Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 5e46ik775i7i

Co zrobić ?cholerna sytuacja która wypija ze mnie resztki życia każdego dnia

Polecane posty

Gość 5e46ik775i7i

Jestem w ciężkiej sytuacji życiowej.Rozstałem się z dziewczyną ponad pół roku temu, byliśmy razem 7 lat a w ciągu tych lat było parę krótkich rozstań i jedno większe które doprowadziło do tego że ona miała innego i sypiała z nim co mnie niezmiernie boli do dzisiaj.Później wielki powrót i naprawianie ale dałem dupy bo nie dałem rady.Zrobiliśmy sobie masę świństw za które teraz cierpimy oboje.Ona teraz chciała by wrócić i żebyśmy ułożyli wszystko od nowa ale ja po jej przykrych słowach i tym jak się zachowywała przez ostanie pół roku kiedy nie byliśmy razem nie potrafię :( Kocham ją i wiem że nigdy innej nie pokocham i nie będę potrafił stworzyć związku normalnego a jak już to tylko na zasadzie że jestem z kimś bo jestem.Nie potrafię i nie wiem co robić, ona dzisiaj postawiła sprawę jasno że nie będzie w tym tkwić bo chce ułożyć sobie życie, ja z kolei jej powiedziałem żeby mnie zrozumiała co czuję ale nic z tego.Ma by tak i koniec bo ona nie będzie na mnie dłużej czekać :( Co ja mam robić, z jednej strony kocham ją i wiem że innej nie pokocham a z drugiej boję się jej, tego co było i tego że znowu będzie co będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ryzyk fizyk... Wracaj i probuj to ulozyc zebys potem nie zalowal. Daj sobie jeszcze jedna szanse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość F retkaa
Ma kogoś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justi1911
Slowa "innej juz nie pokocham" sa nijakie bo pokochasz i to szybciej niz myslisz, wiem co mowie naprawde. ja tez sie rozstalam po dlugim zwiazku , slub juz byl zaplanowany a potem rozkwitla nowa milosc, posluchaj Iry- druga milosc, bardzo madra piosenka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 5e46ik775i7i
Wiem ale ja znam siebie i nie pokocham żadnej bo ta miłość jest naprawdę jedyną i czuję to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niewiele tak naprawdę opisałeś, jedyny, marny z resztą, szczegół to to, że jak się rozstaliście ona była w innym związku (bo niby czemu nie?). Nie napisałeś co dokładnie mówiliście, co to były za świństwa, poza tym o swoje winie mówisz z pozycji ofiary - dałeś dupy bo "nie wytrzymałeś", pytanie - czego: kłótni czy tego, że z kimś była?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KOOKKSS
Ona nie ma nic do stracenia, może i Cię kocha ale ma pewnie kogoś na boku i wie że jeśli nie Ty to będzie on.Ja bym nie wchodził w to drugi raz bo wyjdziesz na frajera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daj sobie z nią spokój. Z tego co piszesz już i tak wiele wycierpieliście razem oboje. I tak jak ktoś napisał wyżej, to nieprawda, że juz nikogo nie pokochasz. Pewne rzeczy przyjdą z czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 5e46ik775i7i
Chodziło mi o to że ona będąc z kimś innym w związku i waląc się po łóżku wydzwaniała do mnie, pisała smsy i chciała mieć na smyczy żebym ja nic nie robił i nie poznawał nowych dziewczyn.Mówiła że kocha i jej zależy ale wróci jak się pozbiera.Ja jej wierzyłem w to ale i tak prawda wyszła na jaw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To daj spokój - poza tym ona chyba podjęła decyzję za Ciebie - nie ma ochoty czekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 5e46ik775i7i
Wychodzi na to że tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anitadora
Bardzo Ci wpółczuję. Mam jednak dla Ciebie i nie tylko coś na pocieszenie. Zajrzyjrzyj na pogrosiku.eu. Znajdziesz tam coś dla swojej miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tErizZA
