Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nataliiiiiiiiiiiiiiii

jak to było u Was...?

Polecane posty

Gość nataliiiiiiiiiiiii
bo na przyklad we wszystkich wczesniejszych postach Helenkaaaaa nie uzywala minek :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helenkaaaaa
hehe dobra już nie będę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helenkaaaaa
hehe no dobra już nie będę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helenkaaaaa
za to się powtarzam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nataliiiiiiiiiiiii
no nic, jak bedziesz to napisz, bylam dzisiaj w osrodku interwencji kryzysowej i na izbie przyjec. nic nie zalatwilam bo w osrodku przyjmuje prawnik i psycholog ale w srody po poludniu tylko a na izbie powiedzieli ze musza automatycznie zglosic sprawe na policje i zalozyc niebieska karte wiec nie robilam tej obdukcji. lekarze (było ich 3) powiedzieli, ze jesli to byl pierwszy raz to zeby moze jeszcze nie wszczynac alarmu, ale nastepnym razem juz go nie kryc i dac mu delikatnie do zrozumienia ze takie instytucje sa i zeby nie czul sie bezkarny... ogolnie jestem bardzo rozczarowana, bo myslalam ze przynajmniej ta kartke z obdukcji dostane zeby ją miec tak w razie rozwodu :O a tu nic, kompletnie nic... i ta baba w tym osrodku byla taka niekompetentna, jak taka nieczula osoba moze w takim miejscu pracowac... powiedziala zebym sie nie dawala, bo mlode malzenstwo z nas :O tak jakbym ja sie mogla dawac albo nie dawac... smutno mi bo mialam jakies najdzieje a tu klapa. i to jest wlasnie nasz kraj :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helenkaaaaa
Ojej, współczuję, jak się człowiek natknie na takich ludzi jak ty w tym ośrodku to odechciewa się wszystkiego i ogarnia cię poczucie beznadziei, ale nie można się poddawać. Prawda jest taka, że sprawa powinna być zgłoszona na policji, nieważne czy uderzył Cię pierwszy czy pięćdziesiąty raz. Przemoc to przestępstwo. Przepraszam on Cię nie uderzył, tylko mało brakowało, żeby Cię udusił na oczach dziecka. Jak dla mnie jeszcze bardziej przerażające. Nie powinno być przyzwolenia na jakąkolwiek agresję. Ale przynajmniej wiesz, co robić gdyby sytuacja się powtórzyła. Tylko co to za życie w niepewności czy to powtórzy się czy nie? Ufasz mu na tyle żeby spokojnie bez obaw z nim mieszkać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nataliiiiiiiii
nie ufam, zreszta ten "incydent" wcale tego nie sprawił. nie ufalam dlugo wczesniej. on bywal agresywny. ale zawsze jakos trzymal lapy przy sobie :O Helenko gdyby nie dzieci, ja bym postapila inaczej, albo gdybym chociaz miala prace... a wiesz jak z praca trudno w tych czasach. znajomosci nie mam zadnych... po prostu jak sobie pomysle o samotnym zyciu ogarnia mnie przerazenie... :O tez tak mialas? powiedz jak dlugo podejmowalas decyzje o odejsciu. jak to w ogole bylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helenkaaaaa
Odezwij się na maila to opowiem Ci więcej o sobie :) Ups miało nie być minek. Doskonale Cię rozumiem, też zawsze powtarzałam, że gdyby nie ślub, gdyby nie dzieci, gdyby nie wspólne mieszkanie....to dawno bym odeszła. Te powody może i są prawdziwe, ale przecież to właśnie ze względu na dzieci trzeba znaleźć jakieś bezpieczne miejsce i zapewnić im szczęśliwe dzieciństwo.Wiem jak ciężko jest z pracą, ja przez dość długi czas pracowałam, ale pewnego dnia straciłam pracę i długo szukałam nowej. Było ciężko trwało to prawie rok, ale w końcu udało się, obecnie pracuję, ale w dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym, dziś pracujesz, jutro wylatujesz... Napisz na maila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nataliiiiiiii
którego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helenkaaaaa
