Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość elementary_prob

odrabianie lekcji i nauka dzieci

Polecane posty

Gość elementary_prob

Powiedzcie mi, jak to jest, że w dawnych czasach nikt z dziećmi nie odrabiał lekcji, ani się z nimi nie uczył i te dzieci wiedziały, że lekcje i nauka to ich psi obowiązek i same tego pilnowały? A teraz prawie od każdej koleżanki z dziećmi słyszę, że ta siedzi i odrabia lekcje z dziećmi, albo, że ma problemy, żeby je zmusić do nauki. W czym tkwi problem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie. W szkole nauczyciele mają pretensje, że nie robi się lekcji z dziećmi. Durna byłam i siedziałam ze starszymi chłopakami, doszło do tego, że w wieku 13/11 lat dalej muszę sprawdzać im lekcje. Córka w pierwszej klasie robi sama zadanie (zanim wrócę z pracy już zrobione) Pytam ją tylko czy zrobiła i tyle. Pani na zebraniu zapytała mnie dlaczego nie sprawdzam jej jak zrobiła lekcje, potem dostaje czasem gorsze oceny. Przecież to nauczyciel jest od sprawdzania, a oceny mają motywować. Świat oszalał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam trzydzieści parę lat i pamiętam jak co dzień po szkole siedziałam w kuchni i odrabiałam lekcję przy mamie, a od niej słyszałam że jak była mała to robiła tak w salonie u babci....nie dlatego że byłam nieukiem, bo w sumie to byłam typem kujona, ale po prostu świetnie nam się spędzało razem czas w ten sposób i odrabianie lekcji było przyjemnością a nie przykryn obowiązkiem...jak byłam starsza to nikt mnie do nauki zmuszać nie musiał bo to po prostu lubiłam zamierzam w ten sam sposób spędzać czas z moim synkiem, pokazać mu, że szkoła jest fajna i że można się wiele nauczyć, pokazywać mu i robić z nim różne eksperymenty i sądzę że to bardzo fajna forma wspólnego spędzania czasu a jednocześnie rozwijania zainteresowań u dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój mąż pochodzi z rodziny wielodzietnej, czwórka rok po roku...do teraz ma żal do rodziców że tylko narobili dzieci a potem całe dnie pracowali, sprzątali, gotowali, prali itp, ale nikt nie miał czasu się z nim pobawić klockami i posiedzieć z nim jak odrabiał lekcje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to jesttt
Wypowiedzcie się drogie mamy :-) Pomagać czy nie pomagać w lekcjach ? Czy niepomaganie w lekcjach to dobry sposób na uczenie samodzielności ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jak najbardziej jestem za spędzaniem czasu z dziećmi, tego nikt mi nie zarzuci. Ale naprawdę widzę różnicę w tym jak odrabiałam lekcje ze starszymi, a jak pomagam córce (tylko ją naprowadzam, a to jak zrobi zadanie taką ma ocenę) Mam wrażenie, że zrobiłam chłopakom krzywdę siedząc non stop nad nimi, bo kompletnie sami sobie w tym nie radzą :o Ja też mam 35 lat i jakoś nie przypominam sobie, żebym mając lat 10 (i wzwyż) robiła zadanie z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elementary_prob
Dzieci przedtem miały poczucie obowiązku, że muszą się przygotować do szkoły na następny dzień. Były bardziej karne. Dla mnie to było straszne przeżycie, że dostałam na przykład 3 albo 4 z jakiegoś zadania. Na drugi raz starałam się do tego nie dopuścić. Teraz to rodzice się bardziej przejmują złą oceną dziecka, niż to dziecko... A teraz ? 10 letni syn koleżanki robi łaskę, że siądzie przy lekcjach. Gdyby go nikt nie przymuszał, to by od razu biegł na komputer do gier,albo na zewnątrz pojeździć na rowerze. A może to wina podejścia dzisiejszych nauczycieli, że te dzieci są tak niesamodzielne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kunegundzia
