czy powiedziec jemu na pierwszej randce?

ze wlasnie sie rozwodze? jejcia, nie wiem co zrobic. poznalam go ok dwa tygodnie temu, sprawial wrazenie bardzo sympatycznego, jest ok 3 lata mlodszy, nie pamietam juz. do tej pory tylko sms-y, calkiem ogolne , co slychac itp. mam 34 lata, dzieci brak. z mezem nie mieszkam juz dwa lata. Boje sie, ze jak mu od razu wystrzele, ze za miesiac rozwod to facet sie przestraszy. Sprawial wrazenie bardzo cichego, niedoswiadczonego przez zycie, bardzo grzeczny. Fajny.

to o czym przez 2 tyg gadaliscie jak nie bylo okazji o tym co jeste bardzo wazne... ze masz meza.... eh

z jedenj strony nie chce sie nakrecac na cos wiecej, ale nie wiem... zreszta nie wiem czy on czegos oczekuje, czy moze tylko tak dla zabicia czasu. Czy moze lepiej najpierw go lepiej poznac i zobaczyc jakie ma spojzenie na zycie? i dopiero wtedy? najwyzej bedzie za pozno

jak teraz to zataisz to będziesz spalona. Nie zaczyna się znajomości od zatajania tak istotnego faktu.

nie gadalismy do tej pory o niczym innym jak tylko co slychac, o pracy mojej i dopiero wczoraj wyskoczyl z propozycja spotkania sie. dwa tygodnie temu tez gadalismy raczej o nim (ja sluchalam), co robi, gdzie pracuje itd. O mojej pracy, gdzie mieszkam, skad jestem itd. Spotkalismy sie na imrezie a wiec bylo glosno, inni ludzie, alkohol. jakos wtedy nie wzielam tego powaznie, ze wogole sie spotkamy kiedykolwiek

istotny fakt? ja juz zapomnialam, ze wogole mialam meza. slub cywilny, moze dlatego. z mezem tez nie mam kontaktu, kazdy poszedl w swoja droga...

? za wszystkie rady dziekuje, ale pierwszy raz mam taki problem, zawsze jakos samo z siebie wychodzilo bo albo kogos juz znalam wczesniej w innych sytuacjach albo nie zalezalo mi na tych znajomosciach. a teraz? ehhhh

ja sie cos zapyta to wiadomo, ze mu powiem. zreszta sama nie wiem czy wogole bedzie zainteresowany, zeby cokolwiek o mnie wiedziec. sama nie chce z tym wyskakiwac, bo pomysli, ze jestem jakas desperatka, co nie potrafi o bylym mezu zapomniec i ciagle wraca do przeszlosci