Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zalosnaosoba

NIENAWIDZE SWOJEGO ZYCIA. koniec nadziei ;(

Polecane posty

Gość zalosnaosoba

Witajcie.. jak widac tekst jest bardzo dlugi, dlatego na wstępie dziekuje osobom, które wytrwają,a jeśli jeszcze napiszą cos madrego to będę bardzo wdzieczna ! Mam problem ze sobą, z chłopakiem, z zżyciem Mam 22 lata. Mam prace, której nienawidzę, jestem ponizana i obgadywana , a jestem zbyt slaba żeby na to nie reagować. A pracować musze doceniam to ze tam pracuje bo biorac pod uwage sama prace to naprawdę dobrze mi się trafilo. Mam chłopaka, 23 lata. Mieszka z rodzicami, nie pracuje („byle gdzie pracowal nie będzie), studiuje zaocznie ale poprawia rok bo lekceważy i mu się nie chciało uczyc. Na początku związek idealny, myślałam ze nareszcie trafiłam na idealnego chłopaka. Bylam tak bardzo szczesliwa..Dostalam skrzydel, myslalam ze nareszcie się doczekałam i będę miała szczęście !! Po roku wszystko zaczelo się psuc. Nie staral się w ogole, ciagle klotnie. Nie chciał isc do pracy, nie chciał NICZEGO planować. Nigdy nie przyszedł na czas na umowiona godzine. Zdarzalo mi się czekac na ulicy godzine kazda inna dziewczyna dalaby sobie spokoj (na początkach znajomości) ale ja bylam za slaba, stwierdziłam ze da się z tym zyc.. I tak od 2 lat. Obojetnie jaka okazjam, czy pociąg czy cos on się zawsze spozni, czekam na niego ja, czeka na niego często moja rodzina. ON ma to gdzies jeśli mowie ze moglby przeprosić to robi wielkie oczy miny i chce się klocic. Tutaj kolejny problem: klotnie sa o wszystko ! z jego strony. O to ze proszę żeby po sobie posprzatal, żeby przeprosil, ze mam pretensje ze kolejny raz nie spelnia obietnicy (nigdy zadnej nie spelnil). Nawet takie blahe powody jak doładowanie telefonu, on nigdy nie ma nic na koncie nie odpisuje nie dzwoni ja dzwonie caly czas, trace 50 zl miesięcznie od 1,5 roku prosiłam żeby przeniosl sobie nr do mojej sieci bo ma drogo u siebie w dodatku sam nie dzwoni nigdzie nie doprosiłam się. Nigdy nie spelnil obietnicy, a dal ich już kilka (kilka wymusiłam a i tak nie spelnil). Nigdy nigdzie sami nie byliśmy miał trochę pieniędzy ze sprzedaży na allegro i chciałam wyjechać na glupi weekend w dwojke nad jezioro, mam swoje pieniądze nie wyjechaliśmy, on woli wyjść z kolega na piwo do „ekskluzywnej knajpy niż zaoszczedzic jakies pieniądze. Rodzice go utrzymują, dawaja mu kase na piwo z kolegami ja tego nie rozumiem.. Rodzice to kolejny problem. MYslalam ze mnie lubia..zawsze byli mili teraz chłopak mi powiedział ze jestem nienormalna bo on musi do mnie jezdzic i powinnismy się widywać 1-2 razy w tygodniu i aboslutnie nie wolno spac razem przed slubem. Jak spimy u mnie (mama to toleruje) to dzwonią 5 razy się pytac o której będzie a na końcu robia wojne ze spi u mnie). A ja nie potrafie zrozumieć jak oni mogą tolerować to ze 23 letni chłopak jest na ich utrzymaniu nie chce isc do pracy a oni placa za jego zycie JA chce być tylko szczesliwa mowie mu o tym, wiele razy mowilam o swoich uczuciach. ON twierdzi ze ma dość rozmow(moich monologow) jestem nienormalna i mam przestać marudzić i mieć pretensje bo jest dobrym chłopakiem bo mnie nigdy nie zdradzil ani nie uderzyl. Mam tego dość klotnie caly czas, większość z jego winy, a ja nad sobą nie