a ja ci powiem, skąd to wynikało. Rodzice dzisiejszych 30 latków było pierwszym w ich rodzinie pokoleniem urodzonym po wojnie. Poziom nauczania nie był za wysoki, a i do nauki się nie przykładali. Udało im się skończyć całą podstawówkę i przyzakładową zawodówkę. W najlepszym razie taka osoba kończyła technikum albo liceum. Wiedza takiej osoby nie była zbyt duża, zwłaszcza, że najczęściej po tej ledwo odbębnionej zawodówce szło się do pracy. Fizycznej. Dziadkowie zaś najczęściej mieli zaliczone po parę klas podstawówki, albo i tego nawet nie. Z własnego przykładu wiem, że już w 4 , czy 5 klasie podstawówki rodzice mi nie byli w stanie pomóc. Bo co wiedzieli o jakichś tam, dajmy na to procentach ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmnnnnnnniiiiiiiaaaaaammmmmuu
A może to wina podejścia dzisiejszych nauczycieli, że te dzieci są tak niesamodzielne? Nie żartuj, a może to wina nas rodziców, bo jesteśmy zapracowani i normalnie nam się nie chce.Są dzieci, które wszystko pamiętają z lekcji i nie muszą się uczyć, są takie, które niestety muszą przysiąść i nauczyć się lub powtórzyć. Przy odrabianiu lekcji najlepiej, jeżeli dziecko samo odrabia, a my tylko sprawdzamy.Wtedy wiemy, z czym dziecko ma problemy, możemy wyjaśnić, zadać podobne zadanie i zobaczyć, czy dziecko zrozumiało. A za pracę domową nauczyciele nie powinni stawiać ocen, tylko pisać komentarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale odrabianie lekcji z dziećmi nie oznacza że się te lekcje odrabia ZA dzieci, chodzi o poświęcony czas, o potraktowanie tego jako zabawy, o pomoc wiadomo że dzieci nie przepadają za szkołą i za nauką i nalezy je tak pokierowac żeby to polubiały :) w dużej mierze dzięki mojej mamie ja kończę doktorat a mój brat niedługo zaczyna, sprawiła że nauka była dla nas przyjemnością, ale nigdy nie rozwiązywała za nas zadań to nie jest sztuka dla żadnej mamy usiąść i podyktować dziecku zadanie, ale chyba nie o to chodzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kunegundzia
a i nauczyciele byli inni :) ja się załapałam na to pokolenie, gdzie jeszcze bili linijkami po rękach, jak się było niegrzecznym :) Teraz to nie wolno dziecka dotknąc, ani nawet nakrzyczec ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to jesttt
No właśnie, mi rodzice zawsze stwarzali warunki do odrabiania lekcji. Po szkole czekał na mnie obiad, coś na deser potem krótki odpoczynek i lekcje. (do 3-4 klasy pomagała mi mama ) w sensie odpytywała,ćwiczyła litery i liczby. Od 4-5 klasy już sama szłam po obiedzie do lekcji. Sama się uczyłam. Miałam już taki rytm wyrobiony :-) Moja ciocia ma dwóch synów. Po szkole w domu słuchają muzyki,oglądają tv. Ciocia przychodzi z pracy,robi obiad chłopcy jedzą obiad i biorą się za odrabianie lekcji,naukę. Tak jest u nich w domu od podstawówki, teraz kuzyni uczą się w gimnazjum jeden a drugi w liceum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panawiam temat
napiszcie swoje zdanie, jak u was jest pomagacie odrabiać lekcje ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ponawiam temat
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppppppppp
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przecież to pomoc to wyręczani
-e. Nie wszystkie matki ale dość sporo wyręcza dzieci. Nie jedną znam co robi lekcje za dziecko :D A na forum pieprzą potem,moje 3 letnie czytać potrafi i tabliczkę mnożenia zna :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yetichaaa
Ja uwzam,ze warto sie tym zajac,ale nie od stony merytorycznej,tylko towarzyskiej. no chyba ze dziecko ma problem i chce pomocy. Ja odrabialam lekcje sama,ale w kuchni,kiedy mama robila obiad albo cos tam innego w kuchni. uwielbialam ten rytual. pomocy mi nie bylo trzeba,jedynie towarzystwa. ze swojmi dziecmi tez tak bede obic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nova!
