Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Daria;)

KLUBIK KUREK DOMOWYCH

Polecane posty

vic, ja to rąk też nie lubię zbytnio stosować, chyba że wyjątkowo mi się wysuszą, jakoś zapominam o smarowaniu, albo jak posmaruję, to zaraz coś robię i to spływa ;) wczoraj kupiłam sobie żel pod prysznic mango z olejkiem Lirene, zobaczymy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam cerę normalną i w sumie od roku upodobałam sobie markę Revlon używam podkładów z serii colorstay oraz photoready http://perfumette.pl/2397revlon/8587-revlon-colorstay-softlex-cera-mieszana-tlusta-w-podklad-350-rich-tan-30ml.html http://luna-cosmetics.pl/pl/97-podklad-revlon-photoready-007-cool-beige-nowosc.html jedyna wada tego podkładu to cena dlatego myślałam nad czymś troszkę tańszym ,ale nie wiem czy warto ryzykować skoro jestem z tego podkładu bardzo zadowolona. Jeszcze u mnie jest ten problem,że mam bardzo jasną karnacje i nie wszystkie podkłady mają tak jasne odcienie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie niekoniecznie jest sens, jak ci pasuje...ja swego czasu używałam max factor ten w kamieniu i był lepszy niż maybelline, no ale też sporo droższy. ja też mam jasną cerę, choć oczy i włosy ciemne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli chodzi o lakiery do paznokci to kupuje różne czasami marki Astor,Miss Spoty a czasami kupuje na targu za 5 zł:) z tego co zauważyłam nieraz lakier za 4-5 zł jest lepszy od tego za 15. Po prostu kieruje się kolorem a nie marką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w sumie to mam tak samo, kilka mam powiedzmy lepszych, a reszta takie sobie, co się trafi, poza tym mamy drogerię gdzie często są przecenione ;), te miss sporty mają zdecydowanie za gruby ten pędzelek i źle się rozprowadza lakier.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ostatnio kupiłam Inglota, tak dla odmiany, cena średnia, ale i jakoś średnia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, tylko jak akurat jest w sklepie nie tylko próbka tego koloru, który się chce ;) wczoraj chyba pierwszy raz trafiłam przypadkiem przechodząc obok do drogerii hebe, to jest jakaś w miarę nowa sieć i nawet ok, pewnie kojarzycie, przede wszystkim dużo przestronniej niż w rosmannie i raczej większy wybór...bo już teraz rossmany to takie trochę zapyziałe się zaczęły robić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie było mnie potem bo zajęłam się urzędowaniem w kuchni, potem sprzątałam, prałam itp ja ostatnio kupiłam sobie kilka lakierów Golden Rose, cenowo są średnie (ok.8-10zł), ale jakościowo nawet ok, wiadomo że po dwóch-trzech dniach odpryskuje jak się bez przerwy coś myje, wyciera, czyści itp. bez rękawiczek, ale trafiałam też na takie które odpryskiwały po pół dnia. Wiadomo że nie chodzi się w jednym kolorze tydzień więc mogą być:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krehaaaaaaa32
Dla cery suchej polecam podklad estee lauder double wear light

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krehaaaaaaa32
