Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czy to możliwe?

czy zdrada może naprawić zwiazek?

Polecane posty

"może nie naprawi, może na pewno nie naprawi" może, chyba, na pewno naprawi..... ale FAKTYCZNIE daj mu szansę....... powiedz mu KIM JESTEŚ.... daj mu szansę, żeby Ciebie zdobył (po raz pierwszy i pomimo) albo też.... DAJ SZANSĘ SOBIE! na co? Na to aby NIKT NIGDY nie pomylił Szymańskiego (być może Stefańskiego, czy też kogoś zupełnie inaczej zwanego) z Plichtą...... amen (zwanego też wśród pewnychinaczej!) hej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zanim się pożegnam.... pozwolę sobie (wbrew tym, którzy twierdzą, że nie mam prawa, bo.....to oni DYKTUJĄ kto prawo ma) pożegnać się cytując Mleczkę. NIE PIERDOLCIE BEZ SENSU!!!!!! Pomimo, że PIERDOLENIE jest rzeczą FAJNĄ!. Pa do miłego.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"czy zdrada może naprawić zwiazek?" Proste pytanie, prosta odpowiedź. Jak się nie polepszy to się popieprzy. Ale.... spróbować trzeba!!!!!! Jeżeli, mówiąc ZWIĄZEK masz na myśli to co mają na myśli ludzie NORMALNI, to dlaczego pytasz anonimowych NAS, zamiast NAJPRZÓD spytać PARTNERA? Jak pytasz "post factum" to pytasz wiedząc już przecież..... :( jaktomożliwa, czy traktujesz nas jak idiotów, z powodu iż........? czy jesteś (nie daj Wielki Wybuchu!!!!!!) NORMALNA? z poważaniem (w stopniu NAJWYŻSZYM) idota? imbecyl? ....podpowiedz mi WŁAŚCIWE (w twojej nomenklaturze) słowo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez rozumu
jaktomożliwa (z pełnym uszanowaniem), gdybyś była facetem, to zadalbym ci pytanie, czy nie zamieniłaś się przypadkiem na głowy ze swoim INSTRUMENTEM. Wielki Wybuch stworzył CZŁOWIEKA. Dał mu ROZUM i WOLĘ. I powiedział MU też: IDŹCIE I ROZMNAŻAJCIE SIĘ!!!!!! Przyłączam się do jego apelu...... Ale dodam (tak od siebie).... jedna komórka łacząc się z drugą komórką...... tworzy..... niezależną od poprzednich.... KOMÓRKĘ trzecią. jaktomożliwa, przestań sobie przypisywać rolę Wielkiego Wybuchu... (nawet jeżeli nie kwestionujesz tego, że zostałas stworzona na "obraz i podobieństwo") albo korzystaj z danego ci (przez Wielki Wybuch!) rozumu i woli, albo poddaj się "podczepiającym się pod PROROKÓW hochsztaplerom" (patrz tatuś, dr, dyr. tadzik!). jaktomozliwa, Pan Bozia dał ci COŚ..... ....nie SPIERDOL TEGO....... BAJ, BAJ.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta w szarym
Wpadłam na temat przypadkiem. Raczej skojarzeniem tytułu do sytuacji z mojego życia. Wyszłam za mąż w wieku 18 lat. Mąż po 1,5 roku dostał propozycję wyjazdu za granicę do pracy. Byliśmy na starcie życiowym bez własnego kąta. Postanowiliśmy razem (nie osobno) kolektywnie, że mąż i ja skorzystamy z takiej okazji. Po krótkich obliczeniach wyszło, że po roku mamy mieszkanie, po 2 meble i samochód. Więc jak się rzekło to i do dzieła. Rozłąka okazała się dłuższa od planowanej. W sumie trwała 8 lat. Po około 5 latach i nawet dość częstych wizytach męża w domu i moich u niego zaczęła doskwierać samotność. Mieszkanie już było, samochód też, rozkręciłam własną firmę i to nieźle prosperującą. Z mężem częste pogaduchy na skypie. Czułe maile itp, ale..... No właśnie, zabrakło tej fizycznej bliskości najbliżej osoby. W trakcie wizyt pojawiały się sprzeczki, ba nawet ostre kłótnie. Mówiliśmy