Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość co jest ze mną nie tak?

Dlaczego nie potrafię rozmawiać z ludźmi?

Polecane posty

Gość cleonila 3223
ja też mam podobny problem, miewam sytuacje, kiedy nie wiem o czym rozmawiać ze swoim chłopakiem a to bardzo niedobrze... :/ przecież będąc w związku powinno się mieć wiele wspólnych tematów do rozmów. Obawiam się, ze w innym wypadku zostanę w końcu sama, bo on ode mnie odejdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewkawlkp
najcudowniejsze, najpiękniejsze rzeczy rodzą się w bólu, ciężkiej pracy... ja małymi kroczkami przesuwam się do przodu mam już świadomość że samotność, skrywanie siebie, wstydzenie się mnie prowadzi do dobrego.... denerwuje się ale z każdą rozpoczętą rozmową nawet jeśli to jest zdanie jedno nawet jeśli mi coś nie wyjdzie to czuje że następnym razem będzie lepiej że mnie to jakby uskrzydla że spróbowałam że przejęłam inicjatywę......więc postanowiłam nie poddam się!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Guggga
Nie, ja sie zabije chyba, dzisiaj na uczelni nic sie nie odzywalam nawet nie stalam juz w tej glupiej grupie tylko na uboczu sama. Bo ostatnio jak stalam to jedna dziewczyna zazartowala sobie :"ona nas zaraz zagada" czy cos w tym stylu wrrrrrrr myslalam ze jej przyjebie. Kurde nie chce znowu byc odludkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam ten sam problem, tyle że nie tylko przy moich rówieśnikach i nieznajomych ale także przy rodzinie. Nieraz była sytuacja np. na Wigilii gdzie wszyscy rozmawiają, a ja siedzę po cichu i nic nie mówię. Ostatnio moi dziadkowie na to cały czas zwracają uwagę. "A czemu tak cicho siedzisz?" "Co ty taka cicha?"... i tak w kółko. Czasami aż chce mi się ryczeć. Mam też korepetycje z angielskiego z panią. Przychodzi do mnie do domu. Zauważyła, że jestem nieśmiała i, że właściwie nic nie mówię. Zwraca mi na to uwagę i jakby wypomina mi to. Czuję się okropnie wtedy. Przyznam, że mam nie tylko problem z mówieniem ale też z... zachowaniem. Znaczy się - nie wiem np. jak się przywitać. Czy podać rękę, czy cmoknąć w policzek (ciotki i wujków oczywiście wiem, że cmoknąć) ale z której strony? Boję się cały czas, że popełnię jakąś gafę... błagam, pomóżcie mi bo nie wiem co ze sobą zrobić ;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej mam 25 lat i mam ten sam problem co wy od zawsze mam bardzo niską samoocene wydaje mi sie ze jestem beznadziejna czasem jak rozmawiam z kims to czuje sie jak debil dlatego ze nie mam tak bogatego słownika... a wogóle to ostatnio zamknełam sie w sobie na maxa i juz z nikim nie rozmawiam i mam mega doła ciekawe jak długo jeszcze tak pociagne ;-( strasze powiem wam ;-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam Nawet mam problem żeby o tym pisać. Mam juz ponad 40 lat i tez nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Najlepiej czuję się tylko w towarzystwie mamy i taty. Ale to pewnie dlatego że ich się nie krępuję nawet jak milczę przez większość czasu. Oni nie wymagają ode mnie żebym był błyskotliwy, dowcipny. Oni chcą tylko żebym był. Mam kilkoro rodzeństwa. Ale i oni mnie unikają. Nie wiem czy świadomie czy nie, ale wiem że źle sie czuja w moim towarzystwie. Pewnie dlatego że nie mamy ze sobą żadnego wspólnego tematu. Doszło do tego że nie cierpię żadnych imprez typu wesela, chrzciny, imieniny itp. Nie dawno np byłem na weselu swojej bratanicy. Czułem się tam jak przybity kołek. Zjadłem co miałem na talerzu. Była to chwila która była najmilsza bo nie tzreba wtedy z nikim o niczym rozmawiać. Ale ile można jeść. Popatrzyłem tak dookoła. Wszyscy się śmieją, coś tam mówią. Ja tylko głupkowato się uśmiechałem. Zero tematów. Nawet nic do głowy mi nie przechodziło żeby zgadać do kogoś. Wyjściem awaryjnym było