Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czy to możliwe?

czy zdrada może naprawić zwiazek?

Polecane posty

Gość Franki bez kochanki
"Tak więc twoje mieć czy być przestaje być pytaniem sensownym." panie Pallikocie, polecam większą koncentrację podczas czytania. Pytanie mieć czy być nie jest moim pytaniem. Moje pytanie brzmi ile trzeba mieć aby być? Nie pojawiło się przypadkowo na tym topiku. Celem wspomożenia tych, którym czytanie między wierszami sprawia trudność, posłużyłem się konkretnym, znanym nam bywalcom tego topiku, przykładem. Zakończyłem tezą (również w formie pytania): Dlaczego nie potrafimy dostrzec tego momentu, kiedy MIEĆ staje się celem BYCIA? panie Pallikocie, możesz oczywiście na wszystkie pytania odpowiadać jednym uniwersalnym hasłem POMIDOR. Ale uważam, że stać cię na więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam pytanko prehistEryczne
GAZ ŁUPKOWY czy ty wciąż jeszcze tkwisz w epoce gazu łupkowego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam odpowiedź polityczną
"Widać należysz do frakcji finansującej PO." Tak. Jestem Polką. Należę więc do frakcji polskiej. I finansuję PO, PiS, SLD, Ruch Palikota, PSL a nawet ziobrystów. moje pytanie niepolityczne brzmi A TY NIE?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strajk tylko
STRAJK NAS URATUJE KIEDYŚ LUDZIE POTRAFILI SIE JEDNOCZYĆ TERAZ POTRAFIĄ PIEPRZYĆ NA FORACH

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy zdrada może naprawić?
strajk tylko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babcia klozetowa z kafeterii
I tak z tematu o zdradzie forumowicze przeszli zwartym tłumem do kuluarów polityki. :P A tak naprawdę podobała mi się wypowiedź "kobiety w szarym" która krótko i lapidarnie podsumowała cały topik. PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA. Czyli każdy odbiera to inaczej. Inaczej podeszła do zdrady kobieta w szarym inaczej podchodzi czytomożliwa. Więc od tego jak odbieramy "sygnały dymne" nadawane przez partnerów takie są skutki naszego postępowania. Błądzić jest rzeczą ludzką. Przyznać się do błędu nie każdy potrafi. A zacietrzewienie nigdy nie idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem. Więc wniosek prosty. Lepiej usiąść sobie cichutko w kąciku i pomyśleć co się spieprzyło. Bo sama zdrada to tylko skutek. A gdzie tkwi przyczyna ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to możliwe?
przyczyna tkwi w tym, ze po pierwszym kłamstwie męża powinnam była odejść, a nie tkwić w tym ze strachu przed samotnością Bo kurwa o ironio i tak byłam i jestem samotna, a na dodatek stoczyłam się pieprząc z innym na boku I mam 30 lat, brak wiary w cokolwiek i ufności, zero szans na miłość i bycie, takie prawdziwe bycie, z mężczyzną A poznanie kochanka i to uderzenie emocji, seksu, moich tęsknot i łapanie okruchów i resztek, zamiast pełnej porcji uczucia, spowodowało, że się podłamałam już dość mocno. Wiem, że chciałabym mieć miłość kochanka i być z nim, a nie będę tego mieć, bo sobie po 1. spaprałam parę lat temu życie, a po 2. kochanek mnie nie kocha i nie traktuje jako kobiety do związku (o czym mówił od początku - tylko seks), po 3. mam zobowiązania wobec męża wynikające z faktu zawarcia oficjalnie małżeństwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta w szarym