Ostrzegam rowniez przed parafina,doraznie nawilza ale jak sie tylko odstawi strasznie wysusza skore no i pochodzi z rafinacji ropy naftowej,wope tego unikac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej:) ja własnie wróciłam z placu zabaw i ze sklepu i jestem padnięta, mam dosyć tych upałów, w domu bez wiatraka byłaby tragedia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja sobie jakoś bez wiatraka radzę ;). ja będę z domu dziś dopiero ok. 15 wychodzić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziś żadnego gotowania, no może tylko kompot ;) kurczę wkurzam się na koleżankę, bo umawiam się z nią już kilka tygodni, a ona też w ciąży, na zwolnieniu, ma czas, a ciągle coś jej nie pasuje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajnie tak mieć koleżankę która też jest w ciąży:) a może ona się gorzej czuje i nie ma siły? albo wymiotuje i głupio jej o tym powiedzieć? Potelka jesteś pewna że po "odchowaniu" dziecka wrócisz do pracy? pisałaś chyba już kiedyś o tym, że nie podobała Ci się praca w dużej firmie gdzie musiałaś być pod czyjeś dyktando itd. Ja jak się zaczynam zastanawiać nad moją przyszłością to zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości dotyczących pójścia do pracy. Mój mąż niedawno zmienił pracę, najpierw pracował 8 godzin, ale po dwóch tygodniach nadgodziny stały się normą, właściwie codziennie pracuje po 10-12 godzin. Jak ma wolne to załatwia swoje męskie obowiązki (koszenie trawników, dbanie o samochód, cięższe prace w ogrodzie, na działce czy podwórku, jakieś remonty itd.) Ja mimo tego, że "siedzę" w domu mam masę obowiązków, mamy duży dom, działkę, małe dziecko (pewnie kiedyś pojawi się drugie). Ja codziennie mam więcej obowiązków niż niejedna pracująca kobieta. Wiadomo że; zajmuję się dzieckiem, gotuję, zmywam, piorę, prasuję, ukladam ubrania, odkurzam, myję podłogi, plewię w ogródku, robię przetwory na zimę (soki, dżemy, sałatki, ogórki, paprykę, buraczki itd itp.), robię zakupy, załatwiam wszystkie sprawy urzędowe, chodzę z dzieckiem na szczepionki, wizyty u pediatry, myję okna i wykonuję dziesiątki drobniejszych i poważniejszych obowiązków, własciwie bez przerwy coś robię i zastanawiam się co by było kiedy poszłabym do pracy. Skoro mój facet jest od 8 do 20 w pracy to wiadomo, że wieczory chce spędzić z dzieckiem (on go kąpie, robi kaszkę, układa do snu, czyta bajeczki itd), ja wieczorkami mam czas dla siebie. A co byłoby gdybym poszła do pracy? KIedy miałabym czas na zajmowanie się domem? Sprzątanie to pikuś, największy problem byłby z dopilnowaniem dziecka, gotowaniem... Nie chcę żeby moje dziecko siedziało w przedszkolu caly dzień, a w podstawówce żeby biegało z kluczem na szyi... Mam coraz więcej wątpliwości w ogóle co do podjęcia pracy przeze mnie. Nie chcę żeby dziecko wychowywała ulica, wiem co wyrasta z takich dzieci zabieganych rodziców, a wiem, że jakbym poszła do pracy to na pewno będę chciała dać z siebie wszystko, pewnie musiałabym zostawać dłużej albo po powrocie do domu "siedzieć w papierach nad jakimiś projektami". To jest mój największy dylemat, chciałabym być naj we wszystkim, nie chcę robić czegoś po łebkach. Chyba wolę zajęć się domem i dzieckiem (dziećmi?) niż być wiecznie zmęczoną i niezadowoloną matką/ karierowiczką. Co sądzicie o takich wyborach? Jak planujecie swoją przyszłość? A może własna firma prowadzona w domu byłaby dobrym rozwiązaniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
