Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ale mi się przykro zrobiło...

SłOWA MATKI do mnie - co o nich sądzicie?

Polecane posty

Gość selin dijon
Autorko, nie przejmuj się. Ja również przez to przeszłam, ale ja jestem troszkę inna niż Ty. Mieszkam z facetem bez ślubu, ponieważ nikt - nawet matka - nie ma prawa narzucać mi wyznania. To gwarantuje mi konstytucja. Ktoś napisał, że nie nie szanujesz zasad matki i że jest jej ciężko. Odpowiadam, że w chwili, gdy Autorka ukończyła 18 lat, ma prawo do swoich własnych zasad i te są dla niej najważniejsze, a gadanie matki już można nazwać fanaberiami. Na zarzuty, że zmiana wiary jest grzechem, odpowiem - spójrz na to z drugiej strony. Od strony wiary protestanckiej to do momentu konwersji Autorka żyje w grzechu i dopiero po odrzuceniu fałszywej wiary katolickiej zaczyna żyć prawidłowo. Gdzie jest napisane, która wiara jest słuszna? Nikt nie ma mi prawa mi mówić, czy mam wierzyć ani w co mam wierzyć, bo to tylko moja sprawa. Autorko - ramy swojego związku ustalasz Ty i Twój partner. Nikt inny nie jest kompetentny, aby decydować o stopniu sformalizowania Waszego związku ani o sposobie jego sformalizowania. Za stan Waszego związku odpowiadacie TYLKO TY I TWÓJ PARTNER! Ugniesz się pod fanaberiami matki, to całe życie będzie mówiła Ci, co masz robić. Moja matka jak usłyszała że nie ma co liczyć na ślub kościelny z mojej strony, to powiedziała, że na cywilny nie przyjdzie. Moja odpowiedź brzmiała: "Nie chcesz, to nie przychodź - zaoszczędzę pare stówek na weselu". Szybko zmieniła nastawienie. Autorko, nie pozwól innym, żeby ustawiali Ci życie po swojemu, bo to nie ich życie, tylko Twoje. Oni mieli już swoją szansę i wykorzystali ją, teraz Ty masz swoją i nie pozwól, żeby ktoś spełniał się Twoim kosztem. W jednym niestety musze się zgodzić z niektórymi - w domu matki ona decyduje, kto mieszka. Aczkolwiek przyznam, że wolałabym wynajmować niż siedzieć pod jednym dachem z taką - wybacz - ograniczoną frustratką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość selin dijon
Ach, no i jeszcze jedno. Rodzina mojego faceta zareagowała jeszcze gorzej, bo oni są jeszcze bardziej religijni i konserwatywni, niż moja matka. Obrazili się na nas, a my jeszcze bardziej się zbliżyliśmy. Cóż, mieszkamy u siebie, nie u żadnych z rodziców, więc co? Przyjdą pod balkon i będą krzyczeć? Nie, po dłuższym czasie sie ugięli i sami wyciągnęli rękę do zgody. Wniosek: Autorko - z takimi ludźmi trzeba twardo, bo oni mogą mieć swoje zasady, ale drugi człowiek może mieć zupełnie inne i należy to uszanować. Ja nigdzie nie podpisywałam, że zobowiązuje się żyć zgodnie z poglądami matki ani teściów, więc też nie czuję się zobowiązana respektować ich poglądów, skoro oni nie respektują moich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i o to chodzi! jeśli jesteś wystarczająco dorosła by wziąć ślub, nie ważne jaki, musisz też być wystarczająco dojrzała i odpowiedzialna żeby od tego momentu wziąć swój los w swoje ręce! Uważam że protestantyzm to niesamowita wygoda dla kogoś komu nie chce się chodzić do kościoła i jest antyklerykałem... a przez ciebie właśnie to przebija, gdyż nie podałaś żadnych powodów doktrynalnych z którymi się w katolicyzmie nie zgadzasz i z powodu których ślubu nie chcesz brać... Z resztą protestanci nie tworzą wspólnot jako takich... przecież sola fide, sola gratia, sola scriptura! Możesz osiągnąć zbawienie w domu :P I jest zasada kapłaństwa wszystkich wiernych, wiec antyklerykalizm odpada :P no to w sumie trzeba przyznać ze poznałaś doktrynę protestancką i dobrze ją do siebie dobrałaś :) Konwersja nie jest grzechem i nawet jak się konwertujesz będziesz mogła wziąć ślub katolicki ze swoim narzeczonym katolikiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
