Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Milena87

Był miłością mojego życia...zaręczył się z inną

Polecane posty

Gość Milena87
patrzę jak porąbana na ich wspólne zdjęcia na schodach na Montmarte i ryczę... 2 lata temu byliśmy tam razem, taka byłam szczęśliwa, gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że tak to się skończy nie uwierzyłabym....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
cukierek o smaku morelowym myślę, że Ty masz lepiej, choć też nie łatwo to jednak lepiej niż ja, przynajmniej ktoś Cię kocha... dlaczego odszedł do innej skoro kochaliście się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem co to znaczy... moj pierwszy zosawil mnie dla innej. Z nia ma juz czworo dzieci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kręcić, wkręcić uwodzić,nęcić
smutne to.. ale to może się zdarzyć każdej z nas.. takie życie. trzymaj się cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
hmm 4 dzieci mówisz? to mi teraz dałaś do myślenia...może Ona jest w ciąży i temu się tak szybko zaręczyli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cukierek o smaku morelowym
Z powodu kłótni, bardzo krzywdziliśmy się nawzajem aż w końcu oszukałam go, że kogoś innego mam i kocham innego. Potem zerwałam wykrzyczałam wiele okropnych słów. Po kilku dniach prowadzał się z nią na na moich oczach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
chociaż nie...to pewnie ten Paryż tak na niego podziałał..mam teraz taki mętlik w głowie...mogłam go zablokować na fb, przynajmniej nie wiedziałabym co u niego się dzieje...strasznie mnie te zaręczyny zabolały, a myślałam, że już jakoś się trzymam, że pogodziłam się z tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
my rzadko się kłóciliśmy, nie powiem, że w ogóle, ale rzadko...On był bardzo ugodowy, zresztą nie mieliśmy wielu powodów do kłótni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cukierek o smaku morelowym
Milenko mój koszmar zaczął się jak byłego odblokowałam. Zaczął pisać i namieszał mi w głowie. Już nic nie jest takie jak było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kula:]
naprawde brawo autorko za dojrzalosc i madrosc zyciowa... mimo wszystko.. :( :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mr. mia
może to po prostu był związek z rozsądku? nie wiem jak to powiedzieć.. są takie relacje, gdzie ludzie są ze sobą mimo przeciwnych charakterów- bo się kochają, dążą do siebie, nie wyobrażają sobie życia bez siebie mimo wielu kłótni i ran.. zdobywają się codziennie na nowo, idą na kompromisy, w ich związkach jest ogień.. a u ciebie być może twój były był po prostu z tobą bo było mu tak wygodnie? bo pasowaliście do siebie, umieliście ze sobą rozmawiać, wspierać się nawzajem.. wiec dlaczego by nie miał być z tobą? to by było głupie stracić tak wygodną do życia osobę.. w końcu to przywiązanie stało się silne.. i wtedy poznał kogoś kto wzbudził w jego sercu całkiem inne uczucia niż te które darzył do ciebie. poczuł energię, ten ogień, namiętność.. poczuł coś więcej niż stabilizację i normę.. zapragnął tej osoby jak niczego innego w świecie .. są takie chwile w życiu kiedy się ma wszystko- czyli w twoim przypadku ciebie, fajną ugodową uczciwą babkę i ma przy tym spokój i wygodę.. ale mimo to jak spotka się TĄ osobę, przez którą masz pragnienie to wszystko zostawić tylko dla TEGO uczucia- to chociażby nie wiem jak byś się starał bronić rękami i nogami- w końcu zwycięży serce, które będzie kazało iść w stronę ognia, czyli jej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mr. mia