inn01@onet.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zaczernilam sie, zrob tak samo, a jak sie upewnie ze to nie podszywy to napisze ok? przepraszam za te ceregiele ale nieufna jestem troche...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten weekend był dziwny, moj maz zachowuje sie jakby nic sie nie stalo... dobija mnie to, a moze to ja za bardzo to wzielam do serca i powinnam juz odpuscic...? w koncu sie stara. oczywiscie aniol sie z niego nie zrobil, wiadomo.. jak ja mam sobie z glowy te wszystkie mysli wybic...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma nic dziwnego w tym, że Ty nie umiesz zachowywać się jak gdyby nic się nie stało, bo stało się i to coś bardzo poważnego. I z pewnością nigdy tego nie zapomnisz i nie wybaczysz, ja bynajmniej nie potrafiłabym. To, że nie odpuszczasz to też dobry sygnał dla niego, jak bardzo Cię zranił i jak ciężko Ci z tym. Niech wie, że nie pozwolisz się tak traktować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zZ Zniecierpliwiony
"""" nataliiiiiiiiiiiiiiii To moj drugi watek, w sumie sama nie wiem czego szukam, pewnie zapewnienia, ze robie dobrze... Drogie kobiety po rozowodzie/rozstaniu, ktore doswiadczylyscie przemocy domowej, powiedzcie mi, jak Wasi mezczyzni zachowywali sie po tym pierwszym razie? Czy czulyscie wczesniej ze cos takiego sie wydarzy? Czy potem zawsze byl drugi i kolejne? Czy odeszlyscie? Jak sie potoczylo Wasze zycie wtedy...? Prosze pomozcie mi, bo nie wiem co robic. Mój maz wczoraj zrobil cos strasznego, ale dzisiaj mnie przeprasza, blaga o przebaczenie, mowi ze nie chcial, ze nie wie co w niego wstapilo... Czy ja nie powinnam mu dawac drugiej szansy? Powinnam odejsc?"""" Zawsze występuje zjawisko. Akcja i reakcja. Jeżeli uważasz ,że akcja nie usprawiedliwia reakcji , to daj sobie spokój. Moim zdaniem ,Ty najpierw musisz sama siebie zrozumieć i swoje postępowanie. Jak masz z tym problem to tym bardziej nie zrozumiesz nikogo innego. Pamiętaj ,Jak dotkniesz ściany brudnym palcem to na ścianie też ślad zostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak helenko tylko on wydaje sie byc tym moim zachowaniem zniecierpliwiony.. i to sie zakreci spowrotem w takie bledne kolo ze ja bede go unikac a on bedzie nalegal no i znowu sie na mnie bedzie zloscil... :O nie wiem moze skoro zdecydowalam sie jednak kontynuowac nasze malzenstwo (pod baczna obserwacja) to moze powinnam juz odpuscic troche? tylko ze nie bardzo wiem jak, nie umiem zapomniec... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mentolzielony
Sama nie wiem co gorsze. Gdy ręka leci mu po alkoholu ( kiedy w zasadzie nie jest sobą ) Czy na trzezwo, niczym nie zamroczony?? Moj eks tez kilka razy podniósł rekę. Na początku szturchańce, popychaki wyzwiska itp. Pomyslałam, ok idzie przeżyć. Doczekałam, że zupełnie sie rozhulał. Pobil mnie tak, ze 2 tyg nie wychodziłam z domu. Nasze dziecko mialo 4 lata. Dlaczego pobil, bo zwyczajnie mial nerwy, a ja jeszcze wszystko podkręciłam. Moja matka wiedziala o jego wybrykach( mieszkala z nami) nigdy jednak nie zareagowała. Nie odzeszlam. Żyliśmy dalej. Incydent sie nie powtorzyl. Ale ja nie moglam patrzec na niego, dotykac go ,w ogole z nim zyc. Rok pozniej odeszlam. Oczywiscie ku potępieniu calej rodziny, bo skoro sie nie skarżyłam to o co mi chodzi do cholery??!!. To bylo 10 lat temu. Bylo mi ciezko jak cholera. Dobre 3 lata pod gorke. Ale NIGDY nawet przez minute nie zalowalam swojej decyzji. Moja corka ma 15 lat, ale do tej pory potrafi bezblednie odtworzyc ten dzien, kiedy mnie przy niej ubil. On ciagle nie umie ulozyc sobie zycia, wiem, ze nawet po tylu latach moglabym do niego wrocic. Nie mam juz zalu do niego. Ma on swietny kontakt z corka, dosc serdeczny kontakt ze mna. Zal mam tylko do