panuje. Obrazilam wiele razy jego rodzicow- przeprosiłam za to i to jest moja jedyna wina. Ze chce być szczesliwa !! Zrywalismy tyle razy on urywal kontakt a ja jestem zbyt slaba wydzwaniałam prosiłam blagalam. I tak się ciagnie od roku już.Caly czas mowi ze mnie nie kocha nic do mnie nie czuje a mnie to nie rusza, jestem tak zalosna Studiuje zaocznie, tak rzadko miałam wolne weekendy, zamiast odpoczywać musiałam spedzac cala sobote na błaganiach żeby spedzil ze mna dzień i zamiast relaksu w wekeend były 2 dni stresu i wygadywan ze on musial na wies przyjechać tu jest nudno u niego w bloku jest fajnie. Mam już tego dość. Dzisiaj przegial. Spal u mnie, prosiłam zebysmy spędzili razem dzień, miałam tyle planow fajnych on oczywiście powiedział ze nie bo rodzice . Wstalismy i go blagalam nawet zaproponowałam przyjemność fizyczna żeby tylko był ze mna, po wszystkim on powiedział ze zartowal nie kocha mnie i mam go odwieźć do domu bo on nie chce ze mna spedzac czasu Wiem ze jestem zalosna ze to zaproponowałam, po prostu nie umiem być sama.. Kocham go (nie wiem za co ) ale jestem za slaba żeby się rozstać, nie mam nikogo innego ;( Nie przezyje jeśli on jeszcze mnie zostawi. Nie wychodzę nigdzie nie mam znajomych, nigdy nie znajde innego chłopaka. Znam inne pary w naszym wieku, gdyby mój chłopak był chociaż w polowie taki jak inni, to już by mi to wystarczylo ! Ale on mnie po prostu przestal szanować i wiem ze jeśli raz to zaakceptowałam to już sobie pozwalal na więcej i to się już nie zmieni. Odnosnie przyszłości mowi ze rodzicow nie zostawi (sa w pełni sil żeby sami zyc, maja 50 lat ! ) i ze slub ewentualnie około trzydziestki bo on musi się wyszaleć. Mialam koleżanke przez cale dzieciństwo i okres dojrzewania zrobiłabym dla niej naprawdę wiele, były spięcia ale ogolnie przyjaznilysmy się smialysmy robilisym wszystko wspólnie. Poznalam chłopaka i odwrocila się ode mnie powiedziała ze mnie nienawidzi i mam zniknąć z jej zycia. Zamknelam się w sobie rozpaczałam, a ona w tym czasie wziela na swoja strone wszystkich naszych znajomych. Nie wiem co jej zrobiłam do tej pory jest mi przykro, ja placze a ona się smieje na mój widok. Przez to wszystko obojętnie co z mlodosci mi się przypomni to kojarzy mi się z nia bo zawsze była obecna i chce mi się ryczeć, nie mam wspomnień już. Mój ojciec był alkoholikiem. Znecal się nad nami psychicznie, obecnie nie wiem nawet gdzie zyje, nawet pieniędzy na dzieci nie dawal, przez co nie miałam nic jak bylam mala. Ostatnio czytałam swój pamiętnik : jak miałam 10 lat to pisałam ze chce się zabic ale tylko dziadek trzyma mnie przy zyciu bo nie chce żeby cierpiał. Nie mam zadnych dobrych wspomnień z dzieciństwa, nigdzie nie bylam , nic nie dostawałam. Najgorsze jest to, ze ta kolezanka wlasciwie to nikt nie wiedział o moim stanie. Bylam usmiechnieta dziewczyna, można nawet rzec przebojowa udawałam ze mam szczęśliwy dom, a przychodziłam do domu i ryczałam cale dnie. Nikt nie wiedział o moim smutku. Nauczyciele zawsze dawali mnie za przykład wychowania. Mialam swój swiat i stwarzałam dookoła siebie drugi idealny. Ja nie wiem jak to robiłam, teraz nie potrafie się tak maskować, jestem po prostu slaba i zalosna. Obecnie wystraczy ze spojrze na dziecko, uslysze słowa o milosci, o smutku,cokolwiek, pierdoly z zycia