daria, z tego co wiem czuje się dobrze, ona jest 2 tygodnie dłużej niż ja w ciąży, więc raczej już nie wymiotuje ;). no ale ludzie różnie mają czasem po prostu jakoś im głupio powiedzieć, że nie mają ochoty na spotkanie i tak kręcą...choć ona też sama proponowała, nie wiem... Oj to jest mega dylemat, kiedy i czy wracać do pracy, jak się ma dzieci... U mnie to prawie pewne, że do żadnej dużej firmy nie wrócę, po prostu to nie dla mnie...A jak wyjdzie, hmmm, na dzień dzisiejszy myślę sobie, że jak bym dostała etat na uczelni, to by była rewelacja, wtedy nie wiem, czy bym coś własnego zaczynała, może za kilka ładnych lat, jak dziecko będzie większe.Co bardzo ważne, to praca na uczelni, to nie jest ciągle te 8 h dziennie, czy więcej, także spory plus... Wyjdzie jak wyjdzie, myślę że plany zawsze warto mieć, na pewno się nie podłamię, jak coś nie wypali, ja nie z tych :) No jasne że najlepiej jest, jak matka przynajmniej do tego 3 roku życia dużo czasu poświęca dziecku, a nie że jest gdzieś ciągle podrzucane. No a z drugiej strony wiem, że tak po ok. 2 roku życia, to właściwie z dnia na dzień matka przestaje być dziecku non stop potrzebna...Też bym nie chciała żeby tak dziecko, jak bluszcz oblec swoją osobą, żeby wszystko się głównie kręciło wokół niego, uważam że to przesada i żadnemu członkowi rodziny, to dobrze nie robi. Jakoś mam wątpliwości, czy to jest na prawdę wielka krzywda jak 4, 5 latek siedzi 8 h dziennie w przedszkolu...kiedyś też wiele dzieci, tak siedziało i wielu wspaniałych ludzi wyrosło :). Moja bratowa ciągle z z dzieciakami siedzi, do tego to typ osoby, która ma zero kontaktów z sąsiadami, koleżankami, tylko dzieci, a to już nie takie maluszki 5,5 roku i prawie 3 lata, więc cały dzień tylko przy nich, trochę w ogrodzie, obiad, smutne jest takie życie na dłuższą metę...a wcześniej pracowała w korporacji. Moj mąż też właściwie najwcześniej wraca ok. 19, taka praca, inaczej się nie da, jak pojawi się dziecko na pewno się, to nie zmieni, także wcale nie będzie tak łatwo, to sensownie wszystko rozplanować. Jedno wiem źle bym się czuła żyjąc tylko życiem rodzinnym, co nie znaczy że jakaś wielka kariera mi się marzy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jestem zwolenniczką koncepcji, że ważna jest jakość czasu poświęcana dziecku, a nie czas. Pewnie znacie przypadki, na moje oko jest ich sporo, że teoretycznie matka z dzieckiem jej ciągle w domu, ale tak prawdę, to ona coś ciągle gotuje, sprząta, robi w domu, a dziecko/dzieci ciągle, jak nie tv, to same się sobą zajmują, nie chodzi mi o jakieś patologię, tylko takie podejście do wychowania. Czy to ma sens, moim zdaniem nie...Co o tym myślicie? Mimo wszystko jestem zdania, że wszystko da się jakoś pogodzić, owszem to nie jest proste, ale najłatwiej jest usiąść i mówić, że się nie da...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chodzilo mi o to żeby z dzieckiem siedzieć w domu i nie posyłać go do przedszkola, jestem jak najbardziej za przedszkolem i za rozwijaniem się dziecka w grupie rówieśniczej:) Sama chcę dać małego od 3 lat:) Chodziło mi o to "dopilnowanie" przed i po przedszkolu. Ja to widzę tak: mały kończy 3 latka, idzie do przedszkola, kiedy on jest w przedszkolu (po tym jak go wyszukuję i zaprowadzę) ja gotuję obiad, piorę, robię zakupy, sprzątam itd. Po poludniu go odbieram i resztę dnia spędzamy razem, idziemy na spacer, bawimy się w coś itp, potem wraca mąż jemy obiado-kolację, on przejmuje synka, ja mam czas dla siebie, synek idzie spać a my mamy czas dla siebie:) Nie chcę takiego scenariusza, że synek w przedszkolu, ja w pracy, potem wracam z nim do domu i: gotuje, sprzątam, piorę, prasuję, a dziecko