matki, ze nie podala mi reki, kiedy tego potrzebowalam, ale coz szkola zycia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem co Ci poradzić, nie da się na siłę udawać, że wszystko jest w porządku, podczas gdy jest inaczej. Zdecydowałaś się ciągnąć to dalej, choć naprawdę chyba nie jesteś pewna czy dobrze robisz. Zamierzasz całe życie na paluszkach chodzić i zmuszać do uśmiechu, żeby jaśnie pana nie rozzłościć? Pomyśl o terapii, może pozwoli Ci zrozumieć Twoje emocje i to czego naprawdę w życiu chcesz. Chciałabym się mylić, ale piszesz, że on od dawna bywał agresywny, nerwowy...Tacy ludzie rzadko się zmieniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mentolzielony
Dokładnie, koniecznie udaj się na terapię. W Mopsach, czy Osrodkach Interwencji Kryzysowej ( są w każdym miescie) znajdziesz namiary. Rozmowa z kobietami o podobnych przezyciach, terapeuta pozwoli Ci uporządkować mysli. Koniecznie zacznij od tego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wlasnie tego sie najbardziej boje, tych trzech (a moze wiecej) lat pod gorke, o ktorych mowi mentolzielony... :( Boje sie ze sobie nie poradze, a nigdy bym nie przezyla gdyby wynikiem tego on zabral mi dzieci... A jesli nie bede miala dobrych warunkow on moze w sadzie wygrac... Tego sie najbardziej boje... Dzieci kosztuja bardzo duzo i kazdy kto je ma wie o tym. A ja mam ich troje. A co jesli nie znajde dobrej pracy (co jest prawdopodobne w tych czasach), a jesli nie bedzie pracy to nie bedzie pieniedzy... Ja nie mam nikogo kto moglby mi pomoc, nikogo doslownie. Nie wiem czy to jego "szkola" ze ja taka malo pewna siebie jestem, ale czuje ze nie ma we mnie sily. Czasami budze sie taka pelna nadziei, planuje, marze, ze wszystko sie uda. Nastepnego dnia spadam w dol i marzenie tez... Wtedy sila ze mnie opada i mysle sobie - jest jak jest ale przynajmniej mam dzieci, a one maja zapewniony byt... Nie chcialabym doczekac takiego momentu ze mnie pobije jak Ciebie mentolzielony, ale zdaje sobie sprawe ze tak sie moze zdarzyc dlatego tak jak pisze Helenka probuje schodzic mu z drogi i robic tak zeby bylo spokojnie... Ze strachu... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bylam w osrodku kryzysowym. Pani powiedziala ze jest terapeuta od problemow alkoholowych. Na to ja ze ja nie mam problemow ani moj maz, wiec ona ze moge do prawnika przyjsc :O I tak jest u mnie w miescie wlasnie... A na prywatna terapie nie mam pieniedzy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale w przychodniach jakiegoś psychologa na pewno znajdziesz. Jesteś zastraszona i nie masz kompletnie wiary w siebie. Być może to jego szkoła, ale też fakt, że na nikogo nie możesz liczyć. Ja na szczęście mogłam liczyć na pomoc mamy. Tylko pamiętaj, nie ma sytuacji bez wyjścia, dużo kobiet żyje w piekle, z którego w końcu udaje im się wyrwać, wszystko da się ułożyć, choć początki są bardzo trudne. Ale warto! Boisz się, że Ci dzieci zabierze? Agresywny człowiek ma się dziećmi zajmować?Człowiek, który dusi matkę na oczach dziecka?Człowiek, któremu dzieci przeszkadzają w oglądaniu tv albo siedzeniu przed kompem i ty musisz się nimi wtedy zajmować, żeby się nie złościł? Może nie jest złym ojcem, ale do dobrego na pewno mu daleko. Poza tym dzieciom należą się alimenty, a z pracą owszem nie jest łatwo, ale prędzej czy później coś się znajdzie. Więcej pewności siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mentolzielony