ja mam troszke inny problem.syn chodzi do 5 klasy ..Fakt jesli chodzi o j.polski czy angielski to nieraz sama ksiazki otwieram i to i masz sie nauczyc ....matma czy historia sam ...problem polegana tym ze np. przygotowalismy sie na gramatyke naprawde umiał a na sprawdzianie 2 załamka!! ...zle przeczytał jedno zadanie ..nie wiem stres ..matma to jzu wogole bardzo dobrze umie w domu sam robi w zeszycie same plusy dostaja jak robia na lekcjach zadania ..a ze spradzianow 3 ..a ostanio 2 przy tab licy .........angielski super przygotowany umie ..a na sprawdzianie naodwrot pojecia napisał....!!!!!!! nie chce na to dziecko krzyczec bo wiem ze to zle wpłynie .wogole sie zniecheci ..ale szlak mnie trafia...mogłby miec o wiele lepsze oceny ...on chyba tez traci checi ... jest to dziecko wesołe ,gaduła lubiany ....moze ktos z was miał taka sytuacje...co robic????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nova - do psychologa\ idzcie
albo do poradni rodzinnej. niech zdiagnozują czy to o stres chodzi i zaproponują jakieś rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez mam podobnie z synem
do szkoły idzie zawsze wykuty,a potem zapomina ze następstwa to to samo co skutki, no ludzie!!! z tego stresu i już nie wie o co kaman:( ale ja musze pilnować jego lekcje, bo cos zaznaczy w książce zamias napisac w zeszycie a potem zapomni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nova!
tylko jedna propozycja ..i tylko jena osoba ktora tak ma ..... chyab sie cso temat urwał..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam też problem z synem. Chodzi do 1 gimnazjum, a mi już nauka uszami wychodzi :( I nie wiem czemu też wykuty na blachę a potem 2,3 :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie rozumiem tego parcia na oceny... jakby dobra ocena była nagrodą którą koniecznie trzeba osiągnąć, a zła- karą której trzeba unikać. Ocena pokazuje tylko jakie są nasze umiejętności, na ile się staramy i rozumiemy, nie jest tym do czego się dąży tylko informacją, sygnałem na co trzeba zwracać większą uwagę. Moi rodzice owszem, cieszyli się jak mieliśmy dobre oceny- bo to oznaczało że radzimy sobie z nauką, ale nie było żadnych awantur o jedynki (chyba że było to nasze ewidentne zaniedbanie- ucieczka ze sprawdzianu, brak zadania domowego), tak samo jak nie było jakiegoś wyjątkowego czczenia szóstek. Co najwyżej przy wyjątkowo słabych ocenach z któregoś przedmiotu dopytywali czy potrzebujemy pomocy i na czym polega problem- odpowiedzi typu nie lubię, nie chce mi się i nie leży mi to, wystarczy mi minimum, też akceptowali, zwłaszcza że żadne z nas nie olewało nauki kompletnie, ale każdy miał przedmioty których po prostu nie lubił się uczyć. Lekcje zawsze odrabialiśmy samodzielnie, od początku, jak byliśmy mali rodzice w trakcie interesowali się jak nam idzie, podpowiadali jak sobie ułatwić pracę, zawsze mogliśmy poprosić też o pomoc jak nie byliśmy pewni czy np. dobrze rozumiemy polecenie, ale to były wyjątkowe sytuacje. Co wieczór padało sakramentalne: "czy lekcje odrobione, plecaki spakowane", i wyrywkowo tylko były kontrole czy nie ściemniamy. Moje dziecko będzie wychowywane w ten sam sposób. Już teraz pozwalam mu się skupiać na nauce tego co najbardziej mu leży, dbając tylko o to żeby pozostałe dziedziny nie były zupełnie zaniedbywane. Osiąganie przynajmniej podstaw i minimum z tych nielubianych daje jakąś dyscyplinę i pozwala rozszerzyć wiedzę i umiejętności, ale ćwiczenie tego co lubi najbardziej i w czym ma zdolności da mu po prostu radość i pozwoli dość do świetnych rezultatów