codziennego momentalnie mam lzy w oczach, nie potrafie zapanować nad wzruszeniem, nie wiem z czego to wynika. OD dzieciństwa mam tylko 2 sprawy które mnie trzymają przy zyciu : dziadek którego kocham i zawsze był dla mnie dobry i nie chce go krzywdzić oraz nadzieja. Resztki nadziei ze będzie dobrze. ZE będę zczesliwa, zebede miała szczesliwa rodzine i dużo dzieci i dam im to czego ja nie miałam. Wiele razy myslalam o samobójstwie, o tym jak zrobić. Nie chce życ na tym swiecie, nienawidzę swojego zalosnego zycia, nic mi sie nie udało i przez chłopaka stracilam nadzieje na normalny związek. Z drugiej strony mam cien nadziei ze może jeszcze musze swoje wyczekać i kiedyś powiem sama do siebie ze warto było czekac i nareszcie jestem szczesliwa. O samobójstwie mysle raczej w kategoriach zwrócenia na siebie uwagiNikt nie rozumie co się ze mna dzieje. Mialam kilka chwil ze dużo nie brakowało i zrobiłabym cos, na poważnie, nie żeby zwrocic na siebie uwagęI tego się boje, ze znow będzie chwila spokoju i pogodzenia się z moim losem i ze kiedyś to zrobie a przecież chyba nie chce;( Nie mam pieniędzy na psychologa, chciałam isc wiele razy. Mam obawy czy to cokolwiek da, jak obcy człowiek może przez godzine zrozumieć mnie. I czy w ogole komukolwiek będzie się chciało sluchac czegos takiego. Chlopak tego nie rozumie, uważa ze przesadzam, ze mam wyluzować bo mam 22 lata a nie 50. Nie rozumie ze nie mam ochoty na cotygodniowe imprezy do rana i wygłupy jego kolegow. Plany na przyszlosc mielismy. Dopóki mnie kochal to plany były. PRzestal mnie kochac, raz mnie ponizyl i zaczal ponizac caly czas. Wie ze może mi powiedzieć cokolwiek i się nie odzywac a ja przyjdę do niego blagac. Jego rodzice uwazaja ze jestem nienormalna i mecze ich synka, mam mu dac spokoj. Nie meczylabym go gdyby był inny. Tyle razy probowalam tlumacyzc ze jeśli pozbędzie się swoich największych wad to ja po prostu nie będę się miała o co czepiac i nie będzie klotni po której strace panowanie nad sobą. ON uważa ze jest idealny, a rozmaiwac nie chce o niczym Jestem zalamana swoim zyciem, ze daje sobą tak pomiatać. Nie widze dla siebie przyszłości. Studiuje ciezki „przyszlosciowy kierunek ale nie widze dla siebie przyszłości jestem zbyt slaba ktoś mi cos powie a ja później placze po nocach. Biore pigułki antykoncepcyjne bo innym srodkom mój chłopak nie ufa. Powiedzial mi wiele razy prosto w twarz ze jeśli „sprobuje go wziąć na bachora (BACHORA!!) to on mnie pozbędzie praw rodzicielskich. Oczywiście ze nie mogę mieć na razie dzieci i nie znim jeśli taki jest. Ale on uważa ze jest alfa i omega nawet w sprawie pigulek dlatego wyzywa mnie nawet jak mam biegunke (wiele godzin po przyjęciu pigułki) i to dla niego już jest powod do klotni, ze nie zadbałam o to i na pewno jestem w ciąży. Mam nadzieje ze ktoś dotarl do końca. Ulzylo mi trochę, ze miałam komu o tym powiedzieć. Chcialam porozmawiać z chłopakiem, napisałam co czuje- odpisal ze oglada boks i mam mu dac spokoj. Nie wiem co teraz. Mam wrazenie ze to ze mna nie da się zyc ze to ja jestem problemem i przez to nigdynie będę szczesliwa ;( Wydaje mi się ze zle trafiliśmy na siebie bo chłopak tez ma ewidentny problem wg mnie wpływ jego rodzicow na jego zycie. Nie chce być z nim, mimoze kocham go jeszcze.Nie widze zadnej wspólnej