Ona manipulantka a Ty frajer że dajesz tak sobą pomiatać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masło ale nie maślane
Napisałeś że spała z innym facetem a w tym samym czasie strzelała foszki o twoje nowe znajomości ? Czy tak trrudno pojac ze twoja byla dziewczyna jest ignorantką do potęgi entej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Swallow MIddlle
Jesteś ciotą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kręciółkła
Daj sobie z nią siana a jej "propozycje" powiedz żeby sobie wlozyloa miedzy nogi przeciez to bezczelna typiara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiedz, gdzie kupiłeś magiczna kulę w której zobaczyłeś przyszłość. Przekonanie "nigdy nie pokocham innej" jest tylko założeniem w Twojej głowie. I bardzo prawdopodobne, że błędne. Skoro mocno siebie zraniliście, to skąd przekonanie że teraz będzie lepiej? Czy jest jakiś fakt, wskazówka że ma się wam udać? Czy ktoś z was był na psychoterapii lub lobotomii? Nie sądzę. Żyjesz przeszłością. Popłacz, żałuj i przeżyj rozstanie. Potem idź dalej. Jeśli utkniesz w rozterkach - będziesz ciągle nieszczęśliwy. Znajomy miał 3ke dzieci i żonę. W wypadku stracił żonę i jedno dziecko. I co - żyje dalej! Po kilka latach, ma nową kobietę. Czy Ty masz gorzej niż on? Nie. Więc nie lituj się na sobą. Przeszłość minęła i nie wróci. NIGDY!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gfjti7
Zycie przeszłością dla ludzi wrażliwych jest już niestety gwoździem do trumny.Jeśli jesteś wrażliwy to już Ci współczuję, ja jestem wrażliwa i żyję już 8 rok bez faceta które kocham, niestety nie jesteśmy z sobą bo też za dużo się stało i ból jest silniejszy.Czasem zastanawiam się jakim cudem tak to wszystko działa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzirbakzysiakowa
I jak ty soebie to wyobrazasz???? Przeciez to bedzie życie we 2 z codziennym prawiem brudów...to doprowadzi tylko do nienawisci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patryk bądź tak miły i jak już
piszesz na nasz temat to wspomnij dlaczego odeszłam i dlaczego byłam z tym osłem!!! Wspomnij też o tym,że ty mnie później zostawiłeś,przez ten czas sprowadziłeś sobie do łóżka marlene i dlaczego,mnie zostawiłeś (nieuświadomionym powiem,że dlatego,ze wyszłam z domu spotkać się ze znajomym). Nie zapomnij tez wspomnieć o tym,że od 8 miesięcy ty na zmianę mówisz jak kochasz i chcesz być razem,a kiedy się spotykamy słyszę,że nie,że to,ze tamto. Baw się inną,nie mną :( Ja już nie mam sił w tym tkwić,nie jestem zabawką :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patryk bądź tak miły i jak już
Może będzie ci łatwiej jak przedstawisz mnie w takim,a nie innym świetle i pojadą tu po mnie. Ale ty doskonale wiesz jak było,co było i jak jest,a tego niestety z głowy nie wymażesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jan Trzeci
cześć 5e46ik775i7i, jesteś tu jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bladziabunia
haha i ignoratnka przemówiła niezła telenowela :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patryk bądź tak miły i jak już