Może dla pomocy kilka cytatów nad którymi zastanawiałam się kilka ładnych miesięcy, żeby je zrozumieć. I wcale ich nie potraktowałam jako zwykłe slogany. Żeby to osiągnąć trzeba to zrozumieć. I nieprawdą jest że przestaliśmy kochać. To tylko nasza ułomność nie pozwala nam pielęgnować naszej miłości. Bo pewnie patrząc wstecz stwierdzisz, że męża kochałaś. I pewnie dalej go kochasz tylko cała lawina GORCZYCY zmieniła twój smak. ..."Miłość jest jak cień człowieka, Szkoda, kto dla niej wiek trwoni, Kiedy ją gonisz, ucieka, Kiedy uciekasz, to goni. :: Nasze szczęście nie zależy od posiadania rzeczy, lecz od posiadania radości. Michel Eyquem. Uwierz w to, czego nigdy nie będzie... Marz o tym, co nigdy się nie spełni. Śnij o tym, co nigdy się nie zdarzy. Jednak miej wciąż nadzieję, bo to ona nadaje wszystkiemu sens... Twoim marzeniom i pięknym snom. 10 PRZYKAZAŃ MIŁOŚCI 1. Miłość jest jak księżyc: jeśli się nie wznosi opada. 2. Miłość się nie dzieli, ale się rozmnaża. 3. Miłości nie można kupić ani sprzedać można tylko ofiarować. 4. Miłość jest albo pokorna, albo jej wcale nie ma. 5. Miłość zamiast mówić: „Dam ci pocałunek, mówi: „Podam ci rękę. 6. Miłość, która oblicza miłość, nie jest prawdziwą miłością. 7. Kochać, to nie znaczy przyzwyczaić się do kogoś drugiego. 8. Kochać, to łagodnie przyprowadzić kogoś do siebie samego. 9. Kochać, to uczynić szczęśliwym drugiego człowieka. 10. Kochać, to zrobić więcej niż niezbędne. "... ..." Szczęście i przyjaźń tkwią tam ... gdzie ludzie są wrażliwi, łagodni i delikatni w słowach i wzajemnych kontaktach "... Są rzeczy prawdziwe, które niczego nie udają... Są miejsca wyjątkowe, które nigdy nie powszednieją... Są ludzie, którzy zasługują na jedno i drugie ... Przyjaciel to wspaniały dar... Dobrze że możemy mieć kogoś takiego... z nim każda trudność wydaje się łatwiejsza... Nie bójmy się lat,które przemijają, to one nam przecież mądrości dodają. Nie od razu jabłoń owoce wydaje, miłość, także z wiekiem dojrzalsza się staje. I choć wiele rzeczy w życiu przychodzi z wiekiem, to niektórzy nawet starsi, nie nauczą się być człowiekiem. Każdy dzień niewiadomą jest Nie wiesz ile uśmiechów a może ile spłynie łez I to jest najciekawsze, że z losem ciągle grasz Choć nie wiesz tak do końca, co to jest za gra. Zaczarujmy świat... by był słońcem dnia. Zaczarujmy uśmiech... by pozostał na zawsze wśród nas. Zaczarujmy słowa by tuliły w promieniach dnia. Zaczarujmy dzień by każda chwila uśmiechem się kończyła i szczęście przynosiła"..... Gdy przeczytasz to stwierdzisz jedno. Nie byłaś i nie jesteś własnością męża. Ale bez niego jesteś niczym. To nie z kochankiem byłabyś szczęśliwa. Ale nie potrafiłaś dla męża być całym jego światem. Rozłąka nie jest lekarstwem ani sprawdzianem. To zwykła codzienność wielu rodzin. Czy dlatego, że samotność nam doskwiera musimy zwalać winę na partnera ? Wina leży w nas samych. W braku wiary w siebie i w miłość tej drugiej osoby. Sama przyznałaś, że kochanek i tak nie byłby partnerem dla ciebie, bo traktował cię jako panienkę do łóżka. Więc czemu się tak nim zachwycasz. Dlaczego nie zachwycisz się mężem ? Dlaczego doszukujesz się w nim wad, a nie dostrzegasz zalet. ? Jeżeli jak piszesz panienki się za nim oglądają to już widać, że wart jest grzechu :) Więc dlaczego nie starasz się być dla niego całym światem. Dlaczego nie chcesz być tą jedyną.? To nie ty możesz dawać mężowi szansę. Sama tracisz ją dla siebie. Odzyskaj wpierw siebie, a potem męża. Coś zaczęłaś budować ileś lat temu. Bo ślub, własny dom. To jakaś budowla. Teraz burzysz to i chcesz zacząć od nowa. Ale co chcesz zacząć od nowa ? Życie ? Musiałabyś się na nowo narodzić. Napraw to co spaprałaś własną głupotą,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Renataab
Nigdy nie oceniaj drugiego jeśli nie byłaś dokładnie w tej samej sytuacji jak on czy ona .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna jaak inne
