Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

misiaM1983

Powiedzcie czy te małżeństwo ma jeszcze sens? Proszę przeczytajcie!

Polecane posty

Czy te małżeństwo ma jeszcze sens? Proszę przeczytajcie i pomóżcie, bo jestem już zdesperowana i nie widzę już przyszłości z mężem. Zacznę od tego, że mam 29 lat a mąż 35. Jesteśmy małżeństwem od prawie 4 lat, w związku wcześniej byliśmy 3 lata i mamy 3 letnie dziecko. Nasz związek przed małżeństwem był prawie idealny stawiany za wzór do naśladowania innym i zazdroszczono nam tego jak nam się dobrze układa. Była super dopóki narzeczony nie wyjechał za granicę na pół roku bo po powrocie zrobił się jakiś wulgarny i nerwowy. Planowaliśmy ślub a ja wierzyłam, że po ślubie będzie tak jak kiedyś. Był piękny ślub a po 3 tygodniach ciąża. Chcieliśmy tego dziecka. Ciąża przebiegała idealnie bez najmniejszych problemów ale moje wyobrażenie o wspólny m przechodzeniu ciąży było inne. Nie wiem jak można nie interesować się ciążą żony, wizytami u lekarza itp. Naprawdę nie jestem z tych kobiet, które ciągają mężczyzn na każdą wizytę ale na jakąś pierwszą, gdzie jest już widoczny płód wypada facetowi pójść. Poszedł raz ale tylko dlatego, że wymusiłam to na nim. Potem były kolejne wizyty a on nawet po moim powrocie nie pytał co się nowego dzieje. Objęłam taktykę, że mówię raz o kolejnej wizycie i potem nic i chciałam zobaczyć czy będzie pamiętać. Pamiętali wszyscy poza nim. Po wizycie wydzwaniano do mnie z pytaniami i wówczas czasami go olśniło, by zapytać co tam. Że ciąża przebiegała super, żona nie miała zachcianek to pozwalał sobie na wyjścia do kolegów. Dla mnie to było normalne, bo jestem za tym, żeby mieć jakąś przestrzeń w związku. Dużo też wychodziliśmy razem ale było to dla mnie męczące bo patrzyłam na pijane towarzystwo i wówczas mnie on denerwował i drażnił. Nie mogę zapomnieć jak wracaliśmy kiedyś z jednej z imprez i ja prowadziłam samochód i przejechałam wolny parking a on chwycił mnie za włosy i szarpnął! Nie mogłam uwierzyć jak mógł to zrobić, bo nigdy nie był agresywny i do tego byłam w ciąży. Dla mnie takie zachowanie nie miało wytłumaczenia. W międzyczasie mąż zaczął pracować w firmie mego ojca - była to praca biurowa ale stresująca i jego wyobrażenia na temat tego jak powinno się podchodzić do zięcia odbiegały od rzeczywistości to zaczął mnie gnębić. Mój ojciec traktował go jak zwykłego pracownika i nie szczędził mu uwag gdy trzeba było a jego to złościło. Przez może pół roku codziennie przychodził z pracy i opowiadał jak żałuje, że się zatrudnił u teścia, jak jest wykorzystywany i takie tam. Mówiłam mu wówczas, że nikt go tam nie trzyma i niech wraca do pracy fizycznej na taśmę i pracuje na 3 zmiany. Przez lata naszego związku tak właśnie pracował i wiecznie narzekał na taki system pracy, więc miało być lepiej. Najgorzej wspominam to jak gnębił mnie po tym jak wypił. Nabierałam do niego coraz większego obrzydzenia! W tym wszystkim nadal była moja ciąża i brak jakiegokolwiek zainteresowania z jego strony. Na szczęście potrafiłam swoje emocje opanować ze względu na dobro dziecka. Nie należę do osób, które wykrzykują swoje emocje , ponieważ wstydzę się przed sąsiadami jakiś krzyków i kłótni. Mieszkałam w domu jednorodzinnym i nie za bardzo potrafię odnaleźć się mieszkając w bloku. Kwestia mieszkania też była i nadal jest kwestią sporną. Należy one do mojego ojca. Mąż oczywiście oświadczył, że najlepiej je sprzedać i kupić sobie nowe mieszkanie w nowym budownictwie a ja nie chce tego, ponieważ nie widzę swojej przyszłości w bloku i w przyszłości chciałabym mieć dom. Oczywiście ciągle mi wypomina, że mieszka na