przyzlosci. Ale jeśli z nim zerwe to nie będę miała dosłownie nikogo, nawet na wyjście na miasto. Tego się boje, samotności i chyba przez to nie ptoragfie z nim skonczyc raz na zawsze, wole być ponizana Ostatnio caly czas czytam o samobojtstwach. Boje się to zrobić ale tez nie chce zyc nienawidzę zycia mimo ze rozumiem ze to jest dar ze zyje jestem zdrowa . Wierze w niebo i pieklo i boje się ze trafie do tego drugiego. Ale mecze się na tym swiecie, to co napisałam może się wydaawc blahe. Musiałabym ksiazke napisac żeby wyrazić to co czuje. Beznadzieje swojego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawiczek 29 lat kafe
moje życie jest 10 razy gorsze więc nie pyskuj :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
nie pyskuje. nie napisalam nigdzie ze jestem jedyna na swiecie ktora nienawidzi zycia. ulzylo mi ze to gdzies napisalam i to tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawiczek 29 lat kafe
szczerze to nie wierzę żeby ktoś to przeczytał. taką ścianę tekstu. Rzuć chłopaka, przestąn nudzić, znajdź nowego najlepiej takiego z 25-28 lat z normalnym życiem. Dużo sexu i miłości, wysoka samoocena, zmiana życia takie pierdoły. Masz 22 lata więc skończ pieprzyć bo jesteś za młoda. Jak skończysz jako samotna, bezrobotna 30, bez perspektyw, na którą nikt nie poleci to możesz zacząć narzekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyno radza dovrze
olej tego dupka, on jest swirniety i ciagle Cie poniza:o naprawde znajdz sobie normalnego chlopaka, tego kwiatu pol swiata...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawiczek 29 lat kafe
a i idź się leczyć do jakiejś poradni zdrowia psychicznego. bo coś tam mignęło o ojcu pijaku. więc nie ułożysz sobie życia dopóki nie przepracujesz problemu. Więc rusz w poniedziałek tyłek i się zapisz do jakiegoś świrologa od DDA. do 25 może się wyrobisz. Dalej się w to nie zagłebiam bo to nie pora i w ogóle kafe to kloaka internetu :classic_cool: co ryje mózg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
naprawde ciesze sie ze to wyrzuialm z siebie. a rady ze mam rzucic chlopaka i zyc normalnie nie pomaga za bardzo.. trudno, tyle lat sobie radzilam to moze uda mi sie jeszcze troche...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyno radza dovrze
to mecz sie dalej:o i ktos tu dobrze napisal, jestes DDA i dlatego dajesz sie ponizac w zwiazku(uwazasz, ze to normlane, bo nie widzialas w domu prawdziwej milosci)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
autorko (twój nick to masakra), przeczytałam jakieś 75 procent twojej wypowiedzi.nie użalaj się nad sobą. rzuć tego idiotę, będzie bolało, ale poboli, poboli i przestanie. przecież on jest kulą u twojej nogi. myślałaś o jakiejś terapii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyno radza dovrze
jestes mloda i wszystko przed Toba, tylko od Ciebie zalezy jakie podejmiesz decyzje i czy dasz sobie szanse na szczescie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pik pik pik
Przeczytałam ! Niuńka wyrzuciłaś to z siebie, ale ludzie też swoje widzą swoje wiedzą i to ocenią. Szczerze nie możesz teraz w tym trwać. Sama siebie niszczysz. Nic się nie zmieni jeśli ty nie dasz z siebie czegoś. Twój facet to cham, nie bądź dla niego materacem. Powiedz mu gdzie jego miejsce. Znajdź kogoś innego. Masz mało lat a ty się uczepiłaś tego pasożyta jakbyś co najmniej Pana Boga za nogi złapała. Olej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyno radza dovrze