Hmm. To dziwne, ze terapia tylko jesli chodzi o alkohol... Moze przeszukaj internet, zadzwon pod jakis tel zaufania, albo najlepiej na Policje, tam powiedza, gdzie sa spotkania dla ofiar przemocy, bo takowe sa NAPEWNO!!! Normalne, ze przeraza cie to, ze bedzie pod gorke, bo pewnie bedzie, ale potem tylko z gorki :) Ja mialam lepsza sytuacje, bo mialam jedno dziecko, bylo nam latwiej... Dlatego taka terapia, rozmowa z kims kto rozumie, moze pomoc to dobre wyjscie. Tacy ludzie, ktorzy sa juz na prostej chetnie pomagaja nie tylko rada, ale w znalezieniu pracy, mieszkania, spraw sadowych itp. A gdzie teraz mieszkacie, sami?On jest jedynym zrodlem utrzymania, ma stala prace, gdzie pracuje?? W jakim wieku wy jestescie, w jakim wieku sa dzieci? Mozesz liczyc na mame, siostre, kogokolwiek??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mentolzielony - dokładnie tak jak piszesz terapia jest bardzo potrzebna i daje rewelacyjne skutki, człowiek po jakimś czasie widzi wszystko w zupełnie innych kolorach, bardzo pomocne są też rozmowy z ludźmi, którzy są lub byli w podobnej sytuacji, szczególnie gdy widzimy, że komuś udało się ułożyć sobie życie i być szczęśliwym, daje to nadzieję i wiarę, że i nam się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie racje, bez terapii nie zrobię kroku. Nie mam odwagi. Tylko jeden problem to taki ze moze i moglabym sie wybrac do tego terapeuty w osrodku ale on przyjmuje w srode wieczorem, a ja sie z domu nie wyrwe... Nie mam z kim zostawic dzieci. Mam tesciow ale nie zyje z nimi dobrze i nawet o wyjscie na zakupy musze prosic... W ogole oni nie widza w naszym malzenstwie niczego zlego... A jak juz cos dostrzega to jest oczywiscie moja wina... Mam 28 lat, on ma 33, a dzieci 4,5 roku corka i rok blizniaki. Jestesmy prawie 5 lat po slubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mentolzielony
Człowiek żyjący w takim związku ma zranioną nie tylko duszę,ale zupełnie " zaoraną " głowę. To skutek bierności , pogodzenia się z sytuacja... Jeśli boli nas serce idziemy do kardiologa. Jeśli mamy burzę w glowie potrzebny jest psycholog, by to uporzadkować. Sami czasem nie dajemy sobie z tym rady .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on ma stala prace, ja nie pracuje i nigdy nie pracowalam. szukalam pracy ale jak tylko bylo "ryzyko" ze ją dostane, to mial swoje racje i delikatnie probowal mnie od tego pomyslu odciagnac. wtedy mowil ze nie trzeba, ze moge byc w domu, ze dzieci, ze to ze tamto. teraz mysle ze jemu tak bylo wygodnie, bo raz ze mial sluzaca na pelen etat, a dwa ze bylam zupelnie od niego zalezna. mieszkamy z tesciami w jednym domu. ja mam rodzicow, ale tam tez jest podobny problem, czyli przemoc a do tego alkoholizm, tam nie pojde chocby nie wiem co... mam jedna siostre, jest za granica, ale za granice mi sie nie spieszy a poza tym on ama swoje problemy... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A nie masz żadnej koleżanki która by trochę z dziećmi posiedziała?W tej chwili faktycznie możesz czuć się całkowicie zależna od męża, ale jak widać na tym mu zależało. Ciągnąc to dalej będziesz coraz bardziej zdołowana z poczuciem, że jesteś w beznadziejnej sytuacji, z której nie ma wyjścia. Wyjście zawsze jest, ale warto by było zacząć od terapii, musisz nabrać siły i pewności siebie. Teściami się nie przejmuj, moi są tacy sami, teściowa zawsze synusia usprawiedliwiała, a teściu miał wszystko gdzieś, bo jest dokładnie taki sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
helenko nie mam... jestem tutaj sama, to miejsce jest oddalone od moich rodzinnych stron o spory kawalek. nie poznalam tutaj nikogo, bo moj maz nigdy nie chcial zebym miala kolezanki, w wiadomym juz teraz celu.. :O Poza tym gdybym zostawila dzieci z kims obcym, tesciowa wyszlaby z siebie, no bo gdzie ja moge isc sama bez jej wiedzy i zgody??!! :O widzisz, taki dom, tacy ludzie... jestem tu po prostu nikim, bez praw i z milionem obowiazkow... ale musze sie jakos do tego terapeuty wybrac, jeszcze nie wiem jak ale cos wymysle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×