pójście do toalety. Ale w toalecie dłużej jak 5 minut tez się przebywac nie da. Na zewnątrz pomimo że spotkałem kilka osób ze swojej najbliższej rodziny w tym swoje rodzeństwo to poza tym że usiadłem jak kołek to niczego mądrego od siebie nie potrafię wykrztusić. Jak juz o coś się mnie ktoś zapyta to nie potrafię zebrać myśli żeby wydukac jakies sensowne zdanie. Najlepiej zapadłbym się pod ziemię. Najlepiej czuję się jak jestem sam. Z takich imprez po prostu uciekam najszybciej jak się da. Ostatnio ulotniłem się już przed 21. W pracy jest to samo a nawet jeszcze gorzej. Wszyscy mają jakies grupy koleżeńskie. Ja w pokoju zawsze zostaję sam, bo czuję się jak intruz. Oni się śmieją, rozmawiają, żartują, chodza na piwo. Ja tak nie potrafię. Nie mam za grosz poczucia humoru. Nie potrafię w ogóle nawiązywać znajomości. Jeśli np do pracy przyjmą kogoś nowego, to moja znajomośc z ta osobą ogranicza się do tego że wiem tylko jak ma na imię. Inni bez problemu potrafią znaleźć z ta nową osobą wspólny temat , język. Pamiętam że nie zawsze tak było. W podstawóce było OK. Potem przeszedłem do szkoły średniej gdzie znałem tylko jednego kolegę. On się zaaklimatyzował, a ja zacząłem być popychadłem bo nie potrafiłem się odezwać, odszczeknąc. Wszyscy wiedzieli że moga na mnie pojechać. To chyba był przykry przełom, który ukształtował mnie na dziwoląga i wypaczył mnie psychicznie. Pomimo tego udało mi się skończyć szkołę wyższą, techniczną. Pewnie dlatego że dosyć dobrze szło mi rozwiązywanie zadań, problemów na kartce. Odpowiedzi ustne to była tragedia. Źle się nie uczyłem. Jednak nie miałem tam żądnego kolegi. Wszyscy mnie unikali jak ognia. Przyzwyczaiłem się do takich sytuacji że np jak staliśmy w kilka osób i jak tylko parę osób odeszło bo coś tam im wypadło, to jak ktoś został ze mną sam na sam to panowała strasznie krępująca cisza po czym ten ktoś po prostu odkręcał się na pięcie i odchodził. Najczęściej stałem bądź siedziałem sam. Obecnie w pracy jak nie mam telefonów służbowych to zdarza się że wypowiem kilka jakichś równoważników zdań przez całe 8 godzin. Wiem że wykańcza to mojego kolege z pracy który niestety jest skazany na mnie. Ale jak tylko może to wychodzi byle gdzie pod byle jakim pretekstem żeby tylko nie musieć siedzieć z takim burkiem jak ja. Po pracy robię bez słowa zakupy i zamykam się w swoich 4 ścianach. Tak wygląda całe moje życie. Jak ja zazdroszczę ludziom, którzy potrafią kogoś zaczepić, porozmawiać , pośmiać się , pożartować. Wiem że mam jakąś chorobę psychiczną, blokadę której nie jestem w stanie pokonać. Tym bardziej się o tym przekonuję, że jak widzicie potrafię napisać o sobie dosyć dużo. Są to tylko rzeczy negatywne, bo nic pozytywnego o sobie napisać nie mogę. Jednak gdyby przyszło mi to komuś powiedzieć to pewnie skończyło by się to tym, że wydusiłbym z siebie ze dwa zdania i zapadła by głęboka cisza. Czuję że moje życie nie ma sensu. Żyję z dnia na dzień. Ale boję się momentu w którym zabraknie moich rodziców, którzy mnie rozumieją bez słowa i nie odwracają się ode mnie. Przy nich nie krępuje mnie nawet milczenie. Niektórzy mówią że przynjamniej wychodzi im pisanie z kimś np na GG. Mnie się to tez nie udawało. Kiedyś jak byłem jeszcze młodszy tak przed 30 nawet zdarzało się że raz na rok zaczepiła mnie jakaś osoba na GG. Ale z reguły bardzo szybko po wymianie kilku zdań się przekonywała że nie jestem kompanem do rozmowy i wirtualna znajomość kończyła się nadzdzwyczaj szybko. Nawet teraz nie oczekuję że ktoś się odezwie. A nawet jak sie odezwie to pewnie ja nie będę potrafił na to z sensem odpisać. Traktuje to jako takie czasowe, chilowe oczyszczenie. Współczuje wszystkim , którzy maja podobne problemy jak ja, choć nie wyobrażam sobie że jest ktoś kto jest bardziej drętwy niż