Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mięta_z_czekoladą

wątpliwości przed ślubem...

Polecane posty

Gość mięta_z_czekoladą

czesc. jestem z chlopakiem 2,5 roku, za niedlugo zareczymy sie. w sierpniu przyszlego roku planujemy slub. moj problem polega na tym ze mam watpliwosci czy moj mezczyzna jest odpowiednim kandydatem na meza. kocham go bardzo, jest mi bliski, wiele tez razem przezylismy. jest bardzo zaradnym czlowiekiem, ogolnie podoba mi sie jego podejscie do zycia.ma tez wady jak kazdy czlowiek, jednak nauczylam sie z nimi zyc. wiem ze watpliwosci napewno mialabymtakze , gdybym planowala slub z kims innym. po prostu mam obawy jak bedzie wygladalo zycie w przyszlosci, boje sie ze rutyna zniszczy uczucie... czy to jest normalne? czy ktos ma podobnie jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bananaaa
Mieszkacie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mięta_z_czekoladą
jeszcze nie, postanowilismy ze na wiosne zamieszkamy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bananaaa
Najpierw pomieszkajcie razem, zobaczcie jak to jest na co dzień z obowiązkami, kłótniami o porozrzucane skarpetki, taką rutyną kiedy wraca się zmęczonym do domu i nie ma na nic ochoty itd. i dopiero później zastanówcie się nad ślubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rutyna może być zła ale może też być dobra :) A zastanawianie sie czy z kimś innym nie byłoby ci lepiej do niczego dobrego nie doprowadzi ,albo ewentualnie do " próbowania sie " do końca twoich dni z coraz to nowszym narzeczonym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki898989
to jest normalne, nie przejmuj się, co prawda ja tak nie miałam, ale często się zdarza, w końcu z tym kimś masz spędzić całe życie. co do mieszkania, owszem, lepiej żebyście ze sobą zamieszkali, ale uważam, że dzisiaj pary podchodza do swoich związków bardzo WARUNKOWO na zasadzie "najpierw zobaczmy jak nam się żyje na codzień". I jak się okaże, że łatwo nie jest, to się zwijają i nara. A w związku nie o to chodzi. Jak jest problem, to trzeba walczyć wspólnie to, żeby było lepiej. Często trzeba walczyć. Na tym polega miłość!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yoohoo
hey.Ja też Ci radzę pomieszkać troche ze swoim kochanym a dopiero za jakiś czas planować ślub.Teraz jesteś niepewna czy to ten jedyny a do tego dochodzi kolejna niepewność(którą możesz wcześniej sprawdzić) jak wam się będzie żyło pod jednym dachem....Wtedy się dopiero na prawdę poznacie.Powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgfhggf
Hej, ja też miałam takie wątpliwości przed ślubem, mimo że mieszkaliśmy razem 4 lata :) Bałam się że ślub to już taka ostatecznośc, że zgnuśniejemy, i rutyna zabije ten związek, ale powiem Ci że jest lepiej niż przed ślubem. Tworzymy jakby jeden "team" , do tego dochodzi poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Kłócimy się mniej niż przed śłubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anginka 28
jakby to był TEN jedyny, to nie miałabys żadnych wątpliwości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgcbvcb
Anginka komedie romantyczne zlasowały ci mózg.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylcio
Dokładnie, Anginka. Życie to nie bajka, a miłość to nie "pstryk" i romantyzm do końca życia. Ja z moim (już) Narzeczonym jestem 6 lat, nie mieszkamy razem, ale widujemy się codziennie, spędzamy razem wakacje etc. I marzyłam o zaręczynach, ślubie - tym wszystkim, o czym się myśli, kiedy się układa. A mimo to, kiedy przede mną klęknął i zrozumiałam, że to już, poczułam lęk. I dalej go troszkę czuję, choć poza tym bardzo się cieszę i pragnę tego małżeństwa (już we wrześniu:) ). Ale myślę sobie, że to nic złego, że czujemy lęk przed tym, czy to tej "jedyny", czy wszystko się ułoży, czy nie popełniamy drastycznego błędu... Właśnie pewnie dlatego, że od pierwszych urodzin chłoniemy mity o połówkach jednego jabłka, dozgonnej i stuprocentowej pewności, jakimś "odczuciu", które jest trochę jak yeti. Osobiście uważam, że dojrzałość wchodzenia w taki związek polega właśnie na tym, że ludzie znają się dobrze, pragną być razem, ale wiedzą też, że wiążą się "na złe" i lękają się tego złego. No, ale jednak się decydują i to jest piękne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja się nie zgadzam. Głębokie przekonanie, że to ta właściwa osoba, nie oznacza, że żyje się tylko romantycznymi uniesieniami. Kiedy mój K. po latach związku oświadczył się, powiedziałam "tak" z pełnym przekonaniem i bez żadnego lęku. Wiem, ze w życiu może różnie, nie wiadomo, jak będzie, ale nie boję się tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie też nie było wątpliwośc