Opowiem autorce moją historię. To nie ja zdradziłam, ani mój mąż. Kiedyś moja matka obsesyjnie posądzała mojego ojca o zdradę. Facet przystojny, wysoki, szczupły wszystkie kobiety się za nim oglądały. A on jak każdy facet dumny i blady brylował w całym towarzystwie. Ale jak później się dowiedziałam nigdy nie zdradził mojej matki. Kiedyś matka pod wpływem swoich podejrzeń postanowiła się zemścić. No i się zemściła. Podrywał ją jakiś facet i to nachalnie więc skorzystała z okazji i się z nim przespała. Tylko chyba za długo to ciągnęła i chyba jej na mózg padło. Zostawiła ojca i mnie i poszła za kochasiem. Ta jej ucieczka do nowego życia trwała dosyć długo. Po jednym kochasiu trafił się drugi, potem trzeci. Wszyscy okazywali się diabła warci. Co jeden to lepszy. Poniewierali ją, bili, a ona ciągle szukała wielkiej miłości. Ostatni raz widziałam ją w szpitalu pobitą do nieprzytomności przez ukochanego. Mój ojciec przesiedział przy jej łóżku parę ładnych dni, aż do jej śmierci. Najdziwniejsze z tego wszystkiego było to, że dopiero gdy matka umarła ojciec załamał się. Chciał też zobaczyć ten inny lepszy świat. Wyszedł kiedyś na dach naszego bloku i chciał polecieć do gwiazd. Rzeczywistość okazała się brutalniejsza od wizji. Zginął na miejscu. A ja rykoszetem po 20 latach poczułam się przetrącona. Mój mąż okazał się prawdziwą podporą dla mnie. Swoją obecnością, tkliwością i spokojem ukoił moje serce. Mam bliznę w sobie, która chyba się nigdy nie zagoi. Więc tak sobie myślę, że zbyt szybko wydajemy osąd o swoich uczuciach. A przeczucia zbyt często są mylne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
szaranaszakoleżanko, czyżby miał rację niepełnosprawny umysłowo analfabeta Thomas Fuller? "Nigdy nie pojmiemy wartości wody, póki studnia nie wyschnie." i coś a propos twoich słów pod adresem jaktomożliwej "Nie odległością mierzy sie oddalenie." Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do takkiej jednej
w życiu trzeba umieć żyć własnym życiem a nie rodziców czy męża ja teraz sie tego uczę a mam 44 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ożeszkulfon
no i co dalej autorko ? wcięło cie ? czy może zmądrzałaś ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jakaś
latawica. Pewnie znalazła nowego kochasia. A ten obiecał jej "miłość po grób" jak jej wykopie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to możliwe?
autorka się melduje pod wpływem waszych tekstów i swoich przemysleń i pamietnika (wyszperalam swój pamietnik) dochodze do wniosku, ze albo moj maz sie zmieni prawie calkowicie albo musimy sie rozejsc Zdalam sobie sprawe, ze ja sie po prostu boje podjac decyzje i dopoki jakos da sie wytrzymac to tkwie w sytuacji chore, ale taki tchórz ze mnie Nie obrazajcie mnie, ze sobie znalazlam kolejnego kochasia, to nie jest fair I kochanek to nie kochas, tylko po prostu uswiadmoil mi, ze moze byc inaczej i ze da sie inaczej I nie mowie tego w perspektywie zwiazku z nim, wiem ze nic z tego nie bedzie On ma kogos i tak zostanie Ale ogolnie zrozumialam, ze maz to nie jedyny facet na ziemii i ze mozna byc z kims, przy kim czjesz sie naturalnie i swobodnie A ja sie przy nim tak nie czuje, jemu nawet przeszkadza jak jem ... kiedys wrocilam po calym dniu glodna i zaczelam szybko jesc (nie jak swinia, ale szybko) A on skrzywil sie i z pogarda powiedzia, ze nie zachowuje sie jak kobieta .... po prostu moj maz szuka ksiezniczki eterycznej i ach och mdlejącej, a ja taka nie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
Autorko, tak sobie wpadam i poczytuję. Widzę zmiany w twoim podejściu do tematu. Pomijam fakt kochasia. Bo to kochaś nie kochanek. Kochanek to facet równoległy do męża przez dłuższy okres czasu. Jednorazowe bzykanko to kochaś. Tu nie chodzi o to byś wypełniła przysięgę małżeńską. Chodzi op to, że ty nie potrafisz rozmawiać ze swoim mężem. Tak. Nie chodzi o wykrzyczenie swoich racji, bolączek, rozpaczy. Chodzi o zwykłą rozmowę dwojga PARTNERÓW. Mąż z racji silniejszego EGO stał się przywódcą stada. Ty z powodu wygodnictwa ( zawsze lubiłaś żeby ktoś podejmował decyzję za ciebie ) stałaś się marionetką w rękach męża i to tylko na własne życzenie. Teraz nagle w wieku 30 lat chciałabyś móc stanowić o sobie sama. A tu dupa. Mąż przejął ster dowodzenia a ty no cóż stoisz na straconej pozycji. Dyktator nie odda tak łatwo władzy, którą mu sama dałaś. Więc skoro masz teraz okres BUNTU to wykaż się rozumem i