Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość TradeMark

piosenki o miłości

Polecane posty

Gość nie mogę spać:(
Ślicznotko jak już będziesz mogła coś wrzucić to pamiętaj o topiku Dobranoc :) może dziś usnę bo potwornie jestem zmęczona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężko jest
:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MuzycznaFrancja.pl
Z optymistycznych piosenek o miłości polecam "For me formidable" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bones12369
cześć nie wiem jak to się zwie ale mój facet ostatnio pobrał to ze stronki która mi zapisał na facebooku więc mogę się podzielić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KsiężniczkaZWymarłegoKrólestwa
Trzy długie lata, więc aż tyle słów. Jest ich cały ocean i jeszcze długo będą w głowie i w sercu. Zdania twierdzące, przeczące i pytające, wykrzykniki, dwukropki, kropki i przecinki. Jeśli chodzi o moją decyzję, to czego się spodziewałeś? Że będę z Tobą na takich zasadach kolejne trzy lata? Że wystarczy mi chwila dziennie? Że zrezygnuję ze wszystkiego, żeby Twoja rodzina przetrwała? Że będę latami znosić inną? Że będę latami znosić ukrywanie się? Wytrzymałam bardzo długo, całe 10 miesięcy, choć już w marcu, potem w sierpniu i ostatecznie teraz - w styczniu - było dla mnie pewne i oczywiste, że nie odejdziesz od niej dla mnie. Bardzo długo się łudziłam, był czas, kiedy chciałam dla Ciebie zrobić wszystko, żebyśmy tylko byli razem, chciałam się rozwieść. Byłeś dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie, ale nic z tym nie zrobiłeś. Nawet sam mi powiedziałeś w tamten poniedziałek, kiedy się ostatni raz widzieliśmy, że mogę odejść, jeśli już tego nie wytrzymuję, że jeśli tak zrobię, to będę miała rację. Powiedziałeś mi też, że ona walczy o życie i zapytałeś dlaczego ja nie walczę. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam, dlaczego nie walczę o siebie, tylko tak trwam w tym, toleruję Twój brak niezdecydowania i określenia się, niemoc odejścia od niej. Nie myślałam wcześniej o tym, że przecież rezygnuję całkowicie z siebie, z rodziny, ze swoich marzeń, pragnień, oczekiwań, potrzeb. Mówiłam Ci o moich potrzebach milion razy, ale nic się nie zmieniło, w żadnej sferze, ani przyszłości, ani kontaktów seksualnych, ani postawy wobec niej. Powiedziałeś mi też w tamten poniedziałek, że nie możemy dopuścić do tego, żeby on się dowiedział, i żebym została sama, bo Ty nie będziesz gotowy. Wtedy miałam już pewność, że nie wykonasz żadnego konstruktywnego ruchu w kierunku zmiany czegokolwiek, w kierunku naszej przyszłości. Nie potrzebuję tu niczego udowadniać, stało się, jak się stało, nigdy nie byłeś gotowy, zawsze było tysiąc innych spraw, inni ludzie, potrzeby i oczekiwania innych. Przestało mi się to podobać. Powiedziałeś mi w grudniu, że nie możesz beze mnie żyć. Okazało się, że jednak możesz. Odeszłam i dalej żyjesz. Odeszłam i nadal jesteś z nią. Nie wytoczyłeś największego działa, żeby ratować nasz związek. Nie zaproponowałeś, że odejdziesz od niej. Nie zrobiłeś tego, bo dobrze wiesz i czujesz, że jest to niemożliwe. Nie pomogły wizyty u psychologa w zeszłym roku, nie pomogły awantury, nie pomogła miłość do mnie. Wolałeś stracić mnie, nie ją. Taka jest prawda i dobrze o tym wiesz. To też jej napisałam. Nie jestem z żelaza, mam uczucia, też zranione uczucia. Nienaruszony świat w moim domu, o którym piszesz, jest tylko w Twojej głowie. Byłam z Tobą 3 lata, odstawiając go całkowicie, dążyłam do tego, żebyśmy byli razem, choć już w marcu wiedziałam, że nie przeskoczysz tych 20 lat z nią, dzieci, jej cierpienia, zdrowia. Czekałeś na jej słowa, wysyłałeś mnie, żebym jej powiedziała, że chcesz ze mną być, pytałeś mnie, czy ją zdradzasz. Wiedziałam, że pijesz, żeby nie myśleć, żeby nie widzieć jej cierpienia, jej łez, jej krzywdy, krzywdy dzieci, żeby się przytłumić, jakoś przetrwać, przespać, zagłuszyć poczucie winy. Teraz piszesz, że uczyniłam jej krzywdę nie do zapomnienia. Piszesz do mnie z wielką pretensją i