Jakim prawem nazywasz mnie ignorantką nie znając wszystkich faktów? :) Niech ci się nie wydaje,że w jakikolwiek sposób mnie to ruszy :) Owszem,napisał wam prawdę,ale to zaledwie połowa prawdy i dlatego przedstawił to tak,jakbym odeszła dla zwykłej zabawy,wróciła bo ja chcę i teraz znowu robię mu łaskę mówiąc,że chcę z nim być,a on nie chce to ja foch. Nie będę się rozpisywać ale pokrótce napiszę,że za pierwszym razem odeszłam po latach łamanych obietnic,kłamstw,śmiechu z moich łez,zostawiania mnie i znajdowania po kątach jego profili na portalach sex i randkowych. Mi to nie odpowiada,nie pasuje. Niestety... Po kolejnej jego akcji z nerwów (tak uznał lekarz,że to stres) straciłam dziecko. Nie wiedziałam nawet,ze jestem w ciąży ale ki tak zabolało. Kiedy to się działo pisałam do niego bo tel nie odbierał,że coś mi się dzieje,że potrzebuję jego pomocy-był głuchy. Po całym jego wcześniejszym zachowaniu nie miałam do niego nawet tyle zaufania,żeby powiedzieć mu co się stało. Pomijając już to i co w związku z tym czułam bo naprawdę nie mam ochoty się rozpisywać na ten temat,całe jego dnie przed komputerem,zero czułości,zero "bycia razem". Ostrzegałam,że nie daję rady,że odejdę,że mnie to wykańcza i zrobię cokolwiek byle zapomnieć. Poza tym,ze mnie wyśmiał zignorował to zupełnie. Odeszłam,związałam się z jednym osłem,kretynem skończonym i choć P. wyobraża sobie to jako wielkie uczucie sprawa wyglądała inaczej. tamten kretyn miał problemy z prawem i skakał mi koło tyłka bo liczył,że mu pomogę w razie czego. Niestety ale poszłam z nim do łóżka,raptem max może 5 razy przez parę miesięcy i żałuje tego jak niczego w swoim życiu. Mam karę na którą zasługuję. Wiem to. Traktowałam go-P.- też wtedy podle ale miałam jakieś głupie przekonanie,że kiedy on mnie znienawidzi,kiedy ja wmówię sobie,że znienawidzę jego będzie mi łatwiej zapomnieć,dlatego też zmusiłam się te parę razy do seksu po czym brzydzę się siebie niewyobrażalnie. Upijałam się każdego dnia,żeby jak najmniej czuć i myśleć. Przez ten czas P. prosił,żebym wróciła,słyszałam,że zrozumiał jaki był,że się zmieni,nagle stałam się jego aniołkiem,a nie pizdą. Po paru takich miesiącach odważyłam się. To on powiedział "wróć aniołku,naprawimy to razem". Wróciłam ale zaczęło się to samo. Wiedziałam,że ma żal,że go to boli. Zaczął się mścić,panienka za panienką,flirt i romans za flirtem i romansem,od paru usłyszałam,że z nimi spał,wiele z nich miało od 15-17 lat (on jest dużo starszy). O podłych słowach jakie padły w moją stronę nie będę pisać ale były bardzo bolesne i P. to wie,sam przyznał,że był straszne podły i nie powinien. Wypłakiwałam oczy,cierpiałam ale trwałam tak grubo ponad rok bo uważałam,że należy mi się,że może kiedyś zrozumie i wreszcie ten koszmar się skończy. przez cały ten czas nie miałam z nikim kontaktu,żeby się nie bał,żeby nie myślał,że znowu coś robię. Ale po pewnych bardzo bolesnych słowach i jego "nie nakręcaj się" kiedy zaczęłam płakać dotarło do mnie,że albo na chwilę wyjdę i oderwę się od tego choć pozornie albo oszaleję. Napisałam do koleżanek,ale wszystkie rodziny,zajęte,na wakacjach,nie miały czasu,koledzy z dziewczynami. Więc napisałam do dalszego sąsiada. Powiedziałam mu gdzie i z kim wychodzę,usłyszałam "idź w cholerę,jebie mnie to,ty mnie jebiesz,możesz się nawet z nim pieprzyć,nie masz dla mnie znaczenia". Zabolało ale wyszłam,musiałam,tym razem nie chciałam płakać w ściany. Kiedy wróciłam dostałam w twarz,wyzwał mnie od kurw i dziwek,kazał wynosić się ze swojego życia. Już nie miałam sił,nie dyskutowałam,chcesz-masz. I znowu zrozumiał swój błąd,jaki był podły,powtarzała się historia. Z racji tego,że go kocham,a kocham nie skreśliłam go ale powiedziałam,spotykajmy się,zobaczę,że mnie inaczej traktujesz,spróbujemy. Dwa dni i wrócił do wyzwisk,zarzucał mi seks z tamtym,nie wiadomo co. W końcu znalazł sobie jakąś gówniarę. Jak to wyglądało P. wie i wie co wtedy zrobił więc nie będę pisać. Ja swoje przecierpiałam. Od przyjaciela usłyszałam "M. jest ci ciężko,bądź ze mną,jak para bliskich przyjaciół,nie zrobię nic czego byś nie chciała". I zgodziłam się. Nie miałam sił być sama. Wypłakiwałam mu się na