ja. Bardzo zazdroszczę osobom, do których lgną ludzie ze względu że są duszami towarzystwa. Mnie nawet żaden psychiatra czy psycholog nie pomoże bo ja nie potrafię z nimi o tym porozmawiać. Co warta jest wizyta w której jedyne co powiem wyraźnie to jest dzień dobry. Dalej jest tylko nieskładna próba bełkotu. Mam nawet takie wrażenie że i lekarze próbują się mnie jak najszybciej pozbyć i czym prędzej wypisują jakieś tam medykamenty. Życie dla takich jak ja to straszna udręka. Dlaczego tacy ludzie się w ogóle rodzą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doskonale Cię rozumiem kolego. Sam zacząłem unikać imprez przez moją małomówność. Jak widzę jak się ze mną męczą ludzie to wole im tego oszczędzić. A najlepsze jest jak się pytają dlaczego nie chce przyjść, ja nawet nie wiem jak na to odpowiedzieć. Na studiach mnie posądzali, że ktoś za mnie pisał prace bo nie potrafiłem wyjaśnić o co tam biega. A można wiedzieć co porabiasz w wolnych chwilach? Jakoś trzeba przeżyć resztę dnia po pracy, weekendy... http://pl.tinypic.com/r/24oyt82/8 Próbowałeś może popisać z kimś na poznawajce? No i chyba znalazłoby się coś pozytywnego co byś mógł o sobie napisać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam tak samo i to mnie dobija psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez tak mam, najgorsze co może być. I co z tym zrobić? Czuję jakbym nikogo nie obchodziła i że ktoś mnie zaraz oleje i nie chce ze mną utrzymywać kontaktu, a tak nie jest bo sami do mnie piszą i chcą się poznać i w ogóle jest fajnie dopóki nie porozmawiamy przez telefon lub na żywo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mADZIAENAAA
szczerze ? w twojej rodzinie byly jakies alkoholiki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też to mam ,ja po prostu nie mam nic do powiedzenia na żaden temat.Jeśli nawet mam wiedzę i mnie to interesuję ,nie potrafię o tym rozmawiać.Pustka w głowie,tylko że nie jest to spowodowane stresem czy lękiem tylko brakiem myśli.Byłam ostatnio u psychoterapeuty i ja nawet nie potrafiłam wyjaśnić swojego problemu.Pusto w głowie,brak jakichkolwiek myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość598
ja też to mam :( z nikim nie umiem porozmawiać, jak ktoś o coś mnie pyta to tylko : tak , nie albo nie wiem, zresztą nawet jak coś wiem to wolę powiedzieć że nie wiem bo trzeba by było jakoś rozwinąć wypowiedź, a tak powiem nie wiem i mam spokój :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy jest to jakaś dysfunkcja mózgu?Jaka może być przyczyna,wie ktoś??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
Ja mam podobny problem. Ale nie od zawsze tak było. Jako małe dziecko byłam straszną gadułą i nikogo się nie wstydziłam. Jednak gdzieś w połowie szkoły podstawowej zaczęłam się zamykać coraz bardziej i bardziej... Próbowałam jednak rozmawiać.. nawiązywać znajomości... ale nie trwały one nigdy długo... szybko się urywały i znów byłam samotna... Wypowiedzi ustne to koszmar... Cudem zdałam maturę ustną z polskiego chociaż źle się nie uczyłam... Mam wrażenie, że ludzie mnie unikają... i tak samo jak niektórzy tutaj uważam, że mają gdzieś co mam do powiedzenia... olewają moje niezgrabne wypowiedzi jakby ich nie słyszeli... a rodzina nie ma pojęcia, że mam takie problemy.. Bo przecież w domu to co innego... nawet poczucie humoru mam jak mało kto... tylko nikt inny tego nie dostrzeże, bo niby jak... i jak tu iść na rozmowę kwalifikacyjną.. do pracy.. i jeszcze przedstawiać komuś swoje zalety... skoro samemu się ich nie dostrzega... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
