Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość podrozniczkazakochana

Czy był ktoś z Was w związku na dużą odległość?

Polecane posty

Gość Insomnia*
nie87, ja to mojego narzeczonego "zmusiłam" do takich rozmów. On niby cały czas mi mówił, jak to ma wyglądać, jak to będzie i w ogóle, ale to cały czas była jego wizja, a ja miałam ją tylko przyjąć. A ja po prostu nie mogłam się na to zgodzić, tyle rzeczy mi nie pasowało i dlatego każda rozmowa kończyła się tym, że ja w ogóle na żaden wyjazd nie chciałam się zgodzić. Dopiero kompromisy pozwoliły mi w ogóle jakoś o tym myśleć, być gotową, by spróbować. Każdy musiał z czegoś zrezygnować, musieliśmy spotkać się w połowie drogi, ja nie widziałam innej możliwości, w końcu to związek! Rozumiem, że u Ciebie raczej nie ma zbyt wielkiego pola do manewru, jeśli chodzi i kompromisy, bo Twój mąż pewnie sam nie ma zbyt wielkiego wpływu na to, jak będzie wyglądał ten wyjazd. Ale może Ty zaczniesz jakieś rozmowy na ten temat? Mój narzeczony nie chce okazywać przede mną, jak mu ciężko. Dopiero kiedy sama zaczynam rozmowy, on przyznaje, że jest mu tak samo ciężko, tylko że tego nie okazuje. Wiesz, jemu jest ciężej, kiedy mu mówię, że mi źle i może myśli, że gdyby sam zaczął okazywać mi uczucia, to też byłoby mi gorzej. A ja naprawdę bym chciała, żeby mówił mi o swoich uczuciach, wtedy byłoby mi łatwiej. Może Twój mąż nie chce z Tobą rozmawiać o wyjeździe, żeby Cię nie denerwować, kiedy widzi, jak Ci z tym źle. I chce pokazać, że jest silny, żeby dać Ci trochę tej siły, a pewnie też nie jest mu łatwo. Faceci już tacy są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mascara1
No to ja już zupełnie facetów nie rozumiem.Poznałam jednego, zauroczenie, zafascynowanie,dzieli nas 70 kim ( hahahah w porównaniu z tym cp piszecie to smiech na sali )-i dowiedziałam się,że to odległość, ktora pozwoli nam się spotkać raz na miesiąć, góra 2 razy w miesiącu-bo jedna praca, bo druga praca, bo koszty. Zakończyłam to zanim na dobre się zaczęło i to chyba była dobra decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podrozniczkazakochana
jakby nas dzielilo 70km to byloby super...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość holendera
Wydaje mi sie, ze w takich sytuacjach kompromisów nie ma, albo tak albo tak. Zreszta nie wiem sama stoje na rozstaju i nie bardzo wiem jak mam to rozegrać. Ale gdybym wiedziala, ze jakas sila moge go tu sciagnac to bym to zrobila,ale takiej siły nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
holendera, mój też cały czas powtarzał, że robi to wszystko dla mnie, a mnie po prostu ręce opadały, nie wiedziałam, w jakim języku i jak głośno mam do niego mówić, że ja tego wszystkiego nie chcę, że chcę tylko, żeby był. No i kilka złych decyzji skutkowało długami i postawieniem pod ścianą. Ale mój na szczęście zrozumiał, że to był błąd. Ja powiem szczerze, nie mogłabym być z facetem, który "woli" pracę ode mnie. I mój narzeczony doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Zresztą ten cholerny wyjazd też mu uświadomił, że nie mógłby tak żyć i otwarcie mówi, że są rzeczy ważniejsze niż praca i pieniądze. Mówi, że po powrocie będzie bezrobotny tak długo, aż w końcu coś znajdzie, na początek może to być nawet budka z kebabem, ale że już mnie nie zostawi, że już zawsze będziemy razem, czy mi się to podoba, czy nie :). Już nie mogę się doczekać i właśnie myśli o przyszłości pozwalają mi jakoś się trzymać. I czekać tylko na to, żeby mieć w końcu czyste konto, bez długów, i zacząć wszystko na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
