czy taka metoda nauki ma sens ? doradzcie prosze, to tylko 1 krotkie pytanie :)

chodzi o nauke jezyka angielskiego, chce przygotowac sie do egzaminu, ktory bede zdawac za niecaly rok. chce chodzic do kogos na korepetycje, czy myslicie ze chodzac do kogos co drugi tydzien na 1.5 h ma sens, reszte sama w domu bym duzo pracowala. 1.5 h wychodzi calkiem korzystnie finansowo, tylko czy to nie za duze przerwy miedzy poszczegolnymi zajeciami u korepetytora?? jak uwazacie?

zalezy. egzamin bedzie pisemny i ustny?

Stanowczo za mało. Nie warto wydawać tych pieniędzy

chodzi o fce, wiec jest i pisemny i ustny mi chodzi glownie o poprawienie speakingu i zeby mi ktos wypracowania sprawdzal plus jakas ogolna motywacja, wydaje mi sie, ze tak bedzie latwiej zmotywowac sie do nauki

chodzi o fce, wiec jest i pisemny i ustny mi chodzi glownie o poprawienie speakingu i zeby mi ktos wypracowania sprawdzal plus jakas ogolna motywacja, wydaje mi sie, ze tak bedzie latwiej zmotywowac sie do nauki

Nauka języków jest najbardziej skuteczna, kiedy uczy się małymi porcjami - a często i systematycznie. Uważam że taka metoda nauki o której napisałaś, faktycznie za wiele ci nie da. Sama udzielam korków i widzę, że po dłuższych przerwach uczniom wszystko wylatuje z głowy i trzeba tracić czas na powtórki.. Po sobie widzę to samo :D

czyli takie minimum to jeden raz w tygodniu po godzinie? mam ograniczony budzet, wiec musze tez myslec zeby bylo w miare korzystnie finansowo myslalam zeby wybrac kogos kto ma doswiadczenie w udzielaniu korepetycji przygotowujacych do fce

doradzcie cos jeszcze, prosze :)