sobie słowa których naprawdę nie chcieliśmy powiedzieć. Nagle stało się. Znalazł się macho, który jak to ktoś tu napisał ponawijał makaronu na uszy i wlazłam mu do łóżka Jak się wtedy czułam ? Na początku niby satysfakcja, że mu dowaliłam z grubej rury. Później KAC, GIGA GAC. I jeszcze większy KAC MORALNY. Nie mogłam sobie poradzić z tym, wszystkim. Przy najbliższym spotkaniu z mężem chciałam jakoś wszystko posklejać, coś pieprzyłam o jakimś równouprawnieniu, o swoim zdaniu, o moich planach na życie. Po pół roku mąż dowiedział się od kogoś tam, gdzieś tam od jakiegoś wspólnego znajomego, że jego żona daje dupy na lewo i prawo. Ja wiedziałam, że był to jeden facet i tylko jeden raz. Ale walczyć z plotką się nie da. Odbyła się poważna rozmowa. Powiedziałam prawdę. Mąż wyszedł tak jak stał. Po roku wrócił do kraju na stałe. Kupił sobie mieszkanie. Ma też własny biznes. Czasem spotykamy się u wspólnych znajomych. I nic....... Jest sam. Wiem to na pewno. Po latach z nim i w samotności wiem że jedyną osobą na którą mogę liczyć jest ON, Mój mąż. Nie mamy rozwodu. Ile razy potrzebuję pomocnej duszy on zjawia się jakby wyczarowany. On jest obok i bez słowa robi to co robiłby gdy byliśmy razem. Wiem, że gdybym powiedziała choć słowo wszystko wróciłoby do normy. No prawie wszystko. Tylko to słowo nie może przejść mi przez gardło. Nie z powodu dumy. Z ogromnej obawy odrzucenia przez męża tej szansy jaką mógłby mi dać. Tak. Nie ja jemu, ale on mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
kobieta w szarym, dawno nie czytałem niczego tak konkretnego. Ludzie popełniają błędy. Nawet niewielki błąd może czasem skutkować wielkimi konsekwencjami. Ale żyć trzeba. Ludzie często mocno nawet dotknięci przez innych wybaczają im. Mam wrażenie, że twój mąż jest jedną z takich osób; on ci wybaczył. Piszesz, a ja się z tym zgadzam, że jeżeli ktoś komuś miałby dawać jakąś szansę to tylko mąż tobie. Ale jesteś realistką i wiesz, że są takie sytuacje w życiu kiedy "danie szansy" jest pustosłowiem. Na co miałabyś dostać drugą szansę? Na to aby nie zdradzić po raz drugi? Taką szansę masz zawsze i nieustannie. Bez niczyjego nadania. życzę ci szczęścia w życiu podobnie jak pozostałym współuczestnikom tego topiku (a tym, którzy nie zdradzili jeszcze "ani razu" polecam "burzę mózgu" PRZED - co nie oznacza wcale, że PO jest już niepotrzebna) PS nie byłbym sobą gdybym nie WYKORZYSTAŁ fragmentu twojej wypowiedzi, który wydaje mi się wykorzystania godny. ".......daje d**y na lewo i prawo. Ja wiedziałam, że był to jeden facet i tylko jeden raz. Ale walczyć z plotką się nie da." Na walkę z plotką jest jedno mocne narzędzie: "to WSZYSTKO jest nieprawdą". Ty takiego narzędzia już się pozbyłaś. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta w szarym
Piszesz Franki "Na co miałabyś dostać drugą szansę? Na to aby nie zdradzić po raz drugi? Taką szansę masz zawsze i nieustannie. Bez niczyjego nadania." To jest tylko twoja nadinterpretacja. Kiedy miałam wypadek samochodowy i leżałam w ciężkim stanie w szpitalu, to właśnie mój mąż siedział przy moim łóżku dniami i nocami dopóki nie doszłam do siebie. Kiedy chciałam mu coś powiedzieć, on nie pozwolił mi nic mówić. Jego słowa pamiętam do dzisiaj. .."wiem wszystko i rozumiem wszystko, nie martw się o jutro. Jutro jest nieważne. Ważna jesteś ty tu i teraz.".... Nie zrozum mnie źle, ale jesteś trochę zarozumiały w swoich dywagacjach. Natomiast co autorka zrobi ze sobą, czy ze swoim sposobem myślenia to już jej sprawa. Ja za swój błąd zapłaciłam naprawdę wysoką cenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