po prostu mam wrażenie, że nie zostawił cię dlatego, że mu się inna spodobała i chciał ją "przelecieć" ale dla miłości którą poczuł.. i to nie jest wina jego ani twoja.. po prostu tak miało być:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość współczuję
Takie jest życie - przyjaciele odchodzą, chłopaki rzucają... A życie trwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
mr. mia oj nie, nie było tak. To z pewnością nie był związek z rozsądku, przynajmniej przez pierwsze 3 lata. potem się wypalił... poznaliśmy się na 1 roku studiów, zabiegał o mnie kilka miesięcy. potrafił kilka dni pod rząd zostawiać różę pod drzwiami mojego mieszkania. nie byłam uległa, ale w końcu mnie zdobył, zakochałam się jak wariatka, później były pierwsze wspólne wakacje- wypad na dziko na mazury, lato tamtego roku było tak upalne, że spaliśmy pod gołym niebem. później zachorował mój tata, On zawsze był przy mnie, woził nas 40km do kliniki, bo ja nie miałam wtedy prawa jazdy. potem tata odszedł, ani ja, ani mama z rozpaczy nie byłyśmy w stanie załatwiać formalności, zrobił to głownie On. potem kolejne wakacje, kolejna podróż, już na lepszych warunkach, za większe- własnoręcznie zarobione pieniądze. kolejny rok studiów- decyzja o wspólnym mieszkaniu. remont, urządzanie, wielogodzinne wędrówki po sklepach, wszystko musiało być tak jak sobie wymarzyliśmy. minął kolejny rok, kolejne wakacje. obrona, wspólna radość, gdy dostałam dobrą pracę w swoim zawodzie, nowe plany, nowe marzenia, potem Paryż- nigdy nie zapomnę dnia, w którym wróciłam z pracy, a On pokazał mi wydrukowane karty pokładowe i powiedział, żebym się pakowała, bo za tydzień lecimy, wiedział jak bardzo o tym marzyłam...potem kłopty w Jego rodzinie, rozwód rodziców, byłam przy nim, pamiętam jak dziś, noc, gdy siedział na balkonie płakał, bo ojciec- Jego wzrór, ideał...-zdradził matkę, mówił, że On nigdy nie zdradzi...potem już było coraz gorzej... przepraszam za błędy, ale ciężko mi się skupić, gdy o tym myślę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolasroczka
no cóż życie... podziwiam Cię Milenko, mądra z Ciebie kobita i jeszcze w życiu będziesz szczęśliwa, zobaczysz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jukkkkkkkla
cóż...piękna historia o miłości...wszystko się kiedyś kończy...ale i tak chyba masz lepiej niż ja, bo ja nigdy takiej miłości jak Ty nie zaznałam, a Ty spędziłaś z nim cudowne 5 lat i tych wspomnień nikt Ci nie zabierze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość @gdjd
Dziewczyno!GŁOWA DO GÓRY. Będziesz szczęśliwa. Musiało tak być. Spotkasz kogoś lepszego. POWODZENIA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak....kpv
widać, że była to prawdziwa miłość, taka z bajek..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fcvgbhnjm
Ja bym pomodliła się za niego, pożegnała w myślach z nim, życzyła jemu i jego narzeczonej szcześcia i zajęła się sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
dziękuję wszystkim za wsparcie,trochę mi lepie, że mogłam się tutaj wygadać... idę się położyć, może jutro będzie lepszy dzień... dobrej nocy dziewczyny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdyby to była prawdziwa
miłość dla obojga, to by się nie skończyła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SSDDAA
masakra. popłakałam się :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliolaa
smutne, współczuje autorko:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczlala
