Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość już nie dziewczynka

5 lat w związku, zaręczeni a rodzice nie pozwalają nam ze sboą zamieszkać

Polecane posty

Gość jak ci tam
wrzucam na luz wszystko co trzeba zostało już tu napisane nie było moją intencją straszenie to była tylko próba sprowokowania do spojrzenia prawdzie w oczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radząca nie tylko sobie
"5 lat w związku, zaręczeni a rodzice nie pozwalają nam ze sboą zamieszkać jak ich do tego przekonać?" Porozmawiaj z nimi jak dorosły z dorosłym. Jeżeli przekonasz ich, że jesteś dorosla, to reszta będzie "bułką z masłem". "Co robić?" - j.w. "Zbuntowac się i odejść?" - nie rozumiem na czym miałby polegać ten bunt dorosłej osoby. Udzielę jednak rady. Dorośli ludzie starają się ROZWIĄZYWAĆ swoje problemy. Bunt świadczy o DZIECIĘCEJ BEZRADNOŚCI. Nigdzie nie piszesz, że ktoś Cię trzyma przemocą. Jeżeli CHCESZ to odejdź. Ponieważ innych rad autorka nie oczekuje, temat uważam za wyczerpany. Co nie zmienia faktu, że pozostawiam ją z PROBLEMEM. Bo tkwi on w czym innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwa cnota
jak ci tam jest takie powiedzenie "dobrymi chęciami" itd parafrazując "dobrymi intencjami" itd. odrobina empatii wskazana, nawet jeśli z góry znasz prawdę w co śmiem wątpić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
nie sądziłam że ten temat aż tak się rozwinie ale bardzo dziękuje za wszystkie wpisy. Sporo padło pytań, nie wszytskie pamiętam, ale odpowiem na kilka 1. Mieszkanie ( w zasadzie mały domek) kupił i wyposażył mój narzeczony 2. On nie porwał mnie nigdy ale cały czas tłumaczy mi że kupił ten domek DLA NAS , chce żebysmy w nim zamieszkali, wszystko co robił, urządzał itp konsultował ze mną. On się za przeproszeniem nie słucha swoich rodziców bo oni są bardziej tolerancyjni ,tylko czeka na moją decyzję( czasem mu mówię że jesli ja sie do niego z nim nie wprowadze to on moze śmiało sam (narazie) przeciez chatka stoi gotowa 3. ja nie jestem zaściankowa tylko moja rodzina jest i z tym właśnie chce walczyć ale nie wiem jak 4. kocham i licze się bardzo z moją mamą jest mi bardzo bliska ale za to ojciec jest podły . "Ojciec" moze lepiej tak to ujmę bo ojcem prawdziwym to on nigdy nie był 5. chcielibysmy teraz w nim zamieszkać a ślub wziąć w przyszłym roku, ale w rodzinie byłaby to obraza majestatu mieszkając bez ślubu 6. mój strach jest związany równiez z pozostawieniem mamy " bez opieki" bo ojciec lubi sie awanturować ( kiedys bardzo, zniszczył mi dzieciństwo, teraz juz mniej o wiele bo widzi ze dzieci odchowane na swoim i niezle zarabiające) a tak to sie zawsze wspierałysmy razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
a i zamieszkać chce z nim najpierw przed ślubem bo dużo osób mówi mi że tak lepiej a ja się z tym zgadzam, bo inaczej jak się człowiek spotyka 2-3 razy w tygodniu a co innego jak pod jednym dachem. A moze ja mu nie będę pasowała albo on mi? moze to dopiero wyjdzie " w praniu". dodam jeszcze jedną ważną kwestię a mianowicie fakt że ja mu nie do końca ufam. Okłamał mnie kiedyś kilkakrotnie ( chodziło o inne). Od długiego juz czasu jest ok a nawet bardzo ok ale gdzies tam głęboko w głowie ta myśl że znów jakis numer mógłby mi wywinąć to siedzi. Z resztą..ja też święta nie byłam, ale to w odwecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bywa
"dodam jeszcze jedną ważną kwestię a mianowicie fakt że ja mu nie do końca ufam. Okłamał mnie kiedyś kilkakrotnie ( chodziło o inne). Od długiego juz czasu jest ok a nawet bardzo ok ale gdzies tam głęboko w głowie ta myśl że znów jakis numer mógłby mi wywinąć to siedzi." Nie ufasz mu, więc brak zgody twoich rodziców na wspólne zamieszkanie to tylko pretekst, tak naprawdę masz wątpliwości czy to ten właściwy facet na dobre i złe. "Z resztą..ja też święta nie byłam, ale to w odwecie" Pomijając inne kwestie słowa o "odwecie" brzmią nadzwyczaj dziecinnie w przypadku ludzi planujących wspólną przyszłość. Najprościej byłoby poczekać z decyzją i zamiast sprawdzać jak to będzie razem zamieszkać możecie rozpocząć od ustaleń i rozmowy o tym jak powinno być, gdy razem zamieszkacie. Ojca i matki proponuję w to nie mieszać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
oglądaliśmy juz kilka sal weselnych i ...jakoś średnio się cieszę. On tak - ja średnio. Nie wiem juz skąd to do jasnej cholery się bierze: ze strachu przed zakończeniem wolności? z obawy że coś nie wypali? czy co tam jeszcze. Ehh męczę się juz z takimi dylematami chyba z pół roku . Dzień w dzień..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