doprowadź swoje relacje z mężem do PARTNERSKICH. Zdziwisz się jeżeli się to uda bezboleśnie zrobić. Pomyśl już nie o przysiędze. Przecież kiedyś tam spotykaliście się nie dla sportu. Sama chyba nie wierzysz w to, że ślub odbył się pod przymusem. Więc było wtedy UCZUCIE. Możesz to nazwać zauroczeniem chwili. Każda miłość zaczyna się od zauroczenia. Tylko później wszystko zależy od partnerów. Jeżeli ją pielęgnują to miłość rozkwita. Jeżeli przechodzą na etap przyzwyczajenia to kończy się frustracją. Tak jak u was. Śmiało mogę stwierdzić, że wasze małżeństwo jest jakie jest z waszej wspólnej winy. Po połowie. Zbierasz sama plony z tego co posiałaś. Jeżeli doprowadzisz do rozmowy z mężem, żeby powiedzieć co ci się nie podoba, co jest wspaniałe w waszym małżeństwie to wygrałaś. Tylko to musi być rozmowa, a nie punktowanie sekundantów. Nikt nie lubi żeby wytykać mu błędy. Ale jeżeli dowie się, że ma wspólnika w osobie żony... Zresztą co będę długo owijał w bawełnę. Za daleko zabrnęłaś. Teraz pora byś pokazała teraz na ile cię stać na POLU DYPLOMACJI. Bo musisz wiedzieć że to bardzo trudne zadanie. Być stanowczą kiedy trzeba, być słodką idiotką, być uroczą kochanką dla męża. I to wszystko na raz. więc ????????????? Ps Jeżeli to była miłość to dlaczego to przekreślasz ? A jeżeli było to wygodne podejście, że mąż zajmie się urządzaniem świata dla ciebie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta w szarym
Pallikocie masz całkowitą rację. To wszystko przerosło autorkę. Pisze, że poznała inny świat. Nieprawda. Ten świat istniał cały czas. To tylko ona tak późno stała się dorosłą. Więc teraz niech nie wymaga od innych tego co musi zrobić sama. Miłość to miłość. Jeżeli jej nie było to o czym tu pisać. Wywiązanie się z przysięgi małżeńskiej ? Bzdura. Ona ją złamała. A te wyrzuty sumienia to poczucie własnej winy. Zdała sobie sprawę że zrobiła coś na co nie ma usprawiedliwienia. Ja dzisiaj wiem, że jeżeli coś jest źle to nie zdradzam. Sama popełniłam ten błąd. Błąd, który mogłam i mogę naprawić. Zastanawiam się czy pomimo wszystko i na przekór wszystkiemu nie przeprowadzić rozmowy z mężem. Bo ja sama mam dosyć milczenia które jest pomiędzy nami. Sama chciałabym mieć dzieci. Jeszcze mogę, nie jest za późno. Ale pragnę żeby ojcem dziecka był mój mąż. Tylko czy on by tego chciał ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to możliwe?
zdaje sobie sprawe ze swoich blędow Ale wiem też , ze nie moge zostac w takiej relacji jaka jest I jak pisalam, zamierzam z mezem postarac sie to poukladac na nowych zasadach, o ile bedzie chcial Ja nigdy nie krzycze, ani nie atakuje w rozmowach itp to, ze dostal władze i rzadzi nie oznacza, ze tak bedzie do konca zycia Po drugie, jesli mu zalezy na byciu ze mna to chyba moje dobro a nie wladza powinny miec dla niego znaczenie nadrzedne Bo ja po prostu sie mecze w takiej relacji i jesli mnie kocha to powinien sie zastanowic I jesli nie bedzie potrafil sie zmienic to lepiej sie rozejsc Bo mnie to zameczy po prostu Dam rade tkwic przy nim mimo tego ze mi zle Nie zdradze go ponownie (wiem juz jak gorzki to smak), ale po co>? w jakim celu mam sie zameczac, w imie czego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"Pallikocie masz całkowitą rację." I tu się (nie wiem czy pięknie?) różnimy. Pallikocie, podobnie jak każdy z nas rację miewasz. Ale nie całkowitą. Zgadzam się z twoim określeniem jaktomożliwej jako dziecka, w przeciwieństwie do szarejnaszejkoleżanki - kobiety. Główna linia podziału między nimi biegnie jednak gdzie indziej. jaktomożliwa dopuściła się zdrady z niskich pobudek. Jej związek od samego początku daleki był od poprawności. Trudno jest uwierzyć, że coś nagle miałoby go zmienić na lepsze. szaranaszakoleżanka zrobiła to "ze zwykłej ludzkiej głupoty". I marzy jej się aby związek wrócił jeżeli nie na stare tory (wie, że to niemożliwe!) to chociaż w ich pobliże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