Niestety takie jest życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneta 8888
Skad ja to znam ... :(:(:( Bylam z chloapkiem 3 lata, bylismy dla siebie wszystkim, po kilka dni nie rozstawalismy sie bo tak bardzo chcielismy spedzac ze sobą dni podczas gdy mieszkalismy w innych miastach. Otworzyłam sie dla niego całkowicie, byłam szczęśliwa jak nigdy, był moim zupełnym uzupełnieniem. Wciąż mówił mi że jestem jego światełkiem w tunelu, nigdy mnie nie zostawi bardzo kocha jak nigdy nikogo. Czasami się kłocilismy o bzdury, naprawdę o nic poważnego, az pewnego dnia taka kłótnia powstala dosłownie i gówno - że zamknął się w łązience (on miał tak ze podczas kłótni musiał posiedziec sam ze dwa dni a ja od razu chciałam zgode i zeby wszystko było ok), nie wychodzil z tej lazienki, ja zaryczana go błagałam zeby wyszedł porozmawiał dlaczego się obraził, ze kocham go bardzo i cierpie. Ale nie wyszedl a ja unioslam glowe i wyszlam za to z mieszkania gdie od tego momentu nie mielismy ze soba kontaktu. Po niecalych dwoch latach dowiaduje sie ze jest zonaty. Na tym wlasnie polega milosc??? Ja juz jestem 3 lata sama bo nie potrafie wyrzucic go z serca, nie umiem zyc, nie chce nikogo kto moglby zastapic jego miejsce. Ja naprawde go kochalam i kocham do dzis :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cukierek o smaku morelowym
Aneto ja miałm podobnie byłam z facetem dość długo ale przez kłótnie się rozstawaliśmy zawsze potem sie schodziliśmy. W pewnym momencie przez głupotę własną go straciłam, chciałam wzbudzić w nim zazdrość i okłamałam go że kocham innego, w zasadzie spotykałam się z kimś ale nie traktowałam tego poważnie - tylko po to,aby mój facet był zazdrosny i wrócił do mnie po kłótniach. Kilka dni później zobaczyłam go z Nią. Byli lub są razem ponad rok, a on chce teraz do mnie wrócić. Twierdzi,że nie są razem, ale ja uważam inaczej. Czesm ludzie rozstają się w dziwny sposób i pomimo tego, ze nie przestają siebie kochać. Czasem uda im się zejść i pogodzić, a czasem niestety tak jak w Twoim wypadku... ;( W moim wypadku przegrałam tamtą miłość bo teraz mam nowego faceta z którym związałam się pół roku po odejściu byłego do Niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszkaZdziszka
Milena bardzo Ci współczuję bo też przezywałam podobny dramat w swoim życiu. Kiedy Go poznałam był jak książe z bajki. Taki romantyczny, czuły, traktował mnie jak księżniczkę. Może to nie za dobrze bo mam dość wybuchowy charakter i jak wiem, że mam racje to nie ustąpię choćby nie wiem co, wiec zdarzały się kłótnie gdzie ja może czasami przesadzałam. Jednak ogólnie traktowałam go bardzo poważnie on mnie również, wciąż mówił jak bardzo kocha i że bedę jego zoną. Moi rodzice go ubóstwiali, zawsze stawali po jego stronie jak się kłóciliśmy. Byliśmy razem od 2007 roku do 2011 (prawie 4 lata) kiedy zbliżała się nasza 4 rocznica pokłóciliśmy sie o jakaś pierdole. Potem on powiedział, że nie czuje juz tego co kiedys, ze sie zdystansował do mnie po tej kłótni. Nie wierzyłam, ze mówi to na poważnie, myślałam, że pewnie za kilka dni i tak mi się oświadczy (czesto o tym wspominal ) Kilka dni później, ok 3 dni przed nasza czwarta rocznica powiedział, że mnie zostawia. Byłam w szoku nie docieralo to do mnie. Jednak utrzymywalismy kontakt on mowil ze moge na niego liczyc itd. Wtedy zrozumialam jak bardzo mi na nim zalezy. Próbowałam wszystkiego zeby zmienił zdanie co do mnie. Kiedy widziałam ze nic z tego starałam sie być obojętna i czekałam na sygnal z jego strony. Jednak nietsety po paru