milosc to nie jest cierpienie, krzywdzenie dpartnera i brak szacunku... on Cie nie kocha... psycholog, to dobry pomysl - zebys sobie wszystko na spokojnie przerobila i byla silniejsza:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
Dziekuje. Ale to nie chodzi tylko o chlopaka, przeciez ja juz teraz jestem nieszczesliwa, jak sie ostatecznie rozstaniemy to bedzie bez zmian. CHodzi o to ze ja juz nie mam zadnej nadziei dla siebie dla swojego zycia. Nie mam zycia nie mam chyba zadnego momentu z przeszlosci ktory chce pamietac, chce wymazac swoje zycie !! Zwierzylam sie chlopakowi ze wszystkiego, nie dam rady drugi raz o tym opowiedziec, nie chce nikogo juz !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
czekaj, stop. co z tym terapeutą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
myslalam o tym bylam zdecydowana orientowalam sie jak wyglada to w mojej okolicy - wszystkie opinie sa takie ze darmowa wizyta nie pomaga, podejscie zmienia sie jesli sie zaplaci. a ja nie mam pieniedzy (nie wspomnialam o tym ze wiekszosc wyplaty z pracy ktorej nienawidze musze wydawac na dom rodzinny).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
a co ci szkodzi pójść na nfz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
nic mi nie szkodzi. strach przed wyrzuceniem tego z siebie . strach przed zlekcewazeniem... nie wiem sama, chce sobie pomoc (

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuleczka :)
posłuchaj pomoże ci terapia. zapisz sie do psychoterapeuty, nie do psychologa. szukaj i szukaj, na pewno gdzies sa bezplatni, ja do takieog chodze. masz w sobi eogromny potencjal, jesli sie postarasz to mas zracje - bedziesz szczesliwa!! wszystko co sie w twoim zyciu teraz dzieje zlego to wina twoich rodzicow. ojca pijaka i matki,ktora na pewno swoje dorzucila. chocby to ze z nim byla. w wieku 10 lat piasalas o samobojstwie!! prosze, idz na terapie, a twoje zycie z dnia na dzien bedzie sie polepszac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
kuleczka dobrze prawi :-) ja też pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, byłam w toksycznym związku, a po terapii w końcu żyję. moja przyjaciółka chodzi do terapeuty na nfz i jest bardzo zadowolona ( a jest też bardzo wymagająca) dasz radę, kurde musisz wyrwać tego chwasta, bo czytanie o nim aż boli. jesli nie chcesz tego zrobić dla siebie, zrób to dla mnie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sokofkdsoksokfsed
skad ty jestes?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
chwile rozmyslalam dlaczego od tylu lat planowania nie poszlam jeszcze po pomoc. Po prostu sie wstydze. Jedyna osoba ktorej powiedzialam prawie wszystko z mojego zycia to chlopak ktory tego nie rozumie. wiem jak ciezko mi bylo o tym mowic, nie wyobrazam sobie siedziec na przeciw osoby "terapeuty' dla ktorej to jest praca, nie bede umiala tego wyrzucic z siebie, bede klamac,nie powiem wszystkiego:( Dodatkowo mam problem o ktorym nie pisalam - strach przed ludzmi. Boje sie spotkac kolezanke ktora mnie odrzucila, starych znajomych ktorym o mnie nagadala, nawet nie probowalam tego naprawiac. boje sie chodzic do miejsc w ktorych oni moga przebywac, nienawidze w ogole zatloczonych miejsc bo jest ryzyko spotkania kogos kogo nie che (czyli prawie kazdego). to jest chore. Bede sie bac ze spotkam jeszcze swojego psychologa. Jestesm zalosna wiem, widze jak to wyglada , 22 lata i strach przed ludzmi . Nie jestem niesmiala po prostu sie boje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