Ale ty nie pisz że sex z drugim facetem, czy w ogóle zdrada pokazała ci nowe życie. To inne życie istniało cały czas. To tylko ty zdobyłaś się na zdradę i przekonałaś się, że przespać się z kimś innym będąc żoną jest możliwe. Przejaw odwagi ? Buntu ? Nie sądzę. Raczej przejaw głupoty. Gdy ktoś ci mówi nie idź tą ulicą a ty pójdziesz i nagle okaże się że cię okradli. Do kogo masz pretensję ? Do złodzieja ? Do tego co ostrzegał ? Czy do siebie ? Nie miej pretensji do męża. Nie stawiaj mu ultimatum. Coś sama kiedyś postanowiłaś i jest to realizowane. Za twoją aprobatą. Teraz jesteś petentem i musisz napisać prośbę o cofnięcie decyzji. Śmieszne ? Dziwne ? Nie to tylko realia twojego związku. Teraz musisz być osobą proszącą. Nie byłaś partnerką. Stałaś się niewolnicą własnej wygody. Gdy stwierdziłaś że układ taki ogranicza cię pod jakimś tam względem. Stajesz okoniem. Wyobraź sobie że małe dziecko dyktuje ojcu jak ma postępować z szefem w pracy, który jest właścicielem firmy. Cóż malec 4 letni wie o zależności ? Ty w wieku 30 lat byłaś jak dziecko prowadzona za rękę. Mąż nie chce mieć Barbie w domu. Ty nią byłaś. Teraz masz do niego pretensję że robił co robił ? Nie masz nawet prawa stawiać mu ultimatum. Możesz jak pisałem wcześniej doprowadzić do ROZMOWY PARTNERSKIEJ. Wtedy zostaniesz potraktowana jak równorzędny uczestnik w grze. Małżeństwo to coś co pozwoli ci w starszym wieku przytulić się do osoby z którą spędzisz życie i popatrzeć wstecz pomyśleć sobie. BYŁAM SZCZĘŚLIWA. ALBO SPIEPRZYŁAM SWOJE ŻYCIE. Wybór należy do ciebie. Albo kiedyś powiesz o nim mój ukochany :) Albo powiesz o nim MÓJ WRÓG :( To tylko ty , TU I TERAZ ( mówię o twoim doczesnym życiu ) możesz zadecydować o losie dwojga ludzi. NIE TROJGA. Bo od twojego podejścia, a nie mężowskiego zależy ciąg dalszy.... To ty piszesz scenariusz swojego życia. Swoim postępowaniem. Starasz się obsadzać w tej sztuce nowe postacie. Cała akcja może odbyć się bez udziału osób trzecich. Dla ciebie kochaś stał się idolem. Dlaczego ? Bo z nim nie spędziłaś kilku lat życia tylko chwilę. Skąd wiesz jaki on jest naprawdę poza kilkoma pierdołami jakie ci powiedział. Bo jaki on jest naprawdę nie wiesz. Nie wiesz jak wyglądałoby z nim życie. Sam fakt, że facet będąc w związku z inną kobietą idzie z tobą do łóżka źle o nim świadczy. Cóż to za partner do porównania ? On nie przedstawia sobą żadnych wartości. To zwykły kundel latający za sukami co mają cieczkę. Sorry. Nie ccę cię obrażać, ale takie porównanie dla niego wydaje mi się idealne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"dochodze do wniosku, ze albo moj maz sie zmieni prawie calkowicie albo musimy sie rozejsc" Ja doszedłem do innych wniosków. Po pierwsze - za długo trwał w swoim własnym świecie, podbudowując swoje ego lekceważeniem ciebie i twoich względem niego oczekiwań. Po drugie - powiedział ci to jednoznacznie, żebyś nie miała złudzeń co do swojego miejsca w JEGO związku. Po trzecie - wasze drogi już dawno się rozeszły. "ja sie po prostu boje podjac decyzje i dopoki jakos da sie wytrzymac to tkwie w sytuacji" Daje się wytrzymać tylko dlatego, że on jest daleko i RZADKO bywa blisko. Jak już wróci może być tylko trudniej. A jak tak wróciwszy jeszcze usłyszy jakąś "plotkę".......... Wiem, że będziesz tkwiła..... aż do momentu kiedy zostaniesz WYRZUCONA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"To zwykły kundel latający za sukami co mają cieczkę. Sorry. Nie ccę cię obrażać, ale takie porównanie dla niego wydaje mi się idealne." Nie chcesz obrażać jaktomożliwej dlatego obrażasz jakiegoś gościa? IDEALNYM jest porównanie go do kundla latającego za sukami co mają cieczkę? Przecież jaktomożliwa pisała, że to ON robił uniki kiedy ONA zaczęła za nim latać. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to możliwe?
