Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tak się dzisiaj zastanawiam

czy drugi mąż jest zawsze lepszy od pierwszego?

Polecane posty

Gość tak się dzisiaj zastanawiam

jak w temacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myślę sobie że.......
Jeżeli pierwszy nie był dobry to już żaden nie będzie najlepszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak się dzisiaj zastanawiam
ale jak to jest z waszymi doświadczeniami? może nawet niech nie chodzi tylko o męża, ale też np. o wieloletniego partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanówmy się. Gdyby to zawsze była prawda, to trzeci byłby lepsze od drugiego, czwarty od 3ciego itd :) Uważam że nie ma takiej reguły nigdzie jej nie zaobserwowałem i nigdzie o niej nie czytałem. Skąd takie pytanie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ptakkkk
jak ma dłuższego ptaka to lepszy, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Ptakkkk Rozmawiałam z wieloma kobietami o ich małżeństwach i problemach. Żadne nie wspomniała o rozmiarze. Tylko jedna że jej facet był słaby w łóżku ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myślę sobie że.......
Gdyby życie trwało trochę dłużej i mogłybyście przetestować wszystkich facetów na świecie toi tak nie znalazł by się żaden lepszy. Osobiście jednak już nie skusiłbym się na wzięcie w tym udziału, a nawet pokazałbym środkowy palec i dołożył do tego oto słowa... na drzewo tam zostało jeszcze kilka samców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak człowiek ma za duży wybór (np. 5 adoratorów) to kaprysi. Jak ma jednego, dwóch - wtedy jest bardziej tolerancyjne, bardziej się stara, jest bardziej układny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak się dzisiaj zastanawiam
ponoć jest tak zwana reguła siedmiu partnerów - jeżeli siódmy jest najlepszym z pozostałych to ma się ponad 80% szans, że będzie się z nim szczęśliwym. Zastanawiam się po prostu, czy jak kobiety rozchodzą się ze swoimi partnerami/ mężami to czy w następnych związkach są już szczęśliwsze. I czy to będzie kwestia lepszego wyboru, czy tego że taka kobieta wie jak powinien wyglądać związek, ma większe doświadczenie i więcej wyrozumiałości dla spraw partnerstwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Halensa modella
JEST LEPSZY, BO CHYBA LOGICZNE, ŻE NIE MOŻE BYĆ GORSZY!!!! BEZ SENSU PYTANIE... MUSI BYĆ LEPSZY, PONIEWAŻ NIE BYŁO BY SENSU ZMIENIAĆ TEGO GORSZEGO NA JESZCZE BARDZIEJ GORSZEGO. CHYBA, ŻE JESTEŚ KRETYNKĄ I SZUKASZ PODOBNYCH SOBIE, A JAK JUZ ZNAJDZIESZ TO GRYMASISZ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Halensa modella Moja kuzynka właśnie zaczyna rozwód w drugim małżeństwie. Wiele moich znajomych nie wyszło "drugi" raz ... Wiec, przykro mi - u Ciebie może ta reguła działa, w moim świecie - nie ma takiej reguły. Często jest lepiej, ale nie zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uważam, że może występować tu pewna prawidłowość. Wynika ona z tego, że po pierwszym mężu/żonie mamy już pewne doświadczenia i potem wiemy już, które rzeczy bardziej nas w tym człowieku denerwowały, a które mniej. Mając taką wiedzę, lepiej selekcjonuje się drugiego partnera, eliminując osobniki o niechcianych cechach. Ale to takie moje prywatne zdanie. Uważam, że tak powinien zrobić każdy inteligentny człowiek, nie pchać się drugi raz w podobne bagno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamykwmorzu
to zalezy glownie od ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uważam, że może występować tu pewna prawidłowość. Wynika ona z tego, że po pierwszym mężu/żonie mamy już pewne doświadczenia i potem wiemy już, które rzeczy bardziej nas w tym człowieku denerwowały, a które mniej. Mając taką wiedzę, lepiej selekcjonuje się drugiego partnera, eliminując osobniki o niechcianych cechach Tak, dlatego każdy następny jest lepszy. :D To nie jest takie proste. Jeśli ktoś nie jest głupi, to przy kolejnym wyborze prawdopodobnie wybierze partnera który nie będzie miał wad poprzednika, ale to jeszcze o niczym nie świadczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"To nie jest takie proste. Jeśli ktoś nie jest głupi, to przy kolejnym wyborze prawdopodobnie wybierze partnera który nie będzie miał wad poprzednika, ale to jeszcze o niczym nie świadczy" Biorąc pod uwagę, że wiele jest ludzi głupich, to masz rację, ale zakładając, że człowiek uczy się na własnych błędach, to taka prawidłowość powinna istnieć. Ja gdybym teraz zdecydował się na zmianę partnerki, wiedziałbym jakich cech charakteru nie powinna mieć moja kolejna partnerka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierwsza żona pierwszego męża
Mój kolega z pracy kilka dni temu miał pierwszą sprawę rozwodową z żoną nr. 2. Chłop ma ledwie 30 lat a już dwie byłe żony i dwójkę dzieci, każde z inną żoną. I śmieszne jest, że żona nr.2 była kochanką, kiedy był z żoną nr.1. I musiał się rozwieść z żoną nr.1 bo żona nr.2 była w ciąży. A teraz ta "wielka miłość" wybuchała mu w twarz pogrążając go po szyję w gównie bo jak żona nr.1 była/jest pokojowa (nawet rozwód był za porozumieniem stron - mimo, że kochanka była w ciąży) to żona nr.2 jest harpią z piekła i uparła się oskubać ze wszystkiego co posiada... choć sama weszła w to małżeństwo z jedną walizką - bez oszczędności i pracy ani nawet wykształcenia i wszytko co teraz ma to zawdzięcza jemu (nawet studia jej opłacał). No ale teraz żona nr. 2 ma dzieciaka, którym posługuje się jak marchewką na kiju. Mój mąż jest moim pierwszym mężem ale drugim partnerem. Poprzedniemu też nic nie brakowało. Był/jest naprawdę świetnym facetem i nie mam mu nic do zarzucenia. Był dużo lepszym narzeczonym dla mnie niż ja narzeczoną dla niego. Po prostu byliśmy bardziej przyjaciółmi w związku niż kochankami. I choć prowadziliśmy aktywne życie seksualne to nie było to tak namiętne jak bym chciała. Brakowało chemii. Przynajmniej z mojej strony. Nigdy nie czułam potrzeby zedrzeć z niego ciuchów. Nigdy nie robiłam się mokra na sam jego widok. I nigdy nie byłam o krok od orgazmu od samego pocałunku albo pieszczoty piersi. To wszytko znalazłam dopiero jak poznałam obecnego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja gdybym teraz zdecydował się na zmianę partnerki, wiedziałbym jakich cech charakteru nie powinna mieć moja kolejna partner Nie miałaby pewnie wad poprzedniczki., ale wad jest taka mnogość, że mimo to mogłaby mieć 100 innych o których istnieniu nie miałeś pojęcia. Jest też tak czasem, że to co w jednych nas razi u innych widzimy jako zaletę i odwrotnie. To o czym piszesz jest oczywiste tylko w teorii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qwertyuiuyhtgrfd
wiadomo: - rozstajemy sie z pierwszym bo cos bylo nie tak - drugi zawsze bedzie lepszy, przynajmniej NA POCZATKU - w koncu na poczatku pierwszy tez byl super - po czasie moze sie okazac ze z drugim jest jeszcze gorzej ;) - ale jako ze z kazdym zwiazkiem nabieramy doswiadczenia i mozemy lepiej wybierac, dzieki czemu kazdy kolejny zwiazek powinien byc bardzie udany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wcale nie znaczy , że drugi jest lepszy. Nie zapomnijmy , że mąż to mimo wszystko zwykły facet i urzędowa nazwa statusu niczego nie zmienia. To tak jakbyś zapytała czy następny partner/chłopak jest lepszy od poprzedniego. To prawda , że zwykle drugie małżeństwa rzadziej się rozchodzą , jednak to nie potwierdza teorii, że drugi jest lepszy. Dużo ludzi tkwi w takich drugich nieudanych małżeństwach sprawiając pozory przed ludźmi, że wszystko jest w porządku z poczucia porażki. Wstydzą się ujawnić, że już drugie małżeństwo im się sypie bo boja sie krytyki otoczenia. Opinia krąży taka, że pierwszy rozwód może być ale jeśli już jest drugi to znaczy , że coś z tą kobietą nie tak dlatego pomimo złego wyboru na drugiego męża są z nim nadal udając przed innymi, że nie jest tak źle i jakoś się wytrzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emilian