stancji, że nie zamierza w mieszkanie wkładać żadnych pieniędzy, bo nie jest ono jego. Mąż pochodzi z biednej rodziny i nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu, ponieważ chciałam tylko miłości i szacunku. To moi rodzice zapewnili nam mieszkanie, pracę dla niego i pomoc w każdej kwestii ale on tego nie docenia w najmniejszym stopniu. Po tym jak pojawiło się dziecko było jeszcze gorzej. Dziecko było bardzo grzeczne i nie sprawiało żadnych problemów. Mimo tego, że spało całymi nocami i w ogóle nie płakało mąż wyprowadził się prawie na pół roku do drugiego pokoju. Ja lgnęłam do niego i potrzebowałam czułości przed pójściem do pokoju obok ale on tego nie dostrzegał. Chciałam żeby wrócił do wspólnego łóżka ale nie nalegałam skoro nie chciał. Pierwszego pampersa zmienił po 2 miesiącach a na pierwszy spacer poszedł w 5 miesiącu życia córki (wspomnę że może było ich 10 przez 3 lata). Jestem zaradną kobietą i sobie ze wszystkim radziłam a nie chciałam walczyć dzieckiem i rzucać jego w ramiona ojca na siłę. Moje prośby o zajęcie się dzieckiem pozostawały bez odpowiedzi. Oj było mi ciężko. Radziłam sobie z dzieckiem, obiadkami i sprzątaniem a on nie robił nic. Jak dziecko było już większe to najczęściej wychodziłam do mamy, gdzie ona i moje siostry pomagały mi przy dziecku. Objął wtedy taktykę, że problemem jest to że mam nie obciętą pępowinę z mamusią i on nie może odnaleźć się w tej sytuacji. On od razu po narodzinach dziecka wykorzystując to że dziecko jest super, żona sobie dobrze radzi a on ma problemy w pracy zaczął wychodzić co sobotę do kolegów i na imprezy. Wracał późno i nie robił sobie nic z tego że miałam do niego o to pretensje. Było mi wstyd przed znajomymi, że widują mego męża na dyskotekach a ja siedzę w domu z dzieckiem. On tłumaczył to tym, że wszyscy jego koledzy wychodzą. Tak było przez długi czas dopóki nie powiedziałam o tym jego matce i wówczas trochę się uspokoił. Pogodził się z pracą u teścia ale dzieckiem nadal się nie zajmował. Najważniejszy był telewizor, koledzy i cokolwiek żeby mógł wyjść z domu. Bolało to mnie tak bardzo, bo zdaję sobie sprawę z tego, że takich kobiet jak ja nie jest dużo na świecie. Jestem zorganizowana i poukładana i radzę sobie ze wszystkim sama. Właśnie ta myśl od 3 lat nie daje mi spokoju po co mi on! Dziecko za kilka dni kończy 3 lata a sytuacja się nie zmieniła i jest jeszcze gorzej. Dziecko choć jest bardzo grzeczne i mądre nie interesuje go! Zajmuje się nim tylko wówczas gdy musi , bo ja wychodzę. Jak byłam na urlopie macierzyńskim to powiedział mi żebym widywała się z koleżankami za dnia, bo one również nie pracują , żeby nie miały miejsca sytuacje kiedy wychodzę wieczorem do koleżanek a on musi zostać z dzieckiem. O takich kwestiach jak kąpiel dziecka czy usypanie też nadal nie ma mowy a jak mu o tym mówię po prostu oświadcza, że nie , bo nie! On podczas kłótni mówi mi, że jak jest mi źle, to żebym złożyła sprawę o rozwód albo co jest wręcz śmieszne wyprowadziła się. To mieszkanie moich rodziców a on do mnie wyjeżdża z takimi tekstami. Potem mówi, że on mi dziecko odbierze po rozwodzie. Jego argumenty są śmieszne, bo nie jest to tak naprawdę głupi facet. Mówię mu wówczas, że cały problem w tym że dziecko dla niego stanowi problem, że może było by lepiej dla dziecka jakbyśmy się rozwiedli, bo chociaż raz w tygodniu by się nią zajął. Między nami nie ma już nic. To że go kocham powiedziałam mu ostatni raz 3 lata temu! Co do seksu to zdarza się on raz dwa na miesiąc (choć jest między nami tragicznie to seks zawsze był dobry), bo nie wyobrażam sobie żebym kochała się z kimś kto mnie nie szanuje a że się to zdarza