wyrzucona własnie, nie wiem, ale wydaje mi się, ze w jakis sposób jestem "stuknieta" Wole byc wyrzucona niz powiedziec komus - to koniec Jestem cholernym tchorzem :( co do kochanka - to zaczynam sie martwic, robi sie zazdrosny o mojego faceta, zlości się jak się dowie, że w czyms pomogłam męzowi, pytał mnie czy będę z nim uprawiac seks (z mezem) Boje sie, że on wywinie jakiś głupi numer A przeciez mowił o dyskrecji Cos czuje, ze zbiore tegie baty i nauczke dostane za swoj wyskok Ale cóż, poniose konsekwencje, jak zajdzie potrzeba jakbym mogla cofnąć czas :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
...A nie mówiłem ?......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przytulicka
Dla mnie jest to niepojęte. Jak można żyć pod jednym dachem z kobietą, która cię zdradziła? Jak można patrzeć na nią i nie czuć odrazy? Budzić się i patrzeć na jej ręce? Ręce, które dotykały innego? Czy można, nie tracąc szacunku dla samego siebie? Jak myślicie? Wybaczylibyście zdradę? Czy wyrzucilibyście zdrajczynię z domu? Może jednak wyrzucenie jej ze swojego serca i z domu jest najłatwiejszym rozwiązaniem? Błądzenie jest podobno rzeczą ludzką a miłość cierpliwa jest Ciekawa jestem twojej opinii cztomożliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość femme fatalna
hmzdrada pojęcie szerokie jak rzeka. Jedni zdradzają fizycznie inni psychicznie jedni odchodzą bo myślą że tamto jest lepsze inni zostają bo to było tak na chwilę tak dla sprawdzenia. Ja jestem w związku który powstał z chęci sprawdzenia co jest po drugiej stronie lustra..w między czasie lustro znów się przekręciło. Teraz ja jestem po drugiej stronie lustra on jest ze mną ale ma mnóstwo koleżanek. Czy ja mu ufam ? Nie. Czy mnie zdradził? Nie rozpatruje tego w tej dziedzinie jak kiedyś powiedział pewien piosenkarz Ktoś kogoś przeleciał? I co z tego ? Powiem tak kocham go i póki wraca do mnie i ja jestem najważniejsza i moje zdanie niech tak zostanie. Wiem to beznadziejny układ ale kobieciarza nie utrzymasz w ryzach a jednak on też coś czuje jak wciąz jest. Ot takie przemyślenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to możliwe?
Przytulicka mozna, skoro sie nie wie o tym Ja zaś wiedzialam o jego wyskokach i mimo, ze bolalo - nie potrafilam odejsc Przyczyn pewnie wiele - milosc, strach przed samotnoscia, wiara w to, ze bedzie lepiej, wiara w jedna milosc na cale zycie (jak to czytalam w ksiazkach i pragnelam te przeklete ksiazki na sile w zycie wprowadzic) Jak go nie bylo same zle mysli w glowie, jak sie pojawial i na niego patrzylam to wszystko wylatywalo na chwile z glowy i cieszylam sie, ze jest Chore to wszystko, zycie jest chore Emocje sa takie trudne, radzenie sobie z nimi, chcialabym byc twarda i nieemocjonalna, postepowac jak robot Mysle, ze mogloby byc latwiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
To w końcu kochasz tego swojego męża czy nie ? Bo jak go kochasz to napraw wszystko i zrób z tego związku coś co sobie wymarzyłaś. A JAK NIE KOCHASZ TYLKO BOISZ SIĘ SAMOTNOŚCI TO WALNIJ MĘŻOWI PROSTO Z MOSTU. I nie pisz, że boisz się tego czy tamtego. Jeżeli kochasz tak prawdziwie, tak mocno, tak wiesz..... To ta miłość powinna ci dodać skrzydeł. A jeżeli wpadłaś w czarną dziurę to właśnie ta miłość, albo wizja utraty jej powinna cię zmobilizować do walki o te marzenia. Błądzić jest rzeczą ludzką. Każdego dopadają wątpliwości. Ale jeżeli staje się to obsesją, to koniec z marzeniami. Pozostaje tylko chora