Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość brzuchattta

Mąż nie chce być przy mnie podczas porodu

Polecane posty

Gość brzuchattta

jw. mówi, że się boi i nie jest na to gotowy. namawiać go czy raczej wziąć to na klate i samej urodzić NAM dziecko? Wy musiałyście namawiać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Piesia Dobra Rada
Jak nie czuje tego to absolutnie nie namawiaj go i nie strzelaj przez to fochow. Myslisz ze histeryzujacy, mdlejacy albo obrzydzony maz rzeczywiscie Ci w czyms pomoze? Raczej bedzie Cie rozpraszal. Jesli boisz sie rodzic sama to popros mame, siostre czy przyjaciolke o asyste. I uwierz ze fakt iz maz nie chce byc przy porodzie, nie znaczy ze was nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miki00000002
o matko absolutnie nie namawiaj go, po porodzie będziesz miała masakre jak nie będzie chcial cię dotknąc poczytaj inne topiki to źle działa na psychike faceta jak widzia taka rozjechana żonę (chociaz teoretycznie ni ewidzi krocza itd) to jest trauma. ja do niedawna chcialam zeby byl przy mnie a;e po co ???? balabym się ze juz go pozniej nie bede pociagac itd... nie mowie że wszyscy tak maja ale jak bym nie ryzykowala mama bedzie przy mnie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój nie miał traumy ani problemów z seksem i idzie 2 raz:) ale jak nie chce to nie namawiaj na siłę... ale może niech pojedzie z tobą i będzie przy tobie w tym pierwszym okresie porodu... przy samym parciu facet nie jest ci do niczego potrzebny mam to za sobą 2 razy choć 2 razy do końca nie byłam sama przy porodzie:P ale przy skurczach rozwierajacych mąż sie przydał:) chodził ze mną po korytarzu:) rozmawiał przytrzymywał przytulał pomagał pod prysznicem... nie ma w tym nic obrzydliwego przecież:) a takie coś może trwać i kilkanaście godzin... położne też nie skaczą tylko wokół ciebie i dobrze jest wtedy mieć kogoś obok siebie:) zaproponuj mężowi taką obecność ajak przyjdzie co do czego to niech wyjdzie... a jak nie to może mama by poszła z tobą? albo siostra? albo przyjaciółka? bo naprawde warto mieć kogoś kto choćby ci ręke poda i przytrzyma:) jak łazilismy po korytarzu i złapał mnie skurcz to oparłam sie o łóżko bo stało i dobrze że był mąż bo nie było zablokowane i zaczęło odjężdżać i gdyby mnie nie przytrzymał sama bym wyrżnęła:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pamela Andersen
pewnie, ze nie naklaniaj na sile. Dobrze mowia, ze pierwszej fazie jak najbardziej, a w godzinie 'zero' niech wyjdzie i juz. Dla usmiechu: jak mnie skurcz skrecil, moj kochany malzonek powiedzial mi: ty to nie wiesz co to znaczy, ze boli, bo ciebie zeby nigdy nie bolaly! No myslalam, ze go pieprzne stojakiem od kroplowki. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bywa i tak, że .....
Mój mąż właśnie był w I fazie, łaził ze mną, gadał, nosił torby, wspomagał położne:-D a na parcie postał za drzwiami, jako bonus miał możliwość zobaczenia jako pierwszy córki, jak ją odśluzowywali, ważyli, mierzyli i badali:) Ale my to mieliśmy ustalone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laluna88
dziewczyny maja racje. nie namawiaj go. moj sie uparl ze chce byc przy mnie ale sie nie zgodzilam. i nie zaluje... jęczalam, wylam, pocilam sie. na koniec wszedzie bylo duzo krwi. ja nie chcialam zeby mnie widzial w takim stanie. niech porod bedzie owiany lekko tajemnica :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak ona prowadzi
gdybys zobaczyla co naprawde dzieje sie podczas porodu to bys w zyciu meza nie wziela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wprawdzie to przykre
i wobec autorko niesprawiedliwe że nie będzie miała wsparcia ze strony drugiej połówki która przyczyniła się do poczęcia ale zmusić niestety nie można. Lepiej przegryźć odmowę męża i potraktować to jak jego wielką słabość i z góry okreslić co w zamian może dla ciebie zrobić, jak ci pomóc i musi się tego trzymać. Poród wiecznie nie trwa , tak samo jak ból za to później będziesz potrzebować pomocy męża i już teraz pogadajcie o tym jak ma wyglądać opieka nad dzieckiem i pierwsze tygodnie kiedy ty będziesz dochodzić do siebie i fizycznie i psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No to może...
Autorko, u mnie było podobnie i mówiłam mężowi przez całą ciążę że będzie w takim razie musiał odebrać poród w domu :-) Umówiliśmy się w końcu, że jak któreś z nas stwierdzi że nie chce drugiej osoby na porodówce to mówi i mąż wychodzi. Po Szkole Rodzenia mąż stwierdził że ja bez niego po prostu nie urodzę i jest mi niezbędny :-) - tak nasze położne to przedstawiały. A było tak że był ze mną na początku, później pojechał się przespać i miałam dzwonić jak się rozkręci. Wytrzymałam do 6cm, a później położne kazały dzwonić po męża żeby masował bo miałam bóle krzyżowe. Był ze mną do końca do decyzji lekarza o CC - na salę niestety nie mógł wejść, ale jak mnie szyli to już wszedł do dziecka. Może i u was szkoła rodzenia pomoże? Jak poród się przedłuża w nieskończoność to sobie po prostu nie wyobrażam jak można nie mieć kogoś bliskiego wtedy przy sobie. Aha i dodam, że "mamusia" wydzwania codziennie i próbowała mu wybić z głowy poród rodzinny, ale tylko pomagała mi w tym :D bo mąż chciał pokazać że da radę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkowataa
oj, to przykre... Ja bym z nim jeszcze porozmawiała, pomysł ze szkołą rodzenia też jest dobry. My rodziliśmy razem, mój facet nawet widział jak wychodzi główka- strasznie mi pomógł przy parciu, niesamowicie mnie motywował. Pogadaj z nim, może ustalicie, ze chociaż na początku będzie z Tobą? Znam parę przypadkó, ze maż był, niby miał wyjść na parcie a został.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzuchattta
chyba zrobię tak jak piszecie, poproszę żeby był przy mnie przynajmniej na początku, żeby mnie chociaż trochę wspierał. wiem, że to może trwać godzinami i po prostu nie chce pozostać sama sobie kilka jak nie kilkanaście godzin z odwiedzinami jedynie położnej. Nie chce na porodówce mamy, siostry czy koleżanki gdyż uważam po prostu, że powinien być tam ojciec malucha który się zaraz urodzi - ten "współwinny" mojego bólu :) chyba sama wolałabym aby nie było go przy finale ale wcześniej mąż ocierający pot z czoła, podający wodę czy nawet pieprzący największe głupoty świata by się przydał :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Chłop swoje zrobił. Teraz czas na Ciebie." Faktycznie, napracował się biedak ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale po co zmuszać ? nie chce to nie i dobrze kiedys rodziły same i żyją teraz fanaberie że sama nie da rady :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lihhhhhhhhhhhh
OMG nie wiem dlaczego ale przeczytałam "mąż nie chce być ze mną podczas stosunku" hahahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mnie lekarz powiedział
Dobre z tym "Mąż swoje zrobił" ;D - akurat mąż jako wspólnik najmniej tu wysiłku wkłada więc a tak by jeszcze dodać sie chciało że kobieta też swoje zrobiła bo cierpliwie uczestniczyła a jak była na górze to i więcej zrobiła :D a i jej organizm więcej w tym czasie się napracował żeby przyjąć tą połowę DNA :D. No ale teraz już bez żartów:), uważam że ciąża jest wystarczająco wielkim wysiłkiem żeby jeszcze dodatkowo cierpieć i nie móc liczyć na pomoc ojca dziecka. Ojciec dziecka powinien być przy żonie na dobre i na złe , nieprawdaż? I nie ma że tym razem to nie, bo będzie krzyczeć i widoki nie będą nastrajać na estetyczne wspomnienia a przecież mężczyzna to wrokowiec :D.....i takie tam jeszcze inne pierdoły ;). Facet był prze produkcji to i musi być przy narodzinach. Mój był , żyje, ma się zdrowo i całkiem sobie chwali fakt że był ze mną :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie uważam że musi być przy narodzinach... Sama chciałam mieć na porodówce męża- bardzo się bałam porodu, i był. Nie zgodziłam się żeby zaglądał mi w krocze, patrzył na nacinanie, szycie, rodzenie się łożyska i to jak główka wychodzi, albo przecinał pępowinę. Ale powiem tak jak wiele dziewczyn tutaj, że mąż przydaje się przy skurczach, kiedy męczysz się i czekasz na rozwarcie, mój załatwiał też sprawy papierkowe, właściwie tylko jeden papierek podpisałam ja. Ale na samej porodówce nie zwróciłam na niego większej uwagi... Koniecznie chcesz żeby był przy samych narodzinach? Jeśli o to chodzi, to ja bym odpuściła, widok własnego, nowo narodzonego dziecka jest na swój sposób cudowny, ale i tak dziecko zobaczy praktycznie od razu... Jeśli chodzi o towarzyszenie Ci, bo boisz się bólu, personelu szpitalnego itd, to wytłumacz mu że są dwie fazy porodu i nie musi oglądać wszystkiego na porodówce, ważne żeby mógł Ci ulżyć bo będzie Ci ciężko samej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamciuchna
Nie zmuszaj go, ale może poproś położną, żeby wytłumaczyła mu, dlaczego dla kobiety tak pomocna jest bliskość drugiej osoby, szczególnie męża. Ja sobie nie wyobrażam rodzić bez męża (dwa razy był ze mną), wspierał mnie, masował,pomagał przy pozycjach przyspieszających rozwarcie i schodzenie główki, a na końcu dodawał energii do parcia ;) Nie patrzył mi między nogi, wychodził gdy badano rozwarcie, na czas szycia mnie czy rodzenia łożyska był razem z dzieckiem i wrócił jak było posprzątane, a ja sobie leżałam pod kołderką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gddggccd
ja chciałam, mąż nie chciał i nie poszedł i dziekowalam bogu, bo to masakra była i przy nim bym się na pewno rozkleila;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×