Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gosh1989

szpital latawiec Świdnicy

Polecane posty

mam pytanie czy ktoras z was rodzila w szpitalu w latawcu ?chodzi mi to co musiala zabrac dla siebie do szpitala i po wyjsciu i dla dzidzusia bo kompletnie sie nie znam i nie wiem co tamten szpital oferuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajajaj
ja rodzilam na latawcu w swidnicy super tam bylo, pieknie jak w sanatorium!!!!! pielegniarki mile, wszystko ok. zabralam ze soba: -duzo duzych podpasek bella ze skrzydelkami' -2reczniku duze zeby sie wytrzec po kapaniu -mydlo szare bialy jelen do podmywania sie -plyn do higieny intymnej -2koszule nocne dla mnie -majtki siateczkowe dla mnie te z apteki -soki, wode, cos typu herbatniki dla dziecka: -pampersy -2body, bo reszte daje szpital, tzn dają rożki na zmiane nawet jak uleje to dają nowy, ładny naprawde:) dają ubranka, myją dziecko..wiec plynu do mycia dla dzidzi nie bierz wez tylko: -pampersy -chusteczki mokre np dada -krem do pupy sudocrem lub linomag maść -odciągacz do noska aspiorator frida -marimer sprawy do noska i tyle:) jesli nie chcesz karmic piersią lub okaze sie ze nie mas zpokarmu to oni z łaską dokarmiają!!!!! lepiej wtedy niech ktos ci przynosi wode w termosie i mleko:) i butelki:)n ja tak robilam bo dziecko wyło z glodu i ani godziny nie spalo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajajaj
jestes jeszcze na kafeterii czy juz nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koko roko
widze dziewczyny z moich okolic. potrzebuje namiary na dobrego ,ale to naprawde dobrego ginekologa.nie musi byc tani i niekoniecznie w swidnicy .znacie takiego??chodzilam do chelmonskiej...tragedia.strasznie sie do niej zrazilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koko roko
podnosze.jest tu ktos ze swidnicy??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem caly czas tylko od czasu do czasu w dzien zagladne bo nie wiem kiedy sie ktos odezwie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anetka6
Ja znam dobrego ginekologa ale z Dzierżoniowa - dr. Piotr Trawniczek przyjmuje tylko prywatnie i pracuje w szpitalu w Dz-wie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwia89
ponawiam pytanie o opinie o porodzie na latawcu. :) czy cos sie zmienilo ? co trzeba zabrać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
korolewicz jest dobry, ja do niego chodze, bede miala cc w latawcu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rodziłam w Latawcu; ) opiekę można sobie wymarzyć, jest młoda Pani doktor która pamiętam, sama osobiście mnie kąpalam w pierwszym dniu, opieka jest rewelacyjna dla mam jak i dzieci, serdecznie polecam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tyle ze jest okropny terror laktacyjny tam.mi kp nie wychodzilo z poczatku bo mala nie chciała ssac:(plakalam razem z nią a pielęgniarki z noworodków z łaską przynosiły mleko.w końcu wypożyczyłam laktator i odciagalam i dawalan swoje mleko bo bardzo chciałam karmić piersią.byly zgryzliwe uwagi z ich strony ogólnie lipa.ale np polozne juz byly super mega pomocne.mialam cc w latawcu w czerwcu 2014.jestem zadowolona bardzo szybko doszlam do siebie.mimo tych początkowych problemów z kp jak wróciłam z corka do domu udalo się ja przystawić do piersi i karmie ja do dzis.szpital na wielki plus wszystko super oprócz tych pielęgniarek z noworodków. Pozdrawiam i życzę powodzonka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie polecam Pani Asi mlodej położnej która sama nie ma dzieci i dopiero się uczy tragedia nie miła kazała mi iść pod prysznic na 40 min samej bez żadnej opieki aby przeszły bóle porodowe zrobiło mi sie slabo po 5 min .Dostalam gaz na bóle niestety Pani Asia nie miała pojecia jak to działa przy każdym wdechu mialam naciskać guzik bzdura naciska sie raz aby sprawdzić czy gaz leci jak sie nie ma powolania Wiedzy i ochoty pomagac innym to moze lepiej zmienic zawód

