Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość .pudełko.

Nie potrafię znaleźć szczęścia w życiu, nie widzę przyszłości.

Polecane posty

Gość Miałam 29lat
To jeśli być chciała to już sukces Ja nie chciałam-bez przerwy pytałam ściany po co żyję,po co?! Idź odrazu i nie zastanawiaj się Mi te leki pomogły stanąc na nogi, bo mi się palcem u nogi nie chciało ruszyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Ja mam taką przypadłość, jestem taki typem zosi samosi Poszłam do lekarza ale diagnozę sobie sama ze tak powiem postawiłam i lek sama zaleciłam-ale ja tak całe życie niestety. Natomiast lekarz coś mi tam innego doradził i w sumie diagnoza była nieco inna niż ta moja)więc nieco sie myliłam chyba. Idź do lekarza koniecznie. Od czegoś trzeba zacząć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Ale pamiętam te zaciągnięte rolety antywłamaniowe 24h Na zewnątrz błękitne niebo a u mnie mrok jak w trumnie-gdyby ktoś wlazł i podnósł to do góry zostałby obsypany wyzwiskami i wyproszony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .pudełko.
U mnie lekarz zdiagnozował epizod depresyjny, mam wrażenie, że trochę mnie olał. Zapisał lek nasenny, przymulający, a ja właśnie cały czas bym spała i jestem przymulona - bez leku. Musze się jakoś ożywić, mieć chęć na cokolwiek. Tylko czy w ogóle lek coś pomoże, bo chyba przeceniam właściwości psychotropów. One za mnie życia nie przeżyją przecież.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Tak tak epizod depresyjny pamietam -zabawna terminologia)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
A wiesz ja dałam sobie troche luzu i brałam tabsy i spałam przez pare miesięcy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .pudełko.
Ok a czy te leki Tobie pomogły? Bo nie wiem czy nie za bardzo liczę na leki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Ja miałam ogromna potrzebą ucieczki i zmiany otoczenia Podświadomie chcialam znaleźć się gdzieś gdzie nikt mnie nie zna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Pomogły!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .pudełko.
Też bym chciała uciec tam, gdzie nikt mnie nie zna i nic o mnie nie wie. Postaram się zebrać w sobie i pójśc do psychiatry albo neurologa. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę, fajnie, że Tobie się udało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
ale brałam je będąc już daleko od domu,bo wyjechałam Wymyśliłam sobie jakąś miłość i jakieś przeznaczenie gdzies tam daleko wirtualnie poznałam kogoś i stało się Kilka miesięcy dalej jestem daleko od domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Wróciłam do domu silna i zdrowa nakręcona do działania wiedziałam czego chce choć to jeszcze nie była moja prosta!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miałam 29lat
Ale żyłam już normalnie Wstawałam rano, pracowałam, spałam w nocy i spotykałam z ludźmi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wegetuje..
