Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość krew z szafy

DDA

Polecane posty

Gość krew z szafy

mam 21 lat, odkąd pamiętam mój ojciec pije, zawsze niszczył wszystkich psychicznie. Podobno kiedyś nie pił, zaczął po urodzeniu mojej starszej o 4 lata siostry, wciągnął go brat, który miał problemy z własną rodziną, zaczął pić i wciągnął mojego ojca. w domu nam się nigdy nie przelewało i tak jest do dziś- ojciec jak pracował to dawał mamie jakieś grosze, a sam resztę przepijał, teraz pracuje tylko mama, jest sprzątaczką i zarabia psie pieniądze. ale zacznę od początku, już od najmłodszych lat pamiętam wieczne awantury i zapach tanich win, ojciec sprowadzał do domu koleżków albo braciszka i chlali razem wszczynając awantury, mama poszła do pracy na 3 zmiany 7 dni w tygodniu i nawet nie miał kto ze mną wyjść na sanki, ojciec nie raz lądował na dołku, siedział za wypadek po pijaku, miał zapaść ale nic sobie z tego nie robił, pamiętam, że pewnego dnia była jakaś awantura, ojciec złapał młotek i zaczął ganiać mamę, uciekała na dwór bo nie wiadomo do czego on jest zdolny. siedział też za znęcanie się nad rodziną ale to oczywiście też nic nie zmieniło, pojawił się tylko kolejny powód awantur- jak matka mogła z dziadkiem (jego ojcem) posłać go za kratki. nie pamiętam, żeby wtedy podniósł na nas rękę, zawsze znęcał się psychicznie. pamiętam dzień, jak mama zadzwoniła po policje, i jak go zabrali mama zorganizowała transport i w jedną noc wyprowadziłyśmy się do jej ojca. wtedy miałam 8 lat i tak na prawdę mało rozumiałam. mama mówiła, że codziennie pytałam kiedy przyjedzie tata, kiedyś przyjechał i był to najlepszy dzień mojego dzieciństwa- ojciec trzeźwiuteńki, przywiózł mi jakieś zabawki i się ze mną bawił. zaczął namawiać mamę, żeby do siebie wrócili, mówił że się zmieni i już nie będzie pił. w końcu mama mu uległa i wprowadził się do nas. nie wiem jak długo nie pił, bo pamiętam tylko awantury i to, że nigdy nikogo nie przyprowadzałam do domu, bo ojciec pijany robi awantury, wszyscy na urodziny i święta dostawali prezenty- ja i siostra nie dostawałyśmy nic bo nie było za co. ojciec pracował gdzieś jako cieć, ale wywalili go za wódę, z dwóch kolejnych prac też wyleciał za picie. mama dorabiała na czarno w polu, on też chodził, przynajmniej miał za co pić. ja odkąd mogłam, też chodziłam na zbieranie owoców itp, żeby móc sobie coś kupić, koleżanki miały całe szafy ubrań, a ja cały czas chodziłam w tym samym bo nie było za co kupić. w sumie nie miałam "bezrobotnych" wakacji odkąd skończyłam podstawówkę (tak jako 12letnia gówniara chodziłam zbierać wiśnie i cieszyłam się tego, że przez tydzień zarobiłam 50zł). a ojciec oczywiście nie widział nic złego w tym, że jego dzieci harują. jeszcze podkradał nam pieniądze, już nie miałam gdzie chować, bo zawsze znalazł. kiedyś grzebał w papierach i powiedział siostrze, żeby lepiej uważała na swoją kartę do bankomatu i wyrecytował jej pin. ciągłe awantury powodowały ciągły płacz. zawsze bolała mnie głowa i cała się trzęsłam bo nie mogłam już znieść tych wyzwisk. oczywiście ojciec nie pił codziennie, jak był trzeźwy był zupełnie inny, robił wszystko w domu, zwracał się do nas normalnie, my też zachowywałyśmy się w stosunku do niego jak to jest w normalnych rodzinach. ale ja już nie mam siły na udawanie, że jest w porządku,skoro nie jest. teraz ojciec leży urżnięty- w zasadzie nie trzeźwieje od miesiąca. ja studiuje, on uważa, że studenci nic nie robią tylko imprezują- niektórzy pewnie tak ale nie ja, nie mam ochoty. wyprowadziłam się na stancję ponieważ nie chciałam kolejny rok dojeżdżać, teraz jednak doszłam do wniosku, że chyba po prostu potrzebowałam wyrwania się z domu bo już po prostu nie mam siły. szkoda mi mamy bo mieszka z nim i moim dziadkiem. ojciec poniewiera ich chociaż to dzięki nim ma co jeść i gdzie mieszkać. mama nie daje mu pieniędzy, ale on zawsze gdzieś znajdzie źródło aby się napić, awanturuje się. jak widzę kiedy on wypił, nawet jeżeli było to małe piwo, od razu wtedy jestem wkurzona i najchętniej zostawiła by to wszystko, od kilku lat podczas awantur mam takie myśli, że po prostu zrobię mu krzywdę albo go zabije, tyle razy już wyobrażałam sobie jak np wbijam mu nóż, albo że on się napije, zaśnie i już się nie obudzi. mówiłam też nawet w jego obecności, że gdyby nie żył to bym się nie przejęła, a nawet w końcu mogłabym żyć normalnie. wiem, że to nie jest normalne, ale przez takie życie nie można być normalnym, nie raz nosiłam się z myślą, aby pójść do psychologa albo i do psychiatry. dzisiaj na co dzień jestem wesoła, łatwo dogaduję się z ludźmi na stopie koleżeńskiej, mam wiele kolegów, koleżanek, przyjaciółki, chociaż ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy ja w ogóle mam przyjaciół, ponieważ nikt nie wie (oprócz całej okolicy która słucha awantur) jak wygląda moje życie. nie jestem też i nie byłam w związku. co raz częściej myślę, że potrzebuję kogoś bo jestem samotna i nie potrafię sobie poradzić z własnym życiem. ale z drugiej strony zawsze jest tak, że dla mnie jest dobrze, do czasu gdy trwa tzw flirt, dopiero coś zaczyna się pojawiać, bo jak tylko jakich facet zaczyna się do mnie zbliżać ja się odsuwam, nabieram dystansu i wszystko się kończy zanim tak naprawdę się zaczęło. wiem, że nie umiem być z kimś i sądzę, że całe życie będę sama. tym bardziej, że na co dzień chowam się pod maską zadowolonej z siebie, cynicznej, ironicznej osoby, która na ogół jest miła, ale jednak trzymam ludzi na dystans poprzez mój ton i sposób odnoszenia się. wiem, że ludzie uważają mnie za chamską, a jestem taka po to, aby nie chcieli się do mnie zbliżyć. wiem, że się rozpisałam, nawet jeżeli nie będzie wam się chciało czytać, cieszę się, że w końcu to z siebie wyczuciłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość możesz miec problem
ze zwiazkami , kwestia zaufania.Też tak mam niestety, chodzę na psychoterapię , chociaż szczerze to nie wierzę ,że się kiedykolwiek otworzę.JUż nie umiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tezdda
Jakbym czytała o sobie... zgadzam sie z Tobą autorko... żyjąc i wychowując sie w takim domu nie można być normalnym. A w pomoc psychologów jakos nie wierze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość możesz miec problem
przerąbane , niby samo dzieciństwo a rzutuje na całe życie.Nie da się zapomnieć , nie da się zresetować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×