bez dużego wysiłku. Nie rozumiem siedzenia z dzieckiem, tłumaczenia poleceń, śledzenia i korygowania jego toku myślenia, pilnowania poprawności odpowiedzi, dokładności wykonania. Od czego jest nauczyciel i jego ocena? W jaki sposób taka ocena ma być wiarygodna jeśli dotyczy wspólnej pracy dziecka i rodzica, jak ma pokazać dziecku co już umie, a czego nie? Bez sensu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 30 lat i ja pamiętam, że dzieciaki z którymi rodzice robili lekcje były tym wzorowymi uczniami i uczennicami. Reszta jak to reszta uczyła się średnio ci co sami robili lekcje i kiepsko czyli ci którzy lekcji w ogóle nie odrabiali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja z moimi dziećmi nie tyle odrabiam, ale sprawdzam czy i jak odrobiły zadania oraz odpytuję z materiału jakiego miały się nauczyć. Od tego jestem jako RODZIC. Nauczyciel w szkole ma 45 minut i 25-30 dzieci w klasie. JAK ma każdemu sprawdzić? To sprawdza wyrywkowo albo na sprawdzianie. I jest ocena taka, jak wychodzi. Jak rodzic dziecku nie pomaga, to są kiepskie oceny i tyle. Jak chcecie żeby dzieci miały oceny dobre, dużą wiedzę, uczyły się w dobrych szkołach, skończyły dobre studia, to, o ile nie macie w domu geniuszy, trzeba przysiąść z dzieckiem i popracować. A na czym wg Was polega bycie rodzicem? Na wręczeniu komputera/laptopa/tabletu i niech sobie gówniarz radzi, a jak problem to wina nauczyciela?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice nigdy nie odrabiali ze mna lekcji, nie pomagali mi w nauce, nie moglam liczyc na ich wsparcie jesli czegos nie wiedzialam, nie potrafilam zrobic. Oni ledwo co skonczyli podstawowke i po prostu nie posiadsli wiedzy. W domu nie bylo zadnych ksiazek, lektur, encyklopedii czy innych pomocy naukowych, gdzie inne dzieciaki mialy juz komputer i internetem. Zawsze mialam pod gorke a jednak przez cala moja edukacje bylam wzorowa uczennica :) Sama dawalam sobie rade, nawet lepiej niz dzieci nauczycieli czy bardziej uczonych rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja dużo czasu poświęcałam dzieciom jak były małe - pokazywałam im świat, uczyłam nowych rzeczy i z lekcjami teraz nie ma problemu. Co ciekawe - odkrywanie świata zostało im we krwi bo syn ostatnio na urodziny zażyczył sobie... taką mapę: http://eduart.eu/category/7/ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mimilka9
takie pomoce, jak te co pokazujesz z eduart na pewno dzieciom wiele ułatwiają. Ważne żeby też nauczyć dziecko by poszukiwało najlepszego dla siebie sposobu na naukę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mieszkamy za granica, corka chodzi do odpowiednika 2 klasy podstawowki i sama odrabia lekcje. Fakt ze nie ma tego duzo, max 20 minut dziennie jej to zajmuje, ale wie ze po przyjsciu ze szkoly ma chwile na przyjemnosci a pozniej ma zajac sie zadaniem i sprawdzic/przygotowac tornister na nastepny dzien. Tak jest od samego poczatku, w zasadzie ja tylko wieczorem pytam czy zadanie odrobione, czasami mowi ze woli zrobic ze mna, czegos nie jest pewna, wtedy nie ma problemu, usiade z Nia do biurka i pomoge... ale zdarza sie to moze raz na miesiac. Na poczatku sprawdzalam jej zadania codziennie kiedy juz spala ;) , teraz tylko od czasu do czasu rzuce okiem :) i widze ze naprawde ladnie sama wszystko ogarnia. Raz w tygodniu i tak przynosi wszystkie zeszyty do sprawdzenia, widze jakie ma oceny i dostaje tygodnowke (uzalezniona od ocen ;) ... ale jak dotad tylko raz sie zdarzylo ze dostala mniej :) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×