to dlatego że sama już nie wytrzymuję napięcia. Jestem młodą , zdrową kobietą z pragnieniami. A tu mam faceta w domu a nie mogę nawet z nim uprawiać seksu. Nie rozmawiamy bo byle jakie tematy go nie interesują a poważne doprowadzają do kłótni. Nie wiem co robić. Zastanawiałam się czy nie iść na terapię dla małżeństw ale on nie chce. Jeśli pomyślicie co z nim robię tak długo to powiem, że żyję w tej beznadziei dlatego, że żyję wspomnieniami o naszej miłości, nie chcę aby dziecko było pozbawione prawdziwej rodziny. Widzę jak córka mimo minimalnego zainteresowania lgnie do ojca. Wiem, że trochę chaotycznie to wszystko opisałam, ale nie przeczytałybyście tego żeby było tego za dużo. Jak mam z nim postępować? On choć teraz przy każdej kłótni okazuje mi brak szacunku i obraża mnie to nadal twierdzi, że mnie kocha. Ja mówię mu że w moich oczach zapunktuje jeśli zainteresuje się dzieckiem. Jest on nerwowy i po tym jak dziecko choć małe musi znosić jego humory powiedziałam, że nie chcę takiego życia dla niej i dla mnie. Zakupił sobie tabletki uspokajające ale co z tego. Myślę, że on wie że jest źle ale też nie ma pomysłu jak wyjść z tej sytuacji. Ja jestem obojętna już co do niego i niestety obrałam być może złą taktykę ale nie odzywam się do niego, żeby się nie denerwować i potrafię nie odzywać się do niego tygodniami. Jest mi lepiej jak wychodzi z domu i mam święty spokój. Jestem osobą postrzeganą jako naprawdę fajna, zaradna i inteligentna kobieta. Moje wyobrażenie o życiu legło w gruzach. Pozostaję w martwym punkcie. Żyję w domu z facetem, którego nie toleruję, a ja miałam marzenia o domu i drugim dziecku a choć jest facet przy mnie nie mogę ich zrealizować. Nie mogę oddać tego wszystkiego co czuję i co przeżywam. Jak wytłumaczyć jego stosunek do mnie a z drugiej strony jego zapewnienia, że mnie kocha. Jak chciałabym żeby wyjechał albo się wyprowadził na jakiś czas, żeby to ogarnąć i pozbierać do kupy. Jak chciałabym, żeby było to takie proste. Nie chcę robić afery w rodzinie i wśród znajomych ale najchętniej bym go spakowała i wyrzuciła za drzwi ale z drugiej strony wiem, że on nawet nie ma gdzie pójść. Trochę się wygadałam i mam nadzieję, że to przeczytacie i się wypowiecie i być może mu to pokażę. Chciałabym zaznaczyć, że o moich problemach mówię znajomym ale że nikomu jakoś nie układa się w życiu to są mało obiektywni. Mówią że trzeba się pomęczyć i pewnie się ułoży ale to już jest 4 rok beznadziejnej sytuacji. Czuje się źle we własnym domu! Nie mogę patrzeć jak najważniejsze dla niego są programy informacyjne jakby to one dawały mu chleb. Najgorsze jest w tym wszystkim, że w życiu nie mieliśmy większych problemów i boję się tego, co będzie jeśli naprawdę coś się poważnego wydarzy? Wiem, że nie damy rady! Powiedzcie obiektywnie co o tym sądzicie i z góry jestem wam za wszystkie uwagi wdzięczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xmxmxmxmxxmxxmx
malo kto to przeczyta, bo jest naprawde bardzo dlugie, ale ja przeczytalam i moge Ci tylko powiedziec, ze wyrzucilabym go z domu. Nie interesowaloby mnie gdzie pojdzie, jest dorosly to niech idzie gdzie chce, niech go koledzy przyjma. zaczekalabym wtedy, moze by sie otrzasnal i zmadrzal. a jesli nie to rozwod i tyle, bo wyjscia nie ma zadnego. On widocznie nie chce juz tego malzenstwa, a ty jestes za mloda zeby zmarnowac sobie zycie z takim idiota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie widze innej drogi
Jak wlasnie spakowanie go I zmiana zamkow Iść może do mamy swojej Może to go otrzezwi i zapragnie poprawy związku ale wtedy tylko na twoichwarunkach terapia itd Osobiście wątpię żeby ci sie udało Uważam ze robisz błąd meczac siebie i dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liliahi
