Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

fizyczka_k

Złamane serce

Polecane posty

A więc, mój problem jest... teoretycznie, dość prosty. Mogę być dla większości gówniarą, ale proszę o pomoc. Kiedy przepisałam się w 2 klasie gim. do innej klasy poznałam pewnego chłopaka. Od razu mi się spodobał i zaczęłam robić sobie nadzieję. Porządny, mądry, kulturalny, przystojny, szczery. Strasznie się zadurzyłam. Pod koniec 3 klasy ( mniej więcej w kwietniu) on powiedział, że też lubi mnie w taki sposób. Zaczęliśmy się spotykać i wszystko było pięknie. Troszeczkę się kłóciliśmy, bo ja miałam tendencję do łatwego obrażania się o pierdoły, on natomiast był mało domyślny, a na romantyczność nie miałam co liczyć. Wbrew wszystkiemu bardzo go kochałam (nie jestem z tych dziewczyn łatwych, więc musiał się bardzo postarać), zaczęliśmy ze sobą chodzić, zbliżać się do siebie i w ogóle, romans stulecia ;) Sama się sobie dziwię, że potrafię pisać minki, bo jestem ogromnie przygnębiona. On pierwszy powiedział, że mnie kocha. Mówiłam mu, żeby tak nie mówił, bo 'kocham' i 'miłość' to trochę za mocne słowa jak na nasz wiek. I zaczęło się. Narzekał, że nie mam do niego zaufania (nie nalegał na sex lub inne pieszczoty), zaczęłam się angażować. Mniej więcej pod koniec grudnia byłam już w 7 niebie, bardzo się przywiązałam. Zazwyczaj to ja do niego dzwoniłam, bo on nie miał pieniędzy, a ja miałam ich w miarę na telefonie. Nie potrafiliśmy przeżyć dnia bez siebie, codziennie rozmawialiśmy, widywaliśmy się w szkole, siedzieliśmy razem w ławce (wiem, banalne). Dużo nas łączyło. W pewnym momencie 2 razy z nim zerwałam, ale jak sobie pomyślałam, że mogę żyć bez niego, to od razu płakałam i nasze rozstania trwały góra dzień. Chciałam przerwy, rozmawialiśmy o tym, ale on pisał: "Justyna, ja nie chcę przerwy, bo nie wiem czy potem będziesz w stanie mnie pokochać. Chciałbym być dalej z Tobą. Naprawdę chciałem być wspaniały"... itp. No i wyszło na to, że troszeczkę dałam się nabrać. W sobotę, 14 stycznia piszemy ze sobą, ale wydawał się markotny, więc spytałam się, co się stało. Powiedział, że o takich rzeczach nie możemy mówić na gg i ja tak pół żartem pół serio powiedziałam, że jak chce ze mną zerwać, to lepiej przez gg, bo będzie mniej bolało. Rozpisał się, że to jego wina, że uczucie wygasło, że przeprasza, że nie chciał mnie zranić. Stałam się trochę agresywna i wykorzystana, bo w ten sam dzień byliśmy w centrum handlowym, przymierzaliśmy różne rzeczy całowaliśmy się, nawet trochę więcej... Ryczałam nieziemsko, nie mogłam spać do 1, o 4 się obudziłam z mokrymi policzkami, mieliśmy się spotkać w całej paczce rano, więc myślę: "Będę twarda, nie dam się!" I byłam, nie odzywałam się do niego ani trochę, dopiero pod koniec spotkania rozmawialiśmy, chciałam go jeszcze przekonać, że przecież ja też miałam takie wahania uczuć, czy jest na 100% pewny, że mnie już nie kocha, ale mówiłam to bardzo stanowczo, nawet trochę ostro, nie mogłam okazywać słabości. Powiedziałam, że nie chcę go znać i że zmarnowałam na niego 2,5 roku. Schodki zaczęły się potem - w domu znowu beczłam, nie mogę dalej nic jeść, wymiotowałam, tak działają na mnie same wspomnienia. W szkole masakra. Wytrzymałam pół lekcji, na matematyce jak poszedł do tablicy prawie znowu się popłakałam, nauczycielki już się połapały, bo siedziałam na lekcjach z moim (z resztą jego też) najlepszym przyjacielem (mama eks jest księgową, byliśmy ulubioną parą nauczycieli, jeśli można to tak ująć). On chciał, żebyśmy byli przyjaciółmi, ale mnie na to nie stać. Nie potrafię przestać o nim myśleć. Nie płaczę już, bo jestem jako tako silna. PRZYJACIEL mi pomaga jak może, jednak to nie wystarcza. Nie wiem jak wytrzymam jutro w szkole, nie mogę się uczyć, a zawsze byłam 5 uczennicą. Poczytałam kilka porad, wykasowałam stare smsy, zdjęć nie mam, numer z telefonu, numer z gg. Ogólnie mi lepiej, ale nadal o nim myślę, mam nadzieję, że wróci. Na początku chciałam się zemścić, ale to porządny chłopak, nie mogę mu tego zrobić. Jemu nic nie jest, przeciwnie; wygląda, jakby robił mi na przekór, siada z moimi przyjaciółkami, o które i tak i tak byłam zazdrosna (mimo, że 2/3 są w związkach). Ja rozmawialiśmy dzień po zerwaniu i mówiłam, że ja też miałam takie wahania, powiedział, że mężczyźni są raczej bardziej stali w takich sprawach. Jak przestać o tym myśleć? Jak nie płakać na oczach wszystkich? Pomóżcie... bo myślałam już nawet o samobójstwie (to był pierwszy związek, a ja strasznie się przywiązałam) Pomóżcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaa22
jakby ci tu doradzić? jeśli cię to pocieszy, to mogę ci powiedzieć, że praktycznie WSZYSCY ludzie (dorośli) mają za sobą taką nieszczęśliwą miłość może to zabrzmi banalnie, ale uwierz- poboli i przestanie ja jestem 2 miesiące po rozstaniu z bardzo drogą mi osobą i .. odżyłam :) tobie też się uda. i pamiętaj "nie marnuj czasu z kimś, kto nie ma go, by spędzać go z tobą" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam sama, porzucona z mężem nie miałam kontaktu, on tylko dzwonił ale jak odbierałam to się nic nie odzywał. Poza tym któregoś dnia, przypadkowo zobaczyłam jego kochankę.... wtedy to mnie tak coś ruszyło, ze szok. wiedziałam ze musze go odzyskać. Posunelam się do ostateczności. Zamowiłam urok miłosny z http://urokmilosny24.pl. Po miesiącu zjawił sie u mnie z kwiatami i przepraszał na kolanach. Pwoiedział że zdał sobie sprawę że mnie kocha. Wybaczyłam, co miałam zrobić. Znowu cieszymy się szczęściem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie poboli i przestanie- szczególnie w tak młodym wieku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma to jak poradzic cos komus z 2012 roku. Kretynizm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×