wiedziałam, że to TEN jedyny i czy będzie dobrze czy źle to chcę być z nim. Jesteśmy już po ślubie kilka lat i nadal tak czuję i to po prostu "wiem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dojrzałość to nie znaczy lęk
Znaliśmy się długo i kochaliśmy się tak bardzo, że nie miałam wątpliwości. Wiem, że zaraz ktoś powie, że nigdy nie zna się drugiej osoby w 100% i nawet po latach ludzie sobie świństwa robią. Ale w moim rozumieniu dojrzałość nie równa się lękowi. Wiadomo, że życie różne scenariusze pisze, ale wiążąc się z moim mężem byłam jego pewna. Przeżyliśmy masę sytuacji w których mogłam sprawdzić i jego i swoje uczucia i przekonać się, że to jest to i że damy sobie radę w przyszłości ze wszystkim. Dojrzałość to podejmowanie decyzji i branie ich ewentualnych konsekwencji. Więc gdybym się bała to bym nie ryzykowała :) Daleko mi do romantyzmu, pracuję w rachunkowości i stąpam twardo po ziemi. Przekładając sytuację na pracę, jeśli nie jestem pewna jakiś plików czy obliczeń to je sprawdzam 3 razy a nie naciskam "wyślij" i czekam bojąc się, co z tego wyjdzie. Może porównanie śmieszne, ale odzwierciedla moje postępowanie, działam jak jestem pewna. Ale może to też zależy od charakteru osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gamofobia
ktoś kto pisze, że jeżeli czujesz jakikolwiek lęk, to znaczy, że to nie TO, jest głupcem. my też byliśmy ze sobą 2 lata, zanim mój narzeczony mi się oświadczył. Przez 2 lata marzyłam o tym dniu. W końcu się doczekałam. Ale jak klęknął miał łzy w oczach, to ja wpadłam w panikę. Nie wiedziałam co się dzieje... Na myśl o ślubie, wspólnym życiu do końca chciało mi się płakać. Zamiast być najszczęśliwszą osobą na świecie, ja byłam zrozpaczona. Minęło kilka tygodni moich męk, bo narzeczony widział, że coś się dzieje, ale co miałam mu powiedzieć, że jestem przerażona wspólnym życiem? i potem znalazłam wspaniałe forum, na którym dziewczyny opisywały takie same przeżycia. I tam się dowiedziałam, że jest to związane z moją chorobą- nerwicą lękową. Ale o tym się nie będę rozpisywać, kto zna tą chorobę- wie o co chodzi. I w tamtej sytuacji ona się objawiała jako gamofobia- czyli paniczny lęk przed ślubem, nieodwracalnością. Na tamtą chwilę nie wyobrażalam sobie organizacji tego wszystkiego, rozmów z rodzicami, z fotografem, zespołem, nie mogłam patrzeć na salony sukni ślubnych. Musiało minąć kilka miesięcy, żebym doszła do siebie. Najwazniejsze, że zrozumiałam swój problem. Gdybym zasugerowała się takimi, przepraszam za określenie, ale GŁUPIMI WYPOWIEDZIAMI w stylu "jak nie jesteś pewna na 100%, tzn że nie jest to ON, to bym sobie ZMARNOWAŁA ŻYCIE... Dzisiaj minęło już kilka miesięcy, szykujemy się do ślubu, wszystko razem załatwiamy i z całą pewnością mogę powiedzieć, że przeżywamy teraz swój najpiękniejszy okres w życiu :) Autorko, za nic w świecie nie sugeruj się glupimi wypowiedziami. Niektórzy czują pewność, niektórzy nie, bo w ich życiu miały miejsce różne zdarzenia i sytuacje. Lęk przed ślubem i wspólnym życiem ma bardzo głębokie dno- często odzwierciedla nasze problemy w domu. Ciesz się tylko, że nie przeżyłaś takiego piekła jak ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex-narzeczonaa
Też miałam wątpliwości... i wiesz co zrobiłam??? Zerwałam zaręczyny i to była najlepsza decyzja w moim zyciu bo dziś jestem z facetem który jest dla mnie całym swiatem i gdy tylko poprosi mnie o ręke to biorę z nim slub chocby jutro:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex-narzeczonaa