U nas było mnóstwo kompromisów. Data wyjazdu, maksymalny okres pobytu tam, częstotliwość wizyt, to, jak będą wyglądały nasze kontakty, ustalenia co do tego, jak będzie po powrocie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Insomnia, wlaśnie tego bym chciała, tego potrzebuję,żeby ON zaczął ze mną o tym rozmawiać.Ucieka w pracę zauważylam a z drugiej strony nie dziwię mu się bo ja stałam się nieznośna! co zacznę na ten temat to on,że ja znów zaczynam panikować, nie powiem zapewnił mi opiekę chyba wszystkich możliwych życzliwych nam ludzi na czas jego wyjazdu, dba o mnie, martwi się czy zdązy zobaczyć małego jesli nie urodzę w terminie ale ja tak po prostu bym chciała żeby usiadł i ze mną nawet się popłakał. Jest twardy, lub jak to mężczyźni nie chce okazywać słabości żeby mi nie było przykro. Czytając Wasze wypowiedzi faceci już chyba tacy są, inaczej na to patrzą, inaczej przeżywają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
mascara1, gdyby u mnie zdarzyło się to na początku, to też bym zakończyła tę znajomość. Ale nie po prawie dwóch latach, nie po zaręczynach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mascara, myślę,że dobrze zrobiłas kończąc to nawet nie zaczynając. Poza tym dla tego chłopaka te dzielące Was 70 km to chyba strasznie duuuzo było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Holendra, a nie myśleliście o dziecku? długo już jesteście małżeństwem? nie pomysl,że jak ja jestem w ciąż to zachęcam koniecznie do dzieci, broń boże ja niez tych! ale nie mieliście nigdy w planach potomka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo moja ciąża planowana nie była, chciałam skończc studia, jeszcze poczekać trochę tym bardziej,że w perspektywie byl jego wyjazd ale...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mascara1
fakt, 2 lata to kawał czasu a zaręczyny to juz powazna decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
zwiazek na odleglosc bardzo weryfikuje uczucia, i jezeli laczy was prawdziwa milosc przetrwacie. sama bylam w takim zwiazku 2,5 roku: wyjechalam na wakacje za granice do pracy i tam go poznalam, na poczatku wakacyjna milosc, ale jak wrocilam na studia do pl bardzo tesknilismy, nie widzielismy sie trzy miesiace i to nasza najdluzsza przerwa - na swieta mial prawie miesiac urlopu, bylo super :) i tak zylismy pomiedzy pl i uk dodam tylko ze ja od czerwca do pazdziernika bylam tam pracowalam wracalam na studia ale wtedy on przyjezdzal kiedy tylko mogl i ja latalam na dluzsze weekendy. widywalismy sie czesto nawet bardzo. tanie loty pl uk mam opanowane :) ja skonczylam studia dostalam prace on wrocil i tez pracuje tutaj w pl. Ale od poczatku wiedzielismy ze docelowy kraj to polska a termin jego powrotu to moj mgr :) inaczej sobie nie wyobrazam zwiazku na odleglosc bez terminu zakonczenia odleglosci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
lovinkaaaaaaa: "inaczej sobie nie wyobrazam zwiazku na odleglosc bez terminu zakonczenia odleglosci! " Dokładnie. Dla mnie to był podstawowy warunek. I dla nas też od początku było wiadomo, że kraj docelowy to Polska. Fajnie czytać to od konkretnej osoby, że się udało. Ja w swoim otoczeniu też znam kilka takich osób, którym się udało. Zawsze to lepsze niż wiedzieć, że to może się udać, że są takie osoby, że ktoś o nich słyszał, ale tak naprawdę, to nikt nie wie, kto to jest i gdzie jest, i co się z nimi teraz dzieje. Kurcze! 2,5 roku. Naprawdę podziwiam, ja nie wiem, czy bym tyle wytrzymała. A możesz coś powiedzieć, jak Ty sobie z tym radziłaś? Może są jakieś sposoby na to, żeby lepiej to znosić i mniej tęsknić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