selin dion! dobrze mówi... każdy się w końcu ugnie i zrozumie że chce się żyć tak a nie inaczej... i myślę że to sprawa indywidualna każdego jaką wiarę chce wyznawać czy nie wyznawać :) Matka powinna akceptować to, ale równie dobrze może nie chcieć żebyś z nią mieszkała i robiła jej ferment...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja ci powiem tak, ze
postawa Twojej matki zalatuje mi typowym malomiasteczkowym "co ludzie powiedza". Za to Twoje podejscie jest jeszcze gorsze - chcesz zyc po swojemu, ale jednoczesnie stale trzymac sie maminej spodnicy i tatusiowej nogawki. Zamierzasz byc samodzielna? Pomysl wiec o samodzielnym mieszkaniu i jego utrzymaniu. Czy dasz rade? Zal ci pieniedzy na wynajem? No coz kochana, na tym polega malzenstwo, by sie wspolnie powoli wszystkiego dorabiac, czasem znoszac niewygody i ponoszac koszty. Rodzice maja spory dom, ale moze nie usmiecha im sie mieszkanie do konca zycia z dorosla corka i jej rodzina? Moze uwazaja cie za osobe niedostatecznie samodzielna i podejrzewaja, ze mimo zalozenia wlasnej rodziny, dalej bedziesz liczyla glownie na ich pomoc? Nie znam cie i nie chce oceniac, ale zastanow sie, czy nie pora wreszcie odciac pepowiny skoro myslisz o malzenstwie i dzieciach. Na razie mam wrazenie snujesz typowe fantazje nastolatki, liczac ze wszystko sie jakos pouklada z mniejsza lub wieksza cudza pomoca. Spojrz na sprawe realnie i przemysl, czy nieuwzglednienie w waszych planach slubu koscielnego nie jest jedynie pretekstem, zeby Cie wreszcie sklonic do wyprowadzki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chłopaczyna
:) Nie próbuj walczyć. Nie wygrasz. Mam to samo z moją matką. Tacy ludzie nie rozumieją, że ktoś ma lat nawet 40 prawie... One i tak wiedzą co jest dla nich najlepsze i jak to zrobić, żeby ludzie nie gadali. Nie dociera do nich, że kogoś może nie obchodzić zdanie ludzi, a nawet KSIĘDZA (sic!), który mieszka po sąsiedzku... Ja już się nauczyłem, że ważniejsze od tego co ja chcę, jest zdanie ludzi i poglądy mojej mamy. Tzn. ona tak uważa:D:D:D:D I dlatego miałem ją w głębokiej d.... Wyprowadziłem się już 20 lat temu, jestem na swoim i mogę robic co mi się podoba, bez oglądania się na zdanie innych, czy to obcych, czy to spokrewnionych ze mną osób. Zrób to samo, takie moje zdanie. Poza tym takie mieszkanie "na kupie" prowadzi zawsze do zgrzytów... O tym też coś wiem;) Znikaj stamtąd, nawet za cenę pozostawienia rodzinnej schedy tym, którzy wytrzymają z Twoją rodzicielką pod jednym dachem... Wierz mi, że spokój jest najważniejszy w życiu..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chłopaczyna
selin... świetnie napisane... Ja musiałem z tym walczyć przez 20 lat, zanim moja szanowna rodzicielka się z tym pogodziła, że chcę życie wieść po swojemu... Tylko byłem w trochę innej sytuacji, bo ja się rozwiodłem, ale wziąłem też ślub kościelny, więc wg niej i księdza z parafii cały czas mam żonę..;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale ta dziewczyna
samodzielnosc i dorosłość rozumie w ten sposób, że sypia z kim chce i jak chce, ale już zarabiać na swoje to jej się nie chce, woli żerować na mamusi, i jeszcze na dodatek uważa, że mamusia jest stara i zacofana, bo mówi o ślubie kościelnym. A zauważyłaś że żyjesz w Polsce gdzie jest jedna religia, a cała reszta jest naleciałością? Rodzice ciebie ochrzcili w Kościoele Katolickim i mają prawo wymagać, zebyś nie zeszła na złą drogę. W końcu to co robisz oznacza, ze się nie liczysz z niczym i że szkoda było Ich zdrowia i wysiłku na twoje wychowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość te , a co robiłaś przez ostani
