Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jnb

Zasady w związku

Polecane posty

Gość jnb

Ustalacie sami czy przyjmujecie te z góry narzucone (przez religię, normy społeczne itp)? Rozmawiacie o tym z partnerami czy nie? Czy jeśli pozwalacie na coś partenrowi, oczekujecie tego samego od niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
we wszystkim trzeba się kierować rozmową U mnie w związku nie ma takiego czegoś jak narzucanie czegokolwiek Chce wyjsc z kumplami to wychodzę zona umawia sie z kolezankami to tez wychodzi pozwalamy sobie wiele i nie kierujemy sie schematami lecz kierujemy sie zaufaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Regras, a gdyby ona nie pozwoliła Ci wychodzić z kolegami, to też byś jej zabronił? Czy jeśli ona chciałaby np. spotykać się towarzysko z kolegami, pozwoliłbyś? Czy tylko pod warunkiem, że Ty się spotykasz z koleżankami? A może byś zabronił? Czy te same zasady powinny obowiązywać obie strony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Regres ofc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Regras, a gdyby ona nie pozwoliła Ci wychodzić z kolegami, to też byś jej zabronił?" ale dlaczego miałaby mi zabraniać? ale załóżmy że dziwnym trafem zabraniałaby mi spotkań to nie sądzę by i ona szła sobie na spotkania z kolezankami to działa w obie strony w innym wypadku jedna ze stron czyni ze związku nie zdrowy układ lecz układ kontrolowany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
No nie wiem. Bo np. boi się, że wychodząc flirtujecie sobie z kobietami. Też jestem za wspólnym ustalaniem zasad i to jak najwcześniej. Mój mąż natomiast kieruje się ogólnie przyjętymi normami i zasadami religii katolickiej (i tego samego wymaga ode mnie) i dla niego nie ma o czym gadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Ja np. nie miałabym nic przeciwko, gdyby chciał wychodzić z kolegami beze mnie, ba, byłabym nawet za :) Ale on nie lubi, więc ode mnie oczekuje, że bez niego tez nie będę się z nikim spotykać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż natomiast kieruje się ogólnie przyjętymi normami i zasadami religii katolickiej (i tego samego wymaga ode mnie) i dla niego nie ma o czym gadać. Po prostu przyjął te zasady jako swoje i się nimi kieruje. Ale o czym mowa, bo bardzo enigmatycznie piszesz :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie wiem. Bo np. boi się, że wychodząc flirtujecie sobie z kobietami." jesli sie bedzie bała o takie sprawy = nie bedzie miała do mnie zaufania = chory związek = róbta co chceta :P Mój mąż natomiast kieruje się ogólnie przyjętymi normami i zasadami religii katolickiej " ale ja nie słyszałem żeby wiara katolicka zabraniała indywidualnych wyjśc jednego z małżonków Im szybciej uzmysłowisz męzowi że masz prawo do wyjśc bez niego tym będzie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jnb - jeżeli kobieta wpada w paranoje i próbuje zapobiegać swoim wyimaginowanym problemom zamykają faceta w domu to nie jest to zdrowy związek. Po prostu. W tych normalnie działających niektórych problemów po prostu nie ma, bo nikt nie wpadnie na to, że z czegoś takiego można problem zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale on nie lubi, więc ode mnie oczekuje, że bez niego tez nie będę się z nikim spotykać. Pierwsze słyszę, żeby to była jakaś zasada:-) Warto jednak ustalić wspólnie granice, których się nie przekracza, gdzie kończy się "ja" a zaczyna "my".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Mowa oczywiście o odstępstwach od tych zasad, za obopólną zgodą. Dla mojego jest to nie do pomyślenia. Ja się dziwię, bo na wiele bym mu pozwoliła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy związek jest inny- w poprzednich często miałam inne zasady, priorytety, które zupełnie nie sprawdziłyby się w obecnym. Ważne jest, by nie było to coś w stylu: "nie wolno", "zabraniam" itp., bo niestety zakazany owoc z biegiem lat kusi. My mamy jedyną zasadę: NIE ROBIMY TEGO, CZEGO BYŚMY NIE CHCIELI, BY ROBIŁO DRUGIE. I wszystko się w tym zamyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Wspólnie granice, ok. Ale uważacie, że dla obu stron powinny bvyć takie same? Jestem zwyczjnie ciekawa, jak to wygląda w innych związkach. Bo my się zwyczajnie nie dogadaliśmy. On uważa, że nie ma o czym rozmawiać, ponieważ nie po to ludzie przez wieki dochodzili do obecnie obowiązujących norm, by je teraz przez własne widzimisię kwestionować. Ja uważam, że możemy sobie pozwolić na więcej, jesli mamy ochotę. I niekoniecznie "wspólne granice" oznaczają, że każdej ze stron wolno to samo, a jedynie tyle, na co partner