Dziś juz wiem ze wątpliwości to znak a wcale nie jak sobie tu tłumaczycie normalka. Ja tez sobie tak to tłumaczyłam, ale dzis wiem ze mozna byc z kimś co do kogo nie mamy żadnych wątpliwości. Także ciesze sie ze posłuchałam swojej intuicji..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gamofobia
ex-narzeczona dlaczego stawiasz takie tezy???? każdy jest inny, każdy ma inne przejścia w życiu. gdybym trafiła wcześniej na taki wpis jak Twój, to zmarnowałabym sobie życie! Zazdroszczę Ci odwagi, tylko pamiętaj, ja sięgnęłam po rozum do głowy, a ktoś inny zasugeruje się takim wpisem jak Twój i zmarnuje sobie życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex-narzeczonaa
Piszę jak było u mnie, nie można? uważam że intuicja podpowiada nam dobrze i trzeba jej słuchać, powiedz mi czemu w obecnym związku nie mam takich wątpliwości? Trzeba trafić na PRAWDZIWA druga połowę a nie na kogos z kogo na siłę robimy drugą połówkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex-narzeczonaa
gomofobia czemu piszesz ze gdybys mnie wczesniej przeytała to zmarnowła bys sobie życie? z tego co czytam to jeszcze nie ejstescie małzenstwem i nie wiesz jak będzie. Zycze ci naprawdę dużo powodzenia ale ja uważam ze trzeba słuchać swopjego wewnetrznego głosu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawiedzona szcurzycza
ja wiem ze moj narzeczony jest tym jedynym. ale mam watpliwosci co do tego jak bedzie po slubie. wiem ze nie ma mozliwosci zeby bylo tak samo albo nawet lepiej. chcemy ze soba pomieszkac przed slubem ale nie wiem czy nam sie to uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gamofobia
bo wcześniej, tuż po zaręczynach, siedziałam i czytałam podobne wpisy. i gdybym wzięła do siebie takie "mądre" rady, to by się to skończyło fatalnie. zostawiłabym człowieka, którego kocham na zabój. aż trafiłam na forum, na którym dziewczyny opisywały podobne przeżycia. tak jak pisałam wcześniej u każdej z nich miało to związek z nerwicą. nie oceniaj wszystkich przez pryzmat swoich doświadczeń. dziękuję, ale nie musisz mi życzyć. spotkało mnie niesamowite szczęście w postaci mojego narzeczonego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wesele 2014
zgadzam się z gamofobią i innymi przedmówczyniami. To że ktoś ma jakieś wątpliwości, mimo że wcześniej ich nie miał, nie oznacza, że to nieodpowiednia osoba. Znam taki przypadek u siebie w rodzinie. To moja stara ciotka. To była wielka miłość, zarówno jej jak i jego. Wszystko idealnie się układało, zaręczyny i ślub. A ona zwiała spod ołtarza. Wszyscy byli w szoku... Do dzisiaj rozpamiętuje swojego narzeczonego codziennie, jest starą panną, bo nikogo już nie potrafiła pokochać tak ja tamtego. Różne są sytuacje. Nigdy nie ma czarne albo białe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość białaroza
Nie ma w tym nic dziwnego. Patrząc na dzisiejsze czasy, jak ludzie z łatwością się rozstają, to niedziwne, że się boisz, autorko. Znaczy że jesteś dojrzała i myśląca. Dla mnie taką 100% pewność mają albo 16-latki, albo zaślepione kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz obawy czy ten to ten Jedyny czy raczej jak to będzie PO ślubie i że to na całe życie? Ja miałam to drugie. Chciałam wyjść za mąż za mojego dzisiejszego męża, ale... gdy już się oświadczył to rózne mnie myśli nachodziły... Nie że go nie kocham i nie chcę z nim być, ale np.że to do końca życia właśnie, czy sobie poradzimy, a także takiego rodzaju: że już więcej się nie zakocham, że to koniec pewnego etapu mojego życia, że teraz nie ma: już mi się nie podobasz i spadaj tylko trzeba naprawdę będzie się starać bo małżeństwo dla mnie to nie hop siup ale decyzja na całe życie...Im bliżej było ślubu, tych mieszanych uczuć było mniej, i mniej... A w dzień ślubu, ubrana już w białą sukienkę, idąc z nim do ołtarza wątpliwości nie miałam żadnych:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wesele 20142014
kształt_klepsydry cudownie zaznaczyłaś różnicę :) właśnie mi też o to chodziło :) bo tak jak pisała kształt_klepsydry, jeżeli masz jakieś obawy co do życia PO, różnych problemów, przeciwności życia, to to normalne, ale jeżeli się zastanawiasz nad samą osobą i myślisz, że z kimś innym mogłoby być lepiej, to niestety, zastanów się... chociaż moja koleżanka miała narzeczonego, który od początku nie udawał, że jego charakter do łatwych nie należy. Tzn był bardzo uparty, często stawiał na swoim. ogólnie był dobry dla niej, ale miał trudny charakter. Nawet jego mama, kiedy się zaręczyli, na osobności powiedziała, że mimo że to jej syn, to powinna się zastanowić poważnie, bo ma bardzo trudny charakter. Ale jak to ona powiedziała: "albo będę codziennie żyć z różnymi przeciwnościami, kłótniami z człowiekiem, którego kocham ponad życie, albo będę żyła z ideałem, który traktuje mnie jak królową, zawsze mi przyznaje racje i robi śniadanie do łóżka, ale którego nigdy nie pokocham jak tamtego", wybrała pierwszego i mimo wielu przeciwności, jest szczęśliwą mężatką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie rozumujecie naprawdę
każdy jest inny i każdy inaczej przeżywa. Jedni są szczęśliwi, inni się boją. Ale jeśli ktoś zerwie zaręczyny, bo przeczytał na forum, że to niewłaściwa osoba no to HALO - to chyba jednak niewłaściwa osoba i dobra decyzja. Nie wyobrażam sobie podejmować życiowych decyzji w oparciu o to, że 2 osoby napisały, że to normalne, a 5 że to błąd, więc im wierzę i rzucam wszystko. Prawdziwa miłość potrafi wiele wybaczyć i wcale nie tak łatwo ją zniszczyć. A jeśli związek może zniszczyć przeczytanie czegoś na forum, no to chyba jest dosyć lichutki, nie uważacie? Zgasił mnie ten argument zupełnie. Autorka pyta czy ktoś ma podobnie, jedni piszą, że tak, inni, że nie - to jest forum. Idąc tym rozumowaniem, większym zagrożeniem wydaje mi się, jest mówienie "tak tak to normalne", bo jeśli ktoś naprawdę ma wątpliwości związane z mężczyzną (odpowiednim człowiekiem, bo ma jakieś sygnały, że coś się jednak źle dzieje) a nie ze strachem związanym z wydarzeniem, to bardzo łatwo usprawiedliwi, zbagatelizuje problem, nie przyjrzy się sytuacji, no bo "to normalne". A czasem warto zaufać intuicji, zastanowić się dlaczego tak na to reaguję. I przez "zastanowienie" nie mówię o skrajnościach, typu rzucanie z miejsca narzeczonego, bo przeczytało się jakąś wypowiedź na forum (nadal tego nie pojmuję), tylko ... zastanowienie, czy oby na pewno wszystko jest ok ze związkiem albo ze mną (tak jak ktoś opisał wcześniej ewentualne zaburzenie czy inne powody). U niektórych to może być tylko lęk, a u innych za lękiem może stać coś więcej. I ani mówienie że lęk jest normalny, ani nienormalny, bez rozeznania się w indywidualnej sytuacji jest bezsensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gamofobia
przedmówczynio, rozumiem że pijesz do mnie. zerwanie zaręczyn poprzez przeczytanie forum było raczej przenośnią... więc nie oburzaj się tak ;) ale uwierz mi, są różne osoby. może się znaleźć taka, która traktuje artykuły z WP jako encyklopedię życia. Też można to przenieść na codzienne życie, w realu. Jeżeli jakaś koleżanka doradziłaby ci zerwanie zaręczyn, bo masz jakieś wątpliwości, to nie ma pojęcia o miłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwnie rozumujecie naprawdę
gamofobia - piszę ogólnie, przeczytałam i skomentowałam całość, możliwe, że to Ty przytoczyłaś, nie mam nic do Ciebie. Nie martw się o mnie, nie oburzam się :) po prostu piszę swoje zdanie, dla mnie to jakaś abstrakcja, żeby uzależniać swoje szczęście od komentarzy innych osób, ale ok- rzeczywiście nie można wykluczyć, że takich ludzi nie ma. Ale nie wydaje Ci się, że podchodząc do tego w "Twój" sposób należało by nie pisać NIC, żeby czasem ktoś tego nie wziął do siebie? Jeśli ktoś chce zawsze zinterpretuje tekst tak, żeby utwierdzić się w swoim przekonaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie dziwie się autorce
że ma wątpliwości. Jak ona może być pewna skoro ani razem nie mieszkają ani nawet nie było zaręczyn? Jaki to poważny związek? To na razie plany na coś poważnego. Mówicie jej o czymś o czym nie ma pojęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×