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwek

ODDZIAŁ GINEKOLOGICZNO-POŁOŻNICZY. Relacja z mojego porodu, krótka i na temat. Rodziłam w grudniu 2018r. To był mój drugi poród za pomocą cesarskiego cięcia, ale o tym za chwilę. Byłam również 3 krotnie na oddziale patologii ciąży, na której panuje atmosfera bezprawia, braku szacunku dla kobiet, pogardy, nietolerancji, jak również wszechwładzy szczególnie wśród Pań pielęgniarek, tudzież położnych, które wydawałoby się postradały wszelkie rozumy, rządzą lekarzami i narzucają im swoją wolę. Parodia. Wszelkie próby rządzenia mną i traktowania jak "kupę mięsa" a nie pacjentkę z godnością, w moim przypadku spotkały się z absolutną dezaprobatą. Uczulam, iż niestety nie każda przyszła matka ma świadomość swoich praw i większość kobiet, choć cierpiąc to nie wyraża własnej suwerennej woli. W moim przypadku jedna z położnych, wskutek swoich zaniedbań (traktowania mnie bez godności i szacunku oraz odmówiwszy okazania mojego zapisu ktg, który notabene miała w ręce) odbyła rozmowę z lekarzem, który był wówczas na wieczornym dyżurze i niestety ku mojemu totalnemu zaskoczeniu bał się własnego cienia twierdząc, iż nie chciałby mieć problemów, wskutek tych szumów... Zastanawia mnie zatem fakt, kto na tym oddziale ma decydujące zdanie - lekarz czy dyżurna położna? Bardzo ciekawe, zaryzykuję stwierdzenie, iż niestety ta druga - tyczy się to bynajmniej oddziału ginekologii i patologii ciąży. Atmosfera, która tam panuje jest żenująca. Niech ktoś w końcu zrobi z tym porządek.
Ponadto.
Na przyjęciu na patologię, z powodu nieprawidłowości ktg lekarz usłyszawszy ode mnie, iż mam konfliktowe grupy krwi z mężem, tj. RH- matka, RH+ ojciec, poddaje pod dyskusje fakt, kto mógłby być ojcem mojego dziecka i zamiast skupić się na przeciwciałach, które są tutaj decydujace, zleca przede wszystkim moją grupę krwi a jako dodatek test coombsa, wyłącznie dlatego, iż oponowałam. Co z tego, skoro kolejna położna kilka chwil później przy poborze krwi pyta mnie, czy miałam już wykonywane te badania? Oczywiście, że miałam, bo z każdym kolejnym miesiącem było olbrzymie ryzyko. Ta jednak każe przynieść moje wyniki papierowe tych badań i podważa zdanie lekarskie, co robi? Pobiera krew na wszystkie inne rutynowe badania, pomijając test coombsa, powołując się na moje prywatne dokumenty - skandal!
Następnego dnia, kiedy wychodzi to na jaw, lekarz na obchodzie wypiera się pewnych faktów w żywe oczy, bo całość jest kompromitująca.
Jak się sytuacja skończyła? Po drodze ten sam lekarz w gabinecie przeprasza oficjalnie i zleca te badanie po raz wtóry. Pobrano mi drugi raz krew, czyli kolejne niepotrzebne wówczas wkłucie żylne i pobór krwi na przeciwciała w ewentualnym konflikcie serologicznym, które niestety otrzymuje kilka dni po porodzie do domu... Po co mi to było... :)? Tak to właśnie wyglądało.