3 dni ? Żarłaś poswiecone jajka? A Boże Narodzenie to jak obchodzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Uważam że protestantyzm to niesamowita wygoda dla kogoś komu nie chce się chodzić do kościoła i jest antyklerykałem... a przez ciebie właśnie to przebija, gdyż nie podałaś żadnych powodów doktrynalnych z którymi się w katolicyzmie nie zgadzasz i z powodu których ślubu nie chcesz brać... Z resztą protestanci nie tworzą wspólnot jako takich... przecież sola fide, sola gratia, sola scriptura! Możesz osiągnąć zbawienie w domu I jest zasada kapłaństwa wszystkich wiernych, wiec antyklerykalizm odpada no to w sumie trzeba przyznać ze poznałaś doktrynę protestancką i dobrze ją do siebie dobrałaś No tak, jeszcze tylko tego by tu brakowało, żebym miała wypisywać powody doktrynalne, dla których chcę zmienić wyznanie. Powodów zarówno doktrynalnych jak i ludzkich jest wiele, i nie widzę sensu w wypisywaniu ich akurat w tym temacie. Pozostawiam to dla siebie. Powiem tyle, że czuję, że dla mnie, dla nas, decyzja o konwersji była/jest słuszna i jest to dla nas początek LEPSZEGO (tak czujemy). (Z)robię/my wszystko aby nasze życie duchowe było LEPSZE od wcześniejszego. Swoją drogę do Boga już znalazłam i nią zamierzam iść. Konwersja nie jest grzechem i nawet jak się konwertujesz będziesz mogła wziąć ślub katolicki ze swoim narzeczonym katolikiem... Gdybyś sama znała doktrynę katolicką, nie pisałabyś takich rzeczy. W Kościołach katolickich konwersji z katolicyzmu na inne wyznania się nie szanuje, neguje się je. Większość duchownych katolickich naucza, że jest to grzech śmiertelny, za który człowiek idzie do piekła, bez względu na powody dla których to zrobił i na wszystko inne. Pół biedy jeśli przechodzi się do np. prawosławnych. Protestantów zaś najczęściej dalej nazywa się heretykami, a konwersje do nich uważa się za herezję, albo wręcz apostazję (że konwersja to jest taka 'wyrafinowana' forma apostazji). Tylko, że tu się myli pojęcia, bo konwersja jest to zmiana wyznania w obrębie religii chrześcijańskiej, a apostazja jest to całkowite odrzucenie i odejście od religii. Kościół katolicki naucza, że człowiek zmieniający wyznanie na inne, SAM NA SIEBIE ZACIąGA EKSKOMUNIKę, dokładnie latae sententiae, czyli tę "większą", mocą samego czynu. Po konwersji nie można przystępować do sakramentów w KRK, być rodzicem chrzestnym, świadkiem, przystępować do komunii, mieć jakichś godności kościelnych itd. Na zasadzie, nie jesteś z nami, nie chcemy cię znać. Jednocześnie nie chce się uznać konwersji i dalej takiego człowieka uznaje się za katolika, strasznego grzesznika, ale jednak. Chociaż muszę też napisać, że są, bardzo nieliczni, ale jednak są, księża katoliccy, którzy o konwersji nie wypowiadają się negatywnie, którzy wręcz mówią, że różne Kościoły interpretują na swój sposób Biblię itd., ale robią to dobrze i że w każdym z nich człowiek może się odnaleźć, a jeżeli robi to świadomie i z wiarą, że tak będzie lepiej, to znaczy, że tak jest. I że konwersja wcale nie musi być złem, a wręcz dobrem. A tak wracając jeszcze do tej ekskomuniki, to wg nauk KRK, taki konwertyta, na łożu śmierci powinien uznać to za grzech, w obecności bodajże biskupa, 2 katolickich świadków, i jeszcze jakieś inne wymogi powinny być spełnione, aby KRK, nie Bóg, tylko Kościół mi to wybaczył. W protestantyzmie konwersja nie jest grzechem. A mój narzeczony, formalnie również katolik, też będzie protestantem. Więc ślub katolicki nas nie interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i wyszło
zwyczjanie jestes nieodpowiedzialna. Jesteś ochrzczona i skoro to odrzucasz, to sobie sama jestes winna. Oj, nie raz jeszcze pożałujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