wiesz wydaje mi sie ze musisz zrobic jakis krok do przodu i pogodzic sie z tym ze miedzy wami sie juz nic nie zmieni!!pomysl odziecku ktore praktycznie niema ojca ten maluszek doskonale wie ze jest odpychane przez swojego tate derastycznie to brzmi ale tak to wyglada!!dobrze wiesz ze bedzie wam samym lepiej idacie sobie rade sama widzisz ze on niewykazuje zadnych checi zeby poprawic miedzy wami relacje i przedewszytskim z dzieckiem......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A więć moim zdaniem twój mężczyzna nie dorósł (niestety) do roli małżonka a tymbardziej ojca, ucieka w spędzanie czasu z kolegami i na imprezach, zamiast uczestniczyć w życiu rodzinnym. Jeżeli mówi do ciebie, że jak ci się nie podoba to żebyś złożyła pozew o rozwód- to można wnioskować że jest mu wszystko jedno... Musisz pomimo twojego wstydu przed ludźmi zastosować terapię szokowąw stosunku do niego ,powiedź mu co ci nie pasuję i i obiecaj że jeżeli nie pokaze że mu zależy spakuj go.... Może dotrze do niego że ma dach nad głową, pracę, żonę i córkę i się otrząśnie. Jeżeli nie będzie mu dalej zależeć to nie zmusisz go do tego, tak jak na terapię małżeńską też go nie zmusisz -musi sam chciec Musisz go postawić pod ścianą innego rozwiązania tutaj nie widzę, no chyba że rozwód....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tgh6
spakuj go i wystaw za drzwi. do cholery to jakas baba bez jaj ten twoj facet, sorry ja bym juz zrobila afere duuuzo wczesniej. Najlepiej jak go nie bedzie spakuj mu rzeczy, wystaw walizki za drzwi i na walizki napisz kartke * przemysl sobie twoje/nasze zycie* i czekaj co sie stanie. Moja opinia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Więc tak moim zdaniem problem polega na tym, że on jest w pewnym sensie niespełnionym facetem i ma olbrzymie kompleksy, których źródłem moja droga jesteś TY!!!! Widzisz on jest całkowicie od ciebie uzależniony. Mieszkanie Twoich rodziców, praca dzieki twoim rodzicom dla faceta taka sytuacja jest poniżajaca bo oznacza, że sam nie umie zadbać o swoją rodzinęaby o tym nie mysleć ucieka do kolegów, chodzi na dyskoteki itp. Widzisz to jest psychologia mężczyzn. To, że kobieta(w sensie zona, partnerka) nie pracuje, albo pracuje u rodziny meża albo pracuje ale ma gorszą praće niż maż jest czymś co zadko wpływ axle na związek. Natomiast odwrotna sytuacja kiedy to żona stoi nad meżem w tych kwestiach jest zazwyczaj dla nich nie do zniesienia i bardzo upokarzająca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda czasu na frajera
otrząśnij się!!! Rozwód to nie jest robienie afery i to nie wstyd. Wszyscy znajomi, rodzina widzą że się szlaja sam po klubach i wiedzą że wina jest po jego stronie!!!! Może i czuje się głupio mieszkając w mieszkaniu teściów, pracując u teścia ale na boga to nie powód żeby się tak zachowywać. Po co to ciągniesz, jak sama napisałaś - jesteś fajną, zaradną babką - ułożysz sobie życie - co to jest 29 lat? Ja bym wystawiła dziada za drzwi - i tak nie masz z niego żadnego pożytku. On się nie zmieni, chwilowa wyprowadzka też nic nie da - wystaw łajzę za drzwi - co cię to obchodzi gdzie pójdzie? On się tobą i dzieckiem nie interesował i nie interesuje. Niech go sobie koledzy wezmą!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pseudożebrak
odpowiadam pełnym zdaniem nie to małzenstwo nie ma sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gggggggggghhhhhhhttttt
moja droga on ma 35 lat - to juz taki charakter i osobowosc a wiec wystawianie rzeczy za drzwi zeby sobie " przemyslal" nie ma sensu. Jedyna droga to rozwod. Ty przeciez juz od ponad 3 lat zyjesz jako sama , albo gorzej bo marnujesz czas. Seks 2 razy w miesiacu ??? Nie do pomyslenia dla mnie. Widac ze jestes madra kobieta a do tego masz mame i siostre ktore zawsze beda przy Tobie takze wierze ze sobie poradzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jesli on wie ze jest miedzy wami niefajnie a mimo tego nie godzi sie na terapie to chyba mu juz nie zalezy. Zwlaszcza jak sam powiedzial o tym rozwodzie, bosze;/ kobieto bedziesz tak tkwic w tej beznadziei kolejne 3- 6 - 10 lat? zwlaszcza jak on sie nie zmieni;/ no nie wiem, musisz cos zrobic, napewno tego tak nie zostawiaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowa dama kier
tylko terapia wspólna u psychologa lub mediatora małzeńskiego i duża motywacja do ratowania małżeństwa wam moze pomóc, nie wiem jak ale namów męża do tej terapii, najprawdopodobnie on ma problemy sam ze soba, jakis kryzys zyciowy? a może juz po prostu przestał cie kochać i myśli jak tu sie uwolnić od tego małżeństwa, jak teraz sie pojawi inna to moze byc juz koniec, zycze powodzenia w ratowaniu małzenstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinowa dama kier
zabezpieczaj sie bo jak bedzie drugie dziecko to bedzie jeszcze gorzej a i sama tez idz do psychologa dla siebie bo jak dojdzie do rozwodu to musisz sobie poradzic emocjonalnie, masz dziecko, to motywuje do zmian, poki co walcz o miłosc meza bys sobie na stare lata nic nie zarzuciłą ze cos popusciłas za wczesnie, czy ze za wczesnie odeszłas, ale jak sie juz nie bedzie dało ratowac to odejdz bo psychika tez jest wazna, nie wiem na ile to wytrzymasz bo kazdy ma inny margines

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli głupio mu być zależnym od teściów, to niech szuka drogi do niezależności, a nie szlaja się po dyskotekach. Jak dla mnie, to zażądaj włączenia się w życie rodzinne, daj mu ze dwa tygodnie. Jeśli nic nie zrozumie, to powinien otrzymać pozew rozwodowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PALIMELANDA
Alexxxjia - ma racje Ja jestem akurat w prawie indentycznej sytuacji. I napisalabym cos, ale nie mam sil juz . Sama nie wiem co mam robic, ale wiem, ze rozwod to nie jest rozwiazanie jak tu malo o zyciu wiedzace malolaty pisza. Poczytajcie sobie o doroslych dzieciach z rozbitych malzenst. Trzeba jakos ratowa to wszystko . Jak znajde sposob to sie odezwe. Mamy chyba ten sam charakter. Ja tez mam metode nie odzywania sie. Okropne to jest. Taki glupi teatr. Takie to sztuczne. Tak sobie udajemy malzenstwo. Tak sobie zyjemy w jednym mieszkaniu i jakies ostatnie pozory przed dziwcmi i swiatem, ze jest ok. Ja wiem, ze moj maz mnie bardzo kocha. I wiem, ze jakbym ja sie choc troche postarala, zeby bylo lepiej , to moze i by bylo. Ale tak duzo juz sie porobilo, ze mam teraz taka blokade , tez dume, i jaas niechec, zeby zaczac. Co mam sie nagle przytulac, usmiechac, byc mila... nie da sie sie tak z dnia na dzien. A z drogiej strony wiem, ze tylko takie jest wyjscie. Tylko wlasnie z dnia na dzien mozna to zmienic. Tak jak sie psuloo - tak naprawiac. Moj ma tez kompleks. On fizyczny , ja "pani z biura" Ale to juz nastepna historia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny wielkie dzięki za poświęcenie mi swego czasu i utwierdzenie mnie w kilku sprawach. Rzeczywiście dochodzę do wniosku, że mego męża można nazwać "nerwowym zakompleksionym i niespełnionym egoistą"! Jak teraz myślę, o tym czego jeszcze nie opisałam, bo zajęło by mi to z 10 stron to wyobrażam sobie jakbyście wówczas zareagowały :( Nie wyobrażacie sobie o jakie rzeczy mogą być kłótnie w