Samo cięcie cesarskie oraz zakopane pod ziemie powikłania popunkcyjne...
Przy znieczuleniu podpajenczynówkowym, Pani anestezjolog z innego oddziału niestety wkuwała się dwukrotnie. Przypuszczam, że doszło do nadmiernego ubytku płynu mózgowo-rdzeniowego, gdyż niespełna godzinę po zabiegu zaczęłam okropnie wymiotować, odczuwałam upiorny ból głowy, dysfunkcję całego organizmu (znieczulenie trzymało mnie nie do dwóch godzin tylko do 4). Oczywiście małolata z położnictwa próbowała wmówić mi, że to wskutek podnoszenia głowy. Bzdura. Ta sama małolata próbowała mnie po kilku godzinach od zabiegu (zabieg około 19:00 a incydent ok 6:00) zwalić z łóżka na kąpiel. Kiedy zaczęłam wymiotować i osunęłam się na łóżko wskutek zawrotów głowy, ta odroczyła temat twierdząc, iż nie chciałaby abym jej "omdlała w łazience"... ale nie przyszło jej do głowy, by wezwać lekarza. Przyniosła jedynie leki w kroplówce przeciw wymiotne. To nie wszystko, bowiem najgorsze miało dopiero nadejść. Zaczęłam mieć po 2 dniach problemy z oddalaniem moczu oraz nie do wytrzymania ból prawej strony klatki piersiowej oraz prawej kończyny. Był to paraliżujący ból, uniemożliwiający oddychanie, piekielny i nie do zniesienia. Powiedziałam o tym kolejnej tym razem miłej pielęgniarce (wyjątki się zdarzają), która rozsądnie stwierdziła, iż pacjentki monitorują te sprawy po znieczuleniu podpajenczynówkowym i jest to na pewno powikłanie. Oczywiście na obchodzie jeden z lekarzy zasugerował cytuję "oj proszę nie przesadzać, widziałem osobiście jak Pani wstawała do dziecka". Proszę Pana z całym szacunkiem, która matka nie wstanie do swojego płaczącego dziecka, wymagającego opieki, nawet pomimo tego ekstramalnego bólu i dyskomfortu?? - Proszę Pana do pana się zwracam...? Raczej żadna... i chyba się Pan ze mną zgodzi.
Bynajmniej ten lekarz zasądził, iż to objawy ewidentnego powikłania po punkcyjnego. Chwała mu za to... bo miałam takie uczucie, że każdy z nich próbuje sprawę zamieść pod dywan...
Ordynator zlecił bloker domięśniowo i zastrzyki przeciwzakrzepowe. Dolegliwości co prawda ustąpiły, ale obecnie 3 miesiące po porodzie bóle powracają jak bumerang.
Kolejna sprawa konfliktu serologicznego. Po kolejnej wizycie porannej usłyszałam, że jestem kwalifikowana do podanie globuliny antyD. W związku z powyższym chciałam wiedzieć na podstawie czego zostałam kwalifikowana? Usłyszałam na obchodzie od p. ordynatora, "iż najwidoczniej syn ma odczyn krwi po ojcu RH+, że laboratorium pilnuje mocno tych spraw". Ok, pomimo, iż nie planuje 3-ciego dziecka zgodziłam się na iniekcję globuliny. Jakie było moje zdziwienie, gdy w wypisie nie miałam wyników syna grupy krwi i odczynu? Skierowałam się prosto do kierownika neonatologii i co usłyszałam? Iż nie badają rutynowo grupy krwi i mój syn na pewno tej grupy nie miał zbadanej :) pozostawiam w takim razie innym poddanie przemyśleniu, dlaczego doktor - poniekąd głowa oddziału - wypowiada się o sprawach, co do których informacji nie potwierdził i nie zweryfikował ich a wydawałoby się będąc zaskoczony przez moją wnikliwość, opowiada rzeczy bez potwierdzenia czy też tylko przypuszczenia itp.? Bardzo ciekawe...
Nadmieniam, iż ten sam lekarz, który stwierdził "ewidentne powikłania po punkcyjne" takowych w moim wypisie nie określił, zostały pominięte a nawet zatuszowane zwrotem "bez powikłań" pooperacyjnych. Ja to odbieram jako oszustwo. W wypisie odnotowano - Podano globulinę, natomiast w epikryzie tego samego wypisu nieco poniżej odnotowano, iż do podania globuliny nie kwalifikowano... :) paradoks czy brak kompetencji?
Uwaga sprawę z globuliną skorygowano listownie 2,5 miesiąca po porodzie. Nie zgłaszałam tego, ale pomimo tego otrzymałam kolejny wypis poprawiony o prawidłowe informacje i epikryzę dot. globuliny, ale nadal z informacją nieprawdziwą "BEZ POWIKŁAŃ" po znieczuleniu...
Kontynuując.
Poniekąd odetchnęłam w dniu wyjścia ze szpitala, niemniej byłam i w tym dniu świadkiem niemiłego zajścia. Pewna Pani położna poprosiła mnie, bym podeszła "do lady tam nieopodal i uzyskam niezbędne informacje" natomiast koleżanka po fachu, która równolegle zdaje się też prowadzi szkołę rodzenia za tą właśnie ladą podsłuchiwała naszą rozmowę i wypala do swojej koleżanki położnej "to nie sklep i nie lada!!!" stawiając mnie i tą Panią Bogu ducha winną w niekomfortowej sytuacji... Zero taktu. Na oddziale panuje grobowa atmosfera i brak koleżeństwa, która odbija się również na pacjentach.
Ostatnia sprawa, bo "przecież to za mało" 10 dni po zabiegu przyjechałam na ściągnięcie szwów, proszę mi uwierzyć wracałam do domu pełna nadziei, ze już noga moja tam nie postąpi, ale co się okazało, że nawet to może być źródłem kolejnego problemu. Okazało się bowiem, ze dyżurujący wtedy lekarz siwy w kucyku nie usunął mi tego szwa w całości, pozostawiając jeden guzek nici! Musiałam jeszcze raz pojechać tam następnego dnia na izbę, by inny lekarz po nim to poprawił.

Ludzie to jest żenujące!
Takie oto mam wrażenia zarówno z pobytu na Oddziale Patologii, jak i Położnictwa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×