albo to że nie lubie wesel, takiej sztuczności, brr wole kameralnie. A i kasy ile na to trzeba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
on jest na dobre i na złe, zawsze mi pomagał, zawsze moge na niego liczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bywa
Jeżeli średnio się cieszysz na myśl o samym weselu to jeszcze nic złego, gorzej gdy takie myśli wiążą się z osobą narzeczonego - moim zdaniem to znak, że potrzebujesz jeszcze czasu i nie warto podejmować decyzji , których nie jesteś pewna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak bywa
"on jest na dobre i na złe, zawsze mi pomagał, zawsze moge na niego liczyć" więc czemu się wahasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
no własnienie wiem! Jasna cholera nie wiem skąd te myśli! to nie kaprys, to fakt że zasypiam i budze się myśląc o tym coś nie daje mi spokoju. Nie wiem co!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwa cnota
już nie dziewczynka Jeżeli "coś' nie daje ci spokoju to chyba jedynym wyjściem jest po prostu poczekać z podjęciem decyzji o wspólnym zamieszkaniu. Proponuję też szczerze o swoich wątpliwościach porozmawiać z narzeczonym. Niewykluczone, że twoi rodzice a szczególnie "ojciec" widzi o wiele więcej niż ci się zdaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uciekająca panna
Próba sprowokowania do spojrzenia prawdzie w oczy zaczyna przynosić efekt. Już coraz więcej osób zaczyna rozumieć, że jakieś tam problemy z rodzicami to był tylko dym dla przykrycia prawdziwego problemu juz nie dziewczynki. W pierwszym moim wpisie umieściłam zdanie "ten obcy facet jest bardzo daleki od modelu NAJWAŻNIEJSZY DLA MNIE CZŁOWIEK". Dlaczego obcy? Bo po 5 latach czegoś co autorka nazywa "związkiem" pisze "A moze ja mu nie będę pasowała albo on mi?" Po 5-ciu latach związku nie odpowiedziała sobie na to podstawowe pytanie. Powiem więcej, ona nawet się zaręczyła i planuje ślub. prawdziwa cnota, mądrze piszesz, ale nie mogę powstrzymać się od pewnego komentarza. "odrobina empatii wskazana, nawet jeśli z góry znasz prawdę" - nie sądzisz chyba, że jestem w zmowie z autorką topicu? Empatia do osoby przedstawiającej swoje problemy nie tylko nie jest wskazana, ale wręcz szkodliwa, jeżeli chcesz dotrzeć do sedna sprawy. Empatię zalecam, jeżeli chcesz przekazać wyrazy szczerego wspólczucia. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sandra Buldog
Autorko, przeczytałam tylko Twój pierwszy post, nie wiem co pisali inni i nie wiem co Ty pisałaś dalej. W każdym razie: 1. Co to znaczy: nie pozwalają? wydaje mi się że w wieku 25 lat chyba niewiele rodzice mają do powiedzenia? Opowiem Ci moją sytuację: rodzina mojego partnera (z którym rzecz jasna mieszkam) jest bardzo tradycyjna. Jak to mówi ojciec mojego lubego: "Mi matka zrobiła łaskę że w noc poślubną wyszła z domu". Cóż, że pochodzimy z róznych miast, to ojciec myślał, że po studiach mój luby wróci na łono rodziny, a ja zostanę u siebie w swoim mieście oddalonym o kilkaset km. Dopóki mój facet nie znalazł pracy u siebie, to mieszkaliśmy u moich rodziców. Znalazł - i mój jakby teść zaczął sobie wyobrażać nie wiadomo co. Jakież było jego zdziwienie, gdy mój facet przyjechał do domu tylko po resztę rzeczy i oznajmił, że wraca do miasta, ale ze mną i będziemy mieszkać razem i już mamy nagrane mieszkanie. Zaczęły się telefony, że jak to tak bez ślubu, że to rodziny powinien się słuchać, że to nie ja jestem dla niego najważniejsza tylko oni. Wszyscy się wypięli na mojego faceta, po dłuugim czasie sami się odezwali. Jaki efekt? Taki, że od tamtej pory już nikt nie stara się układać nam życia po swojemu. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skarpetkowy potwór
"zamieszkać chce z nim najpierw przed ślubem bo dużo osób mówi mi że tak lepiej a ja się z tym zgadzam, bo inaczej jak się człowiek spotyka 2-3 razy w tygodniu a co innego jak pod jednym dachem" Tak, DOPIERO pod jednym dachem wiele ZWIĄZKOWICZEK odkrywa jaki to im się POTWÓR trafił. Nie tylko, że nie opuszcza deski klozetowej, to jeszcze na dodatek rozrzuca po całym mieszkaniu przechodzone skarpety....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwa cnota
"Empatia do osoby przedstawiającej swoje problemy nie tylko nie jest wskazana, ale wręcz szkodliwa, jeżeli chcesz dotrzeć do sedna sprawy". Pisałam o "odrobinie" a to różnica - ta "odrobina" empatii, którą wyczuwa się w wypowiedziach pozwala przyjąć komuś szukającemu rady czyjeś argumenty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie dziewczynka
żeby to było takie łatwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×