roznie to bywalo w miedzyczasie - czasem plakalam z takiej bezsilnosci ze jestesmy tak daleko najgorsze byly weekendy - kiedy ja i on mielismy wolne i ta niemoc spotkania sie! nigdy nie rozmawialismy na skype z wizja zawsze sam glos bo widziec sie i nie moc dotknac to byla masakra, jak mowil moj "lizanie lizaczka przez szybe" :p przede wszystkim zaufanie! nie mozna dac sie poniesc zazdrosci bo nic dobrego z tego nie bedzie! zazdrosc bedzie towarzyszyc ale trzeba nad nia panowac! mielismy czesty kontakt niemal codzienny ale czasem dzien czy dwa nie odzywalismy sie nikt nie robil o to pretensji. - po czasie (bo poczatkowo ja baba mialam problem ze jeden dzien sie nie odzywa - ale wytlumaczyl mi ze czasem nic sie u niego nie dzieje praca dom kolacja bieganie i spanie to nie ma nic czym chce sie ze mna dzielic) ja pozniej tez mialam takie dni - ale nie bylo dramatu to byla norma ze czasem jeden dzien w tygodniu milczymy pisze o tym bo wiem ze to czesty problem w zw na odleglosc!! z kazdych odwiedzin robilismy swieto odkliczanie dni godzin - ja obowiazkowo fryzjer, kosmetyczka nowe ciuszki - w trakcie odleglosci robilismy sobie male niespodzianki - listy pocztowki - on wysylal mi kwiaty na dzien kobiet czy walentynki - duzo rozmawialismy dzielilismy problemy wspolnie podejmowalismy decyzje. Jak tak teraz mysle mialy te czasy swoj urok :) nie wrocilabym do nich bo teraz mamy siebie kazdego dnia - ale to na pewno wzmocnilo nasz zwiazek i wiem ze poznalismy sie w roznych sytuacjach. zycze powodzenia i kibicuje! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
a jeszcze jedno ja tesknote przelewalam na nauke - duzo sie uczylam, dzieki temu tez szybko zaliczalam sesje i szybciej moglam leciec do uk:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość holendera
Jestesmy juz ponad 4 lata po slubie, mój maz chce dziecko, ale chce na zasadach on tam a ja tu z dzieckiem, a na to sie zgodzic nie moge poniweaz nie bede brala odpowiedzialności za wychowanie dziecka na siebie a on bedzie wakacyjnym tatusiem. A najlepsze ze nie ma u nas terminu zakonczenia jego pracy za granicą, no coz nie zawsze zycie jest takie jak sobie wyobrazalismy, bynajmniej nie moje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lovinkaaa- Gratuluję wytrwałosci :) podbudowała mnie Twoja wypowiedź.naprawdę. cieszę się,że Wam się udało, choć tyle czasu..jeju podziwiam. Kiedy znasz termin końca tej rozłaki jest łatwiej to napewno ,jest wtedy co liczyć.. ja sobie postanowiłam skreslać dni w kalendarzu, a przez ten czas jego nieobecności utrwalać każdą ważna chwilę z życia dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
holendra, nie chciałabym w żaden sposób oceniać Twojego męża ale pomysł,że dziecko ale z tobą w Polsce a on tam jest przerażający!! jeju, chyba nie myśli tak na powaznie?? ja głupieję,że prawie rok mój synek ojca nie będzie miał na codzień mimo,że znam termin jego powrotu a co dopiero jakbym terminu nie znała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
holenderka - a Ty nie mozesz do niego pojechac? moze porozmawiajcie o przyszlosci, jak on to widzi, powiedz czego Ty oczekujesz! dziecko na odleglosc to chyba zupelnie inna bajka niz sam zwiazek! ja w zyciu nie chcialabym chodzic z brzuchem gdyby tata dziecka byl daleko i nie wiadomo kiedy wrocilby do nas! moze postaw warunek ze jak zajdziesz to natychmiast za wszelka cene bedziecie razem albo Ty tam albo on tu! chociaz wiadomo ciezko jest z dnia na dzien wszystko rzucic! powodzenia i zycze szczerej rozmowy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
nie87 - skreslanie dni w kalendarzu tez to przerabialam ;) najgorsze byly te ostatnietuz przed spotkaniem strasznie sie dluzyly! kiedys mielismy sie nie widziec 40 dni i dostalam na pozegnanie 40 rafaello kazdego dnia mialam zjesc jedno jak sie skonczyly jechalam do najwiekszego cukiereczka i to na kilka miesiecy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lovinkaa-z tym rafaello to rewelacyjny pomysł, tylko,że ja obiecałam sobie zrzucić ciążowe kg w czasie jego nieobecności;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaMi28................