czyli masz lęki. też miałam. pomyśl, że psycholog ma pomóc. to normalna, zwykła usługa. ja swojego często spotykam (urok małych miejscowości) i aż mi się gęba cieszy na jego widok. mówimy sobie ,cześć" i idziemy dalej. pamiętaj, że on cię do mówienia nie zmusi. najważniejsze to zrobić pierwszy krok, każdy kolejny jest łatwiejszy. i pamiętaj, nie masz się czego wstydzić. a jeśli pójdziesz do terapeuty to ja (obca baba) będę z Ciebie cholernie dumna! gdzie mieszkasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuleczka :)
zdziwisz się - bo zupełnie najłatwiej jest nagadać o sobie obcej osobie, to jest taka bezpieczna relacja..nie do opisania. uwierz mi nie ma innej drogi, żebyś sobie pomogła. nie pomoże ci przyjaciolka ani chłopak (nawet nowy) od tego sa terapeuci attt z ciekawosci: ile trwala twoja terapia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
jeśli chodzi o lęki - raz w tygodniu przez jakieś 3 miesiące. później ponad rok przerwy (rozwód) i znowu terapia, żeby posprzątać swoje życie do reszty ;-). chodzę od 2 miesięcy co tydzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosnaosoba
wiem ze to zalosne ale nie chce ujawniac skad pochodze, boje sie... ze ktos to czyta skojarzy fakty... przeciez to takie zalosne ze w ogole mam takie mysli ;( ja nie jestem normalna !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość attttt
ok, nie musisz pisać skąd jesteś :-). masz do tego prawo i nie jest to absolutnie nic żałosnego. zrób coś, idź do tego psychologa, proszę Cię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuleczka :)
i ja prosze:) tzn dobrze radze i tyle tylko ja bym radzila psychoterapeute nie psychologa. nie wiem, moze zle radze, ale ja chodze do terapeuty a kolezanka moja do psychologa i sluchajac jej jak to wyglada zdecydowanie jestem za moim rozwiazaniem. Gdy chodzilam przez piwreszy rok na terapie nawet nie iwedzialam czy to psycholog czy teraputa, nie znalam roznicy. teraz znam i widze i radze psychoterapie - dzialanie na emocjach. a psycholog to mi sie widzi jako samo dawanie rad. ale nie znam sie tak naparwde. masz przerozne dziwne mysli autorko, uwierz mialam ich mnostwo i mnostwo ograniczen, z czasem terapi mijaja0 i mijaja, to cudowne uczucie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frewww
boze dziewczyno, rzuć tego dupka w cholerę, bardzo Cię proszę. znajdziesz sobie kogoś innego na pewno, nie męcz się z takim człowiekiem. naprawdę jest możliwa miłość, wtedy facet troszczy się o kobietę i odciąża z problemów, a nie je przysparza, to jakaś chora sytuacja, proszę rzuć jego jak najszybciej, bo szkoda Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manio ciekawski=)