Za to Twoje podejscie jest jeszcze gorsze - chcesz zyc po swojemu, ale jednoczesnie stale trzymac sie maminej spodnicy i tatusiowej nogawki. Zamierzasz byc samodzielna? Pomysl wiec o samodzielnym mieszkaniu i jego utrzymaniu. Czy dasz rade? Tak, zamierzam być samodzielna. Cały czas myślę o wyprowadzce w przyszłości, ale to może nastąpić tylko gdy już będziemy razem. Mój narzeczony jest w innym mieście i tam ma różne zobowiązania i musi tam zostać przez co najmniej kilka m-cy. My musimy żyć teraz na odległość, na razie, nie ma wyjścia. Pewnie mogłabym się już teraz wyprowadzić, ale to co by mi zostało po opłaceniu wszystkiego, to pewnie kilkaset złotych. Póki mnie z domu nikt nie wygania, wolę mieszkać z rodziną, dołożyć się do życia, pomóc im tu i jednocześnie odłożyć jakaś kwotę na przyszłość. Jeśli narzeczony powie mi za kilka m-cy, że opuszcza tamto miasto i szuka pracy w mieście gdzie ja pracuję, to od razu szukamy w tym mieście mieszkania. Ale jeśli On będzie musiał tam zostać, to ja zostaję tu i zbieram dalej pieniądze. Tak, żeby uzbierać choćby te 20 tys. a potem wziąć ślub, wziąć razem kredyt i kupić choćby najmniejszą kawalerkę. Spłacić to jak najszybciej i dopiero myśleć o czymś większym. Zal ci pieniedzy na wynajem? No coz kochana, na tym polega malzenstwo, by sie wspolnie powoli wszystkiego dorabiac, czasem znoszac niewygody i ponoszac koszty. Na dzień dzisiejszy żal, bo musiałabym mieszkać sama i dla mnie byłoby to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Rodzice maja spory dom, ale moze nie usmiecha im sie mieszkanie do konca zycia z dorosla corka i jej rodzina? Ja mam jeszcze brata, który na pewno tu zostanie, bo on nigdzie się nie ma zamiaru wyprowadzać i który ma zamiar się ożenić i tu mieszkać. Mało tego, to on chce aby to był jego dom. Samochody rodziców uważa za swoje itd. Jego dziewczyna już po kilku tygodniach znajomości opowiadała, co ona będzie w tym domu, w przyszłości urządzać. Mi takie rzeczy by przez gardło nie przeszły, aczkolwiek przykro mi gdy takie rzeczy słyszę. Moze uwazaja cie za osobe niedostatecznie samodzielna i podejrzewaja, ze mimo zalozenia wlasnej rodziny, dalej bedziesz liczyla glownie na ich pomoc? Nie oczekuje od nich na pomoc, wręcz liczę się z tym, że to oni mogą na stare lata oczekiwać na pomoc od nas. Także finansową. Odkąd po studiach znalazłam pracę, sama siebie utrzymuję, kupuję sobie co mi potrzeba, dokładam się do budżetu, pomagam w domu, do pracy dojeżdżam na własny koszt, jeśli matka mi coś kupi to jej oddaję pieniądze za to itd. Choć kokosów nie zarabiam, mam swój honor. A rodziny nie założę póki obydwoje nie będziemy mieli STAłEJ PRACY, i dzieci płodzić też nie będę, póki mnie na nie nie będzie stać. A jeśli miałabym mieszkać z nimi w domu, to tylko pod warunkiem, że koszty utrzymania domu będą sprawiedliwie dzielone. Nie znam cie i nie chce oceniac, ale zastanow sie, czy nie pora wreszcie odciac pepowiny skoro myslisz o malzenstwie i dzieciach. Na razie mam wrazenie snujesz typowe fantazje nastolatki, liczac ze wszystko sie jakos pouklada z mniejsza lub wieksza cudza pomoca. Nie wiem, być może za bardzo optymistycznie myślałam. Ogólnie moje relacje z matką są bardzo poprawne, im jestem starsza tym bardziej mnie szanuje i liczy się ze mną, ale nie w kwestiach religii. Ja sama dziadków praktycznie nie miałam, zawsze zazdrościłam innym dzieciom, że mają babcie, dziadka, nieraz kilka babć i dziadków, ja miałam tylko 1 dziadka, który umarł jak miałam 12 lat. I tak sobie myślałam, że jak będziemy pracować, ja z mężem, brat z żoną, to damy radę utrzymać ten dom i rodziców też, jeśli będą mieć problemy, że nasze dzieci będą mieli dziadków w domu, że rodzice byliby szczęśliwi, mając dzieci i wnuki przy sobie. Myślałam, że jakoś to się wszystko