ramię,spędzaliśmy razem czas. Nie było nic,seksu,pocałunków. Kiedy raz mnie pocałował -nie odwzajemniłam tego-zaraz zakończyłam to wszystko,choć uważał,że sam nie widział,poniosło go itd. Dalej się przyjaźniliśmy. Później się oświadczył. Nie dlatego,że mnie kocha,ale on sam nie wierzy już w powodzenie związków z miłości,ma swoje lata,chce rodziny,a ja jestem kobietą z którą wie,że mógłby ją stworzyć. Odmówiłam. Przez ten czas odkryłam coś z czego wynika jasno i wyraźnie,że mimo wyzywania mnie od najgorszych sam żył szkoda mówić jak. On się zapiera ale swoje myślę. Mścił się wtedy,teraz też i spoko. Boli ale nic nie zrobię. Przez te 8 miesięcy od kiedy to trwa ma na zmianę okresy wielkiej miłości,chęci powrotu, błagania mnie o to i tego,że nie jest w stanie. Więc wczoraj spytałam go co dalej bo nie chcę wiecznie w tym tkwić,oczekuje zrozumienia,ale sam nie rozumie,że nie potrafię jakby nigdy nic przyjaźnić sie z kimś kogo kocham,spędzać z nim czas udając,że jest super,bać się,że pozna kogoś i zapomni o mnie. Nie potrafię tak i nie daję rady. Będę czekać kolejne nie wiadomo ile miesięcy,a później znowu usłyszę,"wrócić,zrozumiałem,kocham",a kiedy się z nim spotkam spławi mnie. Nie mam sił. Jak mówiłam wszystko co napisałam jest mega ogólnie nakreślone. Ja zrobiłam wiele błędów,raniłam go,on zrobił to samo. Mimo tych podłości i słuchania na lewo i prawo,że to psychopata,socjopata i najlepiej będzie,żebym o nim zapomniała bo karmi się moim cierpieniem,bawi go mszczenie się na mnie to wiem,że to dobry człowiek tyle,że się pogubił. Kocham go z całych sił,ale zbyt wiele razy łamał dane słowa i obietnice,zbyt wiele razy zawodził,żebym znów ryzykowała,że on jak to mówi "nie wie czemu mi powiedział,że chce powrotu". Nie chcę znów tego przechodzić. Nie jestem z kamienia. Myślcie co chcecie o tej sytuacji,wierzcie mu lub mi. Jest jak jest i w sumie wszystko mi jedno co będzie tu napisane,On zna prawdę i wie jak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a powiem....
Hmm... No to już sobie chyba wszystko wyjaśniliście... Z 3/4 Twojej wypowiedzi koleżanko nade mną wynika, że nic z tego nie będzie.... że się nie dogadywaliście, nie szanowaliście, ciągnęliście to z przyzwyczajenia... Z chęci podtrzymywania wysokiego poziomu adrenaliny, czy czegoś tam jeszcze...Po przeczytaniu tego fragmentu przez normalnego, bezstronnego, nie zaangażowanego uczuciowo człowieka koniec jest oczywisty. Ba, dla mnie nawet dziwota, że ten związek w ogóle istniał. Czy wiecie w ogóle, co to jest miłość? Wpieranie się, szczerość, rozmowy... A nie jakiś chore gierki, sypianie z innymi, rozstawanie się na chwile, powroty z wyzwiskami. 1/4 wypowiedzi z kolei to złagodzenie myślenia... I w tym momencie znów zaczyna się rozkmina... A może, a może... on zrozumie, ja zrozumiem i znów będziecie się szarpać. Za kilka lat Cię uderzy, wychowacie dzieci, które przez sytuacje w rodzinie będą nieszczęśliwe. Pewnie tak czy siak się rozstaniecie. Tylko po co to wszystko? W imię czego? W imię wspólnie spędzonych wielu lat? Czy potraficie sobie wyobrazić sobie na starość? W zdrowiu, czy w chorobie? Jeśli już teraz facet miał wyrąbane, czy Ty poroniłaś, czy się źle czujesz, czy coś Ci dolega... Chyba, że zależy Ci na słowach "KOCHAM CIE :*" wysyłanych smsami podczas seksu z inną dziewczyną ot tak, żeby podtrzymywać to niewygasające nigdy wielkie uczucie i miłość aż po grób. Amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja to widzę tak
