Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kojopjroptwp

Zaręczyłam się z facetem, on jest moim pierwszym... czy to dobrze?

Polecane posty

Gość kojopjroptwp

Mam 23 lata i jestem zaręczona z facetem, z którym jestem od 1,5 roku i jest on moim pierwszym facetem. Kiedy go poznałam podchodziłam do tej znajomości z wielkim dystansem. Myślałam sobie, że on będzie moim pierwszym, a po nim będąnastępni (on miał kilka kobiet przede mną, jest starszy). Stało się inaczej, jest mi z nim dobrze, przyjęłam pierścionek i czuję, że chcę z nim być (nie myślę o nikim innym, on jest dla mnie najpiękniejszy, najseksowniejszy itd) ALE zastanawiam się czy to dobrze, że nie zaznałam uczucia z innymi, czy nie będę tego kiedyś żałować itd. Czy jest tu jakaś dziewczyna w podobnej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ricardo Izecson
To dobrze, związek jest wtedy silniejszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 3535345
Różnie może się ułożyć. Możesz być z nim szczęśliwa całe życie, a może być tak że za np. 10 lat będziesz bardzo ciekawa jak to jest z innym. Ja znam 2 przypadki pasujące do tej drugiej opcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eweddd
ciekawaa jak to ejst z innym to moze powiedziec kazdy/kazda. nawte jak ktos ma 20 partnerów to moze powiedziec ze jest ciekawy jak to jest z 21

