Nie rozumiem toku myślenia takich małżeństw, możecie mi wytłumaczyć?

Znam pewną rodzinę, mąż, żona, dwójka dzieci, jedno 18 lat, drugie 12 lat. Mąż nigdy nie chciał, aby jego żona pracowała, tylko zajęła się domem i wychowywaniem dzieci. Niestety, pensja męża często nie wystarczała na opłaty, jedzenie ani inne potrzebne rzeczy, więc często pożyczali pieniądze od swoich rodziców ( i rzadko kiedy oddawali ) albo od swojej 18-letniej córki, która pracowała w wakacje i odkładała pieniądze. Nigdy też nic swoim dzieciom nie kupili, wiadomo, jedzenie zapewnili, ale nic poza tym. Skończyło się to tak, że ich 18-letnia córeczka szlaja się z 40-letnim panem z grubym portfelem, a jej rodzice nadal pożyczają od niej pieniądze i cieszą się, że nie muszą na nią dawać. I jeszcze ten mąż i żona twierdzili zawsze, że jeżeli oboje rodziców pracuje to dzieciak jest źle wychowany. Właśnie widać na ich przykładzie jak córkę wychowali. ale najbardziej dziwi mnie to, że oni nie mają żadnych wyrzutów sumienia.