wyobraźnia. Więc walcz o te swoje marzenia i pamiętaj o tym co zrobiłaś i jak to smakuje. Pamiętaj o tym kacu po..... A kochaś..... No cóż okazał się jak sama widzisz psem ogrodnika. Znalazł cielęcinkę należącą do kogoś innego i rości sobie prawo do jej posiadania. Bo to właśnie kochaś traktuje cię jak swoją własność. TRAKTUJE CIĘ JAK PRZEDMIOT. Widzi w tobie tylko dupę do bzykania a nie kobietę. A mąż wbrew wpisom co poniektórych traktuje cię jak SWOJĄ WŁASNĄ OSOBISTĄ ŻONĘ. ZAŚLUBIONĄ I LEGALNĄ. PEWNIE JESZCZE NOSISZ JEGO NAZWISKO. A WIĘC JESTEŚ JEGO WŁASNA !!!!! Taka jest różnica pomiędzy żoną a kochanką. Do żony wraca się jak do macierzystego portu dla odzyskania spokoju. A kochankę pierdoli się po kątach. No bo kochanka to przedmiot. Taki jak szczoteczka do zębów. Niby jej nikomu nie użyczysz ale rościsz sobie do niej prawo własności. Nieważne, że jutro zafundujesz sobie nową. A mąż ? No tak ten mąż. NIE OKAZUJE MI TAK UCZUCIA JAK SOBIE WYMARZYŁAM. A kochaś okazał tę wymarzoną czułość i delikatność. Bo ty sobie wymarzyłaś, ale jemu (mężowi ) nie powiedziałaś. Nie powiedziałaś mu o swoich pragnieniach. Nie powiedziałaś jak go kochasz. Co do niego czujesz..... Piszesz że nie unosisz głosu w rozmowie z nim. Ale wylewasz na niego swoje żale i pretensję. A wystarczy tylko odrobina czułości i delikatności. Ten mąż to tylko facet. Gruboskórny, nie obnosi się z tą swoją tkliwością. On nie ma czasu i predyspozycji na zabawę w HARLEKINY. Ja go nie bronię. Postaraj się tylko zrozumieć. A kochaś ? No cóż. To wcale nie jest skala porównawcza do męża. Kochaś wcale ci nie pokazał nowego, lepszego świata. To tylko ty spieprzyłaś ten swój stary świat, który mógłby być taki wspaniały. Więc do cholery postaraj się coś naprawić, a nie burz tego co stworzyłaś, i nie próbuj budować czegoś nowego na gruzach tego co mogło być pałacem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta w szarym
W związku o kłótnię nietrudno. Nadzwyczaj łatwo wręcz. Najtrudniej się dogadać. Bo znacie się na wylot. Zalety swoje znacie, ale i wady. Z czasem coraz więcej wad. Wszystkie bez wyjątku wreszcie. I trzeba z nimi żyć. Współżyć. Bo wad wyzbyć się ciężko. Oduczyć złych nawyków nie sposób. A sposobu bycia się nie zmienia. A już na pewno nie na czyjeś życzenie. Kochającej nas osoby. Bo przecież kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Więc dalej niech kocha. A pracować nad sobą wówczas będziemy. By miłość tę jak najlepiej wynagradzać. Powodów kłótni partnerów jest wiele. Są ich miliony. Wylistować wszystkie nie sposób. Spamiętać także. Wymienię więc kilka. The most popular. Pieniądze. Ale to płytkie. I błahe. Rodzina. Ale nie ona ma żyć z nami pod jednym dachem. Spojrzenia na przyszłość różne. Pomysły na życie. Je już jest ciężko pogodzić. Bo rozdwoić się nikt nie może. A wspólny wybór zawsze kogoś krzywdzi. Najgorszy zaś jest kompromis. Bo w swej wspaniałości krzywdzi obydwie strony. A niby jest jednak porozumieniem. Wreszcie zazdrość. Niejedno miłosne imperium upadło z zazdrości. Legło w gruzach zupełnie. Zazdrość oraz brak zaufania. Ranią bardzo. Stronę zazdrosną. Ale i drugą także. Bo braku zaufania są wyrazem. Żal też jest w związku trudnym rywalem. Gdy życia co biec razem mają, na innych funkcjonują zasadach. Równowaga jest wówczas zachwiana. Ktoś cierpi, gdy miło czas spędza ktoś. Kłócić trzeba się umieć. A kłótni rodzaje są różne. Są te głośne. Gdy pioruny lecą. I przekleństwa. Są te nieme. Gdy słów brak. Lub gdy