bez przerwy zbywam i karzę mu się bawić w swoim pokoju, w efekcie jestem sfrustrowana i nieszczęśliwa... U mnie nie ma mowy o równym podziale obowiązków domowych obecnie bo mąż że się tak wyraże zapierdziela po 12 godzin (to się raczej nie zmieni w ciągu kilku przyszłych lat), a jak już przyjeżdża wieczorem do domu, zje i chwilke odsapnie to mi też zależy żeby pobawił i zajął się dzieckiem a nie żeby wtedy odkurzał czy gotował (wtedy dziecko by go w ogóle nie znało a tak to mają chociaż te swoje 2-3 godzinki wieczorem). POza tym mąż i tak ma wiele innych obowiązków poza pracą; robi większe zakupy (tak 1-2 razy w tygodniu), w sezonie zimowym zajmuje się piecem (rąbanie drewna, rozpalanie, dokladanie wegla, czyszczenie pieca, wynoszenie popiołu itd.), dba o auto, robi na podwórku itd. Teraz np. codziennie po pracy maluje po kawałku ogrodzenie, w sobote kopał i siał trawe, w tamtym tygodniu wykopał dwa stare pnie, obmurowywał murki bo popękały, wymieniał umywalke, zakładał nowy karnisz, no w domu i na podwórku ciągle coś jest do zrobienia, tymbardziej jak ktoś ma tak jak my stary dom który wymaga szeregu remontów. Inaczej byłoby jakbysmy mieszkali w mieszkanku w bloku, kiedy jedynymi moimi obowiązkami byłoby ugotowanie i posprzątanie, wtedy zajmowałaby mi to raptem 2-3 godzinki, ale jak jest duży dom i duże podwórko (działka, ogród itd.) to bez przerwy jest coś do zrobienia. Myślę, że gdybym poszła do pracy może poradziłabym sobie z nadmiarem obowiązków, ale byłabym zmęczona i sfrustrowana, nie miałabym czasu dla siebie na nic. Nie chodzi mi o malowanie paznokci czy takie tam, nie miałabym czasu na własny rozwój, studia, czy zwykłe poczytanie ciekawej książki, obejrzenie filmu, byłabym tylko pracownicą, matką i kucharko-praczko-sprzątaczką, wiem, że tysiące kobiet tak żyją, ale ja nie chcę po 20 latach stwierdzić że poświęciłam się pracy, rodzinie i dbaniu o dom i mam z tego gówno, no wiecie o co mi chodzi. Chcę zachować równowagę, chcę też mieć coś od życia, teraz, nie na emeryturze. Coraz bardziej wydaje mi się, że jak pójdę do pracy na etat to dom będzie zaniedbany a ja zła że po przyjściu z pracy nie mogę odpocząć tylko zaczynam "drugi etat" kury domowej. Na męża liczyć w domu nie mogę bo go fizycznie nie ma po całych dniach, on zaakceptuje każdą moją decyzję, nie wywiera na mnie żadnej presji ani nic. Chyba poświęcę swoje ambicje zawodowe i zostanę pełnoetatową kurą domową:) Nie chcę łapać wszystkich srok za ogony. Oczywiście chcę się dalej kształcić, rozwijać. Skończę teraz pedagogikę, potem zapiszę się do tej szkoły wizerunku, może zaczną kolejne studia... Ale oczywiście to że nie chcę pracować na etacie nie oznacza że chcę być darmozjadem i być tylko i wyłącznie na utrzymaniu męża. NIgdy tak nie bylo i nie będzie. Teraz też: mam stypendium, zajmuję się handlem internetowym, od 11 lat jestem konsultantką avonu (może nie zarabiam kokosów, ale mam darmowe kosmetyki i na przysłowiowe waciki zostaje), obracam walutami, co jakiś czas trafia mi się jakaś umowa zlecenie (robiłam już przeróżne rzeczy). Zawsze zarobie tak ok. 1500-2000, więc też mam jakiś udział w domowym budżecie;) Czuję że teraz mi dobrze, sama układam sobie plan dnia, robię co chcę, kiedy chcę, nie wyobrażam sobie tego ograniczenia od-do. Nie nadawałabym się do pracy w wyznaczonych godzinach. Chyba w ogóle nie będę szukała stałej pracy. Jak synek