Ja w mojej żonie widzę tylko JEDNĄ wadę. Nie lubi porządku "na błysk". A ja mam niestety pedantyczne zapędy. Ona sprząta ale tego nie lubi więc robi to raz dziennie. Rano po wstaniu, sprząta, odkurza, ściera kurze itp. Ale przy małych dzieciach raz dziennie to jak w ogóle. Także wkurza mnie, że jak wracam z pracy to mi ciastka chrzęszczą pod nogami i wszędzie walają się zabawki a pranie zamiast wisieć na suszarce to leży jeszcze w pralce i czeka bo nie zdążyła go rozwiesić. Ale wrzucam na luz. Syfu nie ma ale bałagan (głównie podłogowy narobiony przez dzieci) mnie dobija. U mnie w domu rodzinnym matka nas wyszkoliła, że był sterylny porządek. I trudno mi się przestawić. Mimo 5 lat małżeństwa. Mówię żonie: Znowu nie sprzątnęłaś! Ona do mnie: Znowu się przypieprzasz. Wiem, ze we mnie Ona zmieniłaby wieczne marudzenie o bałagan.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
emilian- skoro ta podłoga Ci tak przeszkadza to dlaczego żonie nie pomożesz? Tez jestem pedantką ale swojego męża także zaganiam do pomocy i nie robię wszystkiego sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radek-1958
Widzialy galy co braly nowego ci sie zachciewa a co pierwszy juz nie dobry w glowie ci sie poprzewracalo,wiadomo ze jeszcze go niemasz i dlatego chcesz sie na forum dowiedziec jak to bedzie,wiec ci mowie kazdy chlop przedtem sie maskuje a potem jak juz sie oswoi i go zameldujesz to pokazuje rogi i jaki on w rzeczywistosci jest,wiec siedz z tym co masz bo wiesz co masz a co dostaniesz to nie wiesz tyle co ci moge doradzic pomysl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emilian
Ale pomagam. Pierwsza rzecz za jaką się łapię po powrocie z pracy to odkurzacz. Bo nie mogę funkcjonować się walają okruchy po kanapkach czy pokruszone herbatniki. Denerwuje mnie, że jej to nie przeszkadza. Ale twierdzi, że zobojętniała bo inaczej nie schodziłaby ze szmaty. Rozumiem, że dzieci brudzą ale mnie rozwalone zabawki, kredki, książeczki doprowadzają do kurwicy. Najchętniej wszytko wypieprzyłbym na śmietnik. Albo odciski rączek na lustrze czy meblach. Przecież można to ścierać na bieżąco. Zamiast raz dziennie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mówią że pierwszy od Boga,drugi od ludzi trzeci od diabła!:-) ale to już od Ciebie zależy kogo wybierzesz i jak sprawdzisz co to za typ!a i tak trzeba uważać żeby nie wejść znowu w gowno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
emilian- dlatego weź na luz i tak nie masz źle. Przynajmniej robi to raz dziennie ;) Nie chciałbyś wiedzieć jaki burdel ma mój szwagier z żoną w domu bez dzieci ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emilianieee
Czyli ciebie denerwuje naturalny bałagan robiony przez małe dzieci, i nie chodzi tu o brud, bo jednodniowe nabrudzenie to nie jest brud, to normalne życie Rzeczywiście twoja żona musiałaby zamienić się w mopa aby ci dogodzić, a chyba nie o to ci chodzi jest jakas granica między estetyką a bałaganem , którą da się tolerować, i o to chodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"jest jakas granica między estetyką a bałaganem , którą da się tolerować," U mnie nie ma takiej granicy , ma być porządek i koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×