Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bliskaskończeniazesobą

Studia, a wcześniej szkoła zniszczyły mi życie...

Polecane posty

Gość Bliskaskończeniazesobą
Asertywność to na pewno. Miałam z tym zawsze straszny problem. Poza tym brakuje mi chyba tzw. wyrobienia towarzyskiego - nie odnajduję się w nowych warunkach, ludzie często mnie stresują, nie jestem dobrym mówcą. Nieraz obserwuję różne osoby i zazdroszczę im tego, że podchodzą do konwersacji z innymi w tak spontaniczny sposób. Ja często zastanawiam się czy się w ogóle odzywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet27
No to niech chociaż idzie na tą terapię ,a potem zobaczy że Ci ludzie których teraz nie trawi wcale nie sa tacy źli jak by się mogło wydawać ,a nawet są w porządku. Nie jestem psychologiem ,ale może pomoże Ci cos takiego Zamknij oczy i wyobraź sobie że ty stoisz obok siebie i że Ci co się smieja to nie z Ciebie ,a Twoich zachowań. Inni też się śmieją z innych np jak ja się przewrócę na dupę na lodzie to moi znajomi się będą śmiać ale to nie smieją się w tym momencie ze mnie z mojej osobowości tylko z sytuacji. W wiekszości przypadkow tak własnie jest. Zaufanie.hmm wiesz tutaj to kwestia wyznaczenia sobie granic . Bo w czym miała byś tym ludziom nie ufać ? ,ani się nie rozbierasz przed nimi ,ani nie oddajesz nr konta. Na tematy ogulnie mozna rozmawiac z każdy na osobiste to już z lepszym znajomkiem a na intymne to z przyjacielem itp ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
No właśnie. Teoretycznie mogłabym wziąć dziekankę, ale też czasem mam wrażenie, że byłaby to ucieczka. Może lepiej właśnie zostać, zwłaszcza, że w czerwcu już koniec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maru
Dasz radę, wyrośniesz z tego, życie Ciebie zahartuje....wspomnisz moje słowa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzizas
pewnie ze zostac, ucieczka zawsze ujmuje troche szacunku do siebie, a to na pewno nie bedzie budujace, jeszcze ostatni rok, ja dopiero pierwszy mam przekichane :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzizas
nie zahartuje, ja przezylam wiele, jakos nie zahartowalo, zreszta nie o to chodzi zeby zaczac byc gruboskornym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
To jest ten strach przed tym, czy oni w ogóle mnie zaakceptują. Wierz mi, tyle razy chciałam się do kogoś zbliżyć, ale bałam się odrzucenia, wyśmiania. Niestety bardzo uzależniam swoje poczucie wartości od innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
Pocieszające jest to, że i tak jest ciut lepiej niż dawniej. Zanim trafiłam do tej grupy byłam w innej i tam akurat czułam się całkiem dobrze, bo to był początek studiów, nowe towarzystwo, nie trzeba było się aż przejmować przeszłością, zwłaszcza, że wszystko było wtedy świeże, ludzie bardziej otwarci itp. Teraz jest na odwrót - trafiłam do grupy, która jest bardzo zgrana i dlatego ciężko mi się tam odnaleźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet27
Ty się nie pocieszaj tylko idź dalej i dalej i dalej. zgłoś się moze do psychologa z tym ze masz niska samoocenę i niech on ci jakos pomoze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sorry, ale takie pytanie
mam, schizofrenicy sa swiadomi swojej choroby? na czym to dokladnie polega, tzn jka Ty czujesz te chorobe? jestescie niebezpieczni dla otoczenia/ przepaszam, jesli Ciie urazilam pytaniami, chcialabym po prostu poznac myslenie takiego czlowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maru
Też byłam wrażliwą osobą , jak szłam po ulicy np.to bałam się nawet spojrzeń przechodniów...Jest takie powiedzenie: co Cię nie zabije to Cię wzmocni, albo: Pan Bóg pomaga tym co sami sobie pomagają...i jeszcze jedno: Nic nie boli tak jak życie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
Jestem bezsilna wobec tego wszystkiego. Próbowałam iść przed siebie mimo wszystko, ale potem i tak wracałam do punktu wyjścia. Jutro kolejny dzień, a ja nawet nie mam ochoty się budzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lenka klglyfukf