kobieta w szarym, moje uznanie dla tego co napisałaś było szczere. Czy nie próbujesz mi zasugerować, że było bezpodstawne i wynikało z mojego niezrozumienia tego o czym i jak pisałaś? :( "Nie zrozum mnie źle, ale jesteś trochę zarozumiały w swoich dywagacjach." Akurat szczególnie ciebie dobrze rozumiem i rozumiem twoją delikatność przejawiającą się chociażby w tym "trochę" przed "zarozumiały". Przecież tego nie da się ukryć, że jestem zarozumiały. Czy uważasz, że jednak jestem aż takim idiotą iż próbuję ukryć coś co jest moim "popisowym numerem"? Jeżeli coś "ukrywam" to wyłącznie "sprawy poważne"; staram się jednak robić to tak aby dało się je znaleźć. kobieta w szarym, Pozwól, że będę się trzymał swojej wersji (odnośnie twoich walorów) i odnosił się do twoich wypowiedzi wyłącznie (no może prawie wyłącznie) z największą powagą. Powtarzam więc pytanie z prośbą o poważne potraktowanie. Na co miałabyś dostać drugą szansę? Pięknie opisujesz zachowanie swojego męża podczas twojego pobytu w szpitalu. Domyślam się (chociaż nie do końca jestem pewien) iż miało to miejsce w czasie SPRZED. Ze szczególną uwagą przeczytałem jeszcze raz twój pierwszy wpis. Tu już nie mam wątpliwości, że dotyczy stanu PO. "Ile razy potrzebuję pomocnej duszy on zjawia się jakby wyczarowany. On jest obok i bez słowa robi to co robiłby gdy byliśmy razem." Wnioski z analizy tych dwóch tekstów wyciągam następujące: W drugim tekście brakuje SŁÓW, chociaż czyny przecież też ŚWIADCZĄ. A teraz się powymądrzam..... 1. jeżeli zrobiłem złe założenie i sytuacja w drugim wpisie miała miejsce też już PO - to jesteś SUPER SZCZĘŚCIARĄ (widocznie na to zasługujesz!) 2. jeżeli zaś jest tak jak założyłem.....to....(patrz. wyżej) i znów na poważnie podzielę się swoim SUBIEKTYWNYM zdaniem... Twój mąż przeżył SZOK. Potrzebuje spokoju aby dojść do siebie. Nie robi nic głupiego dając ci równocześnie czytelne sygnały, że podobnej postawy oczekuje od ciebie. To już jest bardzo dużo. Ty, mając świadomość tego, że on nie potrzebuje twojej pomocy w rozmówieniu się samemu ze sobą, nie wiedząc jak długo przyjdzie ci czekać, nie majac nawet symbolicznej gwarancji, że wogóle jest sens czekać, jednak CZEKASZ. Ja uważam, że czekasz mądrze. Ale przecież NIE DOMAGAM się od ciebie identycznej jak moja oceny sytuacji. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki z ;)
przykładowy bronek z takąż pelagią byl sparowani od zawsze (czyli tak gdzieś od przedszkola) w trakcie konsumpcji bronek odkrył, że jego pelagia nie jest już dziewicą czy bronek miał prawo doznać szoku? czy pelagia oczekuje od bronka dania drugiej szansy, która ma jej przywrócić dziewictwo? czy bronek nie potrzebuje czasu na to aby zdecydować czy z ową pelagią chce być POMIMO? czy jeżeli bronek uzna, że nie potrafi jednak bez pelagii się obyć to znaczy, że daje jej jakąś szansę? .....to tylko takie sobie trochę zarozumiałe dywagacje.... .....a może tylko pytania nietechniczne....... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