A co myślicie o związku takim bardziej weekendowym. Tzn. widywalibyśmy się co weekend no może z pewnych względów wykluczając jakiś jeden weekend w miesiącu. Odległość - jakieś 2,h jazdy samochodem - trochę dużo żeby codziennie dojeżdżać, ale nie jest to jakaś koszmarna odległość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
malami28 - uwazam ze jak co weekend to spoko, czas spedzany wtedy razem jest zapewne intensywny a pozatym 2 h autem to taka odleglosc ze jak masz dola czy cokolwiek jestes w stanie pojechac spontanicznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Weekendowy zwiazek, niedlugi czas dojazdu mysle ze da sie przezyc choc ja bylam kiedys w takim zwiazku(dzielilo nas 100km) i po jakims czasie ciekawych rzeczy dowiedzialam sie o swoim wtedy chlopaku. Ale to byl dupek ! Zdradzal mnie nawet jak bylam blisko. Znam wiele takich weekendowych par i sa szczesliwi.wiadomo w tygodniu kazdy albo pracuje albo sie uczy ma swoj rytm i wtedy czas plynie szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
dziewczyny tak sobie mysle - odleglosc nie moze byc przeszkoda dla prawdziwej milosci, nie chce brzmiec jak idealistka ale przeciez wiele par mieszkajacych pod jednym dachem sie rozstaje bo zyja nie razem lecz obok siebie, a na odleglosc mozna "zyc razem" chociaz daleko od siebie! jezeli tylko jest wola po obu stronach aby taki zwiazek pielegnowac - to przetrwa :) inne problemy sa w zw na odleglosc inne w zwiazku bez odleglosci - tak dzis mnie wzielo na wspominki i powiem wam ze ten nasz etap na odleglosc wspominam z usmiechem na twarzy - oczywiscie bywalo ciezko ale jestem z nas dumna ze sie udalo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
Ja nigdy nie będę tego wspominać z uśmiechem na twarzy, wiem to już po dwóch miesiącach, wiedziałam już po tygodniu. A o mieszkaniu razem mam jako tako pojęcie, wtedy było mi o niebo lepiej i praktycznie żadne problemy nie istniały. Po prostu gdy jesteśmy blisko siebie, to praktycznie się nie kłócimy. Nie wiem, z czego to wynika, ale tak już jest. A kiedy jest daleko, cały czas są jakieś nieporozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja byłam w związku na dużą odległość przez prawie 2 lata. On na wyspach, a ja w Polsce. Często się odwiedzaliśmy, spędzaliśmy u siebie dużo czasu, mieliśmy fajne plany. Wg planów dzisiaj miałam już na stałe mieszkać u niego, nie wyszło ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Insomnia*
enna, nie wyszło, bo jeszcze u niego nie mieszkasz mimo ustalonego terminu czy się rozstaliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lovinkaaaaaaa
ja tez tak kiedys mowilam, najgorszemu wrogowi nie zyczylam zwiazku na odleglosc- ale juz jakis czas jestesmy bez odleglosci i nigdy bym nie chciala wrocic do kursowania pol - ang - jednak z perspetywy czasu widze pewne dobre strony to bylo takie zahartowanie, zgodnie z zasada co nas nie zabije to nas wzmocni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×