Wydaje mi się, że na pewno to musi mieć związek z niską, no dobra baaardzo niską samooceną. W moim przypadku możliwe, że winę może tu ponosić alkoholizm mojego ojca i krytykowanie mnie przez niego przed całą rodziną.. za każdym razem praktycznie tak, że z czasem przestałam wychodzić do gości, bo po co... zwłaszcza, że ojca wszyscy zawsze szanowali, więc kto by mu tam zwrócił uwagę... i właśnie chyba z tego powodu znacznie obniżyła mi się samoocena... tyle lat to trwało to się w głowę wbiło dość mocno... ale nie wiem jak to zmienić.. chciałabym mieć choć jedną osobę z którą mogłabym się zaprzyjaźnić... tak niewiele a tak wiele zarazem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O rany ja myślałam że tutaj będzie o tym że czasami wolałabyś komuś przyłożyć niż z nim gadać. Ja tak mam czasami. Muszę sobie coś na nerwy kupić.' Jak mąż mnie wkurzy to mam ochotę zabijać. Ostatnio mnie wkurzył właśnie i się czuję jakbym miała permanentne napięcie przedmiesiączkowe. Po prostu krew mnie zalewa i chyba będę gryzła jak nie doczekam się przeprosin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najlepiej się angażować w jakieś zajęcia wśród ludzi Może wolontariat? W końcu się przełamiesz to tylko kwestia czasu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
Musisz się na czymś wyżyć porządnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
Chyba masz rację.. najtrudniej zawsze zacząć.. wszystko od nowa... ale czuje wewnętrzne parcie, że to już pora :) i mam dość tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też miała kiedyś podobny problem. Miałam talent pewien i każdy mnie molestował że powinnam firmę otworzyć a ja się bałam że się nie nadaję bo taka nierozmowna jestem. Rodzina mi już lokale szykowała a ja wciąż że nie... W końcu mnie postawili przed faktem dokonanym i trzeba było przyjść do pracy. Po miesiącu nie miałam się czasu zastanawiać dlaczego tak się bałam a po dwóch latach to byłam już szefowa pełną gębą!:D Miałam bayerę pierszego sortu:D Wszystko i każdemu potrafiłam sprzedać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
Tylko jak zacząć.. po raz kolejny... najgorsze jest to, że nawet jeśli uda mi się jako tako z kimś porozmawiać i jakimś cudem dochodzi do kolejnych rozmów to nie umiem z kimś utrzymać dłuższej relacji.. jak to zrobić żeby utrzymać z kimkolwiek znajomość... taki ludek jak ja chyba może tylko pomarzyć o czymś takim jak dobra znajomość o przyjaźni nie wspomnę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
kurczę zazdroszczę Ci... ja też przez pewien czas myślałam o założeniu własnego biznesu, ale tak się bałam i myślałam i kombinowałam, że... w końcu ktoś zwinął mi z przed nosa i pomysł i lokal :D ahh sierota!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0603
Trochę sobie pobiadoliłam, aż mi lżej nieco :) Bo przecież się nie wygadam skoro nie umiem ;) dobrze, że są fora :D i cierpliwi ludzie, którzy wytrzymują czytanie takiego właśnie biadolenia i jeszcze coś doradzić potrafią :) chwała Wam za to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej mam identyczny problem co Wy ale nie chce siedzieć z założonymi rękoma i dłużej się męczyć na tym świecie a latka leca:/ mam 29 lat i chętnie kogoś poznam, kto zrozumie mój problem i będzie dla mnie i mojej malomownosci wyrozumialy;) bedzie mi milo jak się ktos odezwie, bardzo chciałabym się z kimś zaprzyjaźnić.Moje gg 41891489 albo lays2@vp.pl pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nati U