kobieta w szarym, jeżeli kiedyś twój mąż do ciebie wróci (czego ci życzę) to nie dlatego, że da ci którąś tam szansę. Jeżeli jego powrót będzie się wiązał z równoczesnym oczekiwaniem twojej wdzięczności za jego "heroiczny czyn" to będzie znaczyło tylko i wyłącznie tyle, że JA pomyliłem się co do NIEGO. Podobnie jak twoje owej wdzięczności świadczenie (bez względu na to czy oczekiwane) będzie znaczyło tylko i wyłącznie to, że JA pomyliłem się co do CIEBIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
Uważam, że ludzie nie powinni być ze sobą z wdzięczności nawet jeżeli cieszy ich win darowanie. uwaga!!!!! będzie herezja.... człowiek w dramatycznej sytuacji ekonomicznej cieszy się z jałmużny ale nie musi być ani wdzięczny ani też darczyńcy zobowiązany ten kto ową jałmużnę daje robi to dla siebie; jeżeli oczekuje czegoś więcej niż uśmiechu i błysku szczęścia w oczach obdarowywanego to tak jaby sam sobie w dupę wkładał te pieniądze (tak na wszelki wypadek - na czarną godzinę) :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to możliwe?
witajcie, aktualnie zycie zawodowe mnie angazuje - masa roboty, nie wyrabiam, czasu brakuje i skupiam sie teraz na pracy Z niej zyje, wiec ona najwazniejsza A milosc? ta nie istnieje i nie bede jej juz poswiecac czasu wiecej niz to potrzeba odpuszczam to sobie skupiam sie na pracy A co wyjdzie w zyciu uczuciowym to sie okaze Nie chce mi sie juz starac, najbardziej chce byc sama i miec swiety spokoj :) dziekuje wszystkim za wpisy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBRRRRRRRRR
Vincent van Gogh Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. Kobieto w szarym to twój mąż, czy ty nie możesz powiedzieć tego o sobie? czy na pewno twoja stagnacja wynika ze strachu przed odrzuceniem? Myślisz że zasługujesz aż na taką kare? Ja nadal uważam że to czas, czas jest przyczyną zarówno twojego nieszczęścia jak i jaktomożliwej. Czas działa jak lekarstwo w traumatycznych przeżyciach wietrząc ból i powlekając szarością wciąż żywe barwy- tak działa czas. Jednak tak samo działa w innych przypadkach np przy rozłąkach. Również wietrzy uczucie i powleka szarością najpiękniejszy nawet obraz miłości. Najlepsze jest to że w tej chwili czas staje się twoim sprzymierzeńcem a przez te osiem lat był twoim wrogiem. Co mozna powiedzieć o lekarzu który chce wyleczyć to co sam spierdolił? Należy unikać kogoś takiego więc szara kobieto nie pozwól aby czas zatarł to co czujesz do męża jeśli nie jest za późno. Daj sobie szanse na szczęście i wybacz sobie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"A milosc? ta nie istnieje" Każdy ma prawo do głoszenia swoich poglądów. Nic mi do tego jeżeli te poglądy tworzą jakąś CAŁOŚĆ. Jeżeli wydają mi się jakieś takie niespójne zaczynam stawiać pytania pomocnicze celem ich właściwego zrozumienia. jaktomożliwa, tuż po cytowanych na wstępie słowach popełniasz słowa następujące "A co wyjdzie w zyciu uczuciowym to sie okaze". Rozwiej moje wątpliwości. Co masz szczególnego na myśli myśląc ....... o życiu uczuciowym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
