Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość etwe

Zmarł wam kto z czyją śmiercią nie możecie się pogodzić?

Polecane posty

Gość etwe

Nie chcę rozwodzić się w tym temacie, wybaczcie więc że nie będę wyjaśniać. Od pewnej śmierci minął rok i dwa miesiące. Czuję się jakby moja dusza też umarła a ja tylko udawała że żyję. Coś planuję, coś realizuję ale to tylko udawanie. Mam małe dziecko, męża, rodzinę, zobowiązania a śmierć mnie kusi. Mam chwile ataków gdy wyobrażam sobie skok z wysokości czy rozbicie się o ścianę rozpędzonym samochodem. Takie rozwiązanie jakby mnie przyzywało, i to za każdym razem gdy coś mi przypomina tę, której nie ma. A przypomina mi ją nawet zapach wiosny w powietrzu. Niestety nie mogę zmienić otoczenia, żeby uwolnić się od ciągłego uczucia że coś jest nie tak, że muszę szukać... Odnośnie konkretów, kiedy to minie? A może iść do psychiatry (tyle że nie chciałabym mieć założonej karty)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fadfadfadf
Matka? Pomyśl o dziecku. Ono Cię potrzebuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość usankasasanka
papuga mi zmarła i kilka rybek :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"czy rozbicie się o ścianę rozpędzonym samochodem." Mój kolega kiedyś, że gdyby zdecydowałby się na samobójstwo, to wybrałby rozgwieżdżoną noc, kiedy padałby gruby śnieg i uderzyłby rozpędzonym samochodem w drzewo, przy tej muzyce http://www.youtube.com/watch?v=-8JSikL0SiA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość etwe
Piszę więc żyję, czyż nie? Zastanawiam się jak długo ten stan będzie trwał lub jak go przerwać. To męczące i dopada mnie znienacka. Dziś bawię się z córą w pokoju, nagle zmienia mi się wyraz twarzy i wizualizuję sobie jak staję w oknie i skaczę. To się dzieje samo i niespodzianie lub pod wpływem byle skojarzenia. Trochę wybijające z normalnych działań, nie? Jakoś na razie rozsądek nie spowodował że nie mam takich dziwnych stanów. (O dziecku wciąż myślę ale widocznie nie wiesz jak to jest. Można odczuć taki moment, mgnienie, gdy ma się wrażenie że się znalazło już po tamtej stronie i nic tutaj nie ma znaczenia, jakby minęło, jakby dziecko było obce. Myślę potem że żartem biochemii coś przestawiłoby mi się w głowie i faktycznie bym coś zrobiła nieodwracalnego.) Dość o tym. A może podobna sprawa? Co pomogło: czas, farmaceutyki, wygadanie się komuś, kto zrozumie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość etwe
Ano, niezły scenariusz. Proszę o odpowiedzi kogoś kto wie co poradzić. Bardzo proszę. Śpijcie dobrze. Na razie spadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małaFajnaaaaa
oj owszem,caly czas mam sceneriusz śmierci, z tym że ja nie mam nikogo. jestem sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość op
myślę, że najważniejszym jest nie ukrywać przed bliskimi smutku. najgorsze to trzymać fason a w sobie się głębiej zapadać. pomóc musisz tak naprawdę sama sobie, siebie zrozumieć, zrozumieć, że jakaś trudna śmierć bliskiej osoby naznaczyła twoją osobowość. przeżyłam taką śmierć, 6 lat temu. próbowałam zagłuszyć ból na różne sposoby, głównie go zagłuszając w sobie udawaną radością z życia. do niczego dobrego to nie doprowadziło. najbardziej wkurzało mnie to, że wszyscy inni zainteresowani przeszli nad tym do porządku dziennego, jakby ta osoba nie była dla nich ważna. a dla mnie była, jest i będzie.też miałam myśli samobójcze i miewam do tej pory.teraz wiem, że muszę żyć, bo innym na mnie zależy i to im zrobiłabym przykrość. dla mnie moja śmierć kiedyś tam to szansa na spotkanie z tym kimś, kogo mi brakuje.farmaceutyki i psycholog mogą tylko ciebie wesprzeć, ale największa pracę musisz wykonać sama w sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość etwe
MałaFajnaaaaa, trzymaj się. 🌻 Op, dzięki za rady. Piszesz "moja śmierć kiedyś tam to szansa na spotkanie z tym kimś, kogo mi brakuje". Dokładnie to też czuję. Nie ukrywać smutku przed bliskimi? Wtedy będą się martwić, zresztą nie o mnie a o dziecko, a nie muszą. No to wygląda na to że muszę się nastawić na kolejne lata zmagań. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, także tę o papudze i rybkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wlop
autorko co TY piszesz[ wszystko przezwyciezysz przeciez masz małe dziecko meza jak to sobie wyobrazasz ze Ich zostawisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie bój się tak strasznie tego psychiatry-tam siedzą często bardzo mądre osoby, króre moga pomóc A szczerze mówiąc dobrzeby było gdybyś się wybrała pzynajnmniej do psychologa-może leki nie będą potrzebne, ale jeśli rozmowa to w tej sytuacji własnie z kimś kompetentnym i bezstronnym tylko :) mówię z własnego doświadczenia, bo sama przeżyłam wielką stratę, najpierw mi ktoś poważnie zachorował, a niedługo po tym zmarła moja babcia...miałam wrażnie, że wszystko m i ucieka... nikt nie byłby mi w stanie pomóc-tylko specjalista-warto pójść:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyjaciel twojej przyjaciolki
Zycie nalezy do zywych a do zmarlych nalezy tylko pamiec, musisz isc do psychologa bo tylko to moze pomoc ci przezwyciezyc takie nachodzace cie mysli, ktore tak szybko nie ustapia. Wazne zebys powiedziala natychmiast komus z bliskicg jak sie czujesz, moze maz albo rodzice? nie zapomnij, ze jak odbierzesz sobie zycie to twoja corka za kilka albo kilkanascie lat bedzie czula sie tak samo jak ty dzisiaj a tego chyba nie chcesz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×