Potwierdzam, to co napisała kuleczka. Uwagi praktyczne. Żeby udać się do psychiatry i chyba psychologa, nie musisz mieć skierowania. Umawiasz się, idziesz, czekasz na swoją kolej, wchodzisz i jeśli nawet nie będziesz wiedziała co powiedzieć, psychiatra będzie się starał do Ciebie dotrzeć. Bez obaw :) Poszukaj w necie, lekarzy na NFZ. Poczytaj jakie mają opinie. To jest ważne abyś znalazła kogoś, kto ma dobre podejście do pacjenta! Ja poszedłem najpierw do psychiatry, który zakwalifikował mnie na terapię. Biorę leki, kontynuuję terapię i jest wyraźnie lepiej, chociaż jeszcze daleka droga przede mną. Napisałaś, że już nie możesz dłużej udawać. Po prostu całe swoje życie, trwałaś w napięciu, próbując znaleźć sobie jakieś miejsce, gdy wokół Ciebie było źle. Grałaś i już nie masz na to sił. Jesteś potwornie zmęczona i powiem Ci, że to bardzo dobrze, bo gdybyś nadal sprawnie grała wymyśloną przez siebie rolę, to zapadałabyś się jeszcze głębiej i szybciej. Czy Twój dziadek nadal żyje? Pytam bo nie zrozumiałem. Wzruszyłaś mnie swoimi słowami o dziadku. Jeśli wszyscy wokół byli tak mało warci, poza dziadkiem, to trzymaj się jego w sensie emocjonalnym. Wciąż jest Ci bardzo potrzebny, jako ktoś bliski, nawet jeśli nic nie może dla Ciebie zrobić. On nie chciałby, abyś cierpiała, więc postaraj się zrobić coś dla siebie :) Oczywiście powinnaś rzucić tego chłopaka. Jesteś bardzo świadoma, tego co się z Tobą dzieje i już wiesz, dlaczego jesteś z nim i widzisz, że on pomiata Tobą, a Ty pozwalasz mu na to. On jest kamieniem u Twojej szyi. Może nie jesteś jeszcze gotowa, aby go zostawić. Nie szkodzi. Terapia wzmocniłaby Ciebie, tym bardziej, że pomimo całej goryczy, bólu jakie w sobie nosisz, TY dajesz sobie radę w życiu! :) Potrafisz być samodzielną, odważną, cierpliwą. Masz mnóstwo zalet! Niesiesz bardzo ciężki bagaż negatywnych doświadczeń, emocji, smutku. Nikt, nie będzie szedł lekko z takim bagażem, więc NIE JESTEŚ beznadziejna! Jesteś psychicznie krańcowo wyczerpana. Czujesz się bezradna. Psycholog, wysłucha Ciebie, to jego zajęcie i misja. Psycholog czy psychiatra, potrafi zrozumieć więcej niż najbliższa osoba, bo patrzy z boku i ma wiedzę. Dla specjalisty, nie będziesz ani dziwadłem, ani osobą beznadziejną, tylko chorą, zranioną. Jesteś refleksyjna, potrafisz wyrazić swoje uczucia, więc będzie Ci tym łatwiej pracować z psychologiem. I nie bój się, że się nie otworzysz :) Gdy tylko poczujesz, że ktoś życzliwie na Ciebie patrzy, słucha, to żal, smutki, ból same z Ciebie wypłyną. Poczujesz się oczyszczona i inaczej spojrzysz. To jest proces i wymaga pracy nad sobą, ale TY jesteś zdolna do tego, by zmienić siebie i swoje życie, bo jesteś inteligentna i chyba bardzo fajna 🌼;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manio ciekawski=)
Kuleczka słusznie podkreśla, że terapeuta, czyli osoba, która zna meandry terapii, wie jakie typy terapii, elementy zastosować, wobec danej osoby, jest jak najbardziej pożądana. Chyba kolejność: psychiatra terapeuta jest najsensowniejsza, bo psychiatra będzie w stanie i ocenić, Twój stan, potrzeby w zakresie terapii i może mieć możliwość skierowania Ciebie, do konkretnego ośrodka. Pierwszy krok, to poszukanie placówki w necie. Nie czytaj za dużo wynurzeń ludzi z problemami psychicznymi, bo oni bywają bardzo dołujący :D Potrafią niesamowite brednie opowiadać i to bardzo sugestywnie. Możesz się czymś zrazić, a masz przecież dość własnych lęków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×