wyrzutem. Wielkimi literami i z wykrzyknikiem. A to, że nic dla mnie nie zrobiłeś przez cały ten rok nie ma znaczenia? Pewnie nie. Niepotrzebnie do mnie wtedy napisała. Przyznam szczerze, że to pytanie, dlaczego nie odszedłeś do mnie i usilne upieranie się, wręcz histeryczne wmawianie mi, że kochasz ją, rozjuszyło mnie i wyprowadziło z równowagi. To pytanie, które mi zadała, zadawałam sobie w głowie wiele razy. To pytanie sprawiało mi zawsze ból. Tym pytaniem trafiła w mój czuły punkt, bo to boli mnie najbardziej. Chciałam jej wtedy napisać wszystko, dosłownie wszystko, ale się powstrzymałam. Po co pisała z pretensją? Po co się jeszcze czepiała? Oddałam Cię jej dzień wcześniej. Mało jej było? Czego jeszcze chciała? Ustąpiłam, przywiązanie i 20 lat wygrało, czego jeszcze ode mnie chciała, po co pisała? Tym jednym pytaniem, dlaczego nie odszedłeś do mnie, wywołała burzę. Było to pytanie trafione. Dlatego się rozstaliśmy - bo nie chciałeś od niej odejść. I ostatnia sprawa. Gdyby faktycznie było tak bardzo źle, jak piszesz, to nie przeżylibyście oboje pod jednym dachem ani chwili. A jednak życie płynie dalej, nie zostawiłeś jej, choć rzekomo nie mogłeś beze mnie żyć. To były tylko słowa. Wczoraj napisałeś, że trzeba żyć dalej i z tym bagażem, więc to znaczy, że sobie poradzisz, że małżeństwo przetrwa, że będziecie razem, że się da. Możesz żyć i będziesz żył dalej. Piszesz, że nigdy już nie będzie normalnie u Ciebie, więc czemu zostałeś, czemu nie spakowałeś się i nie wyprowadziłeś przez te 10 miesięcy, czemu nie powiedziałeś jej, że to koniec, czemu nie zażądałeś rozwodu, czemu się nie rozstałeś? CZEMU? CZEMU? Mogę sobie zadawać to pytanie w nieskończoność, odpowiedzi jest wiele, nie wiem, która jest właściwa, i pewnie się nigdy nie dowiem. CZEMU? CZEMU? CZEMU? Mogłeś odejść w marcu, mogłeś w czerwcu, mogłeś w sierpniu, kiedy Twoje dzieci się dowiedziały, i można było to rozwiązać. Mogłeś, ale nie chciałeś. Co w niej jest takiego, czego nie ma we mnie? Dlaczego tak? Dlaczego nie inaczej? Dlaczego małżeństwo? Dlaczego nie my? DLACZEGO? Jest mnóstwo pytań. Nie ma odpowiedzi. Gdyby Ci tak bardzo na mnie zależało, to porzuciłbyś ją. Nie umiesz, trudno. Naprawiaj w takim razie małżeństwo, pokaż jej, że nie ma się czego obawiać. To jej się teraz należy od Ciebie. Chciałeś, żeby była, to pokaż jej, że może być normalnie. Ktoś "musi być", ktoś musiał odejść. Nie muszę nic udowadniać, to prawda. Mam swoje argumenty, bardzo silne, kilka nawet sam mi podsunąłeś na naszym ostatnim spotkaniu. Byłeś dla mnie wszystkim, ale sam to zmarnowałeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eduardo enamorado
1. nie spodziewałem się niczego innego. Wiedziałem,że odejdziesz. Dla mnie jest to pewne i oczywiste, że odchodzisz. Ja tez się łudziłem, że wszystko pozmieniam, nie udało się. Probowałem, chyba temu nie możesz zaprzeczyć. Sprowokowała Cię, bo chciała od Ciebie wiedzieć co czuję. I dowiedziała się. Nie miało to związku z Twoją decyzją, żadnego. 2. U mnie w domu jest, jak jest. Beznadziejnie i tyle. Ty o tym nie możesz mieć pojęcia, bo on nie wie. Dodatkowo dostała od Ciebie nową partię informacji, po tym jak już odeszłaś. 3. Co mam teraz zrobić, jak Cię nie ma ? Jaki dla mnie napiszesz scenariusz ? Rozrywasz moje rany, wsypujesz w nie sól. A przecież już Cię nie ma. Tak, serce mi pękło, tak jestem manekinem, czego jeszcze chcesz ?Czym mogę służyć. ? Masz swoje życie i jego KTÓRY NIC NIE WIE ! Masz komfort, jeśli taka sytuacja może takż być. 4. Wina jest moja, nie podołałem. Przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eduardo enamorado
Ty z nim jeseś niezmiennie. I nadal jesteś i będziesz. Te zagrożenia o patrzeniu na Ciebie itp. - śmieszne. Pożegnałaś mnie, ja żegnam Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eduardo enamorado
jesteś kunktatorska. Trwaj w tym kunktatorstwie. Hipokryzja do kwadratu. ja też już nie chcę z Tobą. Też. Będę najwyżej sam. Bądź z nim. mam to w dupie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×