słowa są, ale wypowiedzieć ich nie umiemy. Ze strachu. Z miłości. By drugiej osoby nie ranić. W obawie o związku przyszłość. Są kłótnie półnieme. Gdy jedna strona nawija. A druga się zdobyć nie może. Te są wymagające. Nauczono nas porozumiewać się słowami. Bez słów także umiemy. Ale żeby to połączyć? Sami musimy się tego nauczyć. A sztuka o trudna. Kłótnie mogą trwać krótko. Ale i ciągnąć się wieczność. Mogą pozostać niewyjaśnione. Gdy zdajemy sobie sprawę, że sprawa tylko przycichła. Gdy wiemy, że druga runda przed nami. Odroczona została tylko. Oczekiwać na nią trudno. Wręcz strach. Bo nigdy nie wiesz, jak będzie. Ale w związku w zasadzie zawsze tak jest. Nie możesz wiedzieć jak będzie. To chyba też piękne jest w związkach. Że bywają chwilami nieprzewidywalne. Choć czasem to też bywa problem. Bo chcielibyśmy wiedzieć, co nas czeka. Kłótnie wreszcie kończą się różnie. Te w związkach dobrze się kończyć powinny. Happy endem jak bajki. A jednak nie zawsze tak jest. Bo kłótnia to jednak pole bitwy. A z pola bitwy nie wszyscy schodzą pokonani. Niektórzy uciekają. Innych znoszą na tarczy... A co po kłótni? To zależy od jej finału. Ale wiem jedno. Dla dwojga kochających się ludzi, nie ma problemu z którym mogą nie wygrać. Albo chociaż zachować twarz. Miłość na to nie pozwala. Dlatego zakochani raczej się dogadują. I cieszą się dalej szczęściem. Czasem bywa inaczej. Rozstają się. W kłótni lub w zgodzie przez życie idą osobno. Nikt tego nie chce. Nikt nie wie co wtedy by zrobił. Co czułby po rozstaniu. Pustkę? Rozdarcie? Nienawiść? Może wszystko na raz? Każdy pewnie wtedy myśli, że będzie bolało. Jakiś czas na pewno. Potem przestanie. Bo ból mija. Pamięc także. Tego co dobre i złe. Ale wiem jedno. Wiem bo to czuję. Miłość. Ona żyje wiecznie! I tak właśnie kocham. Bo kochać inaczej bym nie chciała. Nie umiała. Kocham tak, że cokolwiek się nie stanie, kochać będę na zawsze. Na dobre i na złe. Z nadzieją na to dobre. Bo wiele dobrego mnie spotkało. I oby spotykało dalej. U boku mojej miłości. Tej samej od lat. Tej samej na lata. Tej samej na zawsze. Zdobyłam się na odwagę,. Impulsem był ten topik. Stwierdziłam że przyglądam się odbiciu w lustrze. Sytuacja zbliżone fakty i pobudki. To wszystko spowodowało przypływ żalu za tym co straciłam. To czego pragnęłam. Powiedział mu wszystko i wyszłam, żeby miał czas na spokojne przemyślenie. Nie mogę mu stawiać żadnych warunków. Wiem, że to tylko on może postawić swoje żądania. Jeżeli on tylko się zgodzi. A jeśli się zgodzi to chyba będzie mój najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Długo to trwało. Ale żeby zdobyć się na odwagę i pozbyć się strachu pomogła mi ta sytuacja na tym topiku. Przeżyłam to jeszcze raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
czyli coponiektóry wpisujący pozwoli sobie nie zgodzić sie kolejny raz z panem P. "A kochaś..... No cóż okazał się jak sama widzisz psem ogrodnika. Znalazł cielęcinkę należącą do kogoś innego i rości sobie prawo do jej posiadania." W 8 letnim związku jaktomożliwej z pewnym gościem, zwanym dla uproszczenia mężem tylko pierwsze 3 lata były niepsoogrodnikowaniem. Inny gość, zwany umownie kochasiem, znalazłszy sobie cielęcinkę usłyszał od niej, że odchodzi od męża. (Panie P. nie czytałeś tego?) Wobec powyższego zaczął mieć apetyt nie tylko na MIENIE ale i na BYCIE. A cielęcinka ? No cóż, ona tylko tak ŻARTOWAŁA. ;) (Ładne żarty jak pół ch.w.d.) :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×