naszym małżeństwie jest to tak śmieszne, że same chyba byście mnie rozwiodły on line! Palimelanda zgadzam się z Tobą całkowicie! Widzę, że mamy takie same charaktery! Gdyby nawet stanął na uszach ja i tak nie zapomnę i nie potrafię zostawić za sobą przeszłości. Zostałam tak zraniona i oszukana, bo inaczej wyobrażałam sobie nasze życie i inne były jego zapewnienia. Najgorsze w tym jest to, że mam świadomość tego, że jestem osobą, która jest w stanie stworzyć szczęśliwy dom i rodzinę, bo potrafię dać z siebie bardzo dużo. Czasami podziwiam osoby, które potrafią wybaczyć nawet i zdrady i przejść nad tym do porządku dziennego i normalnie żyć! Tobie również życzę powodzenia. A miało być tak pięknie a doszło do tego, że oparcia szukam u obcych ludzi. Jeszcze raz dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wierzę
Przeczytałam. W dużej części znam Twoją sytuację doskonale ze swojego doświadczenia. I ja ciągle myślę jak się uwolnić. Masz lepszą sytuację niż ja, więc się nie zastanawiaj, bo to bez sensu. Wyrzuć go. Jest dorosły to jego i tylko jego problem gdzie pójdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie powinnaś milczeć, bo jeszcze (o zgrozo) on dojdzie do wniosku, że przemyślałaś wszystko i przyznajesz mu, że jego zachowanie było dobre a Twoje złe. Jesteście ze sobą naprawdę długo (mimo, tego co opisałaś, w pewien sposób Ci zazdroszczę, bo mój związek jakieś pół roku temu zakończył się z dnia na dzień, tym że jej "znikły uczucia"), podczas tego czasu pewnie próbowałaś różnych sposobów rozwiązania problemów. Tak więc to co teraz napiszę, możliwe że potraktujesz jako "oczywistą oczywistość", chce spytać czy rozmawiałaś z nim o swoich uczuciach tak na spokojnie? Mam na myśli, nie w momencie kłótni, złości czy innego napięcia. Ale, że np przemilczysz coś czym Cię zranił, poczekasz do wieczora i wtedy (bez złości) powiesz mu, że zrobiło Ci się smutno, gdy ten coś powiedział/zrobił. Jak reagował w takiej sytuacji? To co piszesz o tabletkach uspakajających, to że mówi Ci że Cię kocha sprawia, że wierzę, że możecie jeszcze wyjść na prostą. Spróbuj też może dać się mu wygadać. Gdy kiedyś będzie zachowywał się okropnie, to też przyjdź do niego po paru godzinach i spytaj się go czemu tak się wściekał. Czy coś się stało, itd. Spytaj się go jak się czuje, czy czegoś się boi, czy zrobiłaś coś co mogło go zranić itd. - Jestem pewny, że jesteś wstanie sprawić by się otworzył i przestał traktować Cię jako wroga z którym się kłóci, ale by zaczął traktować Cię jako przyjaciela. Zdaje sobie sprawę, że mogę nie być najlepszą osobą do dawania takich rad. Jak pisałem na początku parę miesięcy temu zakończył się mój związek i nawet nie pomogło, że pozwalałem się mojej byłej zwierzać mi jako przyjacielowi, z tego, że mnie zdradziła. Sprawiło mi to naprawdę dużo bólu i cierpienia i wiem jak jest ciężko iść jako przyjaciel do kogoś kto Cię rani, czy obraża. Jako, że mi się nie udało więc, mogę nie być osobą której rady powinnaś słuchać, to na Twoim miejscu byłbym dla niego przyjacielem mimo zranień, czy obrażania, ponieważ wierzę, że tylko jeśli się przed Tobą otworzy będziecie mieć naprawdę szansę. Nawet jeśli w moim wypadku nic to nie dało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko przez niego
dręczysz swoje dziecko to dziecko cierpi najbardziej ,mama jest zestersowana smutna i zła i ono taką cię ogląda od urodzenia nie widziało jeszcze szczęśliwej mamy a ma 3 lata zmarnowaliscie jej lata w którym kształtuje się charakter chcesz przez takiego nieodpowiedzialnego gnoja zmarnowac jej reszte dzieciecych lat ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×