Witam was dziewczyny. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam taki temat ponieważ sama miałam dziś podobny założyć, ale nawet tego mi się nie chciało. I w sumie też pomyślałam, że ktoś może mnie wyśmiac, że mam takie problemy. A tu widzę, że nie jestem sama. Czasem jak się ocknę to uświadamiam sobie, że życie mi ucieka, ale zaraz wracam do stanu wegetacji. Już sobie nie radzę. Ja myślę, że u mnie wynika to z niskiej samooceny. Zamykam się sama w domu bo tam mi najlepiej nikt na mnie nie patrzy,nie ocenia, nie porównuje. Nie chce tak żyć. Mam chłopaka, ale tego nie można nawet nazwać związkiem bo z niczego nie umiem się cieszyć. Wszystko jest źle zrobione. I co najgorsze to się odbija na nim bo za wszystko się wyżywam na moim chłopaku.chciałabym nauczyć się normalnie żyć, bo całe życie przed mną.Tyle razy już próbowałam i nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Człowiek jest niewolnikiem własnych pragnień, marzeń, niespełnionych ambicji, wyrzućcie to wszystko z siebie, przestańcie myśleć, śnić a wtedy dopiero to przyjdzie ;). Piszecie też, że chciałybyście w życiu coś osiągnąć ale tak naprawdę same nie wiecie co. Nauczcie się cieszyć z drobnych, małych rzeczy - ta sztuka jest najtrudniejsza ale da się to zrobić. A to, że masz 29 czy 20 czy 34 lata, i dalej coś Cię gryzie, co to za różnica w jakim jesteś wieku? Żyj w zgodzie ze sobą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bosa ale w ostrogach
To chyba cud ! - temat subtelny skupił tak wiele wrażliwych i życzliwych osób ! Zadnych wulgaryzmów. Serce rośnie, że armia wrażliwców wymienia swoje myśli i doświadczenia. Dla mnie jest to powód do radości maleńkiej jak ziarenko piasku ale jest. Zróbmy wspólną plażę na której spotkamy się w pełnym słońcu. Tego Wam i sobie życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkpnio
mam to samo od 15 roku zycia czyli juz 16 lat nigdy nie chcialam miec dzieci i facet, zreszta od lekarzy wiem ze miec ich nie moge moje zycie zawsze bylo smutne i trudne jestem jednostka bardzo destrukcyjna dla siebie i otoczenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abc 26 03
Moje marzenie plaża słońce bezmiar błękitnej wody...Wiem to kiedyś nastąpi ale wtedy będzie sprawiało mi to ból gdyż będzie to związane z tym że ostatnia nić która łączyła mnie z moją "rodziną" odeszła w inny wymiar...Nie jestem na to gotowa i uważam że z każdym rokiem jest coraz gorzej...Dostałam w darze dziecko :) mam zostać mamą chrzestną :).Dzięki tej Kruszynce znowu się pozbieram. A moje zauroczenie...albo okaże się prawdziwe albo jak zawsze dam radę :)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 31 lat
Hej .pudełko, nie łam się, nie jesteś sama. Z tego można wyjść! Ja miałam dokładnie tak samo, przez długi czas. Udawało mi się to przez różne okresy zagłuszać, ale potem i tak wyłaziło. Aż dobiłam do takiego momentu, że w nocy budziłam się co godzinę, potem zwlekałam się z łóżka i szłam do pracy. W pracy uśmiech numer 5, wszyscy przekonani że jestem szczęśliwa i zadowolona. Po czym wracałam do domu, siadałam na kanapie i patrzyłam się tępo w ścianę. Nie miałam ochoty wychodzić, ani widzieć się z nikim, nie widziałam sensu niczego. Byłam wiecznie zmęczona, wciąż chciało mi się spać, ale sen nie dawał mi wypoczynku. O mały włos nie rozstalam się z moim obecnie już mężem - nie mogłam sama siebie znieść, więc nie wierzyłam, że ktoś może ze mną chcieć być. Gdy rozmawialiśmy, też siedziałam i tępo się patrzyłam, nie miałam już nawet o czym mówić. Nie miałam na nic siły ani ochoty, NIC mnie nie cieszyło, robienie czegokolwiek nie miało dla mnie sensu. Potem przestało mi być nawet smutno, byłam po prostu otępiała a jednocześnie odczuwałam stały niepokój. Co