pozwala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jnb W związku nie chodzi o pozwolenie czy zabranianie czegoś. Każdy człowiek ma bardzo zindywidualizowane potrzeby i chodzi o to, żeby wypracować wspólnie jakieś własne zasady. Twój mąż nie potrzebuje spotykać się z innymi, powiedzmy jest domatorem, ale Ty jesteś towarzyska i zamknięcie w 4 ścianach powoduje twoją frustrację i niezadowolenie. Można osiągnąć jakiś kompromis - raz ty wychodzisz ze znajomymi bez niego, następnym razem siedzisz kamieniem w domu wraz z mężem i kisicie się np. przed TV. Kompromis powinien być obopólny, a nie jedno z Was dyktuje warunki a drugie musi się podporządkować. Długo tak nie pociągniecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowata
a ja powiem tak- w związku można robić wszystko jeśli się nie krzywdzi partnera :) My oboje wychodzimy na piwo- osobno- mój facet częściej. Czy to oznacza, ze ma wychodzić tyle, co ja, zeby było sprawiedliwe? Dla mnie bzdura:) Religia, normy społeczne mnie nie interesują. Wychodzimy z załozenia, że to nasze życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On uważa, że nie ma o czym rozmawiać, ponieważ nie po to ludzie przez wieki dochodzili do obecnie obowiązujących norm, by je teraz przez własne widzimisię kwestionować. :-D Niezły filozof z twojego męża, ale chyba myli pojęcia. Co innego norma typu nie zdradzam, nie kłamię a co innego indywidualne ustalenia dotyczące granic wolności w związku - bo o tym mowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miki00000002
Regres przecież Ty jeszcze nawet 20 lat nie masz to po co ściemniasz i sie wymądrzasz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja powiem tak- w związku można robić wszystko jeśli się nie krzywdzi partnera A jeśli ten partner uważa,że wyjście ze znajomymi na piwo jest dla niego krzywdzące i ma o to pretensje to co wtedy? Zamkniesz się w 4 ścianach i będziesz szczęśliwa? Wątpię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jeśli ten partner uważa,że wyjście ze znajomymi na piwo jest dla niego krzywdzące i ma o to pretensje to co wtedy?" wtedy trzeba skierować go na leczenie psychiatryczne :P Poza tym autorko podstawową i elementarna częścią kazdego związku jest stwarzanie kompromisów w taki sposób by kazda ze stron coś z tego miała :) poza tym poproś swojego faceta o argumentacje dlaczego nie możesz sobie wyjść z koleżanką na kawe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowata
Jeśłi partner uważa, ze moje wyjście na piwo ze znajomymi go krzywdzi to zmieniam partnera :) Nie wyobrażam sobie być z kimś, kogo moje życie towarzyskie moze krzywdzić... Nie znoszę ograniczeń i braku zaufania. Dlatego wutorko myślę, ze trzeba było wcześniej pomyśleć jakimi jesteście ludźmi. Bo teraz cóż... pozostaje rozmowa, rozmowa, rozmowa..Aaa, Twoj mąż uważa, ze nie ma o czym rozmawiać- więc chyba pozamiatane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lena ##
Przeważnie w związkach jest tak, że na początku jesteśmy bardziej tolerancyjni i pozwalamy na więcej, przymykamy oko, chcemy sie pokazać z jak najlepszej strony. I to jest normalne. Jak "promocja zachęcająca" się kończy - czas ustalać zdrowe zasady, rozmawiać, co mi odpowiada, na co mogę się zgodzić, a co jest dla mnie niedopuszczalne. Im wcześniej kwestie sporne zostaną obgadane, tym lepiej dla związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo my się zwyczajnie nie dogadaliśmy." więc może czas zmienić partnera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Myślę podobnie jak Mireczkowata. Dziewczyno ratownika, chodzi mi i o normy i o wspólne zasady nienormowane. Np. norma dot. nie zdradzania. A jeśli mamy oboje ochotę na trójkącik, to co? Z pktu widzenia ogólnie przyjętych zasad jest to niewłaściwe, ale czy nie możemy się w tej kwestii samodzielnie dogadać? Albo uczciwość. Wolałabym o wielu rzeczach nie wiedzieć, np. uważam, że zdradzając krzywdzimy, ale przyznając się krzywdzimy podwójnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość falicityalone
To jest dla mnie chore nie pozwalac swojemu facetowi wyjsc z kolegami. To takie uwiazanie jak psa, to jest weldug mnie narzucenie na niego wyroku typu: masz isc do pracy, przyjsc i siedziec w domu, i tak do usranej smierci.. To jest dla mnie chore i toksyczne. Jesli facet wyjdzie to nie znaczy ze zdradzi, nie wiem czy taka kobieta-trucizna wie o istneiniu takiego czegos jak wyjscie z kolegami "po prostu na piwo". ehh, potem sie dziwic ze sa problemy zdrady. mezczyzni kochaja wyrozumiale partnerki bo wiedza,ze moga przy nich byc soba (oczywiscie nie do konca wyrozumiale, zeby nie bylo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×