Ja tu widzę jedno. Dziewczyna zasrała sprawę raz. Nie bez powodu zresztą,dla mnie jest poniekąd usprawiedliwiona choć nie do końca. A on od tego czasu mści się,licząc na ulgę której mu to nie przyniesie i zwodzi ją. Drugą rozłąkę on zainicjował o ile dobrze rozumiem. I to też w pewnym sensie choć również nie do końca jest usprawiedliwione bo myślę,że wyjść "pozwolił" żeby nie stracić twarzy,pokazać jaki jest twardy,zranić ją,a tak naprawdę w tym czasie zachodził w głowę co też tam się dzieje i czy ona znowu nie sypia z tamtym. Sądzę,że to mało prawdopodobne,żeby drugi raz tak Cię potraktowała. Dla mnie głośne przyznanie się do błędu,żal i zrozumienie dla twojej mściwości o czymś świadczy. Rozumiem też,że nie ma już sił być tak zwodzona. Bo to zwodzenie,dajesz jej nadzieję i ją odbierasz? Czy Ty sam lubisz takie sytuacje? Ja podpisywałbym się pod ostatnią szansą. To,że Ty nie chcesz na siłę wracać,a ona nie chce na siłę w tym tkwić świadczy o tym,że w jakiś sposób dojrzeliście i świadomiej do tego podchodzicie. Ale tylko jeśli czujesz,że naprawdę ją kochasz. Czasami z pewnych rzeczy można wylizać się tylko razem,myśleliście nad jakąś wspólną terapią? Z takich sytuacji da się wyjść,da się pozbierać. Wiem co mówię,bo sam jestem po czymś takim. Zdradziłem ją,z głupoty,ona mnie z zemsty. Mieliśmy żal,nakręcaliśmy się,odbijaliśmy piłeczkę. Dzisiaj widzimy to jako dowód na to,że skoro nie znienawidziliśmy się po tym do tego stopnia,że skończyliśmy z tym to nasza miłość jest naprawdę silna. Ale nie będę ukrywał,że wymaga to wielu łez,jeszcze nie raz sprzeczek i wysiłku,walki z samym sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfdgfhjgjh
tak bardzo kocha a przez SIEDEM lat nie mogl sie z nia ozenic, widac miala juz cie dosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim skromnym
Dziewczyna która podaje się tu za partnerkę autora wystarczająco odpokutowała i pokazała,że jej zależy. Mam wrażenie,że świadomie lub mnie podoba ci się to jej kajanie się i trwasz tak bo po cichu wierzysz,że przyjdzie pewność,że cię kocha i nie powtórzy tego błędu. Ale bez danej jej szansy się nie przekonasz,a ona nie będzie w stanie dać ci nic więcej. Co się tyczy wyzwisk to sądzę,że to zwyczajne puszczanie nerwów i jak ktoś tu napisał odbijanie piłeczki. Komentując post wyżej,tor rzeczywiście bardzo długo i osobiście nie byłabym w stanie trwać tyle czekając ale może ona nie chciała,tego nie wiemy. Tak długie zwlekanie często sprawia,że związki stają się przechodzone. Ja wyszłam za mąż po trzech latach i tyle też czasu mniej więcej zajęło to znanym mi ludziom 2 do max 4 lat,ale nie o tym tu mowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przez te 7 lat bardzo się do siebie przywiązaliście. Jednocześnie, bardzo się poraniliście. Jak widać jedno i drugie ma całkiem pokaźną listę urazów, zdrad, przykrości. Zainwestowaliście dużo czasu, energii, nerwów i łez aby jakoś przetrwać. Próbowaliście kilkukrotnie. Jak widać, nie doszło do porozumienia. Właśnie - porozumienia. Czy któreś z was widzi możliwość aby usiąść, powiedzieć sobie nawzajem "Przepraszam za wszystkie przykrości. Wybaczam Ci wszystkie żale. Zamykamy rozdział, przeszłość umarła - idziemy dalej razem.". Czy macie taką wolę aby pogrzebać urazy, usiąść i zbudować coś nowego? Wyciągnąć wnioski, powiedzieć sobie co było źle i jak to naprawić? Jeśli tak - to porozmawiajcie. Jeśli jednak nie jesteście zdeterminowani tak mocno aby zakopać topór wojenny, to trzeba coś ogłosić światu (ale głownie sobie). Ogłosić koniec. Skończyło się, basta. Jesteś moją byłą, ja Twoim byłym, nie będziemy razem. Nie można stać w progu drzwi przez całą zimę. Trzeba wejść albo wyjść. Czy już wiecie czy wchodzicie, czy wyszliście? Bo jeśli któreś z was zostanie w progu - zamarznie na zawsze ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×