najgorsze, myślałam, że to ja jestem do kitu i nie umiem wziąć się w garść - chciałam, ale nie miałam na to siły ani pomysłu. Dzięki bliskiej mi osobie, która wymusiła na mnie wizytę u psychiatry, dowiedziałam się, że sobie tego nie wymyślam, i że można z tego wyjść. U mnie lekarz zdiagnozował depresję. Dostałam leki. Już sama świadomość, że je biorę i że mogą mi pomóc, dużo mi dała. Kiedy zaczęły działać - wyglądało to jak powolne wychodzenie z tunelu - wszystko z szarego zaczęło nabierać kolorów. Psychiatra powiedział mi, że same leki przywrócą równowagę fizjologiczną, ale nie rozwiążą problemów. Dlatego po miesiącu, kiedy już odrobinę stanęłam na nogi, stwierdziłam, że zastosuję się do jego zaleceń i rozpocznę terapię. Dopiero wtedy zaczęłam naprawdę na nowo żyć, poukładałam sobie mnóstwo rzeczy. Uwaga - psycholog nie mówiła mi co powinnam jej zdaniem zrobić żeby poczuć się lepiej (tak jak to opisałaś ty)- ona zadawała pytania, zwracała mi uwagę na to co mówię i jak to mówię - ale odpowiedzi to ja musiałam szukać. Ona mi tylko wskazywała rzeczy nad którymi warto było się zatrzymać. Całą pracę tak naprawdę musiałam wykonać ja - zastanowić się nad tym co się tak naprawdę u mnie dzieje i dlaczego. Na początku sesje wydawały mi się śmieszne i dość oczywiste, ale mi pomogły! Teraz jestem dużo dojrzalszą osobą, nie znalazłam co prawda Celu :) ale miejsce w życiu, którego wcześniej nie miałam (albo raczej nie widziałam)- tak. I odkryłam, że dużo ważniejsze są te małe rzeczy, do których warto dążyć oraz że naprawdę dobrze jest zadbać o siebie . Niby zawsze to wiedziałam głową, ale inaczej jest to wiedzieć a inaczej rzeczywiście to odczuć. To naprawdę ogromna różnica. .pudełko - trzymaj się cieplutko, a ja trzymam za Ciebie kciuki. Baardzo mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malasmerfetka
Też czuję się podobnie. I boję się, że tak będzie do 30-stki. Chcę już z tego wyjść. Byłam u psychologa, psychiatry. Stwierdzili, że nie są mi potrzebne żadne leki, bo nie leżę całą dobę, widzę, co chcę zrobić w życiu, ale nie potrafię się zmotywować. Też nie mam żadnego wsparcia ze strony rodziny, ale czas już dorosnąć i zająć się własnym życiem. Teraz jeszcze trochę "wypada" mi rozpamiętywać i wkurzać się, że czegoś w dzieciństwie nie dostałam, ale za 3 lata każdy spojrzy się na mnie jak na idiotkę. Trzeba wziąć za siebie odpowiedzialność zwłaszcza, że tylko będąc odpowiedzialnym za siebie można też coś pozytywnego budować z innymi ludźmi. Mnie też przez ostatnie lata wiosna nie cieszyła. Teraz jednak to się zmieniło, doszłam do takiego etapu, że wychodzę z radością na rower. Widzę, że sport ma duże znaczenie w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu. Dopóki nie muszę brać za nic odpowiedzialności ciszę się życiem. Gdy muszę sama się jakoś zmotywować kończy się to klapą, poddaję się psychicznie. Ostatnio zepsułam swój ponad 5-letni związek z facetem. Jest mi strasznie źle z tego powodu, nie wiem, jak mogę to naprawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bosa ale w ostrogach
Cyt. - Nie tylko cierpienie jest na świecie, ale jak można wierzyć w szczęście patrząc w smutne oczy, które tak samotnie toną we łzach ? Na statku naszego losu chcemy dobrego sternika co zdąży na czas opuścić żagle przed burzą i wyrwie nas z objęć fal rozpaczy. Pewnie upragniony ląd w oddali będzie jak zwykle złamaną obietnicą, bo marzenia rodzą się w porcie iluzji, a coś z niego ciągle wypędza nas w morze. Nasza przyszłość to nieznany kurs, ale ty wietrze wiej w żagle i kieruj naszym statkiem w stronę horyzontu. Tam, gdzie spokojny i jasny brzeg, chociaż go jeszcze nie widać. ... / kto to napisał ? /

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×