Niestety, to nie jest tylko kwestia zapoznania sie z ludzmi, ktorzy tez maja ten problem I zorganizowania sobie "grupy wsparcia". Czasem znajdujemy sie w srodowisku, w ktorym z roznych powodow musimy byc (praca, dalsza rodzina na slubach, znajomi, z ktorymi nie wypada sie nie spotkac) I co wtedy? Co zrobic, zeby czuc sie dobrze I zeby znalezc temat taki, co wciagnalby sluchacza? Jak mowic? Moze wazny jest sposob? Tez nie jeste pewna...widzialam wiele razy osoby ciche, majace problem z wymowa, czasem mocno sie jakajace i ludzie czekali, az sie wypowiedza I ich sluchaja! Probowalam rozmawiac, ale mam wrazenie, ze jestem za malo kreatywna, zeby wymyslic temat. Po latach prob owszem, cos tam gadam, ale I tak nie za wiele, a to co mowie mam wrazenie, jakby bylo tylko wyswiechtanymi zwrotami, ktorych uzywa sie, jak juz nie ma tematu do rozmowy. Ktos tu napisal, ze trzeba nad soba pracowac - chetnie to zrobie, ale chyba potrzebuje wskazowek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nati U
Ach... I jeszcze jedna sprawa. Mam chlopaka - nawet calkiem dlugo. Jest nam ze soba dobrze, ale chcialabym, zeby sie ze mna dobrze bawil - a tego nie czuje. Dlatego tak bardzo bym chciala cos zmienic i pokonac ten problem. Uwielbiam sie smiac, uwielbiam tanczyc.... i to nawet nie jest problem niesmialosci - nie jestem niesmiala. Swietnie wyrazam siebie w ruchu, ale jak tylko mam porozmawiac...kaplica. Staje sie nadnudniejsza osoba na ziemi... Pomocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nika0603 jesli to czytasz, prosze skontaktuj sie ze mna..Karolina 792 198 213 - rowniez mam problem z niska samoocena, prawdopodobnie spowodowane takze przez bliskie mi osoby, Ty przez Tate - ja przez siostry, od niedawna nawet mame, a myslalam, ze jej wszystko moge powiedzec..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miewałam duże huśtawki nastrojów. Czasem nawet w ciagu jednego dnia potrafiłam poczuć się świetnie, a potem tragicznie. Nie wiedziałam kompletnie czym to jest spowodowane. Szukając sposobów na rozwiązanie tego problemu trafiłam na stronę moc-energii .pl gdzie zamówiłam oczyszczanie energetyczne. Już kilka dni po rytuale zaczęło być lepiej. Teraz czuję się dobrze przez większość czasu, zauważyłam że trudniej niż kiedyś jest mnie zdenerwować. Tak więc czasem nasze problemy tkwią w psychice, negatywnej energii która płynie przez nasze ciało i nie daje nam cieszyć się życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też mam ten problem, kompletnie nie umiem rozmawiać z ludźmi w pracy, często odpowiadam "rozumiem", albo "yhym" . nie wiem co ze mną jest nie tak, , często muszę pytać "co mam zrobić " co pomóc" . Na praktykach jeszcze gorzej. ludzie patrzą na mnie jak na idiotę, nie potrafię skleić zdania często się zacinam , co jest powodem do podśmiechiwania się , nienawidzę siebie , ja chyba nie umiem żyć, nie jestem przystosowany do żadnej pracy, ani praktyk do niczego . co taka "szara myszka" może zdziałać. Czuję się że jestem jedyny taki "zamknięty", najbardziej mnie dołuje to że czuję że chce porozmawiać , pytać się , ale zawsze nie potrafię mam wewnętrzną blokade, zawsze myślę że powiem coś głupiego , zatnę się i się ośmiesze. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jarkor4545
Mam mniej wiecej ten sam problem , dlatego nie lubie nawiazywac nowych znajomosci bo mysle ze ludzie wezma mnie za "dzika" i przejmuje sie tym "jak wyjde "a tak naprawde mysle ze jestem dosyc madry i mam duze poczucie humoru .to jest jednak moja wada bo staram sie wszystko obrócic w zarty bo chociaz z tego ludzie sie smieja , dłuzszej rozmowy nie da sie ze mna nawiazac, mam nadzieje ze jak narazie ,ostatnio podjałem nowa prace , łacznie robi tam okolo 200 osób na moim oddziale jest ze 30 , na poczatku praktycznie tylko chodzilem i sie przygladalem a w tej pracy non stop sie mijasz z ludzmi i kazdy sie na siebie gapi , z czasem przyszedł jakis usmiech , jakies słowo ale nic wiecej.Wydaje mi sie zawsze ze nie ma sensu sie produkowac bo to i tak nikogo nie obchodzi , lubie tez słuchac a mniej wypowiadac.Nie potrafie sam zagadac a nienawidze sie tez wtrącać.Chetnie popisze z kims otym , mój mail to jarek.mapys@o2.pl mam 24 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×