kolego bronku, przywołujesz słowa chorego psychicznie, wariata, ..., ...., ..... mówiąc językiem współcześnie zrozumiałym - jakiegoś kompletnego popierdoleńca. Co autor (ja, nie vicek) miał na myśli wspominając kim był cytowany przez ciebie gość (vicek)? Zbyt często z góry już odrzucamy WSZYSTKO co może z siebie wydalić jakiś popierdoleniec. Najczęściej en block odrzucamy z powodu swojego lenistwa umysłowego. Ludzie chcą (żądają wręcz!!!!) aby im podać na tacy. I oczywiście są tacy co podają. Chwała im za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
i teraz... tradycyjnie już.... zgadzam się z tobą, bronek ale nie en block "Co mozna powiedzieć o lekarzu który chce wyleczyć to co sam spie**olił? Należy unikać kogoś takiego" noooo, niekoniecznie..... aby wzmocnić (niektórzy czytelnicy tego potrzebują) przekaz, posłużę się moim osobistym (wzmacnianie szczególne) PRZEŻYCIEM kiedyś dane mi było znaleźć się na stole operacyjnym (nie nagle; po badaniach, konsultacjach itp) lekarz operację spierdolił ale owo spierdolenie wyszło na jaw w środku nocy, po kilkunastu godzinach od operacji dużur nocny miał spiedoliciel ja byłem już "medycznie przytomny" chociaż "decyzyjnie ubezwłasnowolniony" jeszcze spierdoliciel uratował mi życie Przyszedł taki czas kiedy moja przytomność osiągnęła również stan świadomości. I zadawałem sobie oczywiście pytania. Mnóstwo pytań. Gdybym nie był "decyzyjnie ubezwłasnowolniony" przegoniłbym partacza, nie dopuścił do poprawki. ale.... finis coronat opus nie kończy jednak pytań..... gdyby na dyżurze był inny lekarz.....? liczył się czas a on musiałby najpierw ustalić co spierdolił spierdoliciel; a spierdolić mógł wiele spierdoliciel WIEDZIAŁ czego nie spierdolił co pozwoliło mu błyskawicznie i skutecznie zadziałać w obszarze, w którym owo spierdolenie mogło nastąpić wracając do bronkowego pytania... Co mozna powiedzieć o lekarzu który chce wyleczyć to co sam spie**olił? - zapewne dużo więcej niż o takim, o którego spierdoleniach nie wiesz jeszcze NIC. ale to tylko takie moje SUBIEKTYWNE zdanie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBRRRRRRRRR
hej franki:) czy lekarz swoją diagnozą lub swoim zachowaniem posłal cię na stół czy fakt że tam się znalazłeś było jego winą lub niedopatrzeniem? Za drugim razem tak ale ta pierwsza operacja? Szarej naszej koleżance czas również pomoże zapomnieć - wyleczy ją ze smutku i poczucia winy jednak owy czas dsam jej namiszał w życiu. Gdyby psychiatra rozkochał w sobie swoją pacjentkę to później powinien strzelić jej terapię na odkochanie?(chyba powinien ale ja bym go chyba olał) Czy jak chirurg swoją diagnozą wsadzi cię na stół operacyjny a ty dowiesz się że wcale tego nie potrzebowałeś dalej będziesz się pchał na ten stół? Poza tym franki jeśli ktoś powie mi coś co mi się podoba nie ważne czy jest zdrajcą, mordercą, chorym psychicznie , czy oszustem będę go cytował:) -twój fan ja miłego dnia wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam pytanko techniczne
"aktualnie zycie zawodowe mnie angazuje" najpierw zaangażował cię mąż kochanek też cię zaangażował teraz angażuje cię praca kto/co zaangażuje cię jutro? czy nie uważasz, że jesteś już na tyle dużą dziewczynką aby przestać zdawać się na innych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"czy lekarz swoją diagnozą lub swoim zachowaniem posłal cię na stół czy fakt że tam się znalazłeś było jego winą lub niedopatrzeniem? Za drugim razem tak ale ta pierwsza operacja?" wybacz bronku, ale nie rozumiem tego co napisałeś... mówię szczerze, bez ironii czy mógłbys to podać mi na tacy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