pójdzie do przedszkola to otworzą jakąś własną działalność, myślę, że to będzie dobre rozwiązanie:) Rozpisałam się jak głupia, ale pisałam to co mi slina na język przyniosła:) Mam okazję popisać bo mały śpi;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potelka zgadzam się z Tobą że zdecydowanie bardziej liczy się jakość niż ilość czasu spędzonego z dzieckiem:) Ostatnio coraz częściej zaczynam mysleć o drugim dziecku, coraz bardziej chcę drugiego dziecka, czuję że byłoby cudownie jakby synek miał rodzeństwo. A nie wyobrażam sobie siebie w pracy a niańki z dziećmi w domu. Wiadomo mogłabym pójść na etat, zatrudnić sprzątaczkę i niańkę i problem z głowy. Ale ja nie chcę wysługiwać się kimś innym, uważam że dbanie o dziecko to obowiązek matki. Nie sztukę jest dziecko urodzić i oddać niańce. Oczywiście to że teraz nie myslę o podjęciu pracy zawodowej nie znaczy że nigdy jej nie będę chciała podjąć. Jak synek, albo dwójka dzieci (jesli będzie drugie) usamodzielnią się więcej i z czystym sumieniem będę mogła włączyć je w domowe obowiązki, czy dać im więcej swobody, zapisać na jakieś zajęcia (tak w wieku 7-10 lat) to wtedy jak najbardziej pójdę do pracy, ale do tego momentu uważam że lepiej dla mnie i dla całej rodziny będzie jak zostanę w domu. Nie będę przemęczona, ale szczęśliwa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tzn. mi chodziło też o taką sytuację, że dziecko idzie do tego przedszkola, a mamuśka siedzi w domu i duma, co on tam robi, czy zjadł, czy się bawi, a może mu zimno :O...uważam że przedszkole dla dziecka, to coś normalnego, a nie żeby i dziecko i matka się mocno tym spinali, niech chodzi bo inne chodzą, takie zło konieczne. mnie swego czasu mocno ujęło to, co powiedział mój mąż...pomyślałam o jakimś sklepie internetowym, właściwie tylko żeby jakaś kasa z tego była...a on na to, ale czy ty będziesz w stanie się w to zaangażować, przecież cię takie rzeczy nie interesują, a sama kasa, to nie wszystko...nic dodać, nic ująć... po prostu chce wykorzystać swoją sytuację jaką mam/mamy, że mogę robić coś nie tylko dla kasy, dla rozwoju własnego, coś ambitnego, bo uważam że wręcz głupio by było nie skorzystać. a jak nie będzie z tego mega kasy trudno...dla mnie sens życie nie leży w pogodni za kasą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I też jestem zdania, że jest grupa kobiet, które wcale do szczęścia pracy zawodowej nie potrzebują :), mam takie w bliższej i dalszej rodzinie, ale i tak prędzej czy później są przez rodzinę/męża wypychane do pracy, bo jak to tak siedzieć w domu...ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i nie powiem, szkoda mi tych wielu lat nauki/studiowania...nigdy nie patrzyłam na to tak, że studia mają mi dać pracę tu i tu, za tyle i tyle...ale jednak warto jest tę wiedzę jakoś wykorzystać, nie tylko na rozwój własny, można innym pomóc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diniskaaaaa31
ja pierdziele Daria ale z Ciebie pasożyt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też się rozpisuje, ale co chwilę jeszcze coś innego mi przychodzi do głowy ;) No i też się nie widzę w roli mamy w domu z dzieckiem, która biega na 4, 5 latkiem z talerzem z jedzeniem, bo skoro jest w domu, to myśli, że tak musi robić...albo że ciągle z nim przesiaduje na podłodze i nie ma czasu nawet zupy ugotować..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×