tygodniach doiwedzialam sie ze powodem rozstania nie była kłótnia. Przypadkiem dowiedzialam sie ze za tym wszytskim stoi inna dziewczyna. Kiedy pytalam czy znalazl sobie kogos on kategorycznie zaprzeczal. Spotykalismy sie ale on byl juz innym czlowiekiem dla mnie. Zimny obojetny, udawal ze nie widzi moich łez, ale zawsze na koniec spotkania przytulał i mówił ze bedzie dobrze. Ja nie moglam nic zrobic bo przeciez nie byl juz ze mna wiec mogl sie spotykac z kim chcial. Po kolejnych kilku tygodniach mojego placzu i braku checi do zycia napisal do mnie ze chcialby sprobowac jeszcze raz. Znowu mnie zszokowal. Kiedy spotklaismy sie otworzylam sie przed nim i powiedzialam ze nadal go kocham, na to on stwierdzil ze w takim razie moze lepiej jak zostanie tak jak było (czyli ze nie bedziemy razem) Bawił sie moimi uczuciami. W koncu zadzwonilam do tamtej przy nim. On był przekonany że jego aktorstwo jest na tyle dobre ze ja o niczym nie wiem i niczego sie nie domyślam. Był w szoku kiedy odebrala i wymienilam do słuchawki jej imię i nazwisko. Po tym wydarzeniu sam nie wiedział co zrobić motał się w tej całej sytuacji jednak po kilku dniach zadzwonil zeby sie spotkac. Porozmawialismy, on mi opowiedzial wszystko, nagle go olsnilo. Zerwał z tramta kontakty, chociaż ona nie chciała (tak w ogole od poczatku wiedziała ze ma mnie) Od tego momentu minął rok, a on dalej walczy o moje względy. Mówi ze w końcu zrozumiał, ze teraz wie co dla niego najwazniejsze, ze nie chcial tego zrobic ze sam nie wie dlaczego tak sie ułożyło. Chciałabym w to uwierzyc ale tak bardzo sie boje zawodu. On mówił, że jak tylko mnie zdradził to żalował, ale nie mógł przyjsc do mnie ot tak i udawać, że nic się nie stało. Z kolei ja wiem jak było źle keidy jego nie było. Obiecuje sobie codziennie że podejmę decyzje w tą albo w tą stronę i przy niej wytrwam, ale to nie jest takie proste... Jeszcze czasami specjalnie sprawdzam jej profil na fcbku, chociaz wiem ze to tylko pogarsza sytuacje:/ Myślę, że jeśli Twój facet ma rozum, to nachodzą go czasem refleksje na temat tego co było... NIe mieliscie kontaktu od roku??? wiem ze nie jest łatwo zachować radość życia jak ma sie przed oczami co było, moze jednak ja minie jeszcze troche czasu, zaczniesz lepiej na to wszytsko patrzec. Pozdrawiam 3maj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milena87
rozstaliśmy się w połowie stycznia i od tego czasu nie mieliśmy kontaktu, wprawdzie mówił, że zawsze mogę na niego liczyć jeśli kiedykolwiek będę czegoś potrzebowała, ale ja mimo ogromnej słabości nigdy nie odezwałam się do niego. Oczywiście proponował też przyjaźń, ale dla mnie byłoby to zbyt trudne- utrzymywać z nim koleżeńskie relacje...po tym wszystkim co razem przeszliśmy nie potrafiłabym być tylko Jego koleżanką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ;(((ghh
smutna historia;( tyle razem przeszliscie a tu raz trach - zakochal sie w innej;( kurcze, niczego w zyciu nie mozna byc pewnym, ja za swojego dalabym odciac reke, i moze za rok jej nie bede miec, kto wie. jestesmy ze soba 10 lat, to jakby sie mialo wypalic to juz by sie wypalilo mam nadzieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wyślij wypowiedźź
Ja jestem ze swoją aktualną narzeczoną 10 lat , półtora roku temu postanowiła że odchodzi ... wróciła po 6 miesiącach przepraszając i prosząc o wybaczenie - wybaczyłem po raz kolejny. Mija półtora roku od tamtego zdarzenia a ja znów walczę o to aby utrzymać ją przy sobie :/. Masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×