Dlaczego pchałaś się do szkoły tzw. elity? Zamożne, beztroskie dzieci jeszcze wiele będą musiały sie nauczyć o życiu. Dorośli ludzie, którzy mają jakieś poważne obowiązki, dzieci, pracę... Im nie zawsze chce się chichotać i robić bezsensowne żarty. Natomiast jesli studiujesz dziennie na płatnej uczelni to wiesz co... można to było przewidziec, że wykorzystają twoją słabość, smutek. Jesli nie masz pieniędzy, to się z ciebie śmieja. Spojrz na to. Jesli masz depresje to jakis powód musi być... nie piszesz, że masz źle w domu czy coś ci sie stało w przeszlości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
Studiuję dziennie na państwowej uczelni, więc nie miałam wpływu na to do jakiej grupy zostanę przydzielona. Czy chodzi o pieniądze? Trudno powiedzieć. Są dzieci z bogatych rodzin, którzy organizują te wszystkie libacje, ale reszta to chyba na podobnym poziomie co ja. Muszę tutaj zaznaczyć ogromny wkład taty. Zawsze mnie wspierał. Nieco gorzej wygląda sprawa z mamą. To prawdopodobnie po niej mogę mieć trudności psychiczne. Mama od wielu lat jest w fatalnym stanie; kilka razy próbowała odebrać sobie życie. Chociaż wiem, że mnie kocha, to nasze wzajemne relacje nigdy nie należały do łatwych. To niezwykle wybuchowa kobieta, cholernie nadwrażliwa, z ogromnym poczuciem winy. Ciężko mi w niej znaleźć oparcie - odkąd pamiętam, zawsze z ojcem musieliśmy się nią opiekować. Nie chcę jej winić, bo wiem, że swoje przeszła, ale to obok szkoły również mogło zaważyć na mojej psychice. Problemy z nią mam już od końca podstawówki. Zaczęło się od odchudzania, które o mało nie doprowadziło mnie do śmierci. W gimnazjum z kolei doczepiła się do mnie grupa pewnych dziewczyn, które regularnie uprzykrzały mi życie. Wtedy zaczęłam bać się szkoły i wagarować. W liceum sytuacja znacznie się poprawiła. Poznałam wtedy sporo fajnych osób i na chwilę zapomniałam o swoim problemie. Tak było aż do matury. Kiedy poszłam na studia, wszystko powróciło. Początkowo może i było sympatycznie, ale stopniowo czułam się tam coraz bardziej nieswojo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
Wiecie czego żałuję? Że poszłam na studia prosto po maturze. Z perspektywy czasu myślę, że lepiej byłoby ten okres poświęcić na leczenie, a może i na pracę nad sobą. Właściwie od matury żyję w ciągłym biegu. Być może za rok czeka mnie wyjazd na magisterkę do innego miasta i stąd też potrzeba wzmocnienia. Nie chcę, żeby historia znowu się powtórzyła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bliskaskończeniazesobą
A z tym chłopakiem to szkoda gadać. Znamy się ze studiów. Bardzo mi się spodobał - taki spokojny facet, też nieco z boku, ciekawe zainteresowania. Chciałam się do niego jakoś zbliżyć, ale oczywiście kulawo mi to szło. Kiedy pewnego razu przysiadłam się i zapytałam co słychać, on tylko powiedział "ok" i wrócił do książki. Sami widzicie, jak zareagował...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chybarozumiem
Hej Jestem w podobnej sytuacji. Studiuje ale zagranica. Przed rozpoczeciem szkoly bylam otwarta i zywiolowa dziewczyna (tak mi sie przynajmniej wydawalo). Podczas pierwszego roku calkowicie sie zamknelam w sobie i nabawilam depresji. Zmienilam grupe, ale kolejny rok byl jeszcze gorszy. Przestalam sie odzywac do ludzi, publiczne wystapienia powoduja ogromny stres a jak tylko cos powiem, to od razu zastanawiam sie czy nie powiedzialam niczego glupiego, smiesznego. Z tego samego powodu nie pije alkoholu przy ludziach, ktorych nie znam. boje sie, ze po jednym piwie jezyk mi sie rozwiaze i powiem cos glupiego. Lubie czarny humor i ludzie go nie rozumieja. Zdiagnozowali depresjem, dostalam prochy - zadnej poprawy. Tak jak Ty, mam zal (wiem, ze nieuzasadniony) do ludzi, ze nie widza, ze jestem zamknieta, ze sami nie podejda i wloza troche pracy w znajomosc ze mna. Nie zagaduja, nie proponuja wspolnej nauki. Chce nad tym pracowac a nie wiem jak. Jedyna nadzieja, ze po studiach zmienie towarzystwo, pojde do pracy. Z drugiej strony wiem, ze to nic nie da, ze problem jest we mnie. Takze Autorko - nie jestes sama!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×