Jakieś te Święta inne były..

ale pitolicie, magia.....magia jest jak sie samemu ja stworzy, wraz z otoczeniem, tzn bliskimi...co ma snieg do tego, dla mnie zwykły czas, miły spedzony w gronie rodziny, przy pyszosciach, i tyle, zadna magia, ciepło i inne sranie w banie

pysznościach*

A u mnie zlosliwosc rzeczy martwych! W Wigilie zgasnela choinka. Lamki sie zepsuly. Maz zamawial karpia. Przywiozl go w Wigilie. Chudy , mizerny ! Panierka i osci! Katastrofa. PIerwszy dzien swiat- tylko rosol i nawet niezla kolacja. Drugi - przyszla rodzinka- a ja nie mam salaty w lodowce , nie mam ogora, mam pol papryki i pomidorki cherry, no i rosol z wczoraj. Byla karkowa pyszna, bo ciotka przyniosla(tak bylo umowione)Ja w poniedzialek rano pieklam ciasto, bo nie mialabym nic do kawy po obiedzie! Po prostu w tym roku po raz pierwszy sie z niczym nie wyrobilam , ale i z drogiej strony jakos mi sie nie chcialo, nie przejmowalam sie tym zbytnio, nie przezywalam, chcialam tak wlasnie na luzie ominac ten caly haos w sklepach i gonitwe, No i po swietach.

a ja lubię ten zapieprz przy świętach :) żeby potem sobie zasiąść, pokonsumować, poobdzierać prezenty z opakowań.popatrzeć na radość dzieci. Lubię wyjść wiueczorem na dwór i popatrzeć na migoczące w śniegu lampki na choince - i co?zonk :P