkimi jego przymiotami. Ale nie, ty jesteś wygodna, ze swoim chłopakiem chcesz żyć na koszt matki, ale ona niech się nie wtrąca, tylko niech was utrzymuje. ---- Tak, może jestem wygodna, wygodnie by mi tu było mieszkać. Na pewno. Tylko nie z chłopakiem, ale z mężem. I na jaki koszt? Skoro bym tu miała mieszkać to tylko i wyłącznie pod warunkiem, że byśmy się dokładali do kosztów jego utrzymania sprawiedliwie, albo byśmy tylko z bratem (i naszymi małżonkami) te koszty ponosili, tak aby rodzice ich nie ponosili, a oni by mogli sobie pieniądze na co inne przeznaczać. Mam na myśli, opał, rachunki, naprawy, podatki itd. Myślę, że to nie byłoby złe rozwiązanie. My dzięki temu moglibyśmy coś zaoszczędzić i uzbierać na swoje mieszkanie.Dla mnie oczywistym jest, że swoją rodzinę utrzymuję sama z mężem, a jeśli mieszkam z kimś to się dzielę odpowiednio kosztami, a jeśli to są rodzice, i jeśli sami potrzebują pieniędzy to im finansowo pomagam. Bez względu na to, jak będą zachowywać się w stosunku do mnie moi rodzice, jeśli będą potrzebować pieniędzy lub innej pomocy, w miarę moich możliwości, im jej udzielę. Poza tym mój ojciec jest schorowany i raczej mniej niż więcej życia przed nim :( A matka nie pracuje zawodowo i nawet, gdyby nie daj Boże , ojciec umarł, nie miałaby prawa nawet do renty po nim, i żadnych środków do życia. Całkowicie byłaby zdana albo tylko na siebie (iść do pracy), albo na nas (my dzieci ją utrzymujemy). O tym domu to ja pisałam w odniesieniu przede wszystkim do tych słów, które mnie tak zabolały, a nie z naciskiem na materialną stronę życia, choć może niektórzy tak wywnioskowali? Ot, cała twoja mentalność. Moja? A jak ci się znudzi ten, to następnego przyprowadzisz? Bez komentarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
A to powiedz jasno i odważnie: w dupie mam kk, ,księży i całe to zakłąmane gówno. Nie stać cię? Stać mnie. Jasno i odważnie mówiłam to wiele razy. Może nie tak wulgarnie jak proponujesz, ale mówiłam, co sądzę o różnych księżach katolickich, o pewnych naukach, zachowaniach itd. itp. Tylko to nic nie zmienia. Nie rozumiesz? Moja matka tego nie przyjmuje do wiadomości, że ja mogę odejść z KRK. Sama nie ma własnego zdania i wierzy we wszystko to co mówią księża. To są dla niej autorytety. Jednocześnie od wielu lat robi coś niemoralnego, nieetycznego, godnego potępienia zarówno przez Kościół jak i ludzi spoza Kościoła. Wie doskonale, że jest to grzech, ba nawet ciężki grzech, ale jednocześnie wyznaję zasadę, że "nie da żyć wg zasady Bogu co boskie a cesarzowi co cesarskie" - tak mi powiedziała, gdy jej wytknęłam, że przecież grzeszy i czy się z tego spowiada (myślałam, że tak, ale się okazało, że nie). Dla mnie to jest obłuda :( Sama żyje w grzechu, spowiada się, zataja grzechy, ale jednocześnie biegnie do komunii. M. in. przez takie właśnie zachowanie zniechęciła mnie do tego Kościoła Wolałabym mieć matkę prawdziwą katoliczkę, a nie taką :( Nie chcę być taką protestantką jak ona katoliczką. Dla własnego spokoju, oraz paradoksalnie jej, pewnych rzeczy nie mówię teraz. A co mam zrobić w przyszłości i tak zrobię, bez względu na krzyki, szantaże, płacze, awantury mojej matki. A matka ma to akceptować, bo tak sobie młoda życzy: jeden chłopak, za chwilę inny, niech się matka nie wtrąca tylko utrzymuje kolejnych nierobów. A na swoje panienka niech idzie, skoro ma odwagę sypiać co chwila z kimś innych, niech ma odwagę sama się utrzymać. Tak, a ty akurat najlepiej wiesz z kim ja sypiam? W ogóle jak śmiesz takie rzeczy pisać. Robisz ze mnie dziwkę, a nic o mnie nie wiesz. Nic! Nie oceniaj mnie swoją miarą, bo zapewne to robisz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo cichy odkurzacz
Na pewno rżniesz sie bez ślubu, uważasz to za normę i jeszcze jesteś z tego dumna. A kościelny to sobie może tam kiedyś weźmiesz - a w jakim kościele?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Na pewno rżniesz sie bez ślubu, uważasz to za normę i jeszcze jesteś z tego dumna. A może ja czekam z seksem do ślubu??????Oto jest pytanie :) Wierz lub nie, mów co chcesz, co ja robię, lub czego nie robię, i z kim i gdzie, to już jest tylko i wyłącznie moja sprawa i tej osoby :) A rżnąć to ty się rżniesz, jak to romantycznie nazywasz. A kościelny to sobie może tam kiedyś weźmiesz - a w jakim kościele? Tylko i wyłącznie w Kościele protestanckim, do którego mam zamiar przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ślub w kościele to bierz