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 3535345
Tak, ale ciekawość gdy miało się tylko 1 partnera jest na pewno o wiele, wiele większa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak Ziaja
Nie kochasz go Inaczej nawet do głowy by ci to nie przyszlo Prawdziwa miłość cieszy sie ze tak szybko sie odnalazła :o Żałosna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsasdadsa
No cóż, nie wierzę w miłość na całe życie i inne dyrdymały. Jestem realistką. W tej chwili wiem, że go kocham i chcę z nim być, ale skąd mam wiedzieć co będzie za rok, 5 czy 10 lat? Może mnie np zdradzi z inną? W tej chwili jestem szczęśliwa i tylko to się liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
Ja będąc z pierwszym partnerem też nie myślałam za bardzo o innych. Kochałam go i mi wystarczał. Byłam zadowolona ze wszystkiego, także z seksu. Potem się rozstaliśmy niestety. A ja byłam z innymi facetami i dopiero wtedy zobaczyłam co straciłam. W łóżku - a z tamtym wydawało mi się wszystko ok, bo niczego innego nie znałam. Dopiero inni mi pokazali co traciłam. Ale także w miłości, dopiero później odczułam taką prawdziwą miłość, za którą dałabym się pokroić. I jestem zadowolona że się z nim rozstałam. Wprawdzie będąc z nim dalej, nie wiedziałąbym co tracę, więc byłabym na swój sposób szczesliwa, ale...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eweddd
a skad ze wieksza?? czy to 2 czy 51 kazdy ma taki sam przymiot nowosci. bo to o nowosc chodzi, powiew swierzosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kojopjroptwp
No tak, seks teżjest ważny, a ja w sumie wiem tylko jak jest z nim, i teraz mi to nie przeszkadza, ale za jakiś czas, kto wie? Niczego nie można być pewnym, nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
No nie można być. Nie można ufać nawet sobie, a co dopiero innym. Skoro to wiesz, to w czym problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli już masz takie wątpliwości, to kiedyś pójdziecie każde w swoją stronę. Ciekawość jest 1. stopniem do piekła. Przygotuj się na to, że za kilka lat będziesz jeszcze bardziej rozbudzona seksualnie, bardziej świadoma swoich możliwości i co wtedy? Jak dla mnie trzeba być pewnym uczuć, jeśli się komuś daje słowo i pierścionek. A tu pewności nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
A moim zdaniem tylko idiota ma pewność. Racjonalnie myśląc osoba nie wie co się stanie, nikt nie potrafi przewidzieć przyszłości. Jak można być takim ignorantem, że jest się pewnym, że nawet za 30 lat się nie zdradzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kojopjroptwp
tttttteter, mam dokładnie takie samo zdanie. Śmiesząmnie moje koleżanki, które twierdzą, że są 100% pewne, że będą ze swoim chłopakiem na całe życie (a przeważnie chwilę później mają następnego). Mnie niedawno ochrzaniły moje koleżanki mówiąc, że skoro nie mam pewności to znaczy, że go nie kocham itd i żebym go zostawiła. No błagam, jak mogę mieć jakąkolwiek pewność? KOCHAM GO, owszem, ale niejedno cudowne małżeństwo się rozpadło, niejeden facet zdradził.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ricardo Izecson
Tak się jest porządnym człowiekiem, to się nie zdradzi i można mieć pewność. Co Ty jesteś jakimś zwierzęciem, że tylko instynktem się kierujesz, czy okresem godowym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
hehe ale ludzie są zwierzętami! co w tym strasznego? Trzeba się pogodzić z tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kojopjroptwp
Ricardo, wszyscy sięzdradzają, taki podły jest ten świat. Więc nie mogę mieć pewności, choć bardzo bym chciała, że on akurat tego nie zrobi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
Poza tym uważacie, że w każdym małżeństwie w którym byłą zdrada (a statystyki mówią o 60%, chociaż ja sądzę że o wiele więcej, że w ok. 90% przez całe życie, do śmierci jest chociaż jedna zdrada z jednej strony) myśleli na początku że się będą zdradzać? NIE! Oni byli PEWNI że wszystko będzie cudownie. Nie różnili się niczym od was. Mam wrażenie że osoby któe mówią NIGDY, ZAWSZE, to jacyś góniarze, albo idealiści bez doświadczeń. Dlatego dziwi mnie autorko ale i podziwiam, że będąc taka młoda i mając tylko 1 partnera, znasz już prawdę o życiu. :) Niektórzy dochodzą do niej dużo później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kojopjroptwp
tttttteter, a ja sięcieszę, że chyba pierwszy raz spotykam kogoś kto ma podobne zdanie do mojego, które jest tak bardzo potępiane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A kto twierdzi, że chodzi o pewność? W życiu pewne są tylko śmierć i podatki. Nie chodzi o to, żeby ona sie deklarowała, że z nim to już tylko i na zawsze i nigdy nic. Chodzi o to,że w tym momencie, rozważa co będzie jeśli... Czyli jest coś już teraz nie tak. Chce z nim być, mając świadomość, że mogą być kryzysy, pociągi do innych, czy chce wziąć ten ślub i wmówić sobie, że wierzy w ideały, że do końca już tylko on?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
Jest potępiane tylko w teorii. Każdy mówi to, co wypada powiedzieć. A na kafeterii to już w ogóle każdy klepie trzy po trzy jakieś poprawności polityczne, a to nijak ma się do prawdziwego życia. A nawet jeśli ktoś myśli tak zupełnie szczerze - życie prędzej czy później nauczy go pokory. Znacznie łatwiej jest się z tym pogodzić jak najszybciej, zamiast żyć w głupio wyidealizowanym świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
"Chce z nim być, mając świadomość, że mogą być kryzysy" Nadal nie rozumiem co w tym złego? Chyba tylko jakiś bezmózg się z tym nie liczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się. NIGDY/ZAWSZE - jest tylko słowem. Za tym nie kryje się nic, poza werbalnym kontekstem. Życie weryfikuje resztę. Jeśli ona wyznaje tę samą zasadę, to po co śluby z deklaracjami, że do śmierci? Wiele ludzi zdaje sobie sprawę, że pewności w życiu nigdy nie ma, a jednak idą do ołtarza i mówią sobie, że aż do śmierci. Hipokryzja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktos kto pyta
A ile twój narzeczony ma lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, bezmózg. Ale też bezmózg zaręcza się z kimś , ustala termin ślubu a swoje wątpliwości wylewa na kafe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
Nie wiem czy hipokryzja. Może tak. Z reguły jednak ludzie w momencie tej przysięgi wierzą, że będzie tak, jak obiecują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co wy chcecie od tej cipki
niby macie rację....ale mimo wszystko takie rozkminy tuż po zaręczynach nie są zdrowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
Nie widzę związku. Ja też mam ustalony ślub i wiem, że albo ten albo żaden będzie moim mężem, bo go bardzo kocham. Ale z 2 strony - wiem też, że za 10, 20 lat wiele się może wydarzyć. Nie uważam, że to wątpliwości. Raczej realne spojrzenie na życie. Nic oburzającego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli ktoś w to wierzy, że będzie tak, że cię nigdy nie zdradzę, będę w zdrowiu i chorobie do śmierci... to ok. Jego sprawa. Dla mnie to infantylne podejście, tępe regułki mające na celu podniesienie patosu dla danej chwili. Jeżeli jestem osobą świadomą życia, swoich ułomności, to nie zaręczam się ani nic nie obiecuję, poza tym, że się postaram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttttteter
Póki co nie można chyba zmieniać słów przysięgi w Urzędzie Cywilnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×