poukłada, że matka zaakceptuje moje wybory w sferze religii, że się z tym pogodzi, ale jak widać nie. A skoro to raczej nie nastąpi, dla własnego zdrowia psychicznego ja stąd odejdę. Przykre dla mnie jest właśnie to i tylko to, że przez różnice w poglądach na religię, nie potrafimy się zgodzić, tzn. ona nie pogodzi się z moim wyborem, i przez to ja będę we własnym domu, w którym mieszkałam przez 20 lat, personą non gratą. Tylko i wyłącznie przez mój taki, a nie inny wybór wyznania. Szczerze, nie zdziwiłabym się gdyby mi powiedziała wtedy coś w stylu, nie jesteś moją córką, wynoś mi się stąd, może spierdalaj, nie chcę cię widzieć na oczy, nie wiem, może by się rzuciła do spoliczkowania mnie? Są momenty, że nie panuje nad swoimi emocjami i może być zdolna do wszystkiego :( Spojrz na sprawe realnie i przemysl, czy nieuwzglednienie w waszych planach slubu koscielnego nie jest jedynie pretekstem, zeby Cie wreszcie sklonic do wyprowadzki. Nie, nie jestem pasożytem i nie zamierzam być. Tu wszystko sprowadza się do religii i naszych odmiennych poglądów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chłopaczyna
ale ta dziewczyna.... poczytaj uważnie co "ta dziewczyna" pisze i czytaj ze zrozumieniem... Napisała wyraźnie, że chciałaby matce pomagać, dokładać się do utrzymania domu, albo wręcz przejąć to na siebie!! Jeśli już coś chcesz powiedzieć, to oderwij się na chwilę od jedynego słusznego politycznie radia i zacznij słuchać to, co ludzie do ciebie rozmawiają.. Autorko... nie słuchaj tych klepaków. Katolicyzm wydaje mi się czasami większą zmorą niż tak bardzo piętnowany islam... Oni po prostu nie rozumieją, że ktoś może myśleć inaczej niż oni;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale mi się przykro zrobiło...
samodzielnosc i dorosłość rozumie w ten sposób, że sypia z kim chce i jak chce, Jak śmiesz mnie tak oceniać? Jesteś znawcą mojego życia intymnego? Wiesz z kim ja sypiam i jak? Nie rób ze mnie dziwki, bo nią NIE JESTEM. I TYLE W TEJ KWESTII mam do powiedzenia. ale już zarabiać na swoje to jej się nie chce, Zarabiam na swoje. woli żerować na mamusi, i jeszcze na dodatek uważa, że mamusia jest stara i zacofana, bo mówi o ślubie kościelnym. Nie neguję ślubu kościelnego, i prawdopodobnie kiedyś i taki wezmę. Tylko, że nie katolicki. A zauważyłaś że żyjesz w Polsce gdzie jest jedna religia, a cała reszta jest naleciałością? Są różne religie i wyznania, jest też pełne prawo do wyboru religii i wyznania takiego jakie się chce. I nikt nie ma prawa mi niczego narzucić i czegokolwiek zabronić, o ile nie łamię prawa świeckiego. Rodzice ciebie ochrzcili w Kościoele Katolickim i mają prawo wymagać, zebyś nie zeszła na złą drogę. Wolną wolę mam i prawo do własnych wyborów. A rodzice? Niech się najpierw sami zastanowią przede wszystkim nad sobą, bo dobrego przykładu to oni mi nie dali. Wprost przeciwnie. W końcu to co robisz oznacza, ze się nie liczysz z niczym i że szkoda było Ich zdrowia i wysiłku na twoje wychowanie. Tak, bo ja jestem samo zło i wszystko co najgorsze, a życie ludzkie sprowadza się li tylko i wyłącznie do religii i niczego innego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inaki
Czytałam twoją historię tak jakbym czytała swoją. Ja też biorę ślub cywilny i mam bardzo podobną rodzinna sytuację. Z tym,że w tym tygodniu się wyprowadzam.A w sobotę biorę ślub. Moi matka nie wierzy,że zdołam się utrzymać chociaż utrzymywałam się sama przez 3 lata za granicą i oni nic mi nie pomogli. Pomogła mi za to całkiem obca osoba,gdy rodzinna się wyp... na mnie.Mówią,że bez rodziny zginę.Powiedziałam,że jakby tak każdy liczył na rodzinę i tak naprawdę giną to by było o polowę mniej ludzkości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×