z potrzeby duszy a nie dla matki czy innych,mam córkę 21 letnią ,jeśli by przyszła i powiedziała ,że chce ślub w lesie wziąć to bym poszła do lasu i mąż też :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, pomijając wszystko... to jeżeli cyt. ogólnie postanowiłaś i trzymasz się tego że o swoim życiu decydujesz ty... to powinnaś się honorowo wyprowadzić skoro ona nie akceptuje Twojej decyzji (jaką kolwiek ona by nie była katoliczką)... potrafiłaś zdobyć się na podjęcie takiej a nie innej decyzji o ślubie to podejmij i także tą związaną z przeprowadzką. Ja bym się wyprowadziła gdyby matka nie akceptowała moich decyzji... chociaż ja od 18 roku życia nie mieszkam z rodzicami i nie wyobrażam sobie ze mogłabym żyć z nimi po ślubie, jak wielki to by dom nie był...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
haha protestanci... no w sumie to wygoda dla takiej gąski (sory) jak ty... a znasz chociaż doktrynę protestancką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CCCCCYGANKA
Będziesz miala swój dom i tam wprowadzisz zasady które będą musieli akceptować Twoje dzieci....zobaczysz! A teraz uszanuj decyzję mamy,ma prawo źle się z tym czuć. Demokracja działa w dwie strony......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u szlachcianek w jedną
miało być "u szmacianek..." :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
ginger21 Autorko, pomijając wszystko... to jeżeli cyt. ogólnie postanowiłaś i trzymasz się tego że o swoim życiu decydujesz ty... to powinnaś się honorowo wyprowadzić skoro ona nie akceptuje Twojej decyzji (jaką kolwiek ona by nie była katoliczką)... potrafiłaś zdobyć się na podjęcie takiej a nie innej decyzji o ślubie to podejmij i także tą związaną z przeprowadzką. Ja bym się wyprowadziła gdyby matka nie akceptowała moich decyzji... chociaż ja od 18 roku życia nie mieszkam z rodzicami i nie wyobrażam sobie ze mogłabym żyć z nimi po ślubie, jak wielki to by dom nie był... Na razie ślubu nie biorę i się nie wyprowadzam. Jeśli moja matka mojego ślubu cywilnego nie zaakceptuje, co zapewne będzie miało miejsce, to się właśnie honorowo wyprowadzę. Na razie z różnych względów (finanse, pomoc rodzicom, praca itd.) jestem w domu, mieszkam z rodzicami i rodzeństwem. Ogólnie jestem nastawiona na wyprowadzkę z domu w przyszłości. Nazywasz mnie gąską? Pytasz się mnie czy znam doktrynę protestancką, sugerujesz, że wybrałam takie a nie inne wyznanie dla wygody? Chyba to właśnie Tobie się ono z wygodą kojarzy, co? Pewnie, że znam, tak katolicką jak i niejedną protestancką. A Ty znasz? Konwersja to nie tylko formalność, to przede wszystkim życie we wspólnocie, wg zasad tej wspólnoty. CCCCCYGANKA Będziesz miala swój dom i tam wprowadzisz zasady które będą musieli akceptować Twoje dzieci....zobaczysz! A teraz uszanuj decyzję mamy, ma prawo źle się z tym czuć. Demokracja działa w dwie strony...... A uszanuję, jeśli chodzi o dom, powie mi wprost, że nie chce mnie tu, to odejdę. Ale niech ona też i moje decyzje uszanuje, a tego nie umie, jeśli się jej nie podobają. Z drugiej strony pomyślcie sami, jak Wy byście się czuli w takiej sytuacji? Ja sobie nie wyobrażam robić wszystko to co matka chce, czego ona oczekuje ode mnie, co mi nakazuje, czego zabrania, czego żąda, robić wszystko dla niej,a ona i tak nie byłaby szczęśliwa, bo zawsze musi do kogoś innego porównać, od którego się jest 'gorszym'. Taka jest moja matka, choćbym klepała pacierze, codziennie do kościoła chodziła, pracowała, zarabiała, pomagała itd. itp., nigdy nie byłabym wystarczająco dobrą córką, bo zawsze znalazłby się ktoś inny, lepszy, do kogo nie omieszkałaby mnie porównać i oczywiście skrytykować. Nie miałabym szacunku do samej siebie i nie byłam szczęśliwa gdybym miała żyć tylko wg jej zasad, całkowicie postępując wbrew sobie. Wolałabym umrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja do autorki.
Wiesz jak twoją mamę boli twój sposób na życie? Boli ją, bo starała się jak mogła wychować ciebie na porządną dziewczynę, chce byś przestrzegała tego zasad wiary, w której cię wychowała. Ty w zamian żyjesz bez ślubu z chłopakiem, nawet zamierzasz zdradzić swoją wiarę. To jest dla każdej matki ogromny ciężar, z którego się nie uwolni, dopóki ty się nie nawrócisz. Gdybyście dziewczyny wiedziały, jak cierpią wasze mamki, może tak łatwo by wam nie przychodziło życie wbrew zasadom. Pomyśl o tym, autorko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×