że jestem psycholem, wariatem KAŻDY widzi ale traktowanie wszystkiego co mówię jak jednego wielkiego bełkotu jest skutkiem lenistwa umysłowego moich interlokutorów podsunąłeś mi vicka podziękowałem ci za to WIEM, że ty zauważyłeś moje podziekowanie, chociaż nigdzie nie napisałem: BBRRRRRRRRR! (ani nawet bronku!) dzięki! z poważaniem franek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"Szarej naszej koleżance czas również pomoże zapomnieć - wyleczy ją ze smutku i poczucia winy" Wciąż z niecierpliwością czekam na głos szarejnaszejkoleżanki. Bo mam takie wrażenie, że ona jeszcze nie jest na etapie gojenia ran za pomocą czasu. Odniosłem też wrażenie, że jej mąż "nie zatrzasnął jeszcze drzwi".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
Wydaje mi się, że szaranaszakoleżanka mając świadomość jaką burzę mózgu przechodzi jej mąż, czeka mądrze (nawet gdyby owo czekanie nie przyniosło oczekiwanego skutku). Ona nic w tej chwili zrobić nie może, żeby wpłynąć na takie zakończenie burzy, które będzie przynajmniej częściowo ją satysfakcjonowało. ONI (wciąż tak uważam) są ciągle jeszcze w stanie równowagi chwiejnej. Każda ingerencja szarej może wciąż wywołać wyłącznie lawinę. ŚNIEG musi najpierw stopnieć. Ona to wie i boi się naruszyć ten stan kruchej równowagi. Wg mnie szaranaszakoleżanka jeszcze nie wygrzebuje się spod lawiny. Ona wciąż jeszcze czeka z nadzieją (nie mylić ze ślepą wiarą!) na stopnienie śniegu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
z powodu GDYŻ PONIEWAŻ DYPONUJĘ BRAKIEM chwilowym równie interesujących zajęć, pofilozofuję sobie..... BYĆ czy MIEĆ? oooooo, to jest pytanie.... filozofowie dyskutują od zawsze i zawsze dyskutować będą my, prosty ludek (filozofując tak barzy po góralsku) już dawno sobie na nie odpowiedzieliśmy żeby BYĆ, trzeba MIEĆ Tego, że MIEĆ należy, nie kwestionujemy. Problem pojawia się wtedy kiedy pada pytanie następne. ILE trzeba MIEĆ aby BYĆ? ...i tu leży pies pogrzebany.... Weźmy taki, pierwszy z brzegu, przykład...... "Po krótkich obliczeniach wyszło, że po roku mamy mieszkanie, po 2 meble i samochód. Więc jak się rzekło to i do dzieła." Jak to często bywa, podczas realizacji pojawiają się różne, nie do końca przewidziane, trudności. Zamiast teoretycznych 2 lat przeznaczonych na realizację celu (przypominam, że celem jest MIEĆ ABY BYĆ) przeznaczamy 3 (+50% to nie jest mało biorąc pod uwagę rosnące niebezpieczeństwo utraty BYĆ). Mijają 3 lata i powinno pojawić się pytanie czy aby plan jest REALNY. W przykładzie, z którego czerpię, brak jest danych na temat "burzy mózgów" po owych 3 latach, ale coś jednak jest... "Po około 5 latach ........Mieszkanie już było, samochód też, rozkręciłam własną firmę i to nieźle prosperującą." Plan został jednak zrealizowany (i to z nadwyżką!!!!). Wydawałoby się, że można już spokojnie zacząć BYĆ, nie tylko dlatego, że MIENIE już się MA, ale nawet zapewniło się sobie, jeżeli nawet nie przyrost owego MIENIA to wydaje się, że przynajmniej ciągłość owego MIENIA mienia. Wracając do przykładu..... "Rozłąka okazała się dłuższa od planowanej." To już wiemy.... ale do qrwy nędzy nie potrafię zrozumieć dlaczego "W sumie trwała 8 lat." :( NB ILE trzeba MIEĆ aby BYĆ? Dlaczego nie potrafimy dostrzec tego momentu, kiedy MIEĆ staje się celem BYCIA? ....oto jest pytanie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
i jeszcze tak na zakończenie miłej pogawędki w nawiązaniu do gorącego tematu nie potrafię wykrzesać z siebie empatii dla ludzi "poszkodowanych" przez ambergolda zbyt łatwo uznali za idiotów tych, którzy wybrali MNIEJ zamiast WIĘCEJ miło było......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
Franek wydziwiasz tylko a nie filozofujesz. Przecież nie od dziś wiadomo, że w Polsce to się tylko garba i długu dorobisz. A na prawdziwą egzystencję, nie mylić z wegetacją, potrzebny jest zasób brzęczącej monety. Więc jeśli pojawia się okazja zarobku za miedzą i jeszcze do tego istnieje szansa na przedłużenie pobytu to wiadomo, że każdy rozsądny człek w naszym kraju wybierze egzystencję, a nie wegetację. Tak więc twoje mieć czy być przestaje być pytaniem sensownym. Zadaj sobie pytanie Czy mając szansę na uczciwe zarobienie jakiejś tam kwoty skorzystać z niej czy nie. A co do kobiety w szarym. Odniosłem wrażenie, że podobne przypadki (le tylko podobne () a różne podejście do sprawy PO. Jak widać Kobieta w szarym jest jednak kobietą. A Czytomożliwa jest jeszcze dzieckiem. Pomimo jej deklaracji o tym czy o tamtym, pozostaje jak ta chorągiewka na wietrze. Co jej wpadnie do głowy, albo co jej się spodoba to czepia jak tonący brzytwy. Albo jak przedszkolak stara się pokazać swoją dorosłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam pytanko byznesowe
"w Polsce to się tylko garba i długu dorobisz" czy nie uważasz, że mądry człowiek (a już szczególnie w Polsce) nie takie rzeczy potrafi sprzedać? a znasz jakieś dane dotyczące polskiego eksportu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam pytanko byznesowe
"jeśli pojawia się okazja zarobku za miedzą i jeszcze do tego istnieje szansa na przedłużenie pobytu" jeżeli masz na myśli tę miedzę co ja to jak mam rozumieć "szansę na przedłużenie"? jeżeli zaś tę, gdzie musisz mieć pozwolenie na pobyt to nie uważasz, że byznes jest tam obarczony ogromnym ryzykiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
W Polsce jak przykład budowy autostrad na Euro 2012 ? Tak w taki sposób upadły duże firmy. Podobno mają dla nich pieniądze. Bo te z transzy za to już chinole zarypali. Więc ta druga forsa to z naszej kieszeni. PYTANIE - KTO NA TYM ZAROBIŁ ? Na pewno ci uczciwi. :P Jak afera Amber Gold wykazuje pralnia jest najlepszym polskim zarobkiem. A jeżeli chodzi o eksport. To jak kraj handlarzy ( bo polska teraz tylko na handlu stoi ) nieswoim produktem może cokolwiek eksportować ? No tak. GAZ ŁUPKOWY. Zaraz się pod niego podepną jacyś szpekulanci.:) Albo spekulanci. Zostanie to pewnie sprywatyzowane i ktoś zarobi na tym kasę. A Polak będzie tylko białym murzynem na plantacji. To tak tylko mimochodem. Widać należysz do frakcji finansującej PO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
No tak masz rację w Polsce byznes nie jest obarczonym żadnym ryzykiem. Jeżeli jesteś w klice. Natomiast za międzą bliższą czy dalszą, największym ryzykiem jest nieznajomość języka no o znajomości rynku nie wspomnę. Pozdro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×