nie wiem jak mam z nim rozmawiać i wytrzymać...

Mogę się wam wyżalić? :( Mam dość już płakania w rękaw koleżanki, która ma tak naprawdę mnie w dupie :( Mam chłopaka od 6 lat...mamy dziecko ale nie mieszkamy ze sobą, niedługo bierzemy ślub i wtedy mamy razem zamieszkać (nie pytajcie co i jak, bo to za długo by opowiadać). Przez jakiś czas mieliśmy sporo $ potem coś nie wypaliło i wszystko straciliśmy :( i od tego czasu zmienił się nie do poznania :( wiecznie chodzi obrażony, liczą się tylko kumple...potem gada że mnie kocha, że mu zależy, potem stweirdza, że beze mnie byłoby wszystko łatwiejsze...wiecznie gada o pieniądzach...dodam, że to facet typu że chce obrastać w luksusie i jego kobieta ma wyglądać jak nie wiadomo jaka gwiazda...a brak $ oznacza dla niego beznadziejne życie. Teraz miał pomysł, ale mieliśmy za mało czasu więc możliwe, że nie wypali, to się znowu załamał, wszystko zwalił na mnie a tak naprawdę wina jest jego bo nie potrafi rozmawiać i kiedy był ostatni dzień o wszystkim mi powiedział i teraz to jest nierealne, żeby to zrealizować. Nie docenił, że wstałam dziś rano, po nieprzespanej nocy, bo dziecko płakało i załatwiłam kupę spraw, na którą normalnie bym powinna przeznaczyć kilka dni... Zaczynam mieć go dość, nie chce mi się brać z nim ślubu, ale z drugiej str nie wyobrażam sobie życia bez niego... czasem mam wrażenie że to jakiś toksyczny związek...ja za nim latam a on ma mnie za zero... Całe swoje życie poświęciłam jemu i naszemu dziecku...mam przez to problemy na studiach i wiele innych...a on to karierowicz, któremu nic nie wychodzi....ale ma pracę, znajomych, łazi po mieście po nocy (ja się dowiaduję o tym od innych